Tak bardzo jak Wojownik chciał zabić wszystkich matkojebców, którzy właśnie go gonili to postanowił jednak wycofać się. Oberwanie w głowę patelnią ukazało mu złe modżo, które najwyraźniej tymczasowo zawisło nad nim. Należało przegrupować siły. A jak lepiej przegrupować siły niż poprzez brutalne zamordowanie wszystkich matkojebców, którzy go gonili?
Wojownik wpadł do zamglonego pomieszczenia i postanowił to wykorzystać. Podpalił lont dynamitu, który trzymał w ręku i porzucił go we mgle, a następnie przebiegł do kolejnego pomieszczenia na południe i stanął w drzwiach z włócznią w ten sposób, żeby nadziać pierwszego, który będzie go gonił. Następnie skręci w ten sposób, żeby ciałem nadzianego i włócznią zablokować drogę innym, a samemu schować się za winklem drzwi. To musiało się udać przynajmniej w zakresie wysadzania ludzi, Wojownik miał nadzieję, że misja poboczna: przeżyć też się uda, ale w sumie wystarczyło mu zabrać ze sobą jak najwięcej skurwysynów.
Jeżeli Wojownik to przeżyje to wycofa się bardziej na południe uważając na kolejne ataki, a jednak śpiewając jedyną piosenkę, którą znał na pamięć: