Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2016, 19:46   #116
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Chwila odpoczynku - drugie największe marzenie Wilhelma (zaraz po chęci dotrwania żywym do końca tej wyprawy) od kiedy wkroczyli do lasu, wreszcie się ziściło!
Po dosyć łatwej walce z Centigorami najemnik spodziewał się, że ich przełożony zechce jeszcze przez wiele godzin podróżować śladem zwierzoludzi. Jednak i on najwyraźniej uznał, że nierozsądnym będzie porywanie się na tak forsowny marsz. Toteż nowym priorytetem stało się dla nich odnalezienie schronienia na noc. Co okazało się o wiele prostsze niż mogliby pomyśleć. Niewielka grota, której wejście zakrywał strumień wody spływający ze skał tworząc niewielki wodospad, okazała się idealna. Może lokum nie równało się z pokojami nawet najbardziej zapyziałej karczmy w Imperium, jednak jak w standardach Lasu Cieni mogłoby ujść nawet za apartament królewski.
Wnętrze okazało się większe niż z początku Wilhelm myślał, a na dodatek nie natrafili w środku na żadnego dzikiego i wściekłego lokatora. Bez zbędnego marnowania czasu wszyscy zajęli się naniesieniem do środka zapasów drewna, by jak najszybciej móc ogrzać zmarznięte po dniu ciężkiej wędrówki ciała. Lexa rozpaliła szybko ognisko, nie omieszkując przy tym zganić resztę “leniwych i bezużytecznych samców” za ich zerową pomoc w tym przedsięwzięciu. Andree nie poczuł się jednak dotknięty jej słowami. Zmęczenie sprawiło, że odczuwał tak olbrzymią rezygnację z życia iż wszystko zdało się mu już obojętne.
Sytuacja uległa poprawie po posiłku i po otworzeniu drugiej flaszki gorzały. Najemnik zdołał uśmiechnąć się nawet, zwłaszcza, że Lambert postanowił wyręczyć ich w rolo wartownika, pozwalając mu przespać całą noc. Jego “legowisko” nie należało do najwygodniejszych, ale Wilhelmowi wielokrotnie zdarzało się już spać pijanym pod ławą w karczmie, dlatego i to nie stanowiło dla niego większego problemu.

Gorzała krążyła między nimi przez pewien czas, aż ni z tego ni z owego Lexa uznała za niebywale dobry pomysł skorzystanie z okazji obmycia się w strumieniu. Bez skrępowania rozebrała się przy nich do pasa, co miało na Wilhelma wręcz hipnotyczny wpływ. Blizny pokrywające ciało dziewczyny oczywiście mogłyby zniechęcić niejednego amatora kobiet, jednak nie jego. Po części powodem mógł być mocno ograniczony wybór niewiast jaki w chwili obecnej miał, ale z drugiej strony Andree musiał przyznać, że Lexa wcale nie wyglądała źle. Gdyby nie chodziła w ubraniach przyozdobionych krwią i miała nieco przyjemniejszy stosunek do ludzi, w społeczeństwie mogłaby stać się obiektem westchnień wielu mężczyzn.
Poza niczego sobie piersiami, najemnika zainteresowały czerwone tatuaże ciągnące się po ciele Norsmanki. Nim jednak zdążył ją o nie zapytać, dziewczyna wyszła. Niemniej jednak on wcale nie zamierzał odpuścić tak łatwo. Wychodząc na zewnątrz mógł upiec nawet trzy pieczenie na jednym ogniu - obmyć umazane we krwi ręce i twarz, dopytać się o znaczenie symboli na ciele towarzyszki, oraz po napawać się jej widokiem. Jego zamiary spełniły się w dwóch trzecich. Na pytanie o “szlaczki” otrzymał tylko opryskliwą odpowiedź, co nieco popsuło mu humor, choć nie okazał tego otwarcie. Męczył go fakt, że mimo wielu dni wspólnej wędrówki, dziewczyna nie chce powiedzieć niczego o sobie. Zupełnie jej nie znał…

“Tak jak ona mnie.” - Kiedy wracał z powrotem do jaskini, myśl ta wbiła mu się w głowę. Zasępił się i już kompletnie wytracił humor.

Rozmawiali jeszcze chwilę, Lexa wróciła z kąpieli jakby weselsza, a on ciągle siedział na swoim posłaniu ze spuszczoną głową, jakby się nad czymś zastanawiając. Wahał się długo, jednak alkohol sprawił, że poczuł w sobie nagłą odwagę. Miał już dosyć kłamstw, udawania i maski, która ciążyła mu na twarzy od chwili kiedy ich misja zaczęła przybierać niepomyślny dla nich obrót.
Przyznał iż cała jego “wojownicza” postawa to jedynie ułuda - gra aktorska, dzięki której liczył na łatwy zarobek. Nie był najemnikiem. Nie był odważnym wojownikiem. Był cyrkowcem, a wyznanie tego sprawiło, że poczuł się o wiele lepiej. Tylko na chwilę, gdyż zaraz potem wbił wzrok w Lamberta czekając na jego reakcje. Jednak nie taki diabeł straszny, jak się okazało. Kapłan zareagował nad wyraz dobrze, co ostatecznie go uspokoiło. Grabarz i wojownicza również przyjęli wszystko pozytywnie, bez złośliwości czy gniewu. W końcu mógł przestać udawać. Mógł być naprawdę sobą.
Kiedy skończyli flaszkę, Wilhelm zasnął z lekkim uśmiechem na ustach, jakby zupełnie zapomniał o potwornościach jakie mają ich czekać jutro.
 
Hazard jest offline