Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2016, 22:54   #29
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Job twoja... - tyle tylko wydostało się z ust Galeba, kiedy jędzowaty skrzydlaty babsztyl poderwał go z ziemi.

Bum. Walnięcie w drzewo, zasypanie śniegiem, ból w krzyżu. Runiarz czym prędzej się odgrzebał.

W końcu Norska postanowiła pokazać im swoje paskudniejsze oblicze. Galebowi bardzo się to oblicze nie podobało. Teraz mieli wyjaśnienie czemu nie było żadnych śladów. Istoty żywo przypominały harpie z opowieści różnych bajarzy...

Potrząsając łbem krasnolud wyrwał do przodu ku swojej broni. Nie było czasu na myślenie o pierdołach. Trzeba było się postarać, aby te stwory użyźniły ziemię, a nie oni.

Całkiem dobry do użyźniania był... popiół.

W biegu ściągnął tarczę z pleców i chwycił ją w lewą dłoń, unosząc wysoko. Jeszcze tylko dwa kroki... Dłoń sama wędrowała ku orężowi, który już zaczął swoim ciepłem roztapiać leżący pod nim śnieg. Młot wołał do niego. Magiczny symbol wyryty w głowni prosił o uwolnienie mocy. Błagał o możliwość wzięcia udziału w walce.

Runiarz to życzenie spełnił.

Kiedy palce Galeba zacisnęły się na trzonku młota, runiczny znak, który dotąd pozostawał uśpiony zaczął się jarzyć ciepłą pomarańczową barwą. Od znaku, jakby broń została zanurzona w łatwopalnej substancji, zaczął się rozchodzić płomień obejmując cały obuch. Ogień przeszedł na trzon młota, liżąc dłoń właściciela, jednak jej nie raniąc. Metal zaczął z wolna zmieniać barwę na typową czerwień rozgrzanego w piecu kowalskim żelaza.


W głębi wizjerów galebowego hełmu pojawiły się złowieszcze ogniki, jakby w odpowiedzi na moc uwolnioną z runy. Stanął szeroko na nogach gotując się do odparcia ataku. Oczy bacznie śledziły atakujące ich stworzenia.

Nie było sensu biegać za pseudo-harpiami. Lepiej było wyczekać moment i uderzyć atakiem wyprzedzającym. Bestie były najbardziej podatne na uderzenia, kiedy przechodziły do ataku... Na szczęście miał tarcze, która spokojnie powinna wytrzymać starcie ze szponami.

Był tylko jeden problem.

Zawiniątko z dzieciakiem.

Cholera wie czy w ogniu walki któreś z monstrów nie porwie bachora. Krasnolud póki co stał przy dziewczynce, ale co dalej...?

- Stawać jeden przy drugim! Nie walczyć w pojedynkę! Elsa, wycofuj się w moim kierunku! - huknął złowieszczo krasnolud, a jego głos brzmiał niczym buchnięcie z pieca - Upierdolić monstrom łby!
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 23-03-2016 o 11:10.
Stalowy jest offline