- Job twoja... - tyle tylko wydostało się z ust Galeba, kiedy jędzowaty skrzydlaty babsztyl poderwał go z ziemi.
Bum. Walnięcie w drzewo, zasypanie śniegiem, ból w krzyżu. Runiarz czym prędzej się odgrzebał.
W końcu Norska postanowiła pokazać im swoje paskudniejsze oblicze. Galebowi bardzo się to oblicze nie podobało. Teraz mieli wyjaśnienie czemu nie było żadnych śladów. Istoty żywo przypominały harpie z opowieści różnych bajarzy...
Potrząsając łbem krasnolud wyrwał do przodu ku swojej broni. Nie było czasu na myślenie o pierdołach. Trzeba było się postarać, aby te stwory użyźniły ziemię, a nie oni.
Całkiem dobry do użyźniania był... popiół.
W biegu ściągnął tarczę z pleców i chwycił ją w lewą dłoń, unosząc wysoko. Jeszcze tylko dwa kroki... Dłoń sama wędrowała ku orężowi, który już zaczął swoim ciepłem roztapiać leżący pod nim śnieg. Młot wołał do niego. Magiczny symbol wyryty w głowni prosił o uwolnienie mocy. Błagał o możliwość wzięcia udziału w walce.
Runiarz to życzenie spełnił.
Kiedy palce Galeba zacisnęły się na trzonku młota, runiczny znak, który dotąd pozostawał uśpiony zaczął się jarzyć ciepłą pomarańczową barwą. Od znaku, jakby broń została zanurzona w łatwopalnej substancji, zaczął się rozchodzić płomień obejmując cały obuch. Ogień przeszedł na trzon młota, liżąc dłoń właściciela, jednak jej nie raniąc. Metal zaczął z wolna zmieniać barwę na typową czerwień rozgrzanego w piecu kowalskim żelaza.
W głębi wizjerów galebowego hełmu pojawiły się złowieszcze ogniki, jakby w odpowiedzi na moc uwolnioną z runy. Stanął szeroko na nogach gotując się do odparcia ataku. Oczy bacznie śledziły atakujące ich stworzenia.
Nie było sensu biegać za pseudo-harpiami. Lepiej było wyczekać moment i uderzyć atakiem wyprzedzającym. Bestie były najbardziej podatne na uderzenia, kiedy przechodziły do ataku... Na szczęście miał tarcze, która spokojnie powinna wytrzymać starcie ze szponami.
Był tylko jeden problem.
Zawiniątko z dzieciakiem.
Cholera wie czy w ogniu walki któreś z monstrów nie porwie bachora. Krasnolud póki co stał przy dziewczynce, ale co dalej...?
-
Stawać jeden przy drugim! Nie walczyć w pojedynkę! Elsa, wycofuj się w moim kierunku! - huknął złowieszczo krasnolud, a jego głos brzmiał niczym buchnięcie z pieca -
Upierdolić monstrom łby!