Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2016, 08:29   #19
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Ragnheiðrson i Thravarsson przeszli się spokojnie po miejscu, w którym leżał wóz i trupy. Tylko jeden z leżących mężczyzn zdążył wyciągnąć miecz, jednak na niewiele mu się to zdało, a zerkające w nicość oskarżycielskie spojrzenie i groteskowo rozwarte usta świadczyły o tym, że przed zgonem musiał patrzeć w oczy czemuś paskudnemu, co odcisnęło swe piętno na jego twarzy nawet po śmierci. Pozostałe, rozrzucone ciała wyglądały, jakby podróżnicy moment przed śmiercią zostali wzięci z zaskoczenia. Zwłoki były skostniałe, co podpowiedziało obu mężczyznom, że ci biedacy zginęli już jakiś czas temu, a śnieg, który ich przykrywał, jedynie świadczył o tej prawidłowości. Co prawda Wulfgar wiedział, że skoro od rana nie sypało we Frossborgu, nie oznaczało, że nie sypało śniegiem w głębi lądu, gdyż pogoda w Norsce (zwłaszcza na północy) nigdy nie była jednolita, jednak zwłoki były zupełnie sztywne.

Nors i khazad zostawili ciała i zajęli się sprawdzeniem wozu - na pace znaleźli jedynie zamarzniętą żywność, do tego jakieś pół kilo zabezpieczonej skinki, czyli mięsa wołowego, które w norsmeńskiej tradycji zwykle zabierało się na podróż do rodziny, by ich tym powitać. Oprócz tego Wulf odkrył zawinięte w dwa koce cztery butelki na wpół zamarzniętej glögi - specjalnie przygotowanego wina pod grzanie, którego przygotowanie zawsze kosztowało trochę sceattas. Wyglądało na to, że ci nieszczęśnicy po prostu jechali w odwiedziny do rodziny. Jak okiem sięgnąć, wszystko ostało się na wozie, zatem ktokolwiek pozbawił tych ludzi życia w tak makabryczny sposób, nie zrobił tego dla jego zawartości. Norsowie oraz Kyan sprawdzili przy okazji najbliższą okolicę, jednak nie trafili na żadne ślady określające, kto mógł napaść wóz, a nawet jeśli jakieś wcześniej były, śnieg już dawno je przysypał.

Khazadzi z Czarnej Kompanii, którzy w pierwszej kolejności dopadli do ledwo żywej dziewczynki, na początku nie mogli dojść do porozumienia. Thorin upierał się, że warto wracać, w końcu nie mieli aż tyle drogi do zrobienia w kierunku Frossborga, Galeb miał na ten temat własne zdanie. Ostatecznie stanęło na tym, że zabierają małą ze sobą i Thorin będzie jej doglądać, korzystając ze swojej wiedzy. W tym samym czasie Bjorn i Elsa dokonywali pochówku zamordowanych - co prawda ziemia była zmarznięta na kość, jednak śniegu zalegało wystarczająco, by uformować odpowiednie kopczyki. Nors namachał się trochę oderwanym od wozu kawałkiem drewna, ale w końcu przygotował odpowiednie miejsca na ciała. Elsa wygłosiła krótką modlitwę pogrzebową i mogli ruszać. Co prawda w miesiącach letnich biały puch odkryje te zwłoki, ale przecież to nie był już ich problem; zostały pochowane i poświęcone tak, jak nakazywały doktryny Morra. Poza tym nic więcej nie dało się zrobić w obecnych warunkach.


Ledwo ruszyli szeroką ścieżką prowadzącą w las, a z grafitowych chmur sypnęło gęstym śniegiem. Tak gęstym, że mieli wrażenie, iż płatki białego puchu po prostu stoją w powietrzu. Niemal całość krajobrazu zlewała się jednolitą biel, na tle której odcinały się jedynie grube pnie sosen i świerków. Było spokojnie; wiatr, który wcześniej szarpał połami ich płaszczy ucichł między drzewami, pomrukując jedynie jednostajnie wysoko w koronach drzew. Pomimo tej ciszy, awanturnicy odnosili wrażenie, że gdzieś tam, schowane za zasłoną śniegu i lasu, coś ich obserwuje. Coś czyha, czekając na odpowiedni moment, by zaatakować. Ich czujne spojrzenia niczego jednak nie wypatrzyły. Szli miarowo, prowadzeni przez Kyana, który tym razem wziął na siebie ciężar przodowego, rozglądającego się za miejscem do noclegu. Szarówka, która po niespełna pół godzinie marszu zawisła nad okolicą, w lesie dawała się jeszcze mocniej we znaki. Zmrok zbliżał się na wielkich, kruczych skrzydłach i nie pozostało im wiele czasu na znalezienie odpowiedniego miejsca nocnego postoju.

Stan owiniętej w suchy koc norskiej dziewczynki nie poprawiał się i nawet nie pomagał dający ciepło młot Galeba. Jedynie raz mała odzyskała przytomność, jednak trwało to zaledwie kilka sekund, nim znów odpłynęła w mroki podświadomości. Oddech wciąż miała płytki, więc nie można było być niczego pewnym. W wielkich łapach khazada, norska znajda wyglądała bardziej jak bezwładnie wiszące zwłoki, niż żywa istota, ale należało mieć nadzieję, że jej stan się poprawi i bogowie pozwolą jej przeżyć. Gdy minęli kolejny leśny zakręt, Kyan gestem dłoni nakazał się zatrzymać. Szybko okazało się, że pośrodku ścieżki, jakieś dziesięć metrów od nich, leży na śniegu nieruchomo… naga ludzka kobieta.


Ułożona w poprzek drogi, niemal w pozycji płodowej o trupiobiałym ciele, wyglądającym na zesztywniałe z zimna. Jej zawieszony gdzieś poza światem wzrok wpatrywał się nieruchomo w linię drzew po lewej stronie. Dlaczego była naga? Co tutaj robiła? Czyżby to była kolejna z ofiar z wozu? Jeśli tak, to dlaczego nie miała żadnych widocznych - przynajmniej z tej odległości - obrażeń? Te i inne pytania kłębiły im się pod czaszkami, a czas uciekał. Wraz z zapadającym zmrokiem robiło się coraz zimniej i nawet w osłoniętym przed wiatrem lesie dało się to odczuć. Biorąc pod uwagę, że mieli ze sobą wyziębioną dziewczynkę balansującą na granicy życia i śmierci, musieli szybko zadecydować, co dalej. Zwłaszcza, że sami odczuwali już powoli trudy pierwszego dnia podróży, a żołądki domagały się swoich praw.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline