Wątek: Wojna o Miguaya
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2007, 17:45   #33
Tammo
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Post Janosz Favrasz, bar Dramna

Opieprz przyjął jak wszystko inne. Ze spokojem. Skinął krótko głową i nie deliberując dłużej ruszył ku koszarom. Po przejściu trzech może kroków, cofnął się, podszedł raz jeszcze do dowódcy, jednak gdy ta mierzyła go wzrokiem już szykując się do ewentualnego spiorunowania za niezrozumienie wyraźnie postawionej sprawy, okazało się że Cygan jedynie szedł po strzałę.

- Jesionowe drzewce - rzekł, wyjmując strzałę ze stołu, jakby to wyjaśniało całą sprawę.

Sprawdziwszy grot schował strzałę do kołczana i ruszył ku wyjściu z baru. Na zewnątrz rozejrzał się uważnie. Skierował kroki ku najbliższemu zaułkowi. Tam, upewniwszy się, że nikt go nie śledzi, przearanżował ekwipunek. Myśliwski nóż zamiast na plecach, zawisł u boku, monety zostały wysypane z sakiewki i przesypane po kieszeniach, także płaszcza. Do dolnych kieszeni płaszcza, dla dobrego jego obciążenia, wsypał ziemię. Płaszcz tropicieli to był od zawsze ubiór funkcjonalny, ten nie różnił się od innych egzemplarzy swego gatunku w tej materii. U samego dołu, miał szereg kieszonek do których można było wsypać monety... lub kamienie. Jedno i drugie dawało szacie obciążenie, przez co nie powiewała za właścicielem na wietrze aż tak bardzo. Jedno i drugie dawało też dodatkową broń w razie potrzeby. Płaszcz zwinięty lub złożony i skręcony 'na marchewkę' dawał ponad półtorametrową maczugę, na końcu której była solidna kupa gruzu... lub bilonu. Tak czy inaczej, solidna, ciężka bryła, którą wyrżnąć kogoś w łeb oznaczało jeśli nie pozbawienie go przytomności, to na pewno nabicie potwornego guza.

Janosz wprawnym ruchem odrzucił płaszcz z lewego ramienia, prawą dłonią zebrał fałdy płaszcza tak, że miał w ręku pół jego długości, i tak zaimprowizowaną 'maczugą' walnął w mur. Tynk pękł, zaprawa posypała się obficie. Nawet cegłę to pokruszyło. Mężczyzna kiwnął głową. Jak należało oczekiwać. Rozejrzał się, czy hałas przyciągnął czyjąś uwagę. Nie liczył, by tak było, ale w takim przypadku następny manewr z sakiewką wykonałby gdzie indziej. Upewniwszy się, że nie, garść kamyków odpowiednio dobranych wsypał do - teraz mniej pękatej - sakiewki i przywiązał ją do paska, na widoku. Teraz zostawało jedynie patrzeć, czy złodzieje miejscy połakomią się na kąsek.

Otrzepawszy płaszcz i dłonie, ruszył ku koszarom, planując tam zanocować. Zatrzymany w koszarowej bramie, opowiedział się:

- Janosz Favrasz, jednostka Lisbeth Cross. Gdzie mogę zanocować? - celowo nie podawał stopni, jej nie znał, swoim chwalić się nie miał po co. Poza kręgami zwiadowców niewiele znaczył.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline