Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2016, 18:20   #26
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Skrzypienie śniegu i świst wiatru były jednymi z niewielu odgłosów niosących się po okolicy. Pokryty białym puchem świat stawał się coraz mniej gościnny z każdą kolejną mijającą godziną, a zmęczenie dawało się we znaki. Nie, Bjorn o siebie się nie martwił, ale o Elsę. W przeciwieństwie do niego ta kobieta była przyzwyczajona do spokojnego klimatu południa, a w Norsce każda minuta w terenie jest walką o przeżycie.

Bo jeśli jesteś słaby, to umierasz. Prawo natury - jak to ładnie określał jego ojciec.

Skupiał się głównie na drodze, jednak kątem oka obserwował każdego członka wyprawy. Wciąż dziwnym mu się wydawało, że podjęli się wyprawy z nim i kapłanką, choć widzieli ich pierwszy raz na oczy... Ale może to z powodu idącej u jego boku Morytki.
Spojrzał wpierw na trójkę krasnoludów, bowiem to oni przesłaniali najwięcej jego pola widzenia. Biorąc pod uwagę opaski z runami o nieznanym mu znaczeniu oraz wzajemne zaufanie podejrzewał, że mieli już za sobą kilka przeżyć, o czym mogły świadczyć bandarze na twarzy jednego z nich.
Albo miał ta szpetną mordę, że bał się ją pokazywać.
Te krasnoludy przynajmniej należały do takich, co pomagają. Zabawne.

Elf nie był zbyt gadatliwy. Włóczył się za nimi jak zmaterializowany duch gotowy do cięcia czegoś swą bronią. A choć osobniki tej rasy bywają wyniosłe, przyjacielkie lub milczące, zależnie od tego jaki mają humor, to jednego nie mógł im odmówić inteligencji, bystrego wzroku i wyczulonego słuchu. Co ciekawe - żadnego nie spotkał wśród imperialnych zwiadowców. Być może to z powodu ich nie do końca jasnego sposobu wysławiania się?
On tam nie wiedział.

Na koniec Nors. Typowy reprezentant północnego ludu, ewidentnie zaznajomiony z okolicą. Biorąc pod uwagę jego ekwipunek - zapewne całkiem uzdolniony wojownik, ale pozory mogą mylić. Widywał już takich, co nosili mnóstwo broni przy sobie, a nie umieli nawet trafić pniaka toporkiem. Dość typowe.
Ten sprawiał jednak zgoła inne wrażenie i miał nadzieję, że wcale się nie myli. Podejrzewał, że jego pomoc okaże się nieoceniona, kiedy dojdzie do walki z czymś, co pomordowało rodzinę znalezionej przy wozie dziewczynki.

I po jakimś czasie zaczęło sypać śniegiem całkowicie ograniczając widoczność. Bjorn zaklął pod nosem. Choć wiatr ustał, to mieli nikłe szanse na dostrzeżenie jakiegokolwiek przeciwnika. Po chwili Kyan zatrzymał całą grupę.
Bjorn potrafił zrozumieć fakt cudownie uratowanej dziewczynki, ale naga kobieta na śniegu... One raczej nie spadają z niebios, a przynajmniej nie bez skrzydeł. W jego sercu obudził się jakiś zabobonny lęk, którego wyzbył się dawno temu. Nie potrafił go wyjaśnić. Tak jakby jakiś dawno zapomniany strzęp jakiejś historii opowiedzianej w starym domu wrócił mu do głowy i nękał jego myśli. Pierwszy raz w trakcie tej podróży zadał sobie pytanie: co tu się dzieje?

Z rozmyślań wyrwał go nacisk ciała Elsy i jej zimna dłoń. Popatrzył na nią powoli wracając do rzeczywistości, nie chcąc nawet wiedzieć, jaką miał minę, kiedy patrzył na zamarznięte truchło. Nie musiał jej odpowiadać na słowa, które rzuciła odrywając się od niego. Wiedziała, że Bjorn z nią zostanie. Nors poszedł zaraz za nią, ale w zupełnie innym celu.

Wiedząc że łuk nie jest zbyt skuteczny przy ograniczonej widoczności, postanowił dobyć swojego toporka bojowego zawsze gotowego na wszelkie wyzwania, jakie mu rzuci jego właściciel. Krążył dookoła grupy szukając jakichkolwiek śladów, które powinny być widoczne jak na dłoni.
Znalazł figę z makiem, jak to jego zmarła żona raczyła w okreslonych sytuacjach mówić na "nic. Wzdychając głośno stanął przy nagiej kobiecie z pełnym podejrzliwości spojrzeniem. Chyba tylko siłą woli powstrzymywał się, by na wszelki wypadek nie odrąbać jej głowy. Coś chodziło mu po głowie, kiedy to jeden z krasnoludów zadał pytanie. Zmarszczył brwi zastanawiając się nad czymś, ale pokręcił głową.
- Nic konkretnego. Ta gadanina jest wypełniona wszelkimi rodzajami duchów, jakichś opętań czy bogowie raczą jeszcze wiedzieć czym - wzruszył ramionami, aby podkreślić że ewidentnie nic konkretnego nie kojarzy.

Decyzję o tym, co z nią zrobić, pozostawił kapłance. W sprawach tej natury wiedziała znacznie więcej, niż ktokolwiek inny zebrany w tym miejscu, chociaż nie mógł rzec, iż nie miał własnego zdania na ten temat.
Złe przeczucie z chwili za chwilę się nasilało. W kościach czuł, że zaraz się coś stanie. Miał nadzieję, że to tylko przewrażliwienie.
 
Flamedancer jest offline