Véronique
Na szczęście udało mi się dogonić dwóch przyst... nowych znajomych, chociaż gdybym nie krzyknęła za nimi, to z pewnością bym ich nie dogoniła.
- Co? A nie, nic się nie stało – powiedziałam, uśmiechając się do Terry’ego. – Wybiegłam tylko... – Tutaj się zatrzymałam na chwilkę, ponieważ zdałam sobie sprawę z tego, iż gdybym powiedziała, że goniłam ich tylko po to, aby powiedzieć Andrew, że go znam, to zabrzmiałoby to trochę głupio. - ...bo chciałam z wami pójść, gdziekolwiek idziecie – dokończyłam, spoglądając to na sławnego koszykarza, to na blondyna.
Oboje byli przystojni i niejedną dziewczynę pewnie wprawili w zachwyt. Co ja w ogóle robię w takim towarzystwie? – pomyślałam. - Czy Bóg chce, abym zwariowała? A może w końcu podsuwa mi kogoś... Taa, jasne. Nie bądź głupia, Véronique, nawet gdybyś bardzo tego pragnęła, to żaden z tych dwóch nie zwróci na ciebie takiej uwagi, o której marzysz. - Znów ta pesymistyczna strona mojego jestestwa się odezwała... bezczelna.
__________________ Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska. |