Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2016, 19:01   #21
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Nim ruszyli dalej Thorin przyjrzał się uważniej skórze z niedźwiedzia która stanowiła plandekę wozu. Grube futro stanowiło najlepszą możliwą osłonę przed mrozem , skoro pozwalało zwierzęciu przetrwać zimę bez innych dodatkowych okryć. Z pewnością było lepsze od zwykłego koca, a odkąd doszła im do opieki dziewczynka trzeba było bardziej zadbać o ciepło w namiotach. Krasnolud odłożył na chwilę dziecko na wóz. Było szczelnie zawinięte kocem w którym znajdowała się broń Galeba. Wyciągnął zza pazuchy ostry jak brzytwa nóż i przekroił skórę niedźwiedzia na pół. Oba kawałki zrolował, owiązał kawałkami pociętej naprędce uprzęży po czym wręczył po jednym pakunku swoim towarzyszom. Skóra była jak znalazł na okrycie namiotów od zewnątrz, lub na wyściełanie nią podłoża by chronić od zimnej ziemi.

Chwilę później ruszyli dalej przy mrukliwym marudzeniu Thorina . W zasadzie powiedział kilka słów w khazaidzie wyrażając swoje niezadowolenie, ale mówił pod nosem, na tyle cicho że dokładniej nie dało się słyszeć co właściwie powiedział. Można się było tylko domyślać nie w smak mu była dalsza podróż. Od czasu do czasu zerkał na niesione dziecko z wyrazem zmartwienia, chyba jako jedyny w całej tej ekipie. Nic na to nie mógł poradzić, był nauczony by walczyć o życie swoje i innych. W zasadzie miał to we krwi , gdyż tylko silny instynkt mógł zwieść go z drogi wojownika wytyczonej przez klan Rorgansonów. Rakiety śnieżne zakupione rankiem w wiosce wisiały na plecach przytroczone sznurkiem. Nie było jeszcze potrzeby ich używać, śnieg nie był na tyle głęboki a i szli wciąż drogą. W zasadzie to czekał aż idący przed nim Kyan założy rakiety, póki szedł bez nich i nie zapadał się w śnieg, Thorin mógł kroczyć za nim , po śladach jakie zostawiał.

Opatulił się bardziej swym zimowym płaszczem obszyty białymi futrami wilków i ruszył niosąc dziecko lecz nie tracąc czujności.

Po raz pierwszy tak naprawdę cieszył się z zakupionego jeszcze w Azul futra, doświadczenie nauczyło go że taki biały płaszcz będzie się dobrze zlewać z otaczającym śniegiem dzięki czemu łatwiej przyjdzie mu się ukryć czy podkraść. Przede wszystkim jednak cieszył się z ciepła jakie dawał, poniekąd korzystał też z noszenia małej, gdyż młot Galeba poprzez koc grzał i Thorina. Po prawdzie jednak temperatura wciąż była dla krasnoluda znośna , choć dziewczynka raczej nie mogła powiedzieć tego samego.

Gdy zbliżała się już najwyższa pora na rozstawienie obozu natknęli się na leżącą na ziemi martwa kobietę. Była naga, zmarła na pierwszy rzut oka z wyziębienia. Przyczynę śmierci jednak można było odkryć przy bliższych oględzinach i to właśnie Thorin zamierzał zrobić. Wpierw czujnie się rozglądając dookoła.

Słysząc polecenie Kyana skinął mu głową lecz nie wykonał. Przynajmniej nie tak jak zamyślił zwiadowca. Thorin przekazał dzieciaka Galebowi z prostego powodu - w kocu znajdowała się runiczna broń runmistrza. Thorin wiedział że tylko do Galeba należy decyzja komu jak i gdzie ją przekazać czy podarować. Wiedział, że broń ta jest oczkiem w głowie Galeba, z pewnych względów można by wręcz uznać, że zatroszczył się o dziewczynkę bardziej niż Thorin, gdyż udostępnił swą broń której nie dotykał wcześniej żaden człowiek - być może z wyjątkiem przypadków gdy dotyk ten kończył się rozległą raną lub śmiercią człeka. Nawet swym towarzyszom nie udostępniał swego młota, nie było w tym nic dziwnego. Broń dla krasnoluda była sprawą niezwykle osobistą, niemal jak broda, zwłaszcza taka broń z która wiązała się historia, która była cenna w oczach właściciela a bez wątpienia runiczny młot Galeba był bodaj najcenniejszą rzeczą jaką posiadał.

Thorin ostrożnie podszedł do zwłok kobiety z wyciągniętym toporem i tarczą. Raz jeszcze rozejrzał się wkoło spodziewając się zasadzki. Ostrożnie z toporem przygotowanym do ciachnięcia odwrócił zwłoki na druga stronę. Miał dziwne wrażenie jakby coś pod trupem, lub nawet same zwłoki miały stanowić zagrożenie... Obecność kapłanki Morra dziwnie działała na wyobraźnie khazada, jakby spodziewał się że skoro jest ona to będą i nieumarli.

Obawa że ktoś nie da spokoju szczątkom zmarłego była bodaj jednym z największych krasnoludzkich lęków. Ciężko było sobie wyobrazić coś gorszego. Z tego powodu obecność kapłanki była z jednej strony niepokojąca z drugiej przynosiła pewnego rodzaju komfort, świadomość, że ktoś należycie zadba o jego szczątki.

Dopiero po przeturlaniu zwłok na druga stronę i ponownym rozejrzeniu się wkoło Thorin gotów był zbadać zwłoki , próbując ustalić zarówno przyczynę jak i czas zgonu.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 19-03-2016 o 19:03.
Eliasz jest offline