Cass wyskoczyła z tylnego siedzenia i ruszyła szybko do "miejscówki" ciągnąc za sobą torbę z zakupami jakie zrobili po drodze. Środki opatrunkowe, żarcie, picie: - Ej, grajku, a elektryczność tu jest? Jakiś WC? Mamy rannych, jak ich opatrywać w tym gniazdku miłości? - komentowała rozglądając się, na wszelki wypadek trzymając się blisko Chrisa. - Chociaż Jacob to tutaj klimatycznie pasuje, nie można powiedzieć... - mruczała pod nosem.
Obejrzała się za siebie: - Mikey no chodź... - machnęła ramieniem - Aby? Ty też pełzniesz? - zachichotała zasłaniając usta dłonią.
- Ej, Chris... wiesz co... nasza umowa nadal działa nie? - zaszeptała konspiracyjnie, jakby sobie coś przypominając. - No i co z tym lekarzem? - Może Bill powinien spytać Price'a gdzie mamy ciało dostarczyć? Czy zamierzamy podrzucać mu je na próg? - Krucza żartem próbowała pokrywać poczucie winy i smutek. - I co dalej z naszą imprezą, Chris? Co udało Ci się załatwić, hm??
Nie pozwalała nikomu dojść do głosu, zarzucając ekipę pytaniami i kręcąc się po willi. Zaglądała we wszystkie kątki w zasięgu wzroku. |