Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2016, 19:28   #27
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Śnieg sypał coraz intensywniej, gdy Kyan i Thorin podeszli do leżącego w białym puchu nieruchomego ciała. Weteran szturchnął kobietę głownią młota, lecz nic się nie wydarzyło. Nie zauważył też, by oddychała. Za zasłoną drzew nie dojrzeli również niczego niezwykłego, w co wpatrywała się nieobecnymi oczyma. Dopiero gdy Thorin pochylił się, by przekręcić ją na plecy, stało się coś, czego zupełnie się nie spodziewali.

Kobieta zerwała się nagle z kocią zwinnością, a jej przemiana była niemal natychmiastowa. Palce stóp i dłoni zastąpiły pazury, a z pleców w mig wyrosły potężne skrzydła. Twarz wykrzywił paskudny grymas, gdy obnażyła długie i ostre siekacze. To był moment. Dwa uderzenia serca. Thorin zdołał unieść tarczę, by obronić się przed atakiem szponami, lecz udało mu się to jedynie połowicznie. Uderzenie ześliznęło się częściowo po drewnie oraz okuciu i doszło hełmu. Usłyszał nieprzyjemny zgrzyt, a po chwili instynktownie spuścił swój topór, odrąbując bestii przedramię tuż przy łokciu. Kobieta wrzasnęła rozdzierająco i pchnęła zdrową ręką Kyana, który - równie zaskoczony obrotem spraw - ledwo co zdążył odwrócić głowę od drzew. Thravarsson zatoczył się i w innych okolicznościach pewnie złapałby równowagę, ale śnieg niczego w tej sytuacji nie ułatwiał - weteran wyrżnął ciężko plecami o glebę i wiedział, że chwilę mu zajmie, nim zbierze się do pionu.

Poczwara natomiast odskoczyła od Thorina i z przeciągłym skrzekiem, który nieprzyjemną wibracją wgryzał się w ich uszy wzbiła się w powietrze, podnosząc tumany śniegu. Na wysokości koron drzew zatoczyła łuk i z wyrzuconymi przed siebie szponami zniżała się do ataku z diabelską prędkością. Ochroniarz stanął jak wryty, widząc, że odrąbane przez niego przedramię... zdążyło się w kilka chwil zregenerować! Z paskudnym grymasem wymalowanym na twarzy, maszkara spadała wprost na Alriksona.


Pozostawieni z tyłu kompani nie mieli lepiej, gdyż zza zasłony drzew wypadły na nich kolejne dwie poczwary, zapewne siostrzyczki tej pierwszej. Wszystko działo się tak szybko i przy pełnym zaskoczeniu, że podróżnicy nie zdołali zrobić za wiele. Pierwsza z bestii wpadła najpierw w Elsę, odrzucając ją uderzeniem skrzydła w śnieg, a moment później przejechała pazurami po policzku Norsa i przy okazji pociągnęła go za kaptur, podrywając nieco nad ziemię i ciskając o zaspę śniegu nieopodal. Sokół poczuł pieczenie po prawej stronie twarzy, a gdy dotknął tego miejsca, jego rękawiczka zabarwiła się na czerwono. Wciąż próbował ustabilizować oddech po spotkaniu z zimnym podłożem. Czymkolwiek były te stwory, miały sporo siły.

Kolejna z maszkar przeleciała tuż obok Wulfgara dobywającego miecza, zupełnie go ignorując i chwyciła za bary Galeba, który wypuścił dziewczynkę w śnieg razem ze swoim młotem, którego nie zdążył dobrze dobyć, przez co broń po prostu wyślizgnęła mu się z dłoni. Bestia z dużą prędkością zatoczyła łuk i wypuściła krasnoluda ze swych objęć, a ten przeleciał ze dwa metry w powietrzu i uderzył plecami o solidny, gruby pień świerku rosnącego przy drodze. Na moment zaparło mu dech, a mimo skórzni i grubej warstwy ubrań, poczuł przeszywający ból biegnący wzdłuż kręgosłupa. Zwalił się ciężko w śnieg, a kolejna jego warstwa spadająca z konarów niemal przykryła go po czubek głowy. Przynajmniej mógł się cieszyć, że nie jest połamany - w obecnych warunkach to byłaby śmierć.

To jednak nie był koniec. Dwie maszkary zawróciły w powietrzu i zaczęły z niebywałą prędkością pikować w dół, wprost na zbierającą się w sobie Elsę i podnoszącego się na nogi Sokoła. Wulfgar i Weddien, którzy dziwnym sposobem zostali pominięci przy tym ataku, byli zaledwie kilka kroków od obojga, natomiast Galeb już wygrzebywał się ze śniegu przy drzewie, mając na oku swoją broń, leżącą jakieś pięć metrów dalej, tuż obok zawiniątka z dziewczynką.
Nie pozostało im nic innego, jak bić się o swoje życie.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline