Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2016, 19:23   #125
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Vilmund udał się na swe poszukiwania. Po pierwszej godzinie miał dziwne przeczucie, po drugiej już niemal pewność, że Wasyl z gangu Miszy go śledzi. Udało mu się natrafić na pewien ślad, duży nawet, bo w midgardzkiej karczmie nazywanej Kielich i Topór odbywała się potężna biesiada. Gdy wszedł do środka zobaczył tam kilkudziesięciu midgardczyków jedzących tradycyjne midgardzkie specjały, które przywabiły połowę kotowatych z całego miasta, i pijących piwo. Na honorowym miejscu siedział dowódca gwardii Vanów.[/i]

Midgardczyk mógł się zastanawiać co było powodem tego że miał “ogon” czy liczyli na to że doprowadzi ich do kolejnego stwora bądź Ileny ? Może dziadek chciał mieć na niego oko ? Choć nie wykluczone że mieli związek z obecnością najemników w mieście… lub najzwyklej w świecie chcieli wiedzieć co kombinuje on oraz reszta ekipy. Ciekawe czy śledzili też resztę ?
Tak czy inaczej odnalazł to czego szukał choć nie mógł nazwać tego sukcesem była to tylko jedna kompania najemników, sam wiedział że jest z niego kiepski szpieg więc swe działania wolał ograniczyć do zamówienia czegoś do picia i zjedzenia oraz zaciągnięcia języka… tylko musiał być ostrożny bo zbyt dużo pytań mogło by mu tylko przysporzyć problemów. Poza tym wciąż miał na karku Wasyla no i było ryzyko że któryś z najmitów mógł skojarzyć go z aukcji gdy zdekapitował kilku ich kumpli… trzeba było liczyć że nie mają tak dobrej pamięci lub na nikogo takiego nie trafi.
Vilmundowi bez pytania podano normalny, litrowy kufel piwa gdy tylko usiadł. Szybko też wzbudził zainteresowanie. Dosiadł się do niego siwiejący już Midgardczyk, o twarzy naznaczonej dwoma bliznami tak głęboki, że jak tylko się uśmiechał, a uśmiechał się dużo, to jego twarz dzieliła się prawie na dwoje.
- Witajcie muody panyczu! Chcecie wstąpić do Gwardii Vanów, lecz nje wiecie jak zapytać? Dobra twoja! Grugni Svatblaatar chętnie cię weprowadzi. Dzban miodu dla mnie i dla pana - Wysoka kelnerka która miała masy na dwie Cathariny natychmiast dostawiła dwa dzbany miodu pitnego.
- My tu dobrą fuchę mamy, ale CIIII. Tam jest nasz szef. - wskazał na Aesira Gurnisona. Wysoki Midgarczyk miał jasne włosy i zielone oczy. Miał automaile zamiast rąk i lewej nogi, a także szczęki, co nie przeszkadzało mu wlewać w siebie litry miodu i pochłaniać jednego śledzia w tofii za drugim oraz obejmować dwóch urodziwych niewiast, amestranek, jednej blondynki a drugiej brązowoskórej.
Przyciągnął szybciej uwagę niż by tego chciał na szczęście nie była to negatywna uwaga choć starszy midgardczyk chyba trochę wybiegł ze swymi domysłami ale skoro lubił gadać to może dowie się więcej niż oczekiwał tylko miód musiał mu bardziej rozwiązać język…
- Być może w końcu Gwardia nie zjawiła by się w takim miejscu bez powodu. - zaczął dyskusję próbując się dowiedzieć jakie są wymogi “rekrutacji” ale też cóż to za świetna fucha. Oczywiście ostrożnie najemnicy raczej źle reagowali na takich którzy próbują nachalnie drążyć jakiś temat… no i była możliwość że stary był po prostu czujką by wybadać kto kręci się po zajeździe.
Vilmund najpierw wypił piwo a jego towarzysz zaczął gadać.
- Bo widzisz, tutaj człowiek może się zabawić, a szefu to lubi. Już w pięciu bójkach tu uczestniczył, a jesteśmy dopiero dwa dni. I taniec palców jest tu legalny. - wskazał na stolik pokryty śladami po uderzeniach toporów i czerwony od krwi - Choć przez te Automaile to nie to samo. Wiesz, szefu ma tu na oku jakąś fuchę i kazał rekrutować tylu ilu się da, a tobie dobrze z oczu patrzy. - wypili po dzbanie miodu i po chwili Grugni zamówił po kuflu ciemnego portera, a Vilmund zobaczył, że Wasyl wszedł do środka, do stoliku Vilmunda dosiadła się kobieta wyglądająca na krewną Grungniego. Była wysoka nawet jak na Midgardkę i byłaby ładna gdyby nieco rzadziej łamała nos.
- To moja Córka Aslag, Aslag to Vilmund. - Midgardczyk z Gwardii nachylił się się i rzekł ostentacyjnym szeptem.
- Jej poprzedni facet zginął w Amestris, gdy jakiś drań ściął mu głowę. - wypił jednym Haustem piwo a Vilmund miał jakieś takie poczucie, że jest tu miło i wesoło.
“Jaki ten świat mały, wcale nie jest to zabawne.” tak podsumował swoją sytuację i spotkanie, stwierdził też że musi trochę przystopować w końcu zamierzał podpić starego by mu trochę rozsupłać język a jak sam się wstawi to może być nieciekawie.
- Miło poznać i moje kondolencje. - zwrócił się do kobiety “Cóż to on szarżował na mnie co poradzę że wyszło jak wyszło” dodał w duchu.
- To to musi być spora robota tylko… taka masowa rekrutacja jest nietypowa. Mam rozumieć że potrzeba wam aż tylu ludzi do tego czy też ta robota jest tak niebezpieczna ?
- A jaka robota w tym biznesie jest bezpieczna? Ale prawda, szef ma jakąś fuchę na oku, dobrą, państwową. I to w ciepłych krajach… Więcej nie powiem! - rzekł Grungni.
- Zainteresowałeś mnie tylko że na mnie już czas muszę załatwić kilka spraw a jeszcze trochę i będę spóźniony. - spojrzał się na zegarek po czym dodał - Rozumiem że oferta w razie czego będzie jeszcze aktualna gdybym się tu zjawił później ?
- To pewne, negocjacje potrwają jeszcze trochę. Nie bój żaby, jakoś cię znajdziemy. To nie duże miasto. - Odparł Grungni.

Vilmund wrócił do motelu, gdzie zastał przed wejściem młodego Ishvarczyka z podbitym okiem, który pochlipywał i trzymał w ręku pustą butelkę szampana
Midgardczyk przyjrzał się nieszczęśnikowi blokującemu mu przejście wzdychając stwierdził że chyba nie mógł by go tak zostawić.
- A ciebie człowieku co za nieszczęście spotkało że tak tu siedzisz ?
- Pić mi się chciało. - rzekł, w jego oddechu czuć było alkohol.
- No jak tylko wam się pić tylko chciało i dlatego wyglądacie jak półtora nieszczęścia ale pomocy nie chcecie to chociaż zróbcie miejsce by przejść można było. - odparł zastanawiając się czy ma do czynienia jednak z pijaczkiem czy kimś w potrzebie, jeśli to drugie to możliwe że sam zaraz zacznie gadać.
- Proszę dać to Ste fana bratu. - pokazał butelkę Trochę puste, ale ja tylko łyka chciałem brać i potem bolało. - pokazał na podbite oko
- Czyli jesteś znajomym młodego ? A w oko co ci się stało ? - spytał podnosząc butelkę i ją oglądając.
Chłopak pociągnął nosem.
- Wujek, pan Aglio jest inwestorem pani Winry, wiesz, tej od napojów. A ten Stefan to był jej partnerem i w ogóle to jest krewniakiem tego Paszczaka co był Pawlakiem, co mnie i Gedo uratował. A oko to mi butelka podbiła, bo gorąco było. - Paszczak wysmarkał się w rękaw.
-Aha… - przytaknął słuchając wywodu młodego grzebiąc po kieszeniach w końcu wydobywając chusteczkę i ją podając dodał - Czyli przysłali cię z szampanem i miałeś “wypadek” po drodze dobrze rozumiem ?
 
Rodryg jest offline