Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2016, 21:51   #128
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Minuty zdawały się być godzinami... Denis dobrze wiedział, że nie mogli pozwolić sobie na najmniejszy błąd. Black Cross czyhało, niczym jastrząb wyczekujący dogodnej chwil na atak. Należało zachować wybitne środki ostrożności. Sytuacji nie ułatwiała obecność Kidd. Mimo krytycznego osądu jej zachowania, musiał w duchu przyznać, że jest piekielnie fascynująca. Podpatrywał jej gesty i mimikę, tworzące kolejne zagadki, co do motywów jej postępowania. Wydawało się, że przywiodła ją tu tylko wyłącznie chęć zysku materialnego, tak wskazywał komentarz skierowany do Casimira. Lurker gotów był się jednak założyć, że oprócz dukatów Samantha ma jakieś inne cele. Może chciała wyrwać się z cienia ojca i wybić na niezależność? Stary Kidd bez wątpienia był despotą i wymagał całkowitego posłuszeństwa. Obserwując jej buntowniczy charakter Arcon domyślał się, że relacje ze staruszkiem wcale nie muszą być łatwe. Tutaj narwana piratka miała szansę zacząć budować swoją pozycję, bo fakt, iż frakcja zarażonych miała dla niej ofertę był wielce znaczący.

Sam mimowolnie pomyślał o swoim ojcu Ranaudzie i jego spuściźnie. Ciekawe czy dziś rywalizował by z nim w sferze zawodowej? Dokonania seniora w akwanautyce były znaczne, a przecież mogły być jeszcze bardziej imponujące, gdyby nie jego tragiczna śmierć. Zastanawiał się czy kiedykolwiek zdoła mu dorównać.. Historia z Yarvis budziła wielkie podniecenie, ponieważ mogła zapewnić lurkerowi nieśmiertelną sławę. Jeśli oczywiście legenda okażę się prawdą....

Nocna podróż niosła ze sobą ryzyko, lecz świadomie je podjęli. W uścisku posępnej ciszy, niczym cienie płynące widmową łodzią poruszali się po kanałach Antigui. Kiedy dotarli do miejsca spotkania, Denis zwątpił już w sukces przedsięwzięcia, mając najgorsze przeczucia. Wtedy posłaniec śmierci, który wylądował na jego ramieniu, wbijając przy tym boleśnie szpony w ramię, wykrakał im niecodzienną wskazówkę...

Arcon przyzwyczajony był do widoku podwodnych wraków, które zdarzało mu się penetrować nie raz podczas swojej kariery. Jednak wraki na lądzie zawsze budziły w nim nieprzyjemne uczucie niepokoju.



Nie pasowały do tego miejsca, wyobrażał sobie, że poszarpane i zgruchotane tęskniły za głębią oceanu, gdzie mogłyby odnaleźć spokój. Taki też był "Morris". Ograbiony z dawnej świetności, okaleczony, posępnie sterczał na tle linii brzegowej. Niczym dusza ludzka skazana na wieczyste potępienie...

Wnętrze okrętu przywoływało na myśl wnętrzności trupa. Arcon nie dziwił się czemu doktor wybrał takie miejsce spotkania. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zbliżał się do "przeklętego" statku.
Denis rozważał dokąd zaprowadzi ich ta misja. Zarażeni już sprawili, że niektóre miasta pogrążyły się w chaosie. Regularna wojna niczego nie rozwiąże. - pomyślał. - Świat można uzdrowić tylko w jeden sposób...
Głos dobiegający zza ptasiej maski wnet przywrócił go do rzeczywistości. Aromat nieznanych ziół tłumił zapach pleśni, co nie oznaczało, że zniknęła ze ścian kajuty... Podobnie było z zarazą, zamknięcie chorych w Andromedzie nie sprawiło, że problem zniknął. Wręcz przeciwnie, rozrósł się do rozmiarów, których nikt nie przewidział...

Denis przysłuchiwał się doktorowi z uwagą. Każde jego słowo mogło naprowadzić na rzeczywiste motywy, które nim kierowały. Chociaż szczerze wątpił, że tak doświadczony gracz i magik zdradzi się z czymś ich grupie. Zastanawiał się tylko jakie pokaże im sztuczki?
 
Deszatie jest offline