Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2016, 23:45   #108
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Adar parł bez zatrzymania. Tym razem nie trzymał się na tyłach pochodu. Zaciskając pięści na mieczu i tarczy, z marsową miną stawiał czoła strachom Lasu Cieni. W skutek ubytku wojowników brata Lamberta oraz ran odniesionych przez wioskowych, Szarak musiał zastąpić przyjaciół w pierwszych szeregach. Z troską odnosił się do poszkodowanych, a Katariny prawie nie spuszczał z oka. Coraz bardziej czuł się odpowiedzialny za tych desperatów – niegdyś dumnych mieszkańców Krausnick. W tej chwili sługa uświadomił sobie, że właśnie tego brakowało mu przez całe jego życie. Więzi. Nie tych fizycznych. Tych międzyludzkich.

Odwaga i zapał Szaraka zostały wystawione na ciężką próbę, kiedy pierwszy raz w życiu na własne oczy zobaczył potwory z najgorszych koszmarów. Olbrzymie, ohydne pająki, które prostych wieśniaków paraliżowały właściwie samym swym wyglądem. Sługa nie przepadał za ich mniejszym kuzynostwem, z którym często prowadził prywatne wojny. O ile pająka zza szafy dało się uśmiercić butem, tutaj taka sztuczka nie zdałaby egzaminu.
Szarak poczuł, jak jego nogi stają się ołowiem. Strach pochwycił jego serce swymi zimnymi łapami i zamroził go na kilka chwil, odrywając od otoczenia.
Szarpnięcie – nie wiadomo przez kogo – i bieg w te groźnie wyglądające rośliny. Tak, ucieczka była tym, czego potrzebowali. Szarak potrzebował chwili, by się opanować, jednak kiedy już to zrobił, nie przerwał odwrotu. Wszyscy uciekali. Ale co mieli zrobić. Walczyć i rzucić się na pożarcie tym paskudnym wynaturzeniom? Flora, jakkolwiek groźna, wciąż lepiej prezentowała się od przerażającej fauny.

Sługa biegł co sił, o mało nie gubiąc przy tym swojego rynsztunku. Jednak tuż za linią pierwszych roślin czekała na nich przykra niespodzianka.
Pierwszy był Willhelm. Adar nie miał okazji lepiej się temu przyjrzeć. Słyszał trzask łamanej kości i jęk bólu. A potem dostrzegł padającego akolitę jak kłodę na ziemię.
Kolejny był Magnus, stary drwal. Mężczyzna, który w dłoniach mógł rozpołowić pień. Kolce wbiły się w niego, upodobniając część jego ciała do jeża.
Potem przyszła pora na niego. Drobne potknięcie. Szarak nawet nie stracił równowagi, kontynuując galopadę. To jednak wystarczyło. Jedno pnącze – niczym wąż – wywinęło się tuż obok i bez ostrzeżenia wystrzeliło w jego stronę swe jadowite strzały.
Paraliż, ten jednak inny. Choć duch Adar chciał nadal biec, jego ciało odmówiło mu posłuszeństwa. Runął na glebę z głuchym uderzeniem.
Zdawało mu się, że słyszy krzyki konających; wyczuwał wibracje ziemi, po której ciągnięci byli powaleni do kwiatu-matki; widział otoczone morderczymi ślepiami żuwaczki, które nerwowo przebierały, jakby zawiedziony utraconą przekąską. Świat począł się oddalać, a jego myśli zaczęły mętnieć.

Nagle poczuł czyjąś obecność. Czy to odnóża roślinnej bestii przypełzały, by wciągnąć jego marne ciało w swą paszczę? Cholernie niebohaterski sposób, by zginąć. Ale nie... zapach... kobiecy. Katarina? Słyszał jakiś głos, nawoływania. Jakieś drobne ręce, które próbowały chwycić jego ciało i odciągnąć od zagrożenia.
- Z... ost... aw... - wyszeptał urywanie słabnącym głosem. Tylko tyle zdołał pomyśleć. Zostaw mnie. Ratuj siebie. Nie jestem nikim ważnym. Ty musisz przeżyć. Wy musicie przeżyć. Dopełnić zemsty. Mnie możecie zostawić.
Tego jednak nie zdołał powiedzieć.

Inne ręce, silniejsze. Stary, ochrypły głos.

Wszystko zamazane.
Czy już umarłem?
Proszę, niech to będę tylko ja.
 
MTM jest offline