Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2016, 22:12   #9
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Jak głupia zaspała w najważniejszym dniu swojego życia… i być może ostatnim, przez co zabrakło jej czasu na wiele z zaplanowanych na poranek czynności. Nie sprawdziła ostatni razy plecaka, nie zdążyła zjeść porządnego śniadania, ani pożegnać się z Petrą jak Bóg przykazał. Wymieniły raptem uściski i parę zdań, w których Alisa zapewniła kilkuletnią siostrzyczkę o tym że wkrótce wróci i jeszcze przyniesie jej coś ciekawego, o ile będzie grzeczna i we wszystkim posłucha tego, co wymaga od niej mama albo tata. Tego ostatniego najbardziej żałowała, ale nie mogla cofnąć się do poprzedniego wieczora i rozegrać go raz jeszcze, tym razem kompletnie inaczej. Nie żałowała, ani nie miała za złe Drake’owi niespodziewanych, ale bardzo przyjemnych odwiedzin. Była na niego wściekła, bo jej nie obudził, a przez nagły zwrot akcji tuż przed zaśnięciem zapomniała nakręcić budzik.

Teraz jednak zostawiła niezałatwione sprawy za sobą, kilkanaście metrów z tyłu i pod ziemią. Przed sobą zaś miała nową ścieżkę, pełną zarówno niebezpieczeństwo jak i możliwości - jedno przeplatało się z drugim i choćby chciała, rudowłosa kobieta nie umiałaby chyba oddzielić ich od siebie. Każdy element jaki napotka przez najbliższe godziny albo przyczyni się do jej sukcesu, albo porażki. Może złamie nogę na nierównym terenie? Albo zgarnie po drodze jeden z tych rzadkich i jakże pożądanych tworów w postaci Czarcich Oczu i innych grzybopodobnych narośli o właściwościach pokrewnych dawnym antybiotykom? Przydałoby się im coś takiego właśnie teraz. Już, w tej chwili. Bez wahania podałaby je Aidanowi.

Uparty dupek parł przed siebie, a ona w każdym jego ruchu widziała utajone oznaki boleści. Szedł dumny, wyprostowany… ale tylko z bronią w ręku, bez jakiegokolwiek zbędnego obciążenia. Jego toboły niósł Drake, sapiąc przy tym tylko odrobinę mniej niż ona.

Brak kondycji bolał, dosłownie i w przenośni. Co innego skakać po schodach Czyśćca od góry do dołu i od dołu do góry, jeżeli na dłuższą metę człowiek nie potrafił przejść kilku kilometrów bez zadyszki. Rasa kretów, szczurów tunelowych - oto czym się stali. Nawet słońce raziło jej oczy, chociaż schowane za chmurami. Było zbyt jasno, ponuro. Otaczający Alisę ołowiany świat nie napawał optymizmem… i ta wszechobecna cisza. Wydawało się jej, że wierci w uszach trafiając prosto do mózgu i serca. Dobrze, że skrzypienie śniegu pod stopami niwelowało ją przypominając że jeszcze żyją, co w otaczającym ich aktualnie terenie nie należało do faktów stałych, bądź niezmiennych.

Szybko wpadła w rytm i odrętwienie, woląc wyłączyć myśli i skupić się na szybkim marszu, wyciskającym z klatki piersiowej urywane, chrapliwe oddechy. Nadganiali jej spóźnialstwo - nikt nie powiedział tego wprost, ale medyczka wiedziała o tym doskonale. Gdyby nie zaspała, mogliby odrobinę zwolnić, zamiast gnać na złamanie karku. Zmrok, jako wredna kreatura pozbawiona litości i sumienia, nie poczeka na nich, zapadając gdy już znajdą się bezpieczni w strefie nowego posterunku.

Lewa noga, prawa… lewa i ponownie prawa. Wdech, wydech, wdech… ostra kolka w boku, pot wstępujący na czoło. Paść na sygnał, wtulić twarz w lodowaty śnieg. Czekać na sygnał, podnieść się i iść. Lewa noga, prawa… lewa i ponownie prawa.
Wdech, wydech…

Wyłączenie myślenia pomogło się nie rozpłakać. Co jeśli juz nigdy nie zobaczy Petry? Nie zdążyła jej tylu rzeczy powiedzieć… za to gapiła się teraz tępo w uciekający spod nóg śnieg, co pewien czas badając najbliższą okolicę oraz plecy idącego z przodu Ortegi. Nie mogła dostrzec jego twarzy, ale martwiłaby się z każdym kilometrem coraz mocniej. Gdyby nie zamknęła się na bodźce zewnętrzne, ograniczając mózg do powtarzania znanych informacji jakie wyciągnęła z książek odkąd nauczyła się czytać. Tylko dzięki temu dotarła w jednym psychicznym kawałku do miejsca postoju, gdzie zwaliła się jak długa na śnieg zaraz obok Podłego. Łapiąc łapczywie oddech, patrzyli sobie w oczy przez dobre dwie minuty. Pewno nie powinni się kłaść po takim wysiłku, ale już widziała że w tej akurat sekundzie oboje mają to równie głęboko w dupie.

- Zapierdolą nas kurwa tym tempem, zanim dotrzemy gdzie kurwa mamy dotrzeć - usłyszała jak wysapał dyskretnie, a gdzieś na dnie jego oczu dostrzegła… obawę? - Jebani sadyści…

- Spokojnie… - sapnęła równie cicho, przysuwając się odrobinę do leżącego obok mężczyzny. Łuk odłożyła na ziemię za plecami - Teraz będzie łatwiej. Do tej pory szliśmy po płaskim, otwartym terenie, teraz wchodzimy na przedmieścia. Niskie, najwyżej dwupiętrowe budynki, szerokie ulice… musimy zwolnić.

- Skąd wiesz? - prychnął wyjątkowo nieprzekonany. Obrócił twarz w jej stronę i wydął pogardliwie wargi - Może nas kurwa pogonią aż zaczniemy błagać o litość?

Alisa pokręciła przecząco głową.
- Nie Rhys, nie pogonią. - zdobyła się na nieznaczny uśmieszek. Oto leżeli na śniegu pod gołym niebem i szeptali do siebie jak konspirująca para smarków - Byłam już tutaj, wiem co mówię. Trzeba zwolnić i iść ostrożnie.

- Bo nam coś wypierdoli zza rogu i ujebie łeb? - spytał, przyjmując dość beztroski ton głosu.

- Cieszę się, że przynajmniej ty się tu dobrze bawisz - Lysova westchnęła, a na jej twarzy pojawił się zębaty uśmieszek. Dobrze, że Podły nie tracił poczucia humoru. Miło było pogadać z kimś kto nie patrzył na resztę wilkiem, nie spinał się ani nie zajmował gardzeniem najbliższą okolicą wzrokowo, albowiem wypowiadanie słów było już zbędną utratą energii. - Coś w ten deseń właśnie. Dlatego odpocznijmy póki jeszcze możemy.

- Piętnaście minut, co?
- mina dealera wyrażała szczere powątpiewanie, że w tak krótkim czasie zdążą dojść do siebie po aż tak forsownym marszu

- Jeszcze żyjemy - zauważyła pogodnie, a on parsknął.

- No to żeś mnie kurwa pocieszyła...
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 29-12-2016 o 03:46.
Zuzu jest offline