Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2016, 23:12   #129
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Frank Jackson - małomówny optymista.



- No niee... Jestem na Marsie?! - musiał jakoś rozładować napięcie. A widok czerwonej kuli na nieboskłonie jakoś od razu mu skojarzył się z Czerwoną Planetą. Chociaż bez sensu pomysł. Jakby był na Marsie to by przecież nie widział go na nieboskłonie. I ciążenie byłoby o połowę słabsze więc dałoby się zauważyć od razu. No i nie było drzew i powietrza...

No więc na Marsie nie był. To gdzie był? Znowu wyglądało jakby był... No gdzieś, kiedyś, jakoś... Wszędzie tylko nie u siebie, w świecie jaki znał i do którego próbował wrócić. Ale nie wiedział jak do tej swojej teorii koniunkcji stref czy rzeczywistości dopasowac tę zmianę pogody. No chyba, że to coś wokół niego już całkiem go przeniosło gdzieśtam. Albo na odwrót. To on się już tak zmienił, że postrzegał świat inaczej.

Żadna z tych opcji mu nie przypadła do gustu. Co więcej zdawał sobie sprawę, że w tej chwili nie ma jak tego sprawdzić i może chodzić o coś jeszcze innego. W sumie może coś w powietrzu było rozpylone czy przy ziemi gdzie on był czy gdzieś wyżej, że zmieniało widmo odbieranej barwy? Może... Ale jak nagłego zniknięcia burzy wyjaśnić to nie miał pomysło poza tym, że burza została w świecie jaki znał. Wyglądało na to, że sytuacja jakoś niezbyt chciała sie polepszyć i wyklarować.

I nagle usłyszał swoje imię. Jakby szept czy zew gdzieś z głębi lasu. Ktoś go wołał. Znał go. Jego imię przynajmniej. Co niekoniecznie musiało oznaczać, że Frank zna jego. Albo, że chciałby poznać. Albo jak z tym zabitym Frank'iem. Nie wiadomo w sumie co to było. A teraz? Iść? Nie iść? Co się stanie jak pójdzie? Co się stanie jak nie pójdzie? Wahał się.

~ A chuj w to sam z tego nie wyjdę. ~ postanowił w końcu. Zgubił się. Nie to, że w lesie. Gdyby tak było wystarczyłoby trzymać się rzeki i gdzieś do jakiejś cywilizacji prędzej czy później by dotarł. Ale był najwyraźniej w jakiejś strefie odmiennych praw natury którą pewnie chętnie by zbadał Mulder i Scully czy jacyś naukowcy ale on najchętniej by się wydostał. I jeszcze do tego to coś go użarło i w sumie nie wyglądało ot na groźbę zarażenia się zwykła wścieklizną. Jakby sama wścieklizna była za mało groźna.

Zostawała jeszcze szansa, że może to ten czarownik. Jeśli były jakieś przetasowania "kostek" w tym cube to może miał problemy w namierzeniu się i skomunikowaniu się z Jackson'em. Dalej pozostawała kwestia czego chciał. I czy był sam czy nie. Frank wzruszył ramionami. Zostawało sprawę obadać na miejscu. W ten czy inny sposób jakoś powinno to chyba skatalizować tą sytuację.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline