Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2016, 09:52   #113
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
"Co ja tu robię?" - JD pytał sam siebie, lecz na zmianę decyzji było już za późno.

Przekroczył właśnie obszar magicznej pułapki i wszedł do katakumb, zaopatrzony w plecak z dotychczasowym sprzętem, naprędce wystrugany kołek oraz latarkę, którą oświecał sobie drogę. Nie było sensu się kryć - Cook był w tym mistrzem. Poza tym fakt rozpoznania Ashforda mógł mu ocalić życie... I tak też chyba się stało.

Gdy JD sprawdzał jedną z 8 krypt, które się tutaj znajdowały, jego uszu dobiegł znajomy głos.

- Witaj chłopcze.
- twarz Nosferatu skrywał cień, kiedy Brujah chciał ją oświecić, były Egzekutor czmychnął w bok.
- Proszę, nie rób tego... dla naszego wspólnego dobra. - rzekł. - Cieszę się, że przyszedłeś na mój pogrzeb.

“Pogrzeb?”
, niezbyt rozgarnięta myśl przemknęła przez umysł Brujaha.
- Odebrałem twoją wiadomość - odrzekł niepewnie.
- I przybyłeś mi na ratunek. Naprawdę jestem kontent. - Nosferatu przerwał, po czym mówił dalej ze spokojem, jakby opowiadał o pogodzie - Ale po przybyciu dowiedziałeś się, że jestem zdrajcą i teraz pewnie masz w głowie mętlik... chyba że już postawiłeś na mnie krzyżyk. Doceniam jednak, że podejmujesz dialog. Może uda mi się nieco naświetlić Ci sytuację... na tyle, na ile dla mnie samego jest ona jasna. Powiedz proszę tylko ile mamy czasu? Chciałbym abyś jeszcze dziś opuścił to miejsce. Sprawdzałeś środki transportu poza kraj?
- Tak, sprawdzałem
- odparł JD. - Mam o 3:50 pociąg do Barcelony. Ewentualnie, jak spóźnię się, o 4:15 lot do Turcji - dodał, po czym zmienił temat. - Mówią, że jesteś zdrajcą. Ja sądzę, że zrobiłeś to, co uważałeś za konieczne.

Zamilknął na chwilę, czekając aż Cook zacznie wyjaśniać sytuację.

- To bardzo miłe z Twojej strony, chłopcze. Niestety, nie wiem czy potrafię Ci to wszystko wyjaśnić byś mi uwierzył, bo sam nie do końca wszystko pojmuję. Jedno jest pewne - tu już nie chodzi o wojnę z Sabatem. Sabat i Camarilla to tylko przykrywki. Dostałem niepokojące informacje, że... budzą się przedpotopowcy. Wampiry drugiego i trzeciego pokolenia śpiące od setek, jak nie tysięcy, lat wychodzą ze swoich nor i ciągną za sznurki naszego świata. Lecz nie na władzy im zależy, one się boją... Boją się Gehenny. Lękają się, że to ich koniec, dlatego starają się albo przejąć kontrolę, albo pozbyć tych, którzy mają jakiś wpływ na politykę nadnaturali. - po chwili Nosferatu dodał gorzko - Tak stało się ze mną. Zostałem napiętnowany, bo zacząłem prowadzić własne śledztwo. Uziemili mnie więc i skazali na zagładę, ale... jak pisał polski poeta... Nie wszystek umrę. A przynajmniej taką mam nadzieję, dzięki Tobie, JD.

Ashford
przegryzł walkę. Słowa Nosferatu ukazywały perspektywę, o której wcześniej nie miał pojęcia. Szerszy obrazek… który był dla niego niedostępny. Powinien przewidzieć, że jest coś więcej, coś ponad wojną sekt. Jednak wręcz przeciwnie, poruszał się na bardzo przyziemnej płaszczyźnie. Czuł się w tej grze jak pionek, a nie goniec.

- Czyli zostałeś wrobiony? - zapytał Brujah. - Jakie śledztwo prowadziłeś?
- Słyszałeś o trzech artefaktach Gehenny? Kielich, lustro i miecz mają zwiastować nadejście końca, jednak wciąż nie wiadomo w jaki sposób. Oni ukradli z bazyliki kielich - legendarnego Świętego Gralla, a ja... nie wiem czemu, psia mać.
- Cook westchnął ciężko.
- Żeby nikt inny go nie ukradł? Jeżeli chcą przeciwdziałać Gehennie, to może sami chcą zgromadzić artefakty, żeby mieć pewność, że nikt inny ich nie posiadł. Jeżeli ci Przedpotowcy tak bardzo lubują się w kontroli, jak nam się wydaje, to myślę, że nie można wykluczyć tej hipotezy. Ale dlaczego Camarilla sama nie schowała Gralla? Gdyby Wiedeń był rozsądny, to wystawiłby w Bazylice podróbkę. Myślisz, że jakiś Przedpotowiec sparaliżował jej działania?

“Szykuje się nam rozmowa na kilka godzin”
, pomyślał JD. “Tyle że tak wielu nie mamy.” Starał się wyciągnąć jak najwięcej z dialogu z Egzekutorem, gdyż wiedział, że podobna sytuacja może się już nigdy nie powtórzyć.

- Sabat mówi, że od początku Camarillą kierują przedpotopowcy. Musimy jednak pamiętać, że i oni... nie działają wspólnie. Wręcz przeciwnie, ich spory mają wiele tysięcy lat i pochłonęły wiele setek tysięcy istnień - ludzkich i nadnaturali. Ja bym się raczej skupił na naturze artefaktów. Miecz wiadomo do czego służy, ale lustro? Kielich? Ten temat właśnie mnie nurtuje. Czy słyszałeś legendę o Grallu? W sensie, co się w nim znajdowało rzekomo?

JD rozmawiał z innymi Spokrewnionymi o artefaktach apokalipsy i w górach Hindu Kusz i też w Goteborgu, i właśnie uświadomił sobie, że - niespodzianka - prawie nic nie pamięta. To pewnie dlatego zazwyczaj śledczy chodzą z notatnikami i wszystko skrzętnie notują.

- Wiem, co, a raczej kto rzekomo znajdował się w lustrze - odparł. - Ale nie mamy czasu na okultystyczne pogawędki. Co zamierzasz?
- Cóż, skoro pytasz wprost. Zamierzam powiedzieć Ci wszystko co wiem, a potem... przekazać Ci swoją vitae, drogi chłopcze.
- Nosferatu zachichotał - Nie patrz tak na mnie. Jeśli zbliża się koniec świata, to nie pożyjemy długo i tak. Niestety, działałem zbyt otwarcie i nawet jeżeli jakimś cudem bym się stąd wydostał, nie dadzą mi spokoju. A Ty jesteś przecież tylko płotką, Ty możesz się prześlizgnąć i poznać prawdę, a może nawet... może nawet wpłynąć na ostateczny wynik tej batalii. Choć moja moc w zestawieniu z protoplastami naszych rodów jest śmieszna, myślę, że przyda Ci się... szczególnie w obliczu Gehenny.

JD znieruchomiał, spoglądając w mrok, w którym krył się Cook. Nie wierzył w to, co słyszał. Bał się daru, jaki Nosferatu chciał mu przekazać. Otworzył usta, żeby zaprzeczyć, odmówić… a jednak jakaś jego część, ta najmroczniejsza i żądna władzy, ucieszyła się i związała mu gardło. Mimo to…

- Nie ma innego wyjścia? - zapytał drżącym głosem. - Skorzystaj z Niewidoczności i upodobnij się do mnie, a potem oszukaj ich. Kiedy będziesz na wolności, ja wyjdę z podziemi i powiem, że mnie złapałeś w pułapkę. Oszukaj ich tak, jak mnie oszukałeś w Wenecji.
- Nie mam już na to siły, chłopcze. Ledwo walczę z głodem. Bestia we mnie najchętniej rozszarpałaby Ci gardło.
- cichy pomruk był niby potwierdzenie, lecz zaraz potem Cook zmienił go w kaszlnięcie - Podjąłem decyzję. Chcę byś przeżył i jedyne, czego od Ciebie pragnę, to abyś zbadał sprawę artefaktów do końca. Nie masz się czego bać. Camarilla demonizuje diabolizm, prawdą jest jednak, że wypicie starszego wampira za jego zgodą powoduje przejęcie wszystkich jego mocy. Nie tylko predyspozycji i wzrost siły pokolenia. Wszystkich. Co więcej, część mojej świadomości pozostanie w tobie, a jako że poddaje się dobrowolnie, będziesz mógł korzystać czasem z mego doświadczenia. Choć oczywiście, Ty sam pozostaniesz panem ciała, które nosisz.

„Co powiedziałaby na to Mary?”
, zastanowił się JD, jednak nie wypowiedział pytania na głos. Nie chciał wypowiadać imię, które przed chwilą w rozmowie telefonicznie potraktował, jak obce. Nie miał pojęcia, na ile Cook był rzeczywiście słaby i niezdolny do ucieczki, a na ile przyczyny jego niemocy miały podstawy bardziej psychiczne. JD nie chciał całe swoje dalsze nieżycie spędzić ze świadomością, że wykorzystał chwilę depresji wampira i wtedy go zdiableryzował. Już wystarczy, że zapewne Erou umarł z jego powodu… i ta pielęgniarka w Niemczech… i dziewczyna w restauracji w Wenecji… a teraz pewnie Mary… Nie trzeba długo być Kainitą, aby przekonać się, że wampiryzm rzeczywiście roztacza aurę śmierci.

JD pomyślał, że to właściwie bardzo typowe zwalać odpowiedzialność za podejmowane decyzje na sam „wampiryzm”, lub „Bestię”. Prawda była jednak o wiele gorsza: wszyscy Spokrewnieni posiadali wolną wolę.

- Czy Toreadorzy nie rozpoznają w mojej aurze… Amarantu? - użył ładniejszej nazwy na określenie czynu.
- Tylko niektórzy i to jeśli Ci się przyjrzą. Nie ma co ukrywać, w starej Camarilli za taką praktykę ścinano głowę. Pytanie czy Camarilla jeszcze kiedykolwiek powróci ze swoją maskaradą.

JD westchnął, zrezygnowany.

- Naprawdę chcesz umrzeć? - zapytał prosto z mostu. - To naprawdę najlogiczniejsze rozwiązanie, czy może po prostu poddałeś się? Oferujesz mi duży dar, ale to, że jest dobrowolny… nie rozgrzeszyłoby mnie, gdybym go przyjął. Nie mam oporów przed przystąpieniem do diablerii jako do czynu potępionego przez Camarillę… lecz do zabicia ciebie. Jak możesz tak spokojnie ofiarować swoje życie? - JD mówił coraz głośniej. Dopiero na samym końcu wypowiedzi upomniał się, żeby nie ulegać emocjom, lecz pamiętać również o dyskrecji. Jednak było to bardzo trudne.

- Drogi chłopcze, nawet nie wiesz jak jestem Ci wdzięczny za Twoje poruszenie. Niestety, nas - niemal wiecznych - rzadko coś rusza. Z czasem wszystko staje się tylko kalkulacją, strukturą, której elementy są znane i jedyne co można zmienić to ich układ... a i tutaj dochodzi czynnik powtarzalności. Przeżyłem co najmniej 10 ludzkich żywotów. Przeżyłem je jako potwór, krwiopijca. - Egzekutor opuścił cień i nawet JD, który przecież znał go i znał Nosferatu, ledwo opanował odruch obrzydzenia - Mimo to zakochałem się, mimo to były rzeczy dla mnie ważne, o które walczyłem do upadłego, były też idee, w które wierzyłem. Teraz niewiele pozostało z tego wszystkiego. Ukochana odeszła, pasje się wypaliły, a idee... cóż, z czasem okazało się, że większość z nich jest tylko manipulacją. Nawet Twoja matka, którą pokochałem jak dziecko za jej upór, za niezłomność w parciu do celu i za to, że uważała życie - każdej istoty - za najwyższą wartość... Tak, nawet ona się zmieniła. Nie ma już między nami zaufania. Nie wiem nawet po której ze stron stoi. Moja Marysia przestała być człowiekiem. Ty jednak... Ty wciąż masz ludzkie serce. I... chciałbym dać Ci siłę, by je chronić. Wierzę w Ciebie, JD. A teraz... późno już, czas podjąć decyzję. Czy zechcesz przyjąć mój dar i pozwolisz staruszkowi zaznać spokoju?

Cook wyciągnął dłoń w stronę Ashforda. Cenna vitae, obietnica ogromnej mocy była tuż na wyciągnięcie ręki.

JD nawet nie zauważył dwóch krwawych łez spływających mu po policzku. Wypowiedzieć Cooka sprawiła, że poczuł się beznadziejnie. Powoli skinął głową.

- Jakie będą moje kolejne kroki? - zapytał. - Czy jest ktoś, kogo chcesz, żebym odwiedził?

„Kogoś, kogo zaboli twoja strata”,
dodał w myślach. „Kogoś, kto mnie znienawidzi”.

- Wybacz sobie, chłopcze. Tylko tego pragnę. A jeśli będziesz chciał mi się przypodobać, kontynuuj śledztwo. Myślę, że wystarczy podążać za ogólnym zamieszaniem. Nim tutaj przybyłem, słyszałem, że Sabat spore siły skupił wokół Londynu. No już, miejmy to za sobą. Cieszę się, że Cię poznałem JD.


JD skinął głową. Zawahał się chwilę, spoglądając na wyciągniętą rękę, po czym powoli podszedł do Egzekutora. Objął go, nie bacząc ani na zapach, ani na wygląd wampira. Chciał włożyć w to uczucie, jak gdyby był jego kochankiem. Tyle był mu winien.

„Koniec końców to tylko zwłoki tulące kolejne zwłoki”, pomyślał jednak.
Pochylił się nad szyją starego wampira, po czym się w nią wgryzł.

Dokonało się. Choć krew wypełniła jego wnętrze przyjemnym ciepłem, Ashford czuł posmak goryczy w ustach. Ciało w jego uścisku wiotczało coraz bardziej aż w końcu rozsypało się w proch. Nosferatu nie kłamał, niewiele vitae w nim pozostało.

“Wybacz sobie, chłopcze” - powiedział, lecz czy można wybaczyć zabójstwo przyjaciela? JD poczuł jak ciężki, krwawe łzy powoli suną po jego policzkach, naznaczając je piętnem, którego nigdy... przenigdy się nie pozbędzie.

Nie wszystek umrę - gdzieś na dnie umysłu Brujaha odezwał się znajomy głos. A może to tylko wyobraźnia? Wcale nie czuł się inaczej. Był najedzony, ale czy silniejszy? Nie miał nawet pojęcia jak sprawdzić czy posiadł dyscypliny Egzekutora. Westchnął. Teraz i tak nie miał czasu, by nad tym myśleć. Otarł z twarzy zdradliwe łzy. Wtarł w policzki nieco kurzu i potargał swoje ubranie, by nadać mu niechlujny wygląd, jaki niewątpliwie powinno mieć po walce,

Wreszcie, gdy nie miał już nic więcej do zrobienia, skierował się ku wyjściu z katakumb. Choć czuł obawę przed spotkaniem z Kainitami, którzy czekali na górze, chciał jak najszybciej opuścić to miejsce - tak puste i zimne, że czuł to w sercu.

Otworzył drzwi i stanął w obrębie pułapki Tremere.

- Zrobione - powiedział, starając się nadać głosowi nutę zadowolenia z siebie.
- Wspaniale!

Na górze czekali nań Renu i jeszcze jeden, odziany w mnisie szaty, wampir.

- Czyli zdrajca nie żyje? Jak pan tego dokonał? - dopytywał się Renu, podczas gdy Tremere przyglądał się uważnie przybyszowi, szepcząc pod nosem jakieś słowa w obcym języku.

- Podstępem. - odparł JD, a w jego wnętrzu coś zabolało - Możemy się pospieszyć? Muszę się zająć kolejnym zadaniem.
- Oczywiście, oczywiście.
- Toreador giął się i uśmiechał jak rasowy lokaj-dupoliz - Tylko Artur musi potwierdzić pana tożsamość i jest pan wolny. Sprawozdaniem zajmę się sam, o ile tylko pozostawił pan prochy tego zdradzieckiego sukinsyna.

Znów ukłucie. Mimo to twarz Ashforda nie drgnęła.

- Dobrze, niech tak... - nim skończył, Tremere złapał błyskawicznie jego dłoń i nadgryzł opuszek palca, wysysając kropelkę krwi. Strach zmroził pomocnika Archonta.

- Tfu! - Artur wypluł vitae - Brujah.

- Proszę wybaczyć, nasz przyjaciel gustuje jedynie w krwi dziewic
- pospieszył z wyjaśnieniem Renu.

Tymczasem Tremere uniósł ramiona w górę, coś jeszcze zaśpiewał, po czym padł na kolana i zwyczajnie w świecie starł dłonią fragment magicznego znaku.

- Jest pan wolny. - powiedział łamaną angielszczyzną.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline