Sara Peterson
Wszystko działo się bardzo szybko. Zbir uciekał, Edward leżał z nożem w udzie, dzwi frontowe otwarte na oścież. - Kochanie, nic ci nie jest? - jej słowa zabrzmiały banalnie, ale ona przecież chciała tylko wyrazić swoją troskę o niego.
Oceniła, które z nich jest bardziej ranne. Edi, jaka szkoda, że widzieli się znowu w takich okolicznościach. Napastnik musiał go zranić zanim uciekł. Coś było nie tak, ale Sara wytłumaczyła sobie wszystko racjonalnie. - Poczekaj, zadzwonię po policje i karetkę. Nie ruszaj się stąd - jej blada, delikatna dłoń musnęła jego plecy. Wymienili spojrzenia, mówiące za wszystko. W jego oczach zobaczyła swoją pobitą twarz, krew. To wszystko minie, rany się zagoją przecież.
Pobiegła do telefonu, pospiesznie wykręciła numer. - Policja? Proszę przyjechać i przysłać karetkę...
Odłożyła słuchawkę. Czuła się brudna. |