Ange szarpała się i wiła długo, a gdy Connor nie dawał już rady, z pomocą zawsze chętny był przyjść Bobby. Po szale wściekłości przyszedł jednak czas na rozpacz. Negatywne emocje dławiące jej gardło, ugrzęzły właśnie tam i dusiły, powodując stłumiony ryk, płacz. Gdyby dziś rano zrobiła makijaż, teraz wyglądałaby jak smutna panda. Miłe wspomnienia początku przygody okalały jej umysł. Sen w schronisku, poranna pobudka, wypad na kajaki. Płynęli tak długo, tak przyjemnie. Żałowała teraz, że nie spytała Mounta o drogę powrotną, przecież na pewno taka istniała, chociażby dla tych, co nie dawali już fizycznie rady i była duża szansa, że po prostu stanie im się krzywda. Co więcej, niepokojące sny rozpoczęły się dużo, dużo wcześniej, jeszcze zanim tutaj spłynęli. Jaką drogę więc obrać, aby wyjść z kręgu negatywnej energii, w której epicentrum najwyraźniej się znaleźli?
Pierwszy błysk i towarzyszący mu grzmot wraz z trzaskiem łamanej gałęzi sprawił, że kobieta skuliła się zasłaniając odruchowo głowę. Jej płacz ustawał, nie tylko ze zmęczenia, ale i przerażenia spowodowanego innymi sytuacjami, jakie je otaczały. Namiot spłonął, a to i tak nic nie dało. Ognisty kręg, który powstał na ziemi, nie napawał optymizmem, bynajmniej. Był wręcz jak złowróżba.
- A może spróbowalibyśmy przejść przez strumień na drugą stronę? Przecież nas nie porwie chyba, nie jest jakiś nadmiernie szeroki - przetarła niestarannie mokre od łez oczy i policzki. Jej oddech drżał, podobnie jak całe ciało. Nie miała wiedzy mistycznej, aby wiedzieć co robić w takich sytuacjach, nic do głowy jej nie przychodziło, prócz tego by zmienić otoczenie. Całkowicie. Mogli też wziąć kajaki i spróbować spłynąc w dół.
- Lepiej się rozbić kajakiem o skałę gdzieś niżej niż tkwić w miejscu - wyrwało jej się na głos, ale samotnie nie chciała podejmować działań. Nie była pewna, na ile jej myślenie jest racjonalne, czuła się pusta w środku, pusta sercem i umysłem.
Jednakże gdyby nikt nie zadecydował co dalej, nie odważył się odezwać i nie miała wyboru, popłynęłaby sama w dół rzeki. Czekała jednak na deklaracje i decyzje, nie chciała się rozdzielać, więc zgodziłaby się na grupowe postanowienie i zrobiła to, co reszta.