Wątek: Benesburg
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2007, 16:55   #17
Vivian
 
Reputacja: 1 Vivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znany
Dziewczynka
Miała na sobie zmiętą czarną pelerynę z naciągniętym na głowę kapturem, ciemnobrązowy żakiet na guziczki i takież spodnie. Spod długich nogawek wyglądały czubki nieco wytartych, skórzanych kozaków. Właściwie ma przy sobie jedynie płócienny plecak z wyjątkowo dużą ilością bocznych kieszonek.

"Sam jesteś rozkoszny kapturek..." przemknęło jej przez myśl, ale na tym poprzestała. A jednak tubylec..? Wydawało się jej to dosyć podejrzane, szczególnie, gdy brała pod uwagę jego lekceważące podejście do obcego i to "powiedzonko"... No bo przecież, kto n o r m a l n y tak mówi?! Bezwiednie podniosła rękę do kołnierzyka żakietu i złapała za kuleczki dużych zielonych korali na szyi. Zawsze to robiła, kiedy czuła się niepewnie - i niestety, z czego zdawała sobie doskonale sprawę, wyglądała wtedy jeszcze mniej dostojnie.
"Tylko spójrz na niego, wariatko! Demon?! Peeeewnie, i co jeszcze? Już prędzej ta kuleczka z ucha kuguara! Uspokój się i kontynuuj, bo to tylko zwykły kmieć, który w dodatku taksuje cię wzrokiem jak jakieś bydle!" - ustaliwszy w ten sposób konkretną opinię na temat tego "kogucika", odkłoniła mu się nieznacznie. Wciąż nierozwiązaną pozostawała kwestia zdjęcia kaptura, ale wiedziała, że efekt będzie odwrotny od zamierzonego, więc pozostawiła sobie tę "przyjemność" na później:

- Przydałby mi się odpoczynek po podróży, a jak rozumiem, ta karczma jest do tego miejscem właściwym i odpowiednim. Dlatego, pan wybaczy... - tu ukłoniła się ponownie rozważając, czy słowo "pan" było adekwatne do okoliczności... Nie było, ale cóż mogła teraz na to poradzić?

Następnie wyprostowała się, puściła korale i, mijając Nihaia, podeszła do drzwi karczmy. Nigdy nie lubiła takich przemarszów, bo odnosiła wrażenie, że chodzenie przestało być dla niej odruchem, a stało się jakąś skomplikowaną, pełną pułapek czynnością... Irytowało ją jeszcze to przeczucie, że w każdej chwili może się przewrócić na oczach obserwującego... Na szczęście bez problemów dotarła do drzwi, złapała za klamkę i... "A jeżeli to tam na mnie coś czyha?! Może wyskoczyć, gdy tylko otworzę... Nie dam mu czasu!"
Raptownie otworzyła drzwi, odskakując i przybierając pozę gotowości do obrony (stała bokiem na ugiętych nogach, zasłaniając się prawym ramieniem przed ewentualnym agresorem). Po kilku sekundach poczuła się nieco zażenowana, że nic się nie wydarzyło. No i zarumieniła się po uszy, na szczęście pod kapturkiem, na myśl, że ten z tyłu to wszystko widział. Mimo to, a może właśnie dlatego, postanowiła się nie odwracać. Wyprostowała się, otrzepała nieco rękawy i żakiecik z piasku, i wkroczyła do pomieszczenia. Odniosła przykre wrażenie, że wszyscy się w nią wpatrują...
 

Ostatnio edytowane przez Vivian : 06-05-2007 o 13:39.
Vivian jest offline