Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2016, 19:34   #25
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Dom Klary, Józefów pod Warszawą, ul Zaciszna, rano (15.11 - poniedziałek)
10:30

Grażynka wróciła do domu Klary, zaraz po skończeniu filmu i wygonieniu Daniela na uczelnię. Pierwsze co zrobiła zaraz po zrobieniu kawy i zapaleniu fajki, to odpaliła komputer. Na początek sprawdzenie e-mail.

Cytat:
OD [e-mail]: Indi
Temat: Kilka kwestii
Treść:
- Czy K. może podać namiary gdzie ta willa w R. jest dokładniej?
- Jak K. widzi rozwiązanie problemu E? Chce czekać na okazję czy chce połączyć siły.
- Czy K może się dowiedzieć, gdzie przetrzymują W?
Nie ma potrzeby dalszych telefonów - po prostu dajcie mi znać, czy możecie pomóc czy nie.
Czy możesz skontaktować się z Michałem i spytać o namiary tych ludzi z Grochowa? Nie dzwonił jeszcze…
Co do plików K.G. to S. chce odkodowane wersje.
- Priorytety kodowania zależą od ustaleń z K. ale nie chcę tracić czasu, jeśli laska nie chce gadać ze mną. Jeśli nic innego nie ustalisz K to 1. zlokalizuj telefon W., 2. potem K.G. i 3. potem Ernest (jest spora szansa, że dorwie się go na miejscu). Chyba, że K.G. i E. mogą być robione równocześnie.
Cytat:
od Anna Kania [email]
Temat: Michałek
Treść: Gadałam z Pele, on mówi, że Michał jest w porządku. Trochę outsider, raczej taki z boku, mało znajomych, nie wychodzi nigdzie, a jak już to rzadko. Normalnie to było by creepy, ale w jego przypadku… Wiesz, on wojskowy, ładnych parę lat w Iraku i Afganistanie spędził. Od niedawna w cywilu i się dopiero odnajduje. Tyle przynajmniej wie Pele. Twierdzi jednak, że dobry chłop i ufac mu można.
Buziaaaaaaaaa
Grażynka przeczytała. Ten od Indi nawet dwa razy. Przez jakiś czas siedziała tak wpatrzona w treść… jakby analizowała.
- Hmm… - skomentowała w końcu, ale postanowiła póki co nie odpisywać, bo w sumie, co niby miała odpisać? Wróciła do walki z programem deszyfrującym… czuła w kościach, że jest już blisko osiągnięcia kompletnej wersji 1.0.


12:30
Przy okazji zrobienia sobie krótkiej przerwy, paląc fajka w ogrodzie Klary, już-nie-różowowłosa wysunęła z kieszeni telefon i wybrała numer ojca. Czekała jak zwykle odliczając sygnały.
Odebrał po dłuższej chwili, chyba po pięciu.
- Halo? - spytał zaspanym głosem. Przynajmniej Grażynka miała nadzieję, ze to ‘zaspany’ ton.
- Tato? To ja. - Odparła na przywitanie.
- A witaj Grażynko, spałem.
- Przepraszam, że obudziłam. Chciałam tylko się zameldować.
- Dobrze, że dzwonisz… Grażynko, ktoś był w nocy w mieszkaniu.

Chwila ciszy w słuchawce.
- Ale… Ciebie tam nie było, prawda?
- Całą noc z tym autem walczyłem, skończyłem nad ranem dziś dopiero
- zawiesił głos. - Myślałem, że to może ty jak się dowiedziałaś, ze na noc nie wracam… - znów urwał, Grażynka mogła się tylko domyślać o co mu chodziło. - Ale mnie z rana Zdzisia przydybała ofukując, że jaki ja przykład dziecku swojemu daję i zbereźnik i pieniądze powinienem na ciebie wydawać…
- Cooo? - Grażynka zdziwiła się nie na żarty, chociaż w tonie był lekki ślad rozbawienia. - Czekaj. Czyli musiała tam się kręcić jakaś laska, tak?
- Zdzisia widziała przed dziesiątą. Jakaś młoda blondynka, podobno śliczna, w ładnej kiecce i kożuszku. Pomyślała, no wiesz…
- Wiem. Nie przejmuj się Panią Zdzisią. Uważaj na tą blondi… Pewnie szuka mnie tak samo jak kiedyś Klara. Była w środku? W mieszkaniu?
- No właśnie Zdzisia widziała ją jak wychodziła. Ja rano półprzytomny wracałem, to gmerając przy zamku myślałem, że się zaciął. A to otwarte po prostu było. Wtedy mnie raszpla zdybała i wzięła w obroty. Ale się jej nie tłumaczyłem, zmęczony co tu się przed jędzą jeszcze tłumaczyć, że mnie nie było. Ale nic nie zginęło.
- Na pewno? Zdjęcia? Zerkałeś w moim pokoju?
- No tak na oko to chyba nic, ale czy z twojego pokoju jakieś drobiazgi… nie wiem, ja tam ci nie szperam Grażynko i nawet staram się nie wchodzić. To skąd mam wiedzieć co leżało i już nie leży?
- Okej. Dobra… wyśpij się. Dobrze, że wyszedłeś na noc. Będę dzwonić.
- Uważaj na siebie Grażynko.


Dziewczyna rozłączyła się. Odpaliła kolejnego papierosa - a co tam. Policzyła do trzech i wykręciła numer do Kajko.
Odebrał niemal natychmiast.
- Tak? - spytał niepewnie choć z lekką nadzieją w głosie.
- Hej. To ja. - Przywitała się Grażynka.
- Hej! Już się martwiłem, wiesz, jak zobaczyłem, że Twój tatko przyniósł sprzęt… Miałem nadzieję, że przyjdziesz.
- Kajko… chciałam żebyś go miał, bo chciałeś… nie mogę przyjść.
- Wszystko okey?

W słuchawce zapadła chwila ciszy.
- Jasne... A u Ciebie? Co mówią lekarze?
- Przechwyciłem jednego, spora poprawa. Mówił, że jeszcze dwa-trzy dni i mnie wypiszą. Jakieś tomografie, cuda-niewidy. Przyjdziesz?
- Mówiłam już, że nie mogę póki co.
- Wiem, ale tak jakoś… Pokombinuję nad wcześniejszym wypisem. Czuję sie już okey, ot piguły jak to oni kombinują.
- Dlaczego? Powinieneś tam zostać jak długo trzeba… Załatwię zakupy dla Twojego dziadka jeśli się przeciągnie. Nie martw się. Twoje zdrowie jest najważniejsze.
- Będzie okey, a tak zamiast tu leżeć bez sensu jakoś może Ci pomogę.
- Nie Kajko. Nie chcę Cie w nic mieszać.
- Marudzisz. Wejdź choć częściej na sieć jak nie możesz wpaść. Ok?
- Hmm. Właściwie… pamiętasz kate search?
- Hm? Nie… A czekaj, to robocza nazwa tego programiku co nad nim siedzieliśmy w Regułach?
- Tak. Jakbyś się nudził… może chcesz spróbować go udoskonalić?
- Mhm… zawsze coś na czym się można skupić. Ale wątpię. Ty głównie dałaś z tym radę, ja to tylko kilka obejść w celu uproszczenia kodu by banglało.
- Prześlę Ci kod z namiarem na bibliotekę którą chciałabym, żebyś spróbował tam dodać. Właściwie to gotowiec, trzeba by tylko dopasować go do naszego kodu. Będziesz miał nad czym myśleć.
- Mam nad kim myśleć. Tym to się zajmę by nie myśleć o jednym. Okey, może coś uda mi się z tym zrobić.
- Na TAMTEGO e-maila?
- Yup.
- Kajko?
- Urwała, nie dokończywszy.
- Tak Lulu…? - spytał z jakimś lekkim napięciem.
- Miło mi słyszeć, że wracasz do zdrowia. - Odparła wkładając w to całą sympatię jaką darzyła chłopaka i jednocześnie próbując ukryć to co ją trapiło.
- Już wkrótce będę na full - w jego głosie brzmiała szczera radość.
- Do usłyszenia.
- Do zobaczenia.


Grażynka odetchnęła głęboko gdy tylko się rozłączyła. Poszła przytulić swój komputer… z nowym planem w głowie.
Na początek wysłała Kajko e-maila załączając kod kate_search_new oraz linka do biblioteki z dokładnym opisem, co chciałaby osiągnąć.
Gdy skończyła, wlazła swoim starym sposobem na kamerki w pobliżu jej domu na Jagiellońskiej i przejrzała szukając we wskazanej godzinie blondi wchodzącej do klatki schodowej i wychodzącej z niej. Kobieta była w środku zaledwie 15 minut. Przyjechała czerwonym VM Beetle z kierowcą, odjechała zaraz po wyjściu z mieszkania. Ewidentnie była to już blondi którą Grażynka spotkała w Atomowej Kwaterze Dowodzenia… Magda, chociaż Lulu nie kojarzyła jej imienia.
Wyłapując obraz z nią, zrobiła print screena. Przez chwilę bawiła się dodając do zdjęcia z kamer ramkę z różowymi serduszkami, a w lewym rogu obrazek różowowłosej postaci z anime wysyłającej w stronę dziewczyny będącej na fotce całuska. Zapisała w końcu swoje arcydzieło na pulpicie pod nazwą blondi.jpg…

Cytat:
Do [E-mail]: Indi
Temat: Re: Kilka kwestii
Treść: Odpiszę wieczorem jak będę wiedziała coś więcej.
Masz jakiś namiar na Sebastiana, e-mail, nr telefonu? Albo na tą blondi co jechała z nami do Kwatery?
Cytat:
Do [E-mail] Anna Kania
Temat: Re: Michałek
Treść: Dzięki!
Po tym wróciła do kodu. Zatracając się w upływającym czasie.


13:30 - 14:00

Cytat:
Do: Lulu
Od [E-mail]: Indi
Temat: Re: Kilka kwestii
Treść:
<<Odpiszę wieczorem jak będę wiedziała coś więcej.>> Ok, to czekam na info.
Mam namiar na Sebastiana, ale Klara też powinna mieć. Brzmiał jakby się bardzo dobrze znali. Czemu nie chce Ci dać?
W między czasie zerknęła pobieżnie na e-maila, a widząc jego treść tylko westchnęła. Nie odpisała.

Mniej więcej godzinę później, ucieszona… wkraczała w tryb wprowadzania ostatecznych poprawek do RAKARZa… w głowie zacierała ręce, z myślą, że to już niedługo.


15:44 (zachód słońca)
Grażynka postanowiła zrobić sobie przerwę… zanim wyszła na fajkę potuptała do kuchni zrobić sobie kolejną kawę i jakąś kanapkę. Miała solidne postanowienie zapytania wujka google kto wynalazł kawę. Lubiła tego kogoś.
Nie usłyszała cichego stąpania bosych stóp po dywanie i drewnianej klepce gdy zbliżało się do niej zagrożenie, ktoś z początku biorący ją za włamywaczkę. Jednak włamywacze nie wkradają się do domów po to aby zrobić sobie kawę, a sylwetka i charakterystyczne ruchy Grażynki były Klarze znane już dość dobrze.
Dziewczyna poczuła dłoń muskająca jej blond włosy.
- Nono… cóż za blond aniołeczek - usłyszała głos Klary tuż za sobą.
Na początku podskoczyła naturalnie przestraszona i zaskoczona. Odwróciła się zaraz w jej stronę z delikatnym uśmiechem na twarzy… w którym zadowolenie mieszało się z niezadowoleniem.
- Blond - W oczach Klary błysnęło coś, jakby wspomnienie zmieszane z gniewem, jednak Lulu nie poczuła jakby była celem tej iskry we wzroku. - Do twarzy Ci. Ciekawe połączenie. Hm.
- Chyba się z tym tak sobie czuję.
- Różowa zdradziła o czym świadczyła część bijącego od niej niezadowolenia. - Ale… bardzo starałam się by nie rzucać się póki co w oczy.
- I tak się rzucasz
- zmrużyła oczy. - Ale wątpię by wcześniej ktoś zapamiętał twoją twarz, poza tym że śliczna. Ludzie nie znający Cię, zbyt skupiali się na kolorze włosów. Teraz też się rzucasz, ale inaczej. Dobry ruch.
Grażynka objęła Klarę w pasie z ponownym delikatnym uśmiechem, w którym pozostało już tylko zadowolenie.
- Chcesz kawy? - Zapytała na początek, bo wyglądało to jak początek tego co chciała jej powiedzieć.
- Mhm, wolę rozbudzać się naturalnie. Ale nie zaszkodzi - spojrzała uważniej na Grażynkę zanim odpowiedziała. - słodką i czarną.
- Naturalnie, co?
- Z łobuzerskim błyskiem w oku cmoknęła ją w policzek. Zaraz zabrała jednak dłonie które ją obejmowały z zamiarem zajęcia się kawą. - Apropo blondynek… - zaczęła podczas nasypywania kawy, przerywając i zerkając na Klarę - kojarzysz tą, która była z Ernestem i Sebastianem w Atomowej Kwaterze Dowodzenia… wtedy?
- Tak
- odpowiedziała niby naturalnym głosem, choć z ledwo ukrywaną drapieżną złością.
- Była wczoraj u mnie w mieszkaniu.
Klara odwróciła się powoli.
- Czyli cię szuka, wie, że żyjesz. Ten telefon Indiry do Sebastiana, to nie był dobry pomysł.
- Dokładnie.
- Przyznała jej rację. W tonie głosu była pewna… stanowczość. Ba, można było nawet wywnioskować, że Lulu jest na coś… zła?
- Ta kretynka jest niebezpieczna, ma masę koneksji. Ale tu cię nie znajdzie jeżeli o to się martwisz.
- Była w mieszkaniu przez 15 minut. Ojca nie było w tym czasie. On twierdzi, że raczej nic nie zginęło, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Nie tym się martwię.
- A czym?

Grażynka zostawiła na chwilę niedokończone robienie kawy, by znaleźć się przy odwróconej Klarze. Przejechała dłonią po jej ramieniu. Złożyła delikatny pocałunek między jej uchem a szyją.
- Tym… czy… hm… - urwała.
Kruczowłosa odwróciła się, objęła Grażynkę, wsadziła jej palec pod brodę i uniosła twarz by ich oczy spotkały się wzrokiem.
- Czy…? - spytała najwyraźniej zaintrygowana.
- Skończę za kilka godzin… dwie… może trzy… ale, niezależnie od tego nie chcę dzisiejszego wieczoru spędzać przed kompem. Chciałabym… - Grażynka na prawdę nie czuła się dobra w takich rozmowach i wyznaniach - spędzić go z Tobą. Mam pomysł jak, chociaż to dla odmiany coś spokojnego i mało szalonego.
- To powód do zmartwienia?
- To czy zechcesz z pewnością jest powodem do zmartwień.

Klara uniosła brwi.
- Zechcę oczywiście - uśmiechnęła się lekko. - Co to za “coś spokojnego”? Co to za pomysł?
- Mogłybyśmy… wkraść się w nocy do Łazienek… ukraść gondolę… i popływać w świetle księżyca. Dziś podobno ma być piękne bezchmurne niebo.
- Próbowała zachować powagę, ale… przy końcu lekki uśmiech przebijał przez nią.
- Spokojny wieczór, choć i tak z nutką ryzyka - Klara rozpromieniła się zadowolona z pomysłu. - To świetny pomysł. Cieszę się. - Pocałowała Lulu. - Choć jeżeli pozwolisz, będę mogła go troszeczkę urozmaicić? - w oczach zatańczyły jej wesołe ogniki.
- Jak tylko chcesz… tylkoooo jeśli planujesz kąpiel, to wezmę ręcznik i wyłączę kamery. - Wyszczerzyła się.
- Nie o tym myślałam, ale… weź. I wyłącz - roześmiała się.
- Okej. Nie mów o czym. - Różowa patrzyła jeszcze przez chwilę na Klarę z TĄ charakterystyczną iskrą w oku, po czym powoli i trochę niechętnie oderwała się od niej by wrócić do robienia kawy. Po chwili gdy zaczęła zalewać do szklanek wodę, odezwała się znów takim tonem jakby sobie coś tam przypomniała.
- Masz adres e-mail do Sebastiana?
- Mam, telefon też, a czemu pytasz?
- Dałabyś mi?

Klara zmrużyła oczy.
- A powiesz mi po co?
- Jasne.
- Grażynka ujęła w dłonie dwa kubki z kawą. Zaczęła zanosić je na stół w salonie z jednego po drodze upijając. - Pokażę Ci. Tylko kurcze… miałam jeszcze iść zapalić. Tu Ci stawiam kawę.
Kruczowłosa wzięła kawę patrząc na Lulu z ciekawością.
Grażynka obróciła w jej stronę laptopa i odpaliła plik blondi.jpg.
- Mam dla niego to… a za kilka godzin będę miała… tak myślę odkodowany plik. Nie mam zamiaru wysyłać go do niego przez Indiii… - brzmiało z nutą złości.
- Z jakiegoś konkretnego powodu?
Grażynka przełączyła okienka z obrazku blondi w serduszkach pod jej klatką schodową, na własną pocztę, by pokazać Klarze e-maila.
- Nie do końca rozumiem - powiedziała, choć uśmiechnęła się lekko.
- Zamiast siedzieć cicho… dzwoni do Sebastiana. Dlaczego? Bo chce ratować jakiegoś Wojtka. Wcześniej w bunkrach chciała ratować jakiegoś Janka. Okej… może jest dobrym samarytaninem, który woli ratować fagasów zamiast zajmować się córką… problem w tym, że zawsze jakiegoś innego no i próbując to robić naraża nie tylko siebie. Dzwoniąc do Sebastiana wystawia też mnie. A wystawiając mnie wystawia też osoby powiązane ze mną. Obiecując mu pozostałą część danych i kontakt do mnie… mogłaby najpierw coś uzgodnić… okej, chcę jej pomóc z Ernestem bo obiecałam. Pieprzony honor. Ale skoro chce ratować tego swojego Wojtka, to dlaczego na mnie zrzuca zarówno odnalezienie jego lokalizacji jak i przekonanie kogoś do pomocy, ba… nie jednego kogoś… a sama co, siedzi i pije kawę czekając aż ktoś wszystko za nią załatwi? Pisze e-maila i nie ma czasu na końcu załączyć głupiego słowa “proszę”. - Co ciekawe… Grażynka mimo wyrzucenia z siebie małej litanii zdań ani razu nie uniosła głosu… chociaż wyglądała na, na tyle niezadowoloną by ów litanię wygłosić. W ogóle… to wszystko brzmiało… jakby największe pretensje miała… do trybu rozkazującego w e-mailu… i braku słowa “proszę”. - Sorka Klara, już się wygadałam. - Zamarudziła. - Okres mi się zbliża i robię się nerwowa. - Rozłożyła lekko ręce.
Kruczowłosa w czasie tej tyrady zapaliła papierosa.
- Mhm… - mruknęła wciąż się uśmiechając. - To rozumiem. Nie rozumiem tylko po co w ogóle chcesz coś wysyłać Sebastianowi, jeżeli tego chce ona. Nie Ty?
Grażynka uśmiechnęła się psotnie. Ale nie odpowiedziała. Sięgnęła po fajkę i zapaliła, przeciągając chwilę w której dym dostawał się i wydostawał się z jej płuc.
- Rób co uważasz za stosowne. Oceń czy opłaca się z nią współpracować, czy tego chcesz, czy jest przydatna. A mail… ok, dam Ci jego mail. Teraz, czy po powrocie?
- Obojętnie. Nie śpieszy mi się… ani z jednym ani z drugim.
- Upiła łyka kawy z leniwym uśmiechem na ustach.
- Racja, nie śpieszy… - Klara upiła niewielki łyk. - No cóż, skoro randka, to ja się pójdę przygotować. - Mrugnęła idąc do swojego pokoju.
Grażynka patrzyła chwilę za nią… jakby zastanawiała się, czy ona też powinna się przygotować? No tak… z chęcią zabrała by… broń, latarkę, obcęgi, spinki,... idealny randkowy zestaw… popatrzyła chwilę po sobie i… w końcu postanowiła pójść poprawić makijaż, a co tam.
Właściwie gotowa… czekała na Klarę w między czasie dokańczając poprawki w RAKERZe.

***

Łazienki Warszawskie, okolice ul. Agrykoli 1, wieczór (15.11 - poniedziałek)
18:30

W końcu Klara oznajmiła swoją gotowość. Grażynka z trudem oderwała wzrok, który już udało jej się przyssać do komputera. Po jeszcze jednych krótkich przygotowaniach wymuszonych przez Grażynkę na Klarze… w stylu “a gdzie znajdę latarkę?”... podczas których garaż Klary okazał się zbiorem całkiem ciekawych narzędzi, dziewczyny w końcu wyszły z domu.
Pojechały na dwa motory, zgodnie z sugestią Lulu pod tytułem “ciekawe która będzie pierwsza”. Czarnowłosa nie wiedzieć czemu uzbierała aż cały wyładowany czymś plecak. Załadunek Lulu był przynajmniej o połowę mniejszy i pewnie o połowę mniej przemyślany…
Pokonanie ogrodzenia Łazienek Króleweskich w wyznaczonym wcześniej przez Grażynkę, - która raczyła wyłączyć odpowiednie kamery - miejscu właściwie obył się bez zbędnych kłopotów. Może z jednym krótki ekscesem w stylu “słyszę, że ktoś tam idzie”, “okej już poszedł”.
Przejście przez kawałek parku w stronę Pałacu na Wyspie przywołało u Grażynki lekkie ciarki na plecach, gdy przez krótką chwilę przypomniała sobie swoją ostatnią wycieczkę w nocy przez pewien zadrzewiony teren. Klara tym razem jednak nie śpieszyła się. Ujęła ją delikatnie pod ramie i spacerowym krokiem ruszyły przed siebie przyświecając latarkami.
Gondole związane były jak Grażynka przypuszczała łańcuchem zwieńczonym kłódką. Na tą okoliczność była przygotowana dwojako… zaczęła od prostszej wersji, próby złamania “zabezpieczeń” kłódki igłą i szydełkiem, które jakimś cudem znalazła u Klary, czemu jej towarzyszka przyglądała się z pewnym zainteresowaniem wymalowanym na twarzy.
Ostatecznie gondola wybrana przez czarnowłosą była całkowicie gotowa do odpłynięcia od brzegu. Pogoda i bezchmurne niebo zasiane pajęczyną gwiazd sprzyjały romantycznej atmosferze. Grażynka wyłożyła siedzenie sporym ręcznikiem, by było miękkie i suche, po czym odepchnęła z widocznym wysiłkiem gondolę od brzegu. Klara z uśmiechem przejęła ów rolę by wyprowadzić łódź bliżej środka zbiornika wodnego. W tym czasie Grażynka przyświeciła latarką w około siebie… nie znalazłszy zbędnego zagrożenia po za pajęczyną bez pająka… umieściła latarkę tak, by dawała minimalną ilość światła wewnątrz łodzi.
Wokół słychać było ciche pluski, karpie w stawie dochodziły do naprawdę ogromnych rozmiarów i nocą buszowały tuż pod powierzchnią wody, w dzień wypływając jedynie gdy zwiedzający rzucali kawałki chleba w kilku standardowych miejscach. Staczały wtedy epickie starcia z kaczkami. Nocą mogły żerować na spokojnie.
Gdzieś od strony amfiteatru rozległ się krzyk pawia, poza tym było cicho i spokojnie.
- Coś szczególnie Cię naszło akurat na dzisiejszy dzień? Czy miałaś po prostu dosyć? - ułożyła się wygodnie i leniwie w gondoli. Mówiła cicho, głos niósł się na wodzie, a ktoś z pracowników parku mógł mieć obchód.
- To drugie. Miałam po prostu dosyć. - Grażynka ułożyła się obok czarnowłosej, delikatnie obejmując ją. - A zanim zapytasz… dlaczego tu? Sama nie wiem. Miałam ochotę na ciszę, spokój i świeże powietrze.
- Dobre miejsce. Lubie las, naturę -
zamyśliła się. - A tu choć w centrum miasta się to czuje, choć zwykły park.
- Aż żałuję, że nie znam się na gwiazdach. Może… mały i duży wóz.
- Z lekkim uśmiechem spojrzała w niebo. - Tam. - Wskazała w końcu palcem.
- Aj tam gwiazdy - fuknęła czarnowłosa. - Księżyc, on robi najlepszą podniebną grę. Patron łowców. Patronka. - Zaśmiała się.
Grażynka zerknęła z uniesionymi brwiami na Klarę. Nie rozumiała, ale jak zwykle wolała nie pytać, wobec czego strategicznie milczała delektując się otoczeniem.
- W różnych kulturach księżyc to patron myśliwych, nocnych drapieżników. Luna, rzymska bogini księżyca - Klara wyjaśniła pluskając lekko dłonią w wodzie.
- Hmm… mhm. - Skomentowała bez większego zainteresowania. - Zauważyłam, że interesują Cię nadprzyrodzone sprawy… - przeciągnęła się lekko - Wierzysz w przeznaczenie? - Spostrzeżenie i pytanie było wypowiedziane leniwym cichym tonem głosu.
- Nie, raczej w los. Ale przecież to na to samo wychodzi.
- Tak. Na to samo. Więc… to, że Cie spotkałam, a Ty spotkałaś mnie, zaaranżował los? Hmm?
- Szczęśliwy traf, przypadek, to ważne?

Tym razem Grażynka zaśmiała się, choć krótko i cicho.
- Nie. Chciałam tylko wiedzieć co myślisz. - Skomentowała krótko. Po czym z jej strony zapadła cisza.
Klara również milczała przez jakiś czas chyba zbierając się by coś powiedzieć.
- Tyle zależy od przypadku - powiedziała w końcu. - Przypadkiem w samochodzie pęka opona i samochód demoluje przystanek zabijając kilka osób. Myślisz czasem o śmierci?
Lulu zwróciła na moment twarz w stronę Klary przyglądając się jej typowym dla Różowej analizującym spojrzeniem. Milczała przez chwilę nim podjęła odpowiedź… w końcu w tym miejscu i chwili, czas trochę jakby nie miał znaczenia.
- Od… tysiąc sto dziewięćdziesięciu czterech dni, pięciu godzin i dwudziestu dwu minut… nie. - Odpowiedziała całkiem poważnym tonem.
Pokiwała głową jakby wiedziała lub domyślała się o co chodzi w tej dacie.
- Ani przez chwilę? Zresztą nie tylko o śmierć mi chodzi. Ciężka choroba, paraliż… starość. Nie przeraża Cię to?
- Mam nadzieję, że nie dożyję starości… ani tych rzeczy o których mówisz. Wolę umrzeć młoda i szczęśliwa… hmm…
- Urwała na moment. - Zwłaszcza mając w głowie obraz tych, których to dotknęło.
- Umrzeć.
- Klara skrzywiła się, choć na jej twarzy błądził lekki uśmiech. Pogłaskała Lulu po kolanie. - Jak byłam mała czytała opowieści o konkwistadorach szukających w dżungli miast ze złota i… fontanny życia. Piękne przygodowe i romantyczne pogonie za legendą. Dla mnie ciekawsze byłoby znaleźć taką fontannę dająca wieczną młodość, oszukanie śmierci, wręcz stanie się nieśmiertelną. Bez starości. Czyż nie? - uśmiechała się wciąż leniwie choć przez twarz przemknął jej cień napięcia.
- Nieśmiertelność? To… ma swoje plusy i minusy. Plusy to oczywiście brak zmarszczek - odparła żartobliwym tonem. - I… kilka innych. - Zastanowiła się przez chwilę. - Ale, jeśli z takiej fontanny mogłaby się napić tylko jedna osoba, nie chciałabym nią być. Może… nie jestem duszą towarzystwa i ciężko przywiązuję się do różnych osób… ale myślę, że to byłaby najbardziej samotna osoba na świecie. Gdyby jednak esencji młodości było przynajmniej dla dwóch osób, myślę że mogłyby… - uśmiechnęła się lekko, ale nie dokończyła.
Klara też się uśmiechnęła i pocałowała Grażynkę unosząc się. wyglądała na zadowoloną jak kot ogarniający, że w otwartej właśnie klatce z kanarkiem jest tez opakowanie śmietany.
- Poszukamy ci fontanny - wymruczała.
Grażynka znów nie rozumiała i znów nie pytała. Zamiast pytać sama zaczęła całować Klarę, przyciągając ją ku sobie. Palce Różowej zwinnie przesunęły się po jej kształtach. Oderwała na chwilę usta od jej, by wymruczeć do ucha czarnowłosej:
- Zanim ją znajdziemy, Ty mi wystarczysz…
Kruczowłosa nie odpowiedziała, oparła się o ‘Różową’ i również przesuwając dłońmi po jej ciele naparła na nią aby ułożyć ją na dnie gondoli pod sobą.
Jakiś karp plusnął przeczuwając niespokojny wieczór.
Może karp miał nieco inne priorytety w ów wyczuciu… bo Lulu przeczuwała przyjemny wieczór, z iskrą w oku i lekkim uśmiechem na ustach wsunęła dłonie pod bluzkę czarnowłosej, najwyraźniej z nieskromnym zamiarem pozbawienia jej ów zbędnego kawałka materiału. Ona nie opierała się pomagając w tym nawet i sama przechodząc do kontrataku w rejonach zapięcia spodni Lulu, zaczęła je rozpinać i ściągać z dziewczyny, która chętnie w tym pomogła. Starając się jednak, by nie wylądowały poza gondolą… byłby to mały niefart… Niepozostała dłużna, i chociaż niedawno jeszcze czas nie miał znaczenia względem miejsca i chwili, teraz lekki pośpiech wkradł się w jej ruchy. Pragnienie doświadczenia ich nagich ciał jak najszybciej. Łódka zachybotała się gdy pozbywały się resztek ubrań coraz mniej skupiając się na tym gdzie są, a bardziej na sobie. Paw znów krzyknął, dosłownie w chwili, gdy Lulu poczuła zimne wargi Klary na swoim sutku, a rękę zaciskająca się na biodrze.
W dodatku wszystkie karpie przerażone tym co może być dalej… uciekły w popłochu.


Jakiś czas później...
Klara skierowała gondolę w stronę schodków jakie wynurzały się ze stawu na wysepce Pałacu na Wodzie. Dała znak Lulu aby ta wyszła pierwsza, po czym rozpięła swój plecak rozchylając go szeroko. W ciemności Grażynka nie widziała co tam było schowane, zarejestrowała tylko, ze kruczowłosa chyba nie zamierza go zabierać.
W ciemności rozległ się klik zapalniczki i Klara wyskoczyła na schody z całej siły odpychając gondolę od wyspy.
- Chodu - rzuciła pociągając Lulu ku Pałacykowi, za kolumny stanowiące centralną część frontonu.
Chociaż zmarszczyła czoło, a na jej twarzy wymalował się znak zapytania, nie śmiała nie posłuchać. Ruszyła pośpiesznie wraz z czarnowłosą we wskazanym kierunku, nie oglądając się.
Pierwszy wizg, a potem huk rozległ się gdy dobiegły do kolumn, na niebie wykwitł pierwszy kwiat rozbłysku fajerwerku. Po nim wystrzeliwały kolejne ze sporej paki jaką Klara wcisnęła do plecaka.
- Z zeszłego sylwestra zostały - mruknęła wychylając się by lepiej widzieć.
Grażynka zaśmiała się dosłownie jak dziecko, które dostało niespodziewanie super prezent. To była szczera radość i zaskoczenie.
- Warto było je zachować. - Skomentowała sama wpatrzona w ów zjawisko.
Karpie z pewnością były mniej szczęśliwe, ale nie tylko one. Z lewej przez mostek biegło właśnie dwóch ludzi z latarkami kierując się ku schodkom, od których kilka metrów zdążyła odpłynąć gondola z której w niebo leciały kolejne ognie.
Klara pociągnęła lekko Grażynkę za filar, a oni przebiegli na sam brzeg rozglądając się, ale głównie patrząc na łódkę bezsilnie, plecami do pałacyku i sprawczyń zajścia. Różowa z uśmiechem i błyszczącymi oczami popatrzyła na towarzyszkę, uznając że to najlepszy moment, by figlarnie musnąć wargami jej wargi. Jakby było jej mało po wyczynach w gondoli...
- Prawy, czy lewy? - mruknęła kruczowłosa.
- Mhm. Lewy? - Odpowiedziała leniwym tonem w którym czaiło się pytanie.
- To ja prawego. - Kiwnęła głową sprężając się do biegu. - Z pewnością umieją pływać. Teraz - syknęła puszczając się do biegu w kierunku ochroniarzy wciąż jeszcze tyłem do nich stojących na brzegu schodków i patrzących to na łódkę to w niebo gdzie wciąż eksplodowały nowe ładunki.
Klara nie pomyślała tylko o jednym… Grażynka była hakerką, informatykiem, osobą spędzającą ponad pół życia przed biurkiem… pokręciła niedowierzająco głową, ale ruszyła wraz z nią, tylko że w stronę lewego jegomościa, gnana chyba chęcią doznania nowych wrażeń i adrenaliny, po drodze jednak analizując jak użyć swój pęd by dodać mięśniom siły na mocne popchnięcie mężczyzny wystarczające na to by zachwiał się i wpadł do wody. Tylko to i zaskoczenie było jej asem w rękawie. Nawet w takiej chwili musiała analizować, aż jęknęła w duchu.
Na całe szczęście nie było trzeba wiele siły by łupnąć rozpędzonym ciałem w niczego nie spodziewającego się człowieka na tyle aby zmusić go do kroku czy dwóch do przodu. Których ci dwaj nie mieli. Prawy trafiony przez Klarę wystrzelił do wody jak z procy lądując w niej z głośnym pluskiem. Lewy wypchnięty przez Lulu zachybotał się, stracił równowagę śmiesznie za gibał się na schodkach próbując ją odzyskać i finalnie również poleciał dotrzymać tego wieczoru towarzystwa karpiom.
Z plecaka niemrawo wylatywały już ostatnie fajerwerki.
- Do motorów? - ni to spytała, ni to zakomenderowała kruczowłosa ciągnąc Grażynkę w mrok parku.
- Juuuuuuuuuchuuuuuuuu! - Skomentowała głośnym okrzykiem, mogącym przestraszyć pawia i wkurzyć pływaków. Pobiegła wraz z nią, dopiero po chwili dla ułatwienia sobie drogi wyciągając latarkę. Mimo pośpiechu, znalazła jeszcze chwilę by zwolnić Klarę i jeszcze raz pocałować.


*Różowa - występuje jako określenie stanu umysłu.


 
__________________
To nie ja, to moja postać.

Ostatnio edytowane przez Wila : 25-03-2016 o 19:38.
Wila jest offline