Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2016, 10:51   #33
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
W czasie, gdy dwójka krasnoludów podeszła do ciała Wulfgar spoglądał na lewo od ścieżki wypatrując między drzewami potencjalnego zagrożenia.
Nagle usłyszał nieludzki wrzask i zgrzyt metalu, więc obrócił się w kierunku źródła hałasu.

"Cóż to za poczwara?" - spojrzał zdumiony.

Przypominająca znalezioną na ziemi kobietę istota z imponującym garniturem zębów i długich pazurów usiłowała skrócić o głowę i tak niezbyt wysokiego pokurcza. Ten nie pozostawał jej dłużny i celnym ciosem odrąbał jej ramię. To powinno wystarczyć do powstrzymania morderczych zapędów stwora, ale ten tylko poderwał się do lotu prezentując obserwującym zdarzenie błyskawiczną regenerację utraconej kończyny. Gdyby tego nie było dosyć zza drzew nadleciały dwie kolejne maszkary i przelatując między podróżnikami poprzewracały niektórych z łatwością będącą dowodem nadludzkiej siły.

Mimo pewnych podobieństw do harpii, te stwory o sinej skórze różniły się od nich. Widział kiedyś z daleka okręty służące Mrocznym Bogom za którymi kotłowały się oczekujące na żer stada harpii - od pasa w dół przypominających ptaki, a od pasa w górę kobiety, wszystkie co do jednej wyposażone w długie i ostre szpony oraz upiorne zębiska. Słyszał, że potrafiły wabić marynarzy swoim śpiewem, by potem rozszarpać schwytanych w pułapkę mężczyzn. Nigdy jednak nie słyszał, aby któraś z nich posiadała zdolność regeneracji utraconych kończyn. Takie rany były dla nich śmiertelne, w odróżnieniu od tych trzech tutaj. Najwyraźniej te były groźniejsze od harpii.

- Haha! - krzyknął uradowany. Zapowiadała się wspaniała walka.

Nawracające stwory kierowały się prosto na Thorina, Bjorna i gramolącą się ze śniegu bladolicą kapłankę.

Ignorował zupełnie padające z każdej strony komendy. Każdy próbował realizować swoją wizję starcia potęgując tylko zamieszanie wywołane zasadzką. Zamiast wysłuchiwać sprzecznych ze sobą rozkazów wolał zawierzyć instynktowi, który jak dotąd utrzymał go przy życiu.

Skupił się na wrogu, który pikował na kobietę. Ta zdołała pozbierać się z ziemi i najwyraźniej szykowała do zadania ciosu, gdy tylko stwór znajdzie się w jej zasięgu, dlatego postanowił nie przeszkadzać i zamiast tego przyszykował tarczę do osłony przed pazurami i wzniósł miecz do ataku. Stał zaraz za bladolicą, dlatego niesiona pędem maszkara i tak w końcu wpadnie na niego. O ile kapłanka swojego dziwnego boga nie zmiecie stwora jednym ciosem i nie pośle między drzewa, w co jednak mocno wątpił.

Czekał, aż potwór znajdzie się bliżej, żeby mógł wyprowadzić cios.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline