Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2016, 12:44   #112
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację

Przejście przez przyjazną część lasu wlało w jej serce nową nadzieję na to, że wyjdą z tej samobójczej wyprawy cało, oraz energię, jakiej jej brakowało od samego początku podróży. Jej oczy chłonęły z ciekawością każdy element krajobrazu skąpany w pięknym, słonecznym świetle chcąc go zapamiętać najdłużej, jak się tylko dało. Chciała pobyć tutaj przez chwilę wraz z drobnymi leśnymi zwierzętami, pobiegać dookoła, może potańczyć i słuchać tej ciszy będącej muzyką dla uszu, a później paść na ziemię i zasnąć w błogim spokoju z dala od okrucieństw świata chcącego zniszczyć wszystko, co piękne, bowiem tak można było określić ten fragment puszczy. Jej zachwyt był widoczny gołym okiem przez wszystkich w grupie. Była to przecież miła odmiana od surowego kislevskiego otoczenia tak dobrze znanego przez Katarinę.

Powrót do rzeczywistości był równie okropny, jak skok do lodowatej wody, kiedy to Schulz położył swą spracowaną dłoń na jej ramieniu. Na jego twarzy nie rysowały się pozytywne emocje - jedynie determinacja totalnie ignorująca tą chwilę spokoju.
- To tylko iluzja. W tym lesie nie czeka nas nic dobrego - powiedział jej ochrypłym głosem tonem nie wyrażającym emocji.
Dziewczyna pokiwała ze smutkiem głową, a cała fascynacja ulotniła się jak ulatujące z człowieka życie po trafieniu strzałą prosto w serce. Energia, która wcześniej w nią wstąpiła, wyparowała. Posłała ostatnie spojrzenie na jakiegoś przyglądającego się jej uroczego królika chowającego się w ściółce i poszła dalej patrząc się głównie w ziemię.


Każdy kolejny krok był dla niej nadepnięciem na ogon jakiegoś węża, którego reakcją na to było głośne syczenie odbijające się echem między drzewami. Milczenie lasu niezmącone nawet szelestem liści było tak złowrogie, że aż włosy dęba stawały. Również nie zwiastowały nic dobrego. Było ciemno. Jakieś cienie biegały między poskręcanymi pniami i patrzyły na nich łapczywie. Zdawało jej się, że co moment widzi gdzieś powieszonego dobrze znanego jej psa i zmasakrowaną mistrzynię. To działało na bujną wyobraźnię Katariny wyjątkowo silnie, przez co mocno przywarła do idącego przy niej Adara otulając tego ramię swymi - chciała dodać sobie trochę otuchy bliskością kogokolwiek, a on nie tyle co był najbliżej, ale próbował ją wcześniej podnieść na duchu. To jej na razie wystarczyło.

Kolejni wisielcy w postaci mieszkańców Krausnick wbijały kolejne noże w jej poranione serce. Zdążyła poznać każdego w ciągu niecałych trzech miesięcy i wiedziała, że w tej wsi nie było złych ludzi, a teraz cierpieli... Ale może to lepszy los niż życie na pełnym okrucieństw świecie? Nieprzyjazny Kislev bywał już lepszy.
Widok pajęczyn wywoływał u niej niepokój graniczący z paniką. Zwalczyła swój strach do małych pająków, ale te... Te znaki ich obecności były duże. Bardzo duze. Jeszcze wielkie czerwone kwiaty z kolcami... Spoglądała na nie, a jej zmysły krzyczały "To jest złe, to jest mordercze, to cię zabije, nie idź tam".

Nagle na drodze pojawiły się olbrzymie jak dwa lub trzy ułożone pionowo domy pająki. Strach ciasną obręczą zacisnął się naokoło jej gardła uniemożliwiając racjonalne myślenie. Wtedy to wszyscy zaczęli uciekać w stronę kwiatów, a ona - nie wiedząc co ze sobą począć - pełna wątpliwości ruszyła za nimi, a to, co nastąpiło później, zapamięta na bardzo długo.

Dziwny dźwięk i krzyk przeszyły powietrze. I kolejny. I kolejny. Te głosy... Willhelm, Daniel, Magnus. Aż na chwilę zwolniła chcąc ich ratować, lecz Adar pociągnął ją za rękę dodając jej rozpędu.
I nagle sam wyłożył się jak długi na ziemię trafiony jakimiś kolcami. Z ledwością zdołała wysapać jego imię po drugiej stronie morderczych kwiatów i, wbrew wszelkiego zdrowemu rozsądkowi, rzuciła się mu na ratunek. Z ledwością wymijała kolejne korzenie, aż dotarła to mężczyzny.
- Wszystko będzie dobrze - w swym rodzimym języku przemówiła do niego kojącym głosem i chwyciła go za ramiona, by go wyciągnąć - Trzymaj się!
 

Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 20-03-2016 o 13:49.
Flamedancer jest offline