Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2016, 17:02   #24
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Niewiele udało się wyczytać ze śladów znalezionych wokół przewróconego wozu i ciał. Niewiele - przynajmniej jeśli chodzi o tego, kto spowodował śmierć podróżnych. Ofiary były zaskoczone, właściwie się nie broniły. Do tego zawartość wozu wskazywała na to, że cenne przedmioty nie interesowały napastnika. Oznaczało to, że to nie rabusie dopadli tych tutaj. Podobnie same ciała i przewożona żywność - czyli nie były to głodne zwierzęta.

Pozostawała chyba tylko jedna możliwość - bestia lubująca się w zadawaniu śmierci. To sprawiało, że podczas dalszej drogi musieli mieć się na baczności. Ragnheiðrson jakoś nie żywił przekonania, że bestia po prostu czmychnie na widok dobrze uzbrojonej, ale nielicznej grupy wędrowców.

Niewiele więcej mógł zrobić, dlatego przejrzał jeszcze zawartość pakunków. Co prawda jakiś brodaty konus chapnął mięso, niuchając przy tym podejrzliwie czy aby nie zatrute, ale udało mu się ocalić przed nimi kilka butelek grzanego wina. Martwym się już nie przyda, a im podczas mroźnej nocy jak najbardziej.

Wreszcie ruszyli dalej, chociaż odniósł wrażenie, że brodatym pokurczom dzień cały mógłby zejść na dyskusje o tym, co dalej robić. Akurat zeszło się to z kolejnym powodem do opóźniania dalszego marszu, tym razem wprowadzonym przez jedyną w ich towarzystwie kobietę. Wulfgar był przekonany, że płytkie groby wykopane w śniegu nie zdołają powstrzymać dzikich zwierząt przed wykopaniem zwłok, ale nie zamierzał tracić czasu na przekonywanie do swojego punktu widzenia. Z pewną ciekawością obserwował, jak towarzyszący kobiecie Norsmen natychmiast spełnia każdą jej zachciankę. Dość powiedzieć, że było to raczej nietypowe zachowanie wśród pochodzących stąd wojowników. Może bladolica wiedźma rzuciła na niego jakiś urok?

Jedynie elf zachowywał się normalnie, ale może wydawało mu się tak dlatego, że dotąd żadnego tak naprawdę nie poznał. Skąd na bogów miał wiedzieć, jak zachowują się elfy? Może ten też był jakiś dziwny?

Koniec końców szczęśliwie zrezygnowali z pomysłów rozkładania obozu i mogli pokonać jeszcze kawałek drogi przed zmrokiem. To była chyba pierwsza dobra decyzja tego dnia.

Gdy tylko weszli pomiędzy pierwsze drzewa sosnowego lasu schodzącego z gór niemal do samego brzegu morza z zaciągniętego chmurami nieba zaczął padać śnieg tak gęsto, że widoczność spadła do zaledwie kilku kroków. Towarzyszący mu przenikliwy wiatr mroził każdy odkryty kawałek skóry, dlatego mężczyzna zaciągnął mocniej kaptur i osłonił twarz wełnianym kominem. Sama pogoda nie była w końcu taka zła - o wiele gorszym było uczucie czyjejś obecności na granicy pola widzenia. Czyżby bestia, która zabiła podróżnych zainteresowała się również nimi? Wydawało się, że coś przemyka gdzieś między drzewami właśnie wtedy, kiedy odwracali wzrok w inną stronę. Niepokój udzielił się wszystkim.

Wulfgar pamiętał, że zabici zostali zaskoczeni i błyskawicznie zamordowani. Dlatego jedna ręka ściskała imacz tarczy, a druga błądziła gdzieś w pobliżu rękojeści miecza spoczywającego w pochwie przy pasie. Jeśli nie mógł zapobiec atakowi, to przynajmniej mógł się na niego przygotować.

Nagle prowadzący ich karzeł zatrzymał się. Powodem okazała się kobieta leżąca w poprzek ścieżki. Brak ubrania i widocznych obrażeń był niepokojący. Mogła umrzeć z zimna, ale kto zmusiłby ją do biegania nago po lesie w czasie największych mrozów? Bandyci? Uprowadzili dziewkę, wykorzystali do zaspokojenia swoich chuci i porzucili nagą daleko od najbliższej osady? Jej ciało, przynajmniej z miejsca, w którym się znajdował, nie nosiło śladów przemocy. Dla pewności uczynił znak chroniący przed złem i postanowił nie zbliżać się do ciała. Jak przypuszczał, przejmujący się każdą cierpiącą istotą krasnoludowie (a przynajmniej ta trójka, bowiem wcześniej spotykał karły o zgoła odmiennych charakterach) podejdą sprawdzić, czy kobiecie nie można jakoś pomóc. Sam uważał takie zachowanie za bardzo ryzykowne, ale w końcu to nie on ryzykował.

Czekając na wynik oględzin wpatrywał się w otaczający ich las szukając oznak ruchu i będąc gotowym do dobycia broni. Jakoś dużo dziwnych zdarzeń jak na jeden dzień - najpierw cudownie ocalone dziecko, teraz ta kobieta. To nie było zwyczajne. Z pewnością nie było...
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline