Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-03-2016, 19:53   #21
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Dom Klary, Józefów pod Warszawą, ul Zaciszna, ranek (14.11 - niedziela)
Lulu uwielbiała siedzieć przed komputerem, programowanie było swoistym rodzajem jej pasji. Akt tworzenia i niszczenia jednocześnie. Tworzenia narzędzi pomocnych do niszczenia zabezpieczeń. Euforia i radość od pewnego czasu zmieniały się w przebłyski frustracji i rodzaj ‘zawodowej’ złości. Posuwała się do przodu mozolnie, czasem miała wrażenie, że drepcze w miejscu. Inna osoba miałaby pewnie ochotę udusić tego “Mr Anders” własnymi rękami, ba ona sama daleka od tego nie była. To co zafundował jej w podziemiach schronów nie było wcale oszałamiającą sztuką walki hakerów, programistów, z odcyfrowaniem danych jako kulminacyjną wisienką na torcie. Sceną tuż przed happy endem i kurtyną opadająca tylko po to by zaraz się podniosła dając znak że teraz można... “aplauz!”. Walka z inteligentnym systemem operacyjnym i oprogramowaniem łącznikowym nadzorującym środowisko Windows, a chwilowo również z samym Karolakiem okazywała się być jedynie aktem pierwszym sztuki. Akt drugi właśnie grała. Starcie w gabinecie Wieszczyckiego było starciem szybkim, gwałtownym, nie dającym chwili oddechu… to przeszło w inną walkę. Spokojną, powolną i ryjąca mózg brutalnie i systematycznie.

W wyselekcjonowanych kodach odpowiedzialnych za szyfrowanie było tak wiele zmiennych, że w teorii nie mogło to być wynikiem działania jednego spójnego programu szyfrującego. Co więcej szyfrowanie zmieniało się jakby ten wariat miał jakąś manię dotyczącą pseudointeligentnego software. Z początku (jeszcze z wczoraj) wydzieliła linie kodów jakie najpewniej były odpowiedzialne za szyfrowanie i skupiła się na nich. Analiza mogła dać jej odpowiedź jaki algorytm tu został użyty. Nie był to AES, ani RSA, ani Serpent. Twofish? Fajnie by było. Nie wiedziała nawet czy algorytm jest jeden (wątpiła w to) czy tez może xorowania przy równoczesnym tablicowaniu? Albo coś jeszcze innego. To co zrobił z Windowsem Wieszczyckiego wymykało się trochę standardowym systemom pojmowania aktualnej informatyki. Z szyfrem mogło być podobnie.

Może dlatego, że odrzuciła utarte schematy wpadła na coś na Jagiellońskiej w miarę szybko. Sukinsyn zabezpieczył te pliki zmiennym szyfrowaniem. W pale się to nie mieściło. W jednej chwili plik zawirusowany był w jeden sposób, w następnej wszystko się zmieniało. Świadczyło to o dość prostym fakcie: szyfr był aktywny, a pliki były zawirusowane czymś uaktywniającym się by zmienić schemat kodowania danych, być może nawet użycie różnych algorytmów. Mogła sobie pracować nad łamaniem szyfru gdy nagle okazywało się iż pracowała nad duchem, czymś co już nie istniało, bo zostało już dwa razy zmienione w inną wersję.
Analizując to starała się wykryć jakiś klucz w tym kiedy cholerstwo się uaktywnia i doszła do wniosku, że każde użycie pliku inicjuje zmianę szyfrowania. Nawet skan antywirem to inicjował. Próba otwarcia? Proszę bardzo, to samo z kopiowaniem, również start systemu…
Definiowało to dwa problemy. Już przekopiowanie plików z kompa Wieszczyckiego na Pendrive aktywowało wira i możliwe, że teraz każdy plik miał inna metodę szyfrującą. Oznaczało to, że nawet gdyby udało się napisać program do dekryptografii działający na to cholerstwo to będzie trzeba kalibrować go mozolnie do każdego oddzielnego pliku. Nie było to pisanie programu od podstaw, ale za każdym razem w grę wchodził czas i kodowanie. A samych doców było kilkadziesiąt. I problem większy - jeżeli skan programem do deszyfrowania uaktywni (a zrobi to) wira, to w aktualnej wersji do zmienionego pliku będzie nieprzydatny. Koduj człowieku na nowo uwzględniając zmiany, a jak spróbujesz przejechać plik nową wersją algorytmy znów zaczną hasać.



Dodatkowo wirus szyfrował się również w takim procesie, dodając kod odpowiedzialny za wyselekcjonowanie samego siebie w tym całym burdelu aby móc się uaktywnić przy wykryciu jakiegokolwiek działania na pliku. Ale wychwycić kod inicjujący start (jaki sam za każdym razem się zmieniał) było bliskie beznadziei. I weź tu gnoja wyselekcjonuj. Szczególnie, że z pewnością nie był to wirus klasyczny.

Zostawiła na razie kwestię zmienności szyfru, chciała wiedzieć czy odkryje jakie logarytmy były używane. Na Jagiellońskiej ślęczała kilka godzin nad pisaniem programu wykrywającego ewentualne szyfrowanie kaskadowe co selekcjonowało metody jakimi potraktowany był dany plik. Użycie narzędzia na trzech różnych plikach testowych w których wskazało za każdym razem multialgorytmy, w każdym przypadku różną ich ilość od dwóch do czterech i w każdym przypadku inne, o różnym systemie działania. Wystarczyło zblokować wira i napisać program deszyfrujący. Znów była na samym początku mimo kilkunastu godzin ślęczenia nad tworem Andersa, teraz przynajmniej wiedziała, ze zbliża się do końca, choć nie miała pojęcia ile ten taniec jeszcze potrwa.

W końcu znalazła pewien system. Musiała być w tym choćby szczątkowa logika zapewniająca działanie programu inaczej to nie miało by sensu. Napisała skomplikowany program o dość prostym działaniu wykrywający zmienną linię kodu wskazującą pewną logikę i możliwe odniesienia do treści źródła odpowiedzialne za składanie ich w całość. Program po zlokalizowaniu kodu usuwał mu kilka losowych znaków nie pozwalając odnaleźć samego siebie rozrzuconego po źródle i tym samym blokując startupy. Już na stałe eliminował zmienność szyfrowania i aktywowanie wira. Był w tym jednak pewien haczyk. Programik Lulu miał minimalną, ale jednak szansę aby usunąć ciąg wykryty jako lokalizator wira… w rzeczywistości będący częścią danych. To mogło w najlepszym razie skutkować utrata niewielkiej części danych, a w najgorszym wysypać algorytm szyfrujący zamykając drogę do odzyskania danych. Szanse nie były duże, ale mimo to aż prosiło się dać programikowi nazwę np. “saper” czy coś w tym stylu.

Zblokowanie wirusa było wielkim zwycięstwem w bitwie ale wojna wciąż trwała zaszyfrowany plik z wyeliminowanym sukinsynem wciąż był... zaszyfrowany. Lulu po ciężkim boju była dopiero w miejscu w jakim myślała, że jest gdy zgrywała pliki z pena. Teraz czas było na etap trzeci, złamanie sukinsynów RAKARZEM, który aktualnie uruchamiany startował na pliku dwa procesy: saperski antywir i analizator użytych algorytmów.




Port Lotniczy im. F. Chopina, Okęcie, ranek (14.11 - niedziela)
Mężczyzna szedł spokojnym krokiem do hali przylotów i minął bez zainteresowania miejsce gdzie podróżni lecący tym samym lotem z Oslo czekali na swoje bagaże. On miał ze sobą jedynie czarny neseser.
Wkrótce pojawił się w wyjściu gdzie zwykle czekają na podróżnych odbierający ich, lub ci co zbyt stęsknili się za nimi i chcieli powitać już na lotnisku.
Zbliżył się do niego postawny mężczyzna w garniturze.
Skłonił głowe z lekkim szacunkiem.
- God morgen Mr Anders, bilen allerede venter på deg…


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 08-03-2016 o 20:27.
Leoncoeur jest offline  
Stary 10-03-2016, 14:32   #22
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Dom Klary, Józefów pod Warszawą, ul Zaciszna, popołudnie (14.11 - niedziela)
Słońce w przyśpieszonym wręcz tempie chyliło się ku zachodowi. Grażynka oderwała wzrok od komputera. Czuła, że należy jej się kilka minut odpoczynku i zebrania myśli. Zrobiła sobie kolejną tego dnia kawę i wraz z nią i papieroskiem przycupnęła na tarasie Klary obserwując niebo. Sukinsyn Mr Anders nie ułatwił jej życia… gdyby Grażynka tylko wiedziała, jak blisko jest jej “Mistrz”, prawdziwy poeta kodu, gościu na miarę Picassa, który tworzył niesamowite dzieła sztuki, już teraz zaczęła by pisać sonety i wiersze na powitanie go. Ale nie wiedziała… w związku z czym jej umysł pogrążony w rozmyślaniu i analizie nad kodem, co jakiś czas przełączał się w tryb przeklinania czarodziejskiego talentu Mr Andersa.
Zaciągnęła się mocniej papierosem. Nie zauważyła, że już dawno powinna go strzepać, popiół poleciał na starte jeansy, a Lulu szybkim ruchem strzepała go z nich.
- Cholera… - przeklęła cicho pod nosem.

Czyściła tak spodnie w mroku rozświetlanym jedynie światłem dobiegającym przez otwarte drzwi aż coś je przesłoniło. Odwróciła się odruchowo.
- Nie wyglądasz jakbyś spała za wiele - odezwała się Klara opierająca się o framugę.
- Piłam za to wiele kawy. - Grażynka uśmiechnęła się lekko do Klary. - Kupiłam kilka rzeczy do lodówki. Wiesz… jedzenie.
- Zaczyna to przypominać dom. Jedzenie w lodówce, ktoś się kręci w dzień, nono -
oddała uśmiech siadając obok. Zastanawiała się nad czymś.
- Jeszcze nie zaczęłam sprzątać Ci kurzy, ale miej się na baczności. - Odparła żartobliwym tonem przypatrując się jej. - Jak chcesz dziś gdzieś wyjść, to nie martw się o mnie. I tak będę przyklejona do kompa.
- Wyjdę, muszę doglądać pewnych spraw. Pewnie na dłużej.
- Skrzywiła się. - Wczoraj chciałam wrócić do ciebie szybciej a potem nie miałam co ze sobą zrobić by ci nie przeszkadzać. Nie jestem typem domatorki - wyszczerzyła się w lekkim uśmiechu.
- Wiem, Klara, wiem… - Grażynka westchnęła lekko, najwyraźniej zmęczona “tematem” nad którym tyle czasu już siedziała - Ale będziesz musiała mi dobrze wynagrodzić swoją nieobecność. - Na ustach dziewczyny pojawił się zaczepny uśmiech, a w oczach lekki błysk.
- Oj dobrze, mocno dobrze - mruknęła całując ją lekko choć z pewną drapieżnością w ucho.
- Wychodzisz już, czy zaraz? - Spytała szeptem, jednocześnie obejmując dziewczynę i obiecująco zbliżając twarz do jej twarzy.
- Nie śpieszy mi się… - pocałowała Lulu z ledwie skrywaną zachłannością.


Wieczór więc zaczął się dla Grażynki bardzo ciekawie…
Klara po dłuuuuuugim wspólnym prysznicu usadowiła się przy Grażynce na kanapie nie ubierając się jeszcze. Myślała nad czymś intensywnie.
- Myślisz, że długo ci to zajmie? Wyglądasz na wymęczoną tym ślęczeniem nad laptopem.
- Cóż… - Grażynka przysunęła do siebie laptopa - … ciężko powiedzieć, to jest... nie będę Ci tłumaczyła dokładnie… - brzmiało jak “i tak nie zrozumiesz” - po prostu nie widziałam nigdy czegoś takiego. Mam koncepcję… ale, hmm… szyfr za każdym razem kiedy ruszę plik zmienia się. Mówiąc tak pokrótce. Jeśli w ogóle mi się uda - coś w głosie mówiło o tym, że nie ma zamiaru odpuścić TAKIEGO wyzwania - to na początek z pojedynczymi plikami. Nie odszyfruję wszystkich na raz. Tak czy inaczej, trudno powiedzieć, czy zajmie mi to jeszcze z dwa dni czy z tydzień. - Pokręciła głową marszcząc przy tym lekko usta. Najwyraźniej determinacja mieszała się ze zwątpieniem w swoje umiejętności.
- Te duchy… Wierzyłaś w takie rzeczy przed czwartkiem?
Pokręciła najpierw na boki głową.
- Nie, nie wierzyłam. Ale tak… teraz jestem już w stanie uwierzyć w wiele dziwnych rzeczy, nawet takich jak to, że mi się uda. - Uśmiechnęła się lekko.
- Jak ci z tym? - Klara spojrzała uważnie na różowowłosą. - Z tą… wiedzą, nie wiarą czy nie wiarą. Wiedzą.
- Ostatnio jak przeglądałam fejsa, natknęłam się na taki artykuł National Geographic. Wiesz, że Japońscy naukowcy odkryli krakena? Do tej pory uważano go za legendarne mityczne stworzenie. Wiesz… Howard Lovecraft, Juliusz Verne, Stephen King, nawet kilka piosenek Metallici. - Grażynka wzruszyła lekko ramionami. - Ewolucja. Ludzka wiedza nie obejmuje nie tylko całego wszechświata, co nawet dokładnie tego co jest w około nas. Pewnie kiedyś ktoś naukowo udowodni istnienie duchów. Moja jak to nazwałaś wiedza… bo wiarą tego bym nie nazwała, mówi, że życzę temu komuś oj… powodzenia. - Ostatnie wypowiedziała lekko żartobliwym tonem. - A mi jak z tym? - Wzruszyła tylko ramionami. - Myślę nad kodem. Duchy mi w nim nie pomogą.
- Czasem różne rzeczy mogą pomóc. Nie słyszałam o tym krakenie.. ale to dobrze, że tak to sobie tłumaczysz.
- Pokiwała głową. - Potwór z legend w głębi oceanów, duchy w mrocznych zakamarkach. Podejrzewam, że gdyby tu i teraz przebiegł po dywanie krasnoludek, żeby nasikać w kuchni do mleka, to też byś to sobie wytłumaczyła racjonalnie? - Zmrużyła oczy z lekkim uśmiechem na twarzy, choć był on jakby wymuszony.
- Pokazałabym mu najpierw gdzie jest toaleta. - Grażynka ukazała ząbki w uśmiechu. - A Ty? Ostrzegałaś mnie przecież o tych duchach. - Spojrzała badawczo na Klarę, ale jej wzrok jakoś tak uciekł z jej twarzy na nagie ciało i z powrotem na twarz rozmówczyni.
- Cóż, wiedziałam, że istnieją. - Wzruszyła ramionami. - A Ty nie zakładałaś? Przez myśl ci to nie przechodziło?
Grażynka podrapała się po głowie. Wyglądało na to, że nad czymś się zastanawia.
- Wiesz… jakoś nigdy się nad tym specjalnie nie zastanawiałam. Istnieją czy nie? Póki nie ma to wpływu na moje życie… właściwie jest mi to obojętne. Cieszę się, że niektórzy ludzie wierzą w niektóre rzeczy, bo to ludziom często jest po prostu potrzebne. Ale ja sama? Musisz wiedzieć, że mam neutralny stosunek… albo po prostu inne zainteresowania? - Urwała na moment i po chwili dodała... - Wierzę w ewolucję… i kosmitów. - Uśmiechnęła się lekko, ale nie wyglądało na to, że żartuje.
- Jacy są według ciebie kosmici. Słodki E.T., czy krwiożerczy jak z Independence Day?
Zaśmiała się krótko.
- Ani tacy, ani tacy. Po prostu, dlaczego miałaby istnieć tylko jedna planeta na której uformowało się życie?
- Mhm…
- mruknęła ostrożnie. - Chodziło mi bardziej o… - Zastanowiła się. - Jak kraken, to wciąga statki pod wodę, jak krasnoludek to nasika do mleka, jak duch to będzie straszył, zabijał, wizerunek w legendach, mitach, popkulturze. - Wzruszyła ramionami. - Chciałam wiedzieć jak ty to widzisz.
- Szablony w które ludzie często coś wkładają nie rodzą się bez przyczyny, nie? Aczkolwiek… często są od siebie skrajnie różne. Dlatego lepiej nie wkładać czegoś czego się nie zna od razu w schemat. Weźmy na przykład duchy. W jednych opowieściach są złe, tak jak powiedziałaś. W innych wręcz przeciwnie, dobre i chcą pomóc. Te które ja spotkałam były przede wszystkim… smutne. Złe zależy dla kogo, dobre zależy dla kogo. Tak bym to ujęła. Powinna spaść mi przez nie samoocena…
- urwała wypowiedź w zastanowieniu wbijając wzrok w ścianę.
- Dobro zło… - z jednej strony jakby irytowała się tą rozmową z drugiej sama ku niej parła z niewytłumaczalnego dla Grażynki powodu.
- Nie chodzi o dobro i zło - Lulu wtrąciła się. - To subiektywne pojęcia i każdy może postrzegać je inaczej. Chodziło mi raczej o złe w sensie chcące zrobić krzywdę i dobre jako nie chcące.
- Komu krzywdę? Mrówce? Kurczakowi z hodowli, Człowiekowi?
- Widzisz, dlatego jest to subiektywne. Ogólnie dobrą odpowiedzią może być… niewinnemu, kimkolwiek by był. To jednak zawsze zależy od tego na jakim przypadku skupiamy te filozofie. Przecież nie można powiedzieć, że lew który chce nakarmić swoje młode i zabija sarnę jest zły. Taka jest kolej rzeczy. Jako przykład wzięłam Monikę i Matyldę. Powiedzmy, że takie duchy napotkają na swojej drodze przypadkową, ale to zupełnie przypadkową osobę. Jeśli chcą ją skrzywdzić dla samej ideologi bo nam jest źle więc czemu innym ma być lepiej, więc ją skrzywdźmy, chodź będzie fajnie… to uznałabym je za chcące zrobić krzywdę i tym samym złe.

Klara myślała o tym przez długą chwilę podczas której Grażynka przyglądała jej się nienachalnie, analizująco.
Zaczęła się ubierać.
- Ot nonkonformistka - mruknęła z lekkim uśmiechem. - Ale to dobrze… Może łatwiej ci będzie zrozumieć pewne sprawy. Mam coś kupić jak będę wracać? - spytała szykując się najwyraźniej do wyjścia.
- Ser żółty się kończy i zapomniałam kupić cukru… jak znajdziesz gdzieś po drodze otwarty sklep to możesz dokupić. - Wzrok Grażynki już przelatywał po ekranie jej laptopa, w związku z czym ton głosu brzmiał na rozkojarzony.
- Postaram się zapamiętać.
- Aaa… Klara…
- Lulu oderwała wzrok od laptopa zerkając na dziewczynę - … po tym e-mailu od Indi, zaczęłam zastanawiać się, czy nie powinnam zmienić koloru… - zawahała się - włosów. Co o tym sądzisz?- Zaś Klara mogła przypomnieć sobie kształt, rozmiar i tym podobne torebki z Rossmanna która grzecznie leżała sobie w plecaku Lulu i zapewne świadczyła o zakupionej już farbie.
- Wolę zmiany niż stagnację, choć lubię te różowe kudły - jeden z kącików jej warg podjechał do góry. - Faktycznie, różowych w mieście niewiele, rzucasz się. A myślałaś nad czymś konkretny, Hm… może i ja bym zmieniła - zastanowiła się nad czymś.
- Taaaak… nad swoim naturalnym kolorem. Dawno mnie nikt w nim nie widział. - Wzruszyła lekko ramionami.
- Nie mów mi tylko jaki. Lubię niespodzianki - rzuciła wychodząc.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 16-03-2016, 19:23   #23
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Dom Klary, Józefów pod Warszawą, ul Zaciszna, popołudnie (14.11 - niedziela)
Grażynka wróciła do programowania, przez dłuższy czas jej umysł pogrążony był w odmętach kodu.

Lulu now...

W końcu zdecydowała się na przerwę. Kawa, papieros, sprawdzenie FB i e-meila…

Cytat:
Od [E-mail]: Anna Kania
Temat: Re. Nieobecność
Załącznik: notatki.pdf
Treść: Spoko. W załączniku masz trochę notatek jak coś. Trzymaj się!
Cytat:
Od [E-mail]: Indi
Temat:
Treść: Dużo się dzieje, bardzo, bardzo dużo. Daj nr telefonu, za dużo, żeby opisywać mailem. W razie czego mój nr 790127459. Zadzwoń. Sekwencja: 3 sygnały - przerwa - 3 sygnały.
Pilne. I.
Grażynka przeczytała e-maila od Indi uważnie, dwa razy... Zastukała kilka razy paznokciami o blat stołu.
- Hmmm.... - mruknęła sama do siebie. - No dobra. - Ale najpierw poszła po kolejną kawę i na zaś zapaliła papierosa.
W końcu zadzwoniła, tak jak Indi pisała… sekwencja, trzy i trzy.
- Hallo? - Indi odebrała, jej głos brzmiał jakby starała się mówić wyraźnie mimo pełnych ust.


Cd… ([Old WOD] Jaki tu spokój... - Indira Gemmer)



Zaraz po tym jak Indi się rozłączyła, Lulu wybrała numer Klary. Odliczała nerwowo sygnały po których odbierze.
Klara odebrała po trzech.
- Tak Króliczku? - wymruczała. - Lista zakupów? - dodała przekornie.
- Klara… - już po pierwszym słowie rzeczona mogła wyczuć poważny, nieco paniczny ton głosu. - Rozmawiałam właśnie przez telefon z Indi. Ona… - I tak Grażynka zaczęła streszczanie… Wojtek, rosyjska mafia, Indi dzwoniąca do SEBASTIANA…
Wystarczyło tylko kilka chaotycznie rzucanych informacji.
- Jadę do domu, będę za pół godziny - Klara przerwała, Lulu usłyszała tylko wycie motoru.

***

Grażynka wsunęła telefon do kieszeni. Najpierw pośpiesznie wpisała numer telefonu który podała jej Indi do kate_search_new. Trzymając przy tym mocno kciuki…
- No dalej… nie mam czasu Cie poprawiać. Dasz radę… - nie miała jak pogłaskać swojego i Kajko programiku, ale pogłaskała komputerek.
Poszła na taras by wypalić kolejnego dziś papierosa.
Jej umysł analizował powoli…
Duży natłok informacji przeskakiwał między jej kolejnymi myślami. Narobiło się, ale czy Klarze właśnie o to nie chodziło? By trochę powybijali się sami?
Była zła na siebie i Mr Andersa, że kodowanie musi zajmować jej tyle czasu. Tak bardzo nie mogła doczekać się TEGO uczucia… spełnienia, świadomości, że jej się udało...

***

Klara podjechała po dwudziestu kilku minutach wchodząc do domu w kasku motocyklowym, zdjęła go dopiero w salonie.
Spojrzała uważnie na Lulu, skupiona i czujna.
- Od początku… - poprosiła.
Grażynka zaczęła jeszcze raz.
- Rozmawiałam przez telefon z Indi. Powiedziała mi, że wczoraj w nocy Wojtek został złapany przez rosyjską mafię i próbuje go wyciągnąć żywego, bo to ojciec Alex. Ona sama jest obecnie w ambasadzie. Jej ojciec próbuje jej pomóc. Jest ambasadorem z tego co pamiętam z jej rozmowy z Wojtkiem… mniejsza z tym. Ludzie Wojtka mają za mało siły by go uratować. Powiedziała, że skontaktowała się z Sebastianem, bo uznała że i tak prędzej czy później dowie się, gdzie jest chociażby przez zastępcę ambasadora - wzruszyła ramionami - cokolwiek to znaczy. Powiedziała, że rozmawiała z Sebastianem blefując, że odda mu dane w zamian za wydostanie Wojtka. Zaczął jej grozić… że ma czas do dziewiętnastej trzydzieści. Sebastian obiecał wysłać Ernesta do odbicia Wojtka, ale Indi boi się, że Ernest go po prostu zabije, ale jeśli dostarczy Sebastianowi plik próbny to on będzie mógł się pozbyć Ernesta, a na tym Indi zależy bo to obiecała Monice i Matyldzie w zamian za wskazanie komputera… - urwała, odetchnęła głęboko - wiesz, że powtarzam to co mówiła, ale nie mam pojęcia o czym w tym na prawdę chodzi? Sebastian po odzyskaniu Wojtka chce pozostałą część danych i kontakt do mnie. Indi zapewnia, że druga część nie wchodzi w grę.
Klara zdawała sobie sprawę, że to dopiero początek przekazywania tego o czym Lulu rozmawiała z Indi. Zamyśliła się mocno siadając na kanapie.
- Taaaaak… to możliwe, że Sebastian chce uwolnić się od Ernesta. Aktualnie to ten brutalny zjeb daje mu władzę. Jak zabraknie Ernesta reszta rzuci się mu do gardła. Chyba że będzie miał te dane. Ale nie wystarczy mu plik próbny - zastanawiała się na głos. - Musi mieć informacje jakie zbierał Wieszczycki o wszystkich jakich chce utrzymać pod kontrolą. Dopiero wtedy spuści Ernesta. Jako pokaz i akcent swej siły. Wiesz jak to jest, stanąć przeciw ludziom co chcą cię rozszarpać i ostentacyjnie wyrzucić swój pistolet do rzeki. Tamci muszą być świadomi, że ten pistolet nie jest ci nawet potrzebny. Ot zagrywka psychologiczna. Do tego ta zgraja będzie się łasić by wskoczyć na miejsce Ernesta i będą knuć między sobą. Ale jak mówiłam, dopiero informacje na temat wszystkich jego “poddanych” mu to umożliwią, Sebastian plikiem próbnym chce tylko sprawdzić czy macie te dane, czy nie blefujecie.

Czarnowłosa zerknęła uważnie na Lulu.
- Wątpię byś była w jakikolwiek sposób potrzebna temu wariatowi - nawiązała do tego, że Sebastian chce też namiar na Grażynkę. - On po prostu chce dopaść mnie, ukarać dla przykładu. Znów pokaz, znów zagrywka psycho dla reszty. Zarżnie Ernesta pokaże, że ma siłę, zarżnie mnie i pokaże, że nie ma takiej osoby co może przed nim uciec, ukryć się.
Grażynka zamyśliła się na krótką chwilę.
- Indi mówiła dalej, że do Warszawy przybył jakiś sprzymierzeniec tej rosyjskiej mafii, którego wszyscy się boją. Chciała, żebym powiedziała Ci o Wojtku, mafii i Erneście, swoją drogą dziwi mnie, że wiedziała o Tobie. Znała Twoje imię… chciała, żebyś przekazała Bałałajce co się szykuje, uważając że masz z nią dobre układy.
- Rozmawiała z Sebastianem, jest blisko z Kleszczem
- Klara wzruszyła ramionami. - Sebastian to Sebastian, A ciężko by w mieście się działo coś o czym nie wie Wojtek. Ale… Czemu chce ode mnie bym ostrzegła Bałałajkę przed ratowaniem Wojtka skoro ona chce go uratować. Nie rozumiem tego. - Spojrzała uważnie na Grażynkę.
- Z tego co zrozumiałam… boi się, że Ernest zabije Wojtka zamiast go uratować? Zależy jej na pozbyciu się Ernesta. Bardzo.
- Ale jak ta suka przygotuje się na wjazd tego sadystycznego idioty, to owszem może go utrupi, ale w kwestii Wojtka to nic nie zmieni, nie wiedzę w tym sensu jeżeli idzie jej o ratunek dla sierściucha.
- Sierściucha? Zaiste dziwne macie przezwiska… koło dwudziestej będę do niej dzwonić jeszcze raz. Mogę dopytać.
- Wzruszyła lekko ramionami. - Wysłałam jej ten próbny plik. Oczywiście wciąż zakodowany.
- Wątpię by Sebastian to kupił
- Klara była sceptyczna. - A co do szykującej się zadymy… Trzeba chronić słabych rżnąc silnych. Aktualnie najsilniejsi są… ‘ludzie’ Bałałajki, a hm, znajomi Wojtka najsłabsi. Najlepiej byłoby aby zginęła Bałałajka, jak Ernest to przed przekazaniem danych Sebastianowi, aby w jego drużynie rzucili mu się do gardła.
- Nie wiem czy dobrze zrozumiałam, że ludzie Wojtka i Sebastiana mają jakiś układ. Czyli z trzech drużyn dwie łączą siły na trzecią.
- Ton głosu miała jakby zmęczony tematem, którego do końca nie tyle nie rozumiała, co chyba nie tak bardzo chciała rozumieć.
- Ten układ jest chybotliwy, a w mieście pojawił się niedawno ktoś jeszcze, dla kogo Bałałajka daje pomoc. To zaburzyło trochę układ sił w mieście stąd zaczęło się na ostro. Bałałajka nie chciała ryzykować otwartym starciem z Sebastianem wspieranym przez grupę Wojtka, ale jak bierze się za nich kto inny to ona ochoczo stawia swe siły by pomóc pozamiatać to czego sama nie mogła. Efekty widziałaś w bunkrach. Sęk w tym by umiejętnie nimi manipulować, osłabiać tych co aktualnie są silniejsi, pomagać tym co są aktualnie słabsi, przedłużać tę ich wojenkę by się wykrwawiali wszyscy. Potem tylko dobić, w mieście będzie wtedy spokój.
- Dlaczego chciał jako plik próbny akurat tą Katarzynę?
- Jest jego największą rywalką mającą ambicje do zastąpienia go, w tej ich “rodzince”.
- Mhm. Aaaaa… Ernest. Obietnica, że zginie zapewniła nam dostęp do danych.
- Przypomniała Klarze. - Jaka jest realna szansa, że pozbędzie się go Sebastian, albo Bałałajka. Rozumiem, że Sebastian tak, jeśli będzie miał dane?
- Nie wiem. Ernest… jest dobry w tym co robi. Jak Bałałajka zostanie ostrzeżona, to z jego akcji nici… ale czy zginie? Twardy bydlak. A Sebastian? On jest ciężki do rozgryzienia. Eliminacja Ernesta jaką chce zrobić nie musi oznaczać zabicia go. Może go ostentacyjnie od siebie odsunąć po prostu, zrzucić z pozycji. Ciężko zrozumieć co dzieje się we łbie tego wariata, co zamierza.

Grażynka widać było, że analizowała to w głowie. Milczała.

- Lubisz słońce? - Klara spytała zupełnie z innej beczki.
- Co? - Zdziwiła się najpierw… w końcu pytanie nie pasowało nijak do kontekstu. - Em… to chyba dziwne pytanie. - Grażynka zmarszczyła brwi, ale tylko na chwilę. Później jakby olśnienie przyszło jej do głowy, zaczęła odpowiadać. - Chyba jak każdy… to znaczy, nie lubię lata i upałów. Lubię wiosenne słońce, jak wszystko zaczyna kwitnąć. To miłe. Lubię to uczucie jak po egzaminach na uczelni siadam na ławce zapalić papierosa, rozglądam się w około siebie i stwierdzam, że zima już minęła i mogę zamknąć zimową kurtkę w szafie. Ale wiesz Klara… ja jestem typem domownika,... tylko Daniel wyciąga mnie na spacery w ciągu dnia. Sama raczej wychodzę tylko na zakupy. Albo na disco, ale to wieczorem... Jeśli chcesz - Lulu uśmiechnęła się do rozmówczyni - mogę przyjąć Twój tryb “dnia” i “nocy”, żebyśmy się nie mijały. Tylko… musiałabym się przepisać na uczelnię online. Myślałam już o tym, podoba mi się ta Polsko-Japońska Akademia Technik Komputerowych. Tylko najpierw - skinęła brodą na laptopa - dane, bo muszę mieć czas zarobić na czesne.
- Ja czasem tęsknię za słońcem -
mruknęła. - Ta Indi, coś jeszcze mówiła? Na przykład kiedy Ernest ma wpaść w odwiedziny do Bałałajki?
Grażynka pokręciła na boki głową.
- Nie, nie wspomniała o tym. Zapytam jeśli chcesz. - Urwała na moment. - Niepotrzebnie Cie oderwałam? - Zapytała niepewnie.
- Nie, to ważna informacja. Trzeba zastanowić się jak wydusić jak najwięcej z tego dymu jaki się szykuje. A jak z szyfrowaniem, nie masz na razie dość tych atrakcji? - uśmiechnęła się lekko.
- Mogę zadzwonić do Indi nawet teraz… chociaż spodziewa się telefonu o dwudziestej. Ciężko mi było pytać o możliwe ważne rzeczy kiedy nie orientuję się w tym wszystkim… - Wzruszyła lekko ramionami. - Nie mam dość. Nie mogę się doczekać pierwszego sukcesu… to godne takiego wysiłku wyzwanie.
- Hm, widzę że znalazłaś swojego króliczka - Klara przekrzywiła głowę. - Ciekawa jestem tej euforii… - wstała i podeszła do Grażynki.
Uniosła lekko jej głowę spoglądając ciekawie w oczy.
- Poluj na niego, gdy odkodujesz zapolujemy razem.
Lulu uśmiechała się z charakterystycznym błyskiem w oku. Do polowania na TEGO króliczka nie było trzeba jej zachęcać. Odsunęła od siebie laptopa. Wychyliła się w stronę Klary, najwyraźniej próbując skorzystać z jej bliskości i skraść jej niegrzecznego całusa.
Nie musiała skradać, choć zaiste grzeczny nie był.
- Przejdę się, pomyślę, niedługo wrócę - odezwała się wychodząc do ogrodu.

Grażynka w takim razie czekała… zerknęła jak tam postępy programu namierzającego podany przez Indi telefon, po czym wróciła na ten czas do kodowania. Tymczasem kate_search mielił numer Kleszcza choć nie szło to za dobrze. Było sporo lokalizacji w Warszawie i poza granicami miasta wypozycjonowanych przez program, jednak numer opierał się zawężaniu miejsc w jakich był wykorzystywany w krótkich przedziałach czasowych. Sypało się wtedy i lokalizacje ginęły.
Grażynka z ciężkim sercem przerwała pracę nad deszyfracją… spróbowała skalibrować program tak by wskazywał lokalizacje tylko z dzisiejszego dnia wydłużając przedziały czasowe i puścić go jeszcze raz. Mniej danych, mniejszy problem… może. Po kilku krótkich zabiegach zostawiła odpalony program samopas (nie chciała tracić teraz czasu na dopracowywanie go) wróciła do swojego prawdziwego KRÓLICZKA, w głowie planując ku utrudnianiu niektórym życia… że jak tylko będzie miała czas wróci do tego. Ba, w głowie nawet kłębił jej się pomysł JAK, szybko przegnała go do szufladki “później”.

Robiąc sobie krótką przerwę w programowaniu, sprawdziła pocztę.

Cytat:
do [E-mail] Lulu:
Temat: Aha
Treść: Witaj. Tamte już nie aktualne. Teraz już mają namiary na mnie i obstawili moją chatę. Nie mam co się tam pokazywać. Kwestia czasu kiedy i do poczty się dobiorą, więc dla Twojego i mojego bezpieczeństwa założę nowego i wyślę.
Pozdrawiam Michał.
W Kilka minut później nadszedł drugi z nowego adresu e-mail.

Cytat:
do [E-mail] Lulu:
Temat: Nowy adres.
Treść: No to nowy E-mail.
Sprawa się ma tak. Freda dostałem i dowiedziałem się o kilku ruskich. On z zemsty sprzedał mnie ruskim i teraz kto pierwszy kogo dopadnie. Oni mnie czy ja ich. W każdym razie chcę dokończyć sprawę z siostrą Cyrusa i odejść ku zachodzącemu słońcu.
Fred dał mi namiary na trzech typów. Jacyś przedstawiciele Bałałajki na grochów. Już zacząłem dobierać się do nich.
Mam prośbę. Zerknij swoim okiem czy coś muszę zrobić by mnie łatwo nie namierzyli. Zmieniłem adres i maila. Kartę z numerem zniszczyłem i wywaliłem. Wiedzą o mnie dużo bo znają dane i moją przeszłość.
Jakbym miał jeszcze jakiś problem i potrzebował pomocy odezwę się.
Ps. Nekrologu nie szukaj. Pewnie i tak ciała nie znajdą.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy.
Ps2. Cyrus liczy na spotkanie i pozdrawia.
- Hmmm… interesujące. - Odparła sama do siebie. Jej umysł pogrążony od kilku dni w kodowaniu słabo działał na poziomie REALU… ale pewne fakty…

***

Wyciągnęła z kieszeni telefon. Wybrała numer Anny Kani. Jak zwykle odliczała sygnały czekając aż dziewczyna odbierze.
- No heeeeeeej - przywitała ją koleżanka ze studiów - co tam?
- Hejka. Słuchaj, ten Michał z którym mnie skontaktowałaś… kojarzysz gościa jakoś bardziej?
- Znajomy znajomego, a co?
- Chciałam wiedzieć kim jest, w sensie… czym się zajmuje, czy można mu ufać. Zaciągnąć trochę języka.
- Nieee, to tak to go w ogóle nie znam. Mój chłopak ma kumpla, Pelego, a ten Michał to znajomek Pelego właśnie. Ja pierwszy raz z nim rozmawiałam wtedy przez telefon.
- Szkoda. Jakbyś miała okazję podpytać kogoś w najbliższym czasie, to daj znać, okej? To ważne.
- Jasne, przyciśniemy z Mariuszem Pelego, jak bardzo ważne to może się go ściągnie dziś wieczorem gdzie.
- Hmm… ja nie mogę się ruszyć… więc jakby Wam się udało… będę winna Ci przysługę.
- Dam znać co ustaliłam.
- Na e-maila. Okej? Ten telefon co masz do mnie nieaktualny. Aaaa… tak w ogóle, co słychać?
- Na uczelni nudy, za to Mariusz ostatnio…
- Ania przeszła w słowotok co u niej z radością opowiadając szczegóły z jej życia z ostatniego tygodnia. Nie zanosiło się na szybki koniec.
Grażynka przeklinała samą siebie w duchu, że chciała być miła i zadała TO pytanie… cierpliwie słuchała co jakiś czas wtrącając grzecznościowe słówka świadczące o tym, że słucha i interesuje się.
Odetchnęła gdy Anna w końcu skończyła i grzecznie pożegnały się.
Papieros...

***

Po dobrej godzinie, Grażynka wyszła na ogród zapalić papierosa. Wolała już nie liczyć, który to był dziś… Zmarszczyła brwi uświadamiając sama sobie, że Klara wychodziła na ogród mówiąc, że zaraz wróci… ale jakoś nie to było głównym problemem jej myśli. Zerknęła na zegarek w komórce. Do umówionego telefonu do Indi zostało jeszcze trochę czasu. Dziewczyna postanowiła jednak zrobić sobie teraz krótką przerwę.

***

Po fajce, Grażynka przytargała swój plecak do przestronnej łazienki Klary. Powoli wyjęła jego zawartość. Dwa pudełka z farbą wylądowały na pralce wampirzycy. Kilka nowych ciuchów… obok nich. Dziewczyna z początku stała ze skrzyżowanymi na piersiach rękami i przyglądała się. Gdyby obserwował to ktoś z boku, wyglądałoby jakby… bardzo, bardzo głęboko analizowała. Prawa stopa nerwowo zaczęła stukać o podłogę. Lulu zerknęła w lustro. Odgarnęła swoje różowe włosy do tyłu. Zmarszczyła usta przyglądając się swojemu odbitemu tam wizerunkowi. W końcu zrobiła kilka kroków w jego stronę i mozolnie, bardzo mozolnie zaczęła ściągać kolczyk po kolczyku… żółty, różowy, zielony, niebieski, srebrny, złoty, serduszko, kwiatek, koniczynka, słonik… każdy jeden lądował na pralce Klary.
W końcu zebrała je wszystkie, wraz z bransoletkami, łańcuszkami i wszelkimi innymi ozdobnymi pierdołami i umieściła w przezroczystej torebeczce, która wylądowała w kieszonce plecaka.
Ujęła w dłonie pudełko z farbą do włosów i zaczęła przyglądać mu się z każdej strony… prawej, lewej, góry, dołu… potrząsnęła. Podrapała się po głowie. Odstawiła na z powrotem na pralkę.
- Ja pierdolę… przecież to tylko włosy. - Powiedziała do swojego odbicia w lustrze bardzo nerwowym tonem głosu. To było rzadkie zjawisko… Grażynka w końcu rzadko przejawiała złość czy nerwowość.
Po kolejnych kilku chwilach wahania, dziewczyna spakowała nowe ciuchy i farby na powrót do plecaka. Wyszła z łazienki prosto na taras Klary, po drodze wyjmując już z paczki papierosa, jakby wyjmowanie go tam na miejscu miało zająć jej zbyt wiele czasu. Zaciągnęła się głęboko…

Ustawiając budzik na 19:55 wróciła do programowania.

***

Dźwięk alarmu wyrwał ją z walki z kodem, wyłączyła go dopisując przy tym coś do końca póki miała to na świeżo w pamięci. Klary wciąż nie było. Przełączyła okienka by spojrzeć na wyniki kate_search, lecz nie zauważyła żadnych postępów. Westchnęła tylko. Zerknęła na numer który wysłała jej Indi w e-mailu, po czym zadzwoniła, zachowując ustaloną sekwencję.

***

Zerknęła na numer który wysłała jej Indi w e-mailu, po czym zadzwoniła, zachowując ustaloną sekwencję. Czekała aż ta odbierze.
- Hallo? - Indi odebrała, chyba znowu coś jedząc.
- Hej. Indi? Tu Lulu. - odezwał się znajomy jej głos.
- Hey, co tam? Udało się coś z telefonem?
- Zła wiadomość. Numer który chciałaś namierzyć jest na kartę i nie ma połączeń netowych, spora ilość lokalizacji. Mój program wariuje. Napisałam go niedawno i na szybko… był nastawiony na kartę innego typu. Niestety wszystko się sypie. Nie mogę siedzieć jednocześnie nad tym i nad danymi… ja po prostu nie rozdwoję się. Albo jedna sprawa, albo druga.
-Ok, Lulu, spokojnie. Oddychaj. Żeby uratować Wojtka potrzebuję lokacji. Inaczej nie wiem nawet, gdzie szukać. Więc lokacja bije szyfrowanie. Chyba, że masz kogoś innego kto mógłby się zająć lokacją?
- Nie ale… bez odszyfrowanych danych, chyba nie masz co liczyć na Sebastiana, co? Po za tym, myślisz, że oni nie wiedzą gdzie?
- Zrobiła krótką pauzę. - Mam newsa.
- Napisałam Sebastianowi, że plik może być odszyfrowany dopiero za 48 godz najwcześniej. Kto wie co gdzie? Sebastian? Może i wie, ale nie raczył się podzielić dokładną lokacją ze mną. Jakiego newsa?
- A na kiedy zaplanowana jest akcja ratunkowa? Zdążę spróbować zrobić i jedno i drugie?
- Wątpliwość w głosie. - News. Miałam ostatnio takich klientów… Cyrus, czy Cyrys, obcokrajowiec, po akcencie powiedziałabym, że Amerykanin i Michał, Polak. Dwa mięśniaki. Wydawali się mili. Zwędzili kompa jakiemuś Fredowi, emm… Krzysztof Stec. Poprosili mnie, żebym się do niego dostała bo szukali jakichkolwiek informacji o tym gdzie go znaleźć. Co ciekawsze… po co? Podobno ktoś PORWAŁ siostrę tego Amerykanina i on jej szuka… twierdzili, że ten Fred będzie miał info gdzie ją znaleźć. I teraz słuchaj uważnie. Dostałam od niego e-maila, czytam: „Freda dostałem i dowiedziałem się o kilku ruskich. On z zemsty sprzedał mnie ruskim i teraz kto pierwszy kogo dopadnie. Oni mnie czy ja ich. W każdym razie chcę dokończyć sprawę z siostrą Cyrusa i odejść ku zachodzącemu słońcu. Fred dał mi namiary na trzech typów. JACYŚ PRZEDSTAWICIELE BAŁAŁAJKI na grochów. Już zacząłem dobierać się do nich.” Wygląda na to, że nie tylko ty chcesz odbić kogoś porwanego przez Bałałajkę. Co o tym sądzisz?
Indi zachichotała na tekst o odchodzeniu ku zachodzącemu słońcu.
- With guns blazin’, hm? - mruknęła pochrupując coś zawzięcie - Widzę, że Balalajkha ma dużo fanów. Myślisz, że to nie żadna podpucha? Widziałaś się z nim osobiście? Czy tylko zdalnie?
- Osobiście. Poprosiłam kumpelę która mnie do nich odesłała jako po prostu do klientów potrzebujących pomocy informatyka… żeby zgarnęła o nich jakieś info. Bo to znajomi znajomych. Nie wygląda na podpuchę. Oni na prawdę szukają tej dziewczyny. Mam nawet zdjęcie jej zdjęcia na telefonie. Nie wiem co wiedzą więcej. Zdziwiłam się widząc słowo “Bałałajka” na ekranie… chociaż faktycznie, wcześniej wychodziło na jakieś rosyjskie powiązania tych… em porywaczy.
- Słuchaj Lulu…
- zaczęła Indi na chwilę milknąc - … ja będę mieć od jutra nieco więcej luzu. Daj temu Michaelowi ten numer. Powiedz, żeby zadzwonił około 7 - 8 rano. Ja będę wtedy w centrum albo w okolicach. Mogę się z nim spotkać. Nie mów mu jak wyglądam. Ustalę z nim miejsce spotkania. Przekazałaś Klarze?
- Dobra. Przekażę mu. Klara… tak. Nie wiem od czego zacząć… Klara, potwierdza, że Sebastian może chcieć uwolnić się od Ernesta. Mówi, że aktualnie to ten zjeb daje mu władzę, powtarzam dosłownie. Uważa, że póki Sebastian nie będzie miał wszystkich danych to niestety Ernest będzie mu cały czas potrzebny… i że z danymi Sebastian zabije Ernesta by pokazać siłę, a moją Klarę by pokazać, że nie ma takich osób które są w stanie przed nim uciec i ukryć się. Ale nie to Cie pewnie najbardziej interesuje.
- Czekaj… a co Sebastian ma przeciwko TWOJEJ Klarze?
- Indi wcięła się Lulu w słowo.
- A bo ja wiem. Nie trudno mu nadepnąć na odcisk, nie?
- Czy ja wiem…
- Indira nie brzmiała na jakoś specjalnie przekonaną - … nie umiem określić…
Hmmm…. Lulu… a … Klara by nie pomogła z E.? W zamian za pomoc z pozbyciem się Sebastiana?
- Wątpię by zależało jej na pozbyciu się Sebastiana… kurcze, miałam nadzieję, że zadzwonię do Ciebie przy niej…. było by łatwiej, ale musiała na chwilę wyjść i jeszcze nie wróciła. Z tego co się orientuję na pewno z chęcią pozbyła by się samego Ernesta… i chyba bez niego i danych, to Sebastiana nawet nie będzie trzeba się pozbywać.
- Hmmm spytaj jej i dzwoń do mnie o której chcesz. Ja i tak nie sypiam. Z nią to już całkiem spory tłum się na E. robi.
-Jeśli chodzi o ostrzeżenie Bałałajki. Klara mówi, że nie rozumie czemu chcesz by ostrzegła ją, że ktoś idzie ratować Wojtka, skoro chcesz by go uratowano. Uważa, że jeśli ona przygotuje się na cytuję wjazd tego sadystycznego idioty, to może uda jej się go zabić, ale nie pomoże Ci to odzyskać Wojtka.
- Ja myślę, że to plan awaryjny. Mnie samej nie zależy na tym. - Indi zaczęła mówić ogólnikowo, jakby nie była sama.
- Okej… spróbuję zadzwonić w takim razie jak Klara wróci, chyba że wróci jak już będę spała, to dopiero jutro… Indi, na kiedy Wy planujecie tą akcję ratunkową?
- Nie wiem dokładnie. Będę wiedzieć jutro wieczorem. A co?
- To ważne. Klara pytała, a ja chcę wiedzieć ile sama mam czasu, by móc Ci pomóc. Indi musisz wiedzieć, że Klarze zależy na tym… hmm… by w mieście był spokój… myślę, że chciałaby aby jak najwięcej osób od Bałałajki i Sebastiana po prostu zginęło… by było jak najwięcej dymu… szczególnie na tym by osłabić najsilniejszą ze stron.
- Lulu nie wiem. Wiem, że teraz się przygotowują ale kiedy będa tutaj dokładnie nie wiem. Myślę, że 48 godzin. Najsilniejszą stronę… czyli Balalajkha. Tak to wynika nie?
- Tak. Nie wynika, tak twierdzi Klara… Bo… układ Sebastian i ludzie Wojtka według niej jest chwiejny, a do Bałałajki przyjechał ktoś o kim mówiłaś, nie? Który powoduje to, że nie dość iż była silniejsza to teraz jest jeszcze bardziej… jakoś tak. Od teraz?
- Jeśli wylecą nad ranem naszego czasu, będą za kolejne 14 - 16 godzin. Zebranie informacji, ustalenie działań. Tak myślę, że tak, ale może celuj w krótszy czas? Nie wiem, 36 godzin dla pewności?
- Dobra… zobaczymy ile i co uda mi się zrobić… daj mi jutro znać jak poszła rozmowa z tym Michałem. Okej?
- Jasne, dam znać na pewno. Jak Klara wróci, to dzwońcie. Ja będę na chodzie. Pa.
- Pa.



***

Gdy tylko rozłączyła się z Indi… i spaliła kolejnego dziś papierosa… odpisała Michałowi. Zerknąła na godzinę, było po dwudziestej.

Cytat:
Do [E-mail]: Michał
Temat: Nowy adres
Załącznik: michal.exe
Treść:
Hej,
Po pierwsze: Ruska mafia, Bałałajka brzmi dla mnie baaaardzo znajomo. Zdaje się, że masz bardziej ostre kłopoty niż sam sądzisz. Gruby temat. Nie na e-maila.
Bardzo ważne info, mojej znajomej ta sama mafia porwała chłopaka. Ona organizuje bardzo, bardzo dużą akcję by go odbić (za 36-48 h od teraz). Możliwe, że jej chłopak i siostra Cyrusa to bardzo połączone sprawy. Rozmawiałam z nią o tym i zgodziła się bym skontaktowała Was ze sobą. Pogadać nie szkodzi, bo wydaje mi się, że macie podobny cel. Ja w każdym razie próbuję pomóc jej w realizacji jej celu.
To jej numer telefonu <numer>. Jak będziesz dzwonił (najlepiej koło 7-8 rano!!!), to zadzwoń z sekwencją trzy sygnały. Przerwa. Trzy sygnały.

Po drugie: Nie wyłączaj poczty. Ściągnij załącznik ode mnie i uruchom. Program zabezpieczy dobrze Twoją (działa tylko dla tego konkretnego e-maila z którego piszesz) skrzynkę pocztową, przed ewentualnymi próbami zhakowania jej. Skutek uboczny: wszystko co piszesz do mnie i ja do Ciebie zostanie skasowane z niej ukrywając kontakt między nami.
Pozdrawiam
Lulu
***

Po naskrobaniu e-maila Grażynka znów usiadła do kodu… na chwilę, po tym pacnęła sama siebie w czoło.
- Ojciec… - wyciągnęła telefon z kieszeni i wybrała numer. Jak zwykle czekała odliczając sygnały.
Nie odbierał długo, dopiero po piątym odebrał.
- Halo? - spytał zdenerwowanym tonem.
- Tatusiu? To ja Grażynka. - Znów dzwoniła z prywatnego, ale przecież ostatnio się domyślił.
- A witaj córeczko, wszystko w porządku? - ton zrobił się spokojniejszy.
- Tak… jasne. Jestem dalej u… - urwała i wyraźnie zawahała się - hmm… kumpeli.
- To dobrze, ja chyba… pewnie nie wrócę dziś na noc do domu.
- Jak to?
- Mam sporo pracy, dłubię przy samochodzie. Zlecenie, mówiłem ci. Panu Lechowiczowi się śpieszy, pracy przy silniku sporo a ja… nie chcę siedzieć w pustym mieszkaniu.
Milczała przez krótką chwilę.
- To może i lepiej. - Odparła smutnym tonem głosu. - Że nie będziesz siedział w domu. - Westchnęła głęboko. - Pamiętasz Tato, jak mówiłam Ci, że się ukrywam… bo mam kłopoty. Jakiś czas temu?
- Tak - głos Antoniego nabrał trochę napięcia.
- Jaa… cóż. Chyba nie do końca się skończyły. Jestem w bezpiecznym miejscu, tylko… wolę, żebyś tym razem wiedział, okej?
- Mogę jakoś pomóc?
- Właściwie to tak. Jeśli będziesz miał chwilę… - Urwała, czekając na reakcję.
- Będę miał, co ci trzeba?
- Pamiętasz Kajko, tego rudego co jest w szpitalu - no, pewnie głupio to brzmiało, ojciec powinien dobrze go PAMIĘTAĆ - u mnie w pokoju stoi jego plecak z laptopem. Skoro się obudził… bardzo by chciał odzyskać swoje rzeczy. A ja… wolę się póki co nie wychylać niepotrzebnie. Czy… mógłbyś mu go zanieść do szpitala? - Zapytała niepewnie.
Odpowiedziała jej głucha cisza.
Dopiero po dłuższym czasie Lulu usłyszała westchnięcie.
- Miałem nadzieję… że nie będę musiał z nim stawać twarzą w twarz - powiedział ciężkim głosem. - Ale twoje bezpieczeństwo ważniejsze. Gdzie leży?
- Właściwie… nie musisz. Wystarczy, że dasz go pielęgniarką. One… dobrze kojarzą różową czuprynę która codziennie przychodziła do szpitala. Tak myślę, że to by wystarczyło. Leży w szpitalu wolskim, Jakub Szymczak. I jeszcze jedno… w jego plecaku, w przedniej kieszonce jest broń z której wtedy strzelał. Jej nie zanoś do szpitala… byłoby niestosownie. Może… póki co zostaw ją sobie, okej?
- Dobrze, zaniosę mu jutro ten plecak. Grażynko, dawaj znać często. Bym się nie martwił.
- Dobrze, będę dzwonić. Jak się czujesz?
- Tak sobie, ale wyjdę z tego.
- Hmmm… - Lulu zabrakło słów, milczała chwilę - …dobrze, to znaczy źle ale dobrze jeśli wyjdziesz z tego. Dziękuję za pomoc.
- Pamiętaj by dawać znać co z Tobą, pa Grażynko.
- Do usłyszenia Tatusiu.

***

Klara wślizgnęła się do salonu zamykając za sobą drzwi na taras, do ogrodu. Było lekko po 22:00, wyglądała na zadowoloną z siebie ale tak jak zwykle czujną i tak jak od niedawna zamysloną.
Grażynka jak można było się spodziewać siedziała przy kompie… zaczynała wyglądać już trochę jak zombie z kawą u boku. Nawet chwilę zajęło jej dojście do wniosku, że Klara wróciła. Świat poza komputerem działał u niej w zwolnionym tempie.
- O hej.
- Nie przeszkadzaj sobie
- przeciągnęła się. - Chyba że chwila przerwy?
- Chwila… przerwy… tak.
- Odsunęła od siebie laptopa. - Em… gadałam z Indi.
Kruczowłosa usiadła obok Lulu na sofie i bezceremonialnie przekręciła się by ułożyć się na niej na plecach i złożyć głowę na udach Grażynki.
- Mhm? I co tam wykombinowała?
- Chciała, żebym zlokalizowała Wojtka… ale ja się nie rozdwoję
- dziewczyna przetarła oczy -... pytała, czy nie chcesz pomóc z Ernestem i mówiła, że to z ostrzeżeniem Bałałajki to jakiś plan awaryjny… - Lulu mówiła, jakby wyduszała z pamięci najważniejsze sekwencje rozmowy - skończyłyśmy na tym, że bardzo by chciała bym zadzwoniła jak wrócisz do domu… jestem jak głuchy telefon.
- Czemu?
- Co czemu?
- Czemu jesteś jak głuchy telefon? -
Klara spojrzała na Lulu ciekawie gładząc ją leniwym ruchem po żebrach.
- Bo ona najwyraźniej chciałaby się dowiedzieć czegoś od Ciebie, ja przekazuję Tobie co ona mówi, a jej co Ty powiedziałaś na to co ona powiedziała… sama błądząc w tych tematach, bo myślę o czymś innym.
- Chciałabym ci powiedzieć wszystko, może już niedługo. Ale tego nie robię, nawet Tobie. Skąd myśl, że jej powiem więcej?

Grażynka zmarszczyła brwi patrząc na Klarę nierozumiejącym i jeszcze nie przebudzonym z odmętów “ona & komputer” wzrokiem.
- Nie chodzi o to… czego nie mówisz mi Klara, ani czy jej powiesz więcej. Ja po prostu nie umiem odpowiedzieć na niektóre pytania, na które może Ty byś mogła… Jak pytanie o pomoc. Nie wiem… sama oceń. Zgodzisz się?
- Nie chcę byś była “głuchym telefonem”
- wzruszyła lekko ramionami. - Chcę byś sama myślała. Interesujące było by, gdybyś sama zdecydowała co robimy - uśmiechnęła się lekko. - Z Wojtkiem nie ma pośpiechu, pewnie będą go torturować, by dał namiar na swoich ludzi, ale nie zabiją. Jej się z nim spieszy. A Tobie?
- Mówiłam Ci już. Mam gdzieś Wojtka… ale zależy mi na dotrzymaniu obietnicy. Na Erneście.
- Ja uważam, że najpierw Bałałajka, potem Ernest. Odstrzeliwać tych co mają aktualnie najwięcej możliwości. Ale nie upieram się. I tak, chętnie pomogę z tym zjebem. Ale to jedyne pytanie jakie od niej przekazujesz.
- Przeciągnęła sie na sofie i patrzyła chwile na Lulu. - Wolisz bym ja z nią rozmawiała, ponad to by samemu planować z nią? - zmrużyła lekko oczy jakby oceniała.
- Hmmm… - Grażynka milczała przez chwilę analizując jej słowa, chwilka przeciągnęła się nawet na dwie chwilki. - Mój plan i cel jest teraz dość prosty. Skupiam się na nim. Jest najważniejszy. - Nieco ocknięta, jakby zauważyła ułożoną na jej udach dziewczynę. Pogłaskała delikatnie jej włosy - Nie miałam czasu zastanawiać się nad innymi planami… ale nie. Nie wolę. Wolę jednak ten jeden raz wykonać wspólnie telefon. Chociaż… nie wiem czy jeszcze jest sens.
- Sens?
- Klara spojrzała wzrokiem pełnym niezrozumienia.
- No zobaczymy… - Grażynka wyciągnęła z kieszeni telefon.
- Mhm… - Kruczowłosa pogładziła lekko Lulu po policzku. - To - wskazała laptop. - To broń. Zachowujesz się jak snajper składający z mozołem swoje PSG i wybierający miejsce, ale nie wiedzący gdzie strzelać. Owszem, możesz mieć zleceniodawcę - przeniosła rękę między swoje piersi z jednej strony niby wskazując na siebie z drugiej czyniąc gest naładowany erotyzmem. - Ale ja nie chcę byś była narzędziem. Powiedz jej, że nie chcę z nią rozmawiać. Sama z nią ustalaj co potrzebujecie. A ja tu jestem, jako konsultantka. Twoje narzędzie - zaśmiała się lekko, chrapliwie.
Grażynka odłożyła telefon na bok, wsunęła dłoń pod głowę Klary i gestem jakby chciała ją lekko unieść… by móc sięgnąć ustami do jej ust, druga dłoń znalazła się na jej ramieniu i powoli zsuwała się w dół ku piersiom. Klara nie przeszkadzała jej w tym swoim zachowaniem. Ba, ułatwiała to wychylając twarz do ust różowowłosej i przeciągając się, prężąc pod jej dotykiem.
Pocałunek i dotyk, jedno i drugie było gorące, zachęcające, pełne pasji… ale krótkie. Gdy Lulu oderwała się od ust Klary, patrzyła jeszcze chwilę w jej zielone kocie oczy.
- Krótki telefon… i pokażę Ci co powinno być dalej. - Uśmiechnęła się zawadiacko z błyskiem w oku.
Kruczowłosa zmrużyła oczy obserwując twarz Lulu, po czym odchyliła głowę i wybuchnęła śmiechem.
- Dobrze. - Zgodziła się, ale w jej oczach błyskały ogniki świadczące, że może być problem. - Wybierz do niej numer - rzuciła nie zmieniając pozycji.
Grażynka uczyniła tak. Wybrała numer, ale po trzech sygnałach rozłączyła się. Wybrała ponownie i znów czekała trzy sygnały, podczas których jej usta powoli, powoli zaczęły skradać pocałunki na szyi Klary.
- Tak? - Indi szepnęła do słuchawki.
- Tak? - rozległ się w słuchawce kobiecy głos, lekko chrapliwy acz przyjemny dla ucha. - Kruczowłosa lekko się uśmiechnęła delikatnym gestem odbierając z rąk Lulu telefon.
- Indi? - Po drugiej stronie słuchawki Indi usłyszała głos różowowłosej, po czym rozległ się szmer, jak czasami bywa gdy ktoś włącza głośnomówiący. Klara umieściła telefon na ramieniu sofy. Grażynka popatrzyła na nią z lekkim wyrzutem, jakby była niegrzeczną dziewczynką. Pogłaskała kciukiem kącik jej warg.
- To mów cicho - w słuchawce zabrzmiało westchnięcie. Wolna dłoń Lulu powoli zaczęła wślizgiwać się pod bluzkę Klary, która zagryzła lekko wargi. - Słychać. Chciałaś ze mną rozmawiać?
Tego co zrobiła Indi słychać już nie było. Po chwili z telefonu dobiegło:
- Tak też robię. Tak. Lulu przekazała kwestie, które ewentualnie można by było dograć? Reksa i miejscówki?
- Reksa? Miejscówki?
- Grażynka z kobiecą wprawą rozprawiła się z zapięciem stanika Klary, z zadowolonym uśmiechem zbliżyła usta do jej składając na nich kolejny delikatny i cichy pocałunek. Uniosła głowę by spojrzeć w zielone oczy dziewczyny.
- Ernesta. Czy byłabyś zainteresowana współpracą w celu...hm… eliminacji Reksa. Miejscówki Balalajkha.
- Może i bym była. Byłabym?
- pytanie nie było skierowane do Indiry. Kruczowłosa patrzyła na Grażynkę. Która w odpowiedzi uniosła tylko lekko brwi. - A co do miejscówki… chodzi ci o Bałałajkę czy o tego kociaka, Wojtka, hm? Bo to dwie… - Klara wyprężyła się i wsunęła dłoń pod bluzeczkę Lulu.
- Kociaka? - Indira mogła nazwać Wojtka wszystkim tylko nie kociakiem. Nie wyobrażała go sobie na rozkładówce Playboya. - Chodzi mi o Wojtka. A… tę Amerykankę też tam trzymają?
- Amerykankę? Jaką Amerykankę?
- Tym razem to Klara uniosła brwi, z lekkim zdziwieniem. Grażynka w odpowiedzi przewróciła oczami, robiąc minę w stylu “ups, zapomniałam Ci powiedzieć”.
- Lulu wspomniała o jakieś Amerykance przetrzymywanej przez B. To są te same lokacje?
Przez chwilę w słuchawce brzmiała cisza przerywana jedynie lekkim szelestem gdy Klara wierciła się lekko na sofie starając się dosięgnąć ustami warg różowowłosej, gdy ta psotnie odchylała się próbując jej to uniemożliwić.
- Wiem gdzie mieszka Bała… Bałałajka. Ona jeńców nie trzyma u siebie. Nie wiem, gdzie trzyma twojego chłopaka. - Nie dając za wygraną czarnowłosa przytrzymała w końcu głowę Grażynki by dosięgnąć i złożyła na jej wargach gorący, niegrzeczny pocałunek, błądząc przy tym dłonią pod jej bluzeczką.
Indi w myślach policzyła do pięciu. Zastanowiła się też przez sekundę, czemu Klara nazywa Wojtka jej chłopakiem. Lulu coś musiała namyrdać.
- Gdzie mieszka zatem? I jak umówimy kwestię Reksa?
- Jest taki… - w słuchawce zapadła chwila ciszy. Grażynka wyswobodziła się z uścisku Klary. Zsunęła się w dół. - ...dom. W Rembertowie. W lesie. Ona taaaam… mieszka. - Ton głosu Klary był leniwy, przeciągły, co zapewne spowodowane było delikatnymi pocałunkami Lulu w okolicach jej pępka i coraz wyżej. - A co do Ernesta, hmmm… to nie do mnie pytanie.
- Możesz bardziej dokładniej?
- Indi miała ochotę nakopać Klarze. Chociaż w zasadzie pasowała do różowowłosej. Jakoś. - I pytanie do kogo?
- Do mnie. - W końcu w słuchawce przebił się głos różowowłosej, chociaż jakby znajdowała się dalej od niej. I… był równie leniwy i rozkojarzony jak Klary. Grażynka uniosła na chwilę wzrok na telefon.
- Nie znam adresu, wiem gdzie jeeest. Willa w lesie, aaa… ale gdzie trzyma Wojtka? Nie tam. Nie znam tego miejsca. - Dłoń Lulu musnęła zaledwie opuszkami palców pierś Klary, która gwałtownie wciągnęła powietrze jakby zaciągała się nachalnie papierosem. Różowowłosa uniosła na nią spojrzenie z lekkim, figlarnym wyrzutem wymalowanym na twarzy.
- Serio myślałyście, że telefon w trakcie uprawiania seksu to zajebisty pomysł? - Indi pokręciła głową. - Jak was to kręci to proponuje inne numery. Bo mnie na przykład kręci bardziej uratowanie czyjegoś życia. - Amerykanka brzmiała na rozczarowaną i nie Klarą. - Jak będziecie w nastroju do normalnego porozmawiania to dajcie znać. - dziewczyna była ostro wkurzona. Rozłączyła się.

Grażynka pchnęła telefon by spadł na sofę, ramię sofy to niebezpieczne miejsce dla telefonu. Bez słowa wróciła do tego co robiła wcześniej…

... do Klary.

- Mhmmm… próbowałam… - mruknęła kruczowłosa skupiając się na Lulu.



***

Cytat:
Do [e-mail]: Indi
Temat: Klara
Treść: sorka, Klara nie chciala z tobą gadac wiem, ze bylo to dla ciebie wazne chcialam ja jakos przekonac
Napisany późno w nocy, wyglądał niechlujnie jakby ktoś pisał go na szybko. Może nawet na telefonie, o czym świadczył brak polskich znaków.

 
__________________
To nie ja, to moja postać.

Ostatnio edytowane przez Wila : 16-03-2016 o 19:41.
Wila jest offline  
Stary 16-03-2016, 19:27   #24
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Dom Klary, Józefów pod Warszawą, ul Zaciszna, wczesne rano (15.11 - poniedziałek)
Grażynka wypaliła dwa papierosy. Jeden, za drugim… cichutko, starając się nie budzić i nie niepokoić w żaden sposób śpiącej już Klary ponownie przytargała swój plecak do jej przestronnej łazienki. Ponownie wyjęła jego zawartość na pralkę. Tym razem jednak energicznie rozpakowała oby dwa pudełka z farbą… decyzja zapadła.
Była to rozsądna decyzja.
Spojrzała tylko jeszcze jeden ostatni raz w lustro, jakby żegnając się ze swoimi pięknymi różowymi kudłami… może nie na długo?

***

Mieszkanie Daniela, Mokotów, ul. Braci Pillatich, wczesne rano, godzina 8:00 (15.11 - poniedziałek)
Pukanie do drzwi Daniela o tej porze z pewnością nie zbudziło chłopaka, w końcu spodziewał się śniadaniowego gościa. Nawet nie wyjrzał przez wizjer w drzwiach by upewnić się kto to. Po prostu je otworzył. Zaś to co zobaczył dwa uderzenia serca później, z całą pewnością przerosło jego wszelkie oczekiwania.
Stała w nich bowiem oczywiście jego Lulu… ale…
JASNY BLOND na jej głowie, był niczym niespodziewany powrót do przeszłości. Pamiętał ją taką… dawno, dawno temu.

Subtelną,...

delikatną…

blondynkę…

naturalną…

prawdziwego aniołka....

Jakby tego było mało, zamiast za dużego o dwa rozmiary rozciągniętego sweterka, podartych jeansów, kolorowych trampek i miliona ozdób miała na sobie białą koronkową bluzeczkę, która delikatnie opinała się w około jej piersi i tali podkreślając kobiecość, ciemne jeansy rurki nie nosiły śladów zużycia. Jesienne płaskie trzewiki i czarny płaszczyk były niezauważalnym dodatkiem. Grażynka pozostawiła na uszach standardową parę kolczyków, zaś na szyi jeden delikatny łańcuszek zwieńczony wisiorkiem w kształcie serduszka. Delikatny czarny makijaż zastąpiła nieco bardziej wyrazistym ale w subtelnych odcieniach brązu, nadających jej skórze cieplejszego odcienia.
- No cześć. - Odparła jeszcze w momencie kiedy Daniel otwierał drzwi.


- Cze…. khhhhHHHkHH khe KH! - Daniel powitał ją w drzwiach z kubkiem herbaty z jakiego chciał się właśnie napić. Tak zbaraniał, że choć mózg i wybałuszone lekko oczy stały w miejscu na widok metamorfozy Grażynki, to ręką machinalnie uniósł herbatę do ust i zakrztusił z wrażenia.
- Gra...khhh… - dochodził do siebie. - Świetnie wyglądasz, ale…? - Dodał, gdy opanował kaszel, patrzył na nią wzrokiem pełnym niezrozumienia, z początku nawet nie przesunął się by zrobić jej miejsce aby mogła wejść.
Ale to był Daniel, oaza spokoju i rozwagi.
Pozbierał się szybko.
- Wchodź… - przesunął się wskazując na korytarz. - Już kończę śniadanie robić. - Wciąż patrzył na przyjaciółkę taksując jej przemianę.
- Wiem… wyglądam jak “wyjdź stąd i nie wracaj”, ale… za bardzo rzucałam się w oczy w … różowym. - Odparła ponuro, jednocześnie przekraczając próg mieszkania. Zrobiła trzy krótkie wdechy… jakby wąchała, ba, próbowała wywąchać co jej przyjaciel przygotował na śniadanie. Wyczuła jajecznicę, hm, bekon? tosty? Ciężko było tak z marszu.
- Hm, wiesz, wyglądasz świetnie. Sęk w tym, że tak na wejściu to trochę szokuje.
- Pachnie… tak, że robię się głodna jak wilk.
- Uśmiechnęła się uroczo do Daniela. Odwiesiła płaszczyk na wieszak i nie czekając na zaproszenie ruszyła w stronę kuchni. Ciekawskim wzrokiem szukając tego co powodowało ów zapachy, wciąż uśmiechnięta na samą myśl o tym co zaraz wrzuci do brzuszka podeszła do kawomatu, najwyraźniej chcąc zabrać się za robienie kawy.
Węch jej nie mylił. Jajecznica z cebulką i bekonem smażyła się na leciutkim ogniu, a z opiekacza wyglądał nadtopiony ser z tostów. Obok leżało ich więcej jeszcze nie gotowych posypanych jakąś mieszanką przypraw kombinowaną “by Daniel™”
- Kawy? Herbaty? - spytał zajmując się na powrót jajecznicą i wciąż zerkając na Grażynkę ciekawie. Nowy image trochę nim posprzątał, wciąż był z lekka zaskoczony.
- Daniel… - mruknęła z lekkim rozbawionym wyrzutem - ...a nie widzisz co robię? - Zaśmiała się. - A Ty?
- A tak
- mruknął speszony trochę skupiając się na jajecznicy. - To zrób i mi?
- Jasne.
- Grażynka zerknęła na przyjaciela kątem oka.
Zabrała się za robienie dwóch kaw. Do jednej z nich dolała mleka, nie pytając Daniela czy chce czy nie… zwykle taką pijał. W tym czasie chłopak sprawnie zmienił tosty wyciągając gotowe na talerz i wkładając uprzednio przygotowane. Zamieszał na patelni i szybko kilkoma sprawnymi ruchami pokroił dwa pomidory. Lulu ustawiła gotowe kawy na stole w kuchni, po czym znalazła się przy zlewie. Rączki świerzbiły ją by zacząć sprzątać.
- Gotowe - rzucił Daniel nakładając jajecznicę ze skrawkami bekonu na talerzyki. Przystawił pomidory, sól, pieprz. - Bon apetit, bo widzę, że chyba głodna.
- O tak…
- wytarła ręce o ręczniczek i chwilę później siedziała już na krześle z widelcem w ręku. - Przyzwyczaisz się. - Odparła nim spróbowała.
- Z pewnością - powiedział gdy pochłonął kilka kęsów jajecznicy. - Poza tym, wszystko okey?
Milczała przez chwilę. Jadła. Daniel jednak dobrze wiedział, że zwleka z odpowiedzią. Widział wyraz analizy na jej twarzy.
- Jak zawsze, ostatnio. - Spróbowała wyjść jakoś obronnie z pytania.
Pokręcił głową zagryzając połówką tosta.
- Wiesz, tak sobie myślałem. Masz tu problemy, ktoś cię szuka. Może wybrać się na kilka dni gdzieś? Na przykład do Krakowa, albo do Pragi. Spokój pozwiedzać, wyluzujesz się trochę, będziesz z dala od tych toksycznych klimatów. Urlop od tego wszystkiego, jak ja ostatnio w Gdańsku.
- Jak Ty w Gdańsku, co? Ostatnio chyba mówiłeś coś o tym, że nie odpoczęłaś tylko się martwiłeś?
- Uniosła lekko brwi.
- No bo tak wyszło powrót też na nerwach po rozmowie wtedy. Ale cel był inny. Pojedziemy razem to się martwić nie bę… - urwał. - Aha, ja nie będę, Ty wciąż nad czymś prawda? - uśmiechnął się lekko dłubiąc w talerzu i pochłaniając kolejny kęs tosta.
Westchnęła głośno. Zaczęła dziobać widelcem jajecznicę wpatrując się w nią.
- Mam sporo roboty… ja, muszę coś odszyfrować. Hmm… bardzo bym chciała. - Nie uniosła na niego wzroku.
- Jasne, to tylko propozycja - zmienił tosty ładując kolejne dwa na talerzyku. - Ale tak sobie myślę, że jak już będziesz mogła, to chyba nie będę pytał i cię na siłę wepchnę do autokaru. Potrzebujesz trochę wyluzować się. Z tym odszyfrowaniem to pewnie pomóc nie mogę?
- Nie. To trudne, nawet jak dla mnie. Strzelam, że będę nad tym siedziała jeszcze z dwa dni.
- I w tym momencie uśmiechnęła się. - Później… dałabym się bardzo, bardzo chętnie Tobie porwać.
- Dam ci trzy.
- Sięgnął po pomidora i mrugnął. - A potem biorę od kumpla eter, nieprzytomną pakuję do walizki. Spakuję ci tam laptopa byś się nie nudziła jak przebudzisz się w bagażniku autokaru. A co z ojcem?
- Jak zawsze, ostatnio?
- Uśmiechnęła się lekko, ale smutno. - Słuchaj myślę, że on nie pije… nie tak po prostu. Boli go prawy bark. - Uniosła brwi ku górze.
- Myślisz, że się zaszył? - Daniel odgadł w lot myśli przyjaciółki. - Grażynko, ja nie będę powtarzał pewnych rzeczy… Ale nie o to mi chodzi co możesz myśleć. W sensie tego gdzie jesteś, gdzie nocujesz. On chyba potrzebuje teraz wsparcia. Nie ma go jak nie ma Ciebie.
- Gadałam z nim wczoraj przez telefon. Powiedział… że nie będzie spał w domu bo ma robotę a dom jest i tak pusty… Ale Daniel, ja nie mogę spać w domu, to zbyt niebezpieczne i dla niego i dla mnie.
- Spoko, tak tylko mówię. Może odwiedź go w robocie, czy coś. Chcesz to możemy razem pojechać.
- To nie jest zły pomysł… ALE… nie po to
- wskazała po sobie dłońmi, zaczynając od głowy a urywając tam gdzie zasłaniał ją i tak stół - tak się postarałam, by teraz wszystkim się pokazywać…
- Jasne, mówię to pewnie bo możesz nie ogarniać. Nie wyglądasz jakbyś spała ostatnio za dużo. - Skończył jajecznicę, Lulu też siedziała już przez chwilę nad pustym talerzem delektując się świetnie doprawionym przyprawami i ziołami tostem.
- Pozmywam, a tymczasem miałbym do Ciebie prośbę. Filmy mi na streamach nie odpalają na moim laptopie. Nie wiem czy coś nie zwaliłem przy profilowaniu przeglądarki. Zajrzysz?
- Okej. Nie ma problemu.
- Jest włączony, nawet jest nastawiony film jaki chciałem obejrzeć, jakby coś się udało to będzie świetnie.

Grażynka zabrała kawę i ruszyła do salonu. Blond aniołek, mimo swojego grzecznego wyglądu… rozwaliła się na kanapie Daniela kładąc na sobie laptopa i zaczęła nieśpiesznie w nim grzebać. Przy wyzwaniach przed jakimi ostatnio stała… jego prośba brzmiała jak pójście do parku rozrywki. Zaczęła od sprawdzenia co nie działa. Zobaczyła stronę CDA z filmem “Aeon Flux”, którego nie kojarzyła, choć opis informował, że to stara produkcja, z 2005 roku. Przetestowała puszczenie filmu… który zaczął lecieć bez problemu.
Daniel wlazł do pokoju z miską pełną Nachos i sosem do nich, skierował się w pierwszej kolejności do okna by zasunąć żaluzje, po czym klapnął obok Lulu.
- Zalecenie przyjaciela - powiedział moszcząc się koło niej by mieć widok na ekran, miskę z nachos położył między nimi. Nie wyglądał jakby zamierzał negocjować.
Spojrzała na niego zdziwiona…
- Przecież działa.
- Świetna robota
- wyszczerzył się w uśmiechu. - Porywam cię na dwie godziny relaksu. - Chrupnął przy tym nachosem umoczonym w sosie. Film właśnie startował.
- Ooooo taaaaak… - Dziewczyna uśmiechnęła się i sięgnęła po poduszki. Jedną podała Danielowi, a drugą ułożyła sobie pod głową. - To będzie fopa, jak się przytulę?
Spojrzał na nią jakby nie wiedział o co chodzi, po czym błysk zrozumienia przebiegł mu w oczach. Wpakował sobie kolejnego kukurydzianego chrupka w buzię i moszcząc się na poduszce objął Grażynkę jakby to miało starczyć za odpowiedź. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko do niego, po czym sama wtuliła się kierując zainteresowanie ku

ekranowi komputera.

 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 25-03-2016, 19:34   #25
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Dom Klary, Józefów pod Warszawą, ul Zaciszna, rano (15.11 - poniedziałek)
10:30

Grażynka wróciła do domu Klary, zaraz po skończeniu filmu i wygonieniu Daniela na uczelnię. Pierwsze co zrobiła zaraz po zrobieniu kawy i zapaleniu fajki, to odpaliła komputer. Na początek sprawdzenie e-mail.

Cytat:
OD [e-mail]: Indi
Temat: Kilka kwestii
Treść:
- Czy K. może podać namiary gdzie ta willa w R. jest dokładniej?
- Jak K. widzi rozwiązanie problemu E? Chce czekać na okazję czy chce połączyć siły.
- Czy K może się dowiedzieć, gdzie przetrzymują W?
Nie ma potrzeby dalszych telefonów - po prostu dajcie mi znać, czy możecie pomóc czy nie.
Czy możesz skontaktować się z Michałem i spytać o namiary tych ludzi z Grochowa? Nie dzwonił jeszcze…
Co do plików K.G. to S. chce odkodowane wersje.
- Priorytety kodowania zależą od ustaleń z K. ale nie chcę tracić czasu, jeśli laska nie chce gadać ze mną. Jeśli nic innego nie ustalisz K to 1. zlokalizuj telefon W., 2. potem K.G. i 3. potem Ernest (jest spora szansa, że dorwie się go na miejscu). Chyba, że K.G. i E. mogą być robione równocześnie.
Cytat:
od Anna Kania [email]
Temat: Michałek
Treść: Gadałam z Pele, on mówi, że Michał jest w porządku. Trochę outsider, raczej taki z boku, mało znajomych, nie wychodzi nigdzie, a jak już to rzadko. Normalnie to było by creepy, ale w jego przypadku… Wiesz, on wojskowy, ładnych parę lat w Iraku i Afganistanie spędził. Od niedawna w cywilu i się dopiero odnajduje. Tyle przynajmniej wie Pele. Twierdzi jednak, że dobry chłop i ufac mu można.
Buziaaaaaaaaa
Grażynka przeczytała. Ten od Indi nawet dwa razy. Przez jakiś czas siedziała tak wpatrzona w treść… jakby analizowała.
- Hmm… - skomentowała w końcu, ale postanowiła póki co nie odpisywać, bo w sumie, co niby miała odpisać? Wróciła do walki z programem deszyfrującym… czuła w kościach, że jest już blisko osiągnięcia kompletnej wersji 1.0.


12:30
Przy okazji zrobienia sobie krótkiej przerwy, paląc fajka w ogrodzie Klary, już-nie-różowowłosa wysunęła z kieszeni telefon i wybrała numer ojca. Czekała jak zwykle odliczając sygnały.
Odebrał po dłuższej chwili, chyba po pięciu.
- Halo? - spytał zaspanym głosem. Przynajmniej Grażynka miała nadzieję, ze to ‘zaspany’ ton.
- Tato? To ja. - Odparła na przywitanie.
- A witaj Grażynko, spałem.
- Przepraszam, że obudziłam. Chciałam tylko się zameldować.
- Dobrze, że dzwonisz… Grażynko, ktoś był w nocy w mieszkaniu.

Chwila ciszy w słuchawce.
- Ale… Ciebie tam nie było, prawda?
- Całą noc z tym autem walczyłem, skończyłem nad ranem dziś dopiero
- zawiesił głos. - Myślałem, że to może ty jak się dowiedziałaś, ze na noc nie wracam… - znów urwał, Grażynka mogła się tylko domyślać o co mu chodziło. - Ale mnie z rana Zdzisia przydybała ofukując, że jaki ja przykład dziecku swojemu daję i zbereźnik i pieniądze powinienem na ciebie wydawać…
- Cooo? - Grażynka zdziwiła się nie na żarty, chociaż w tonie był lekki ślad rozbawienia. - Czekaj. Czyli musiała tam się kręcić jakaś laska, tak?
- Zdzisia widziała przed dziesiątą. Jakaś młoda blondynka, podobno śliczna, w ładnej kiecce i kożuszku. Pomyślała, no wiesz…
- Wiem. Nie przejmuj się Panią Zdzisią. Uważaj na tą blondi… Pewnie szuka mnie tak samo jak kiedyś Klara. Była w środku? W mieszkaniu?
- No właśnie Zdzisia widziała ją jak wychodziła. Ja rano półprzytomny wracałem, to gmerając przy zamku myślałem, że się zaciął. A to otwarte po prostu było. Wtedy mnie raszpla zdybała i wzięła w obroty. Ale się jej nie tłumaczyłem, zmęczony co tu się przed jędzą jeszcze tłumaczyć, że mnie nie było. Ale nic nie zginęło.
- Na pewno? Zdjęcia? Zerkałeś w moim pokoju?
- No tak na oko to chyba nic, ale czy z twojego pokoju jakieś drobiazgi… nie wiem, ja tam ci nie szperam Grażynko i nawet staram się nie wchodzić. To skąd mam wiedzieć co leżało i już nie leży?
- Okej. Dobra… wyśpij się. Dobrze, że wyszedłeś na noc. Będę dzwonić.
- Uważaj na siebie Grażynko.


Dziewczyna rozłączyła się. Odpaliła kolejnego papierosa - a co tam. Policzyła do trzech i wykręciła numer do Kajko.
Odebrał niemal natychmiast.
- Tak? - spytał niepewnie choć z lekką nadzieją w głosie.
- Hej. To ja. - Przywitała się Grażynka.
- Hej! Już się martwiłem, wiesz, jak zobaczyłem, że Twój tatko przyniósł sprzęt… Miałem nadzieję, że przyjdziesz.
- Kajko… chciałam żebyś go miał, bo chciałeś… nie mogę przyjść.
- Wszystko okey?

W słuchawce zapadła chwila ciszy.
- Jasne... A u Ciebie? Co mówią lekarze?
- Przechwyciłem jednego, spora poprawa. Mówił, że jeszcze dwa-trzy dni i mnie wypiszą. Jakieś tomografie, cuda-niewidy. Przyjdziesz?
- Mówiłam już, że nie mogę póki co.
- Wiem, ale tak jakoś… Pokombinuję nad wcześniejszym wypisem. Czuję sie już okey, ot piguły jak to oni kombinują.
- Dlaczego? Powinieneś tam zostać jak długo trzeba… Załatwię zakupy dla Twojego dziadka jeśli się przeciągnie. Nie martw się. Twoje zdrowie jest najważniejsze.
- Będzie okey, a tak zamiast tu leżeć bez sensu jakoś może Ci pomogę.
- Nie Kajko. Nie chcę Cie w nic mieszać.
- Marudzisz. Wejdź choć częściej na sieć jak nie możesz wpaść. Ok?
- Hmm. Właściwie… pamiętasz kate search?
- Hm? Nie… A czekaj, to robocza nazwa tego programiku co nad nim siedzieliśmy w Regułach?
- Tak. Jakbyś się nudził… może chcesz spróbować go udoskonalić?
- Mhm… zawsze coś na czym się można skupić. Ale wątpię. Ty głównie dałaś z tym radę, ja to tylko kilka obejść w celu uproszczenia kodu by banglało.
- Prześlę Ci kod z namiarem na bibliotekę którą chciałabym, żebyś spróbował tam dodać. Właściwie to gotowiec, trzeba by tylko dopasować go do naszego kodu. Będziesz miał nad czym myśleć.
- Mam nad kim myśleć. Tym to się zajmę by nie myśleć o jednym. Okey, może coś uda mi się z tym zrobić.
- Na TAMTEGO e-maila?
- Yup.
- Kajko?
- Urwała, nie dokończywszy.
- Tak Lulu…? - spytał z jakimś lekkim napięciem.
- Miło mi słyszeć, że wracasz do zdrowia. - Odparła wkładając w to całą sympatię jaką darzyła chłopaka i jednocześnie próbując ukryć to co ją trapiło.
- Już wkrótce będę na full - w jego głosie brzmiała szczera radość.
- Do usłyszenia.
- Do zobaczenia.


Grażynka odetchnęła głęboko gdy tylko się rozłączyła. Poszła przytulić swój komputer… z nowym planem w głowie.
Na początek wysłała Kajko e-maila załączając kod kate_search_new oraz linka do biblioteki z dokładnym opisem, co chciałaby osiągnąć.
Gdy skończyła, wlazła swoim starym sposobem na kamerki w pobliżu jej domu na Jagiellońskiej i przejrzała szukając we wskazanej godzinie blondi wchodzącej do klatki schodowej i wychodzącej z niej. Kobieta była w środku zaledwie 15 minut. Przyjechała czerwonym VM Beetle z kierowcą, odjechała zaraz po wyjściu z mieszkania. Ewidentnie była to już blondi którą Grażynka spotkała w Atomowej Kwaterze Dowodzenia… Magda, chociaż Lulu nie kojarzyła jej imienia.
Wyłapując obraz z nią, zrobiła print screena. Przez chwilę bawiła się dodając do zdjęcia z kamer ramkę z różowymi serduszkami, a w lewym rogu obrazek różowowłosej postaci z anime wysyłającej w stronę dziewczyny będącej na fotce całuska. Zapisała w końcu swoje arcydzieło na pulpicie pod nazwą blondi.jpg…

Cytat:
Do [E-mail]: Indi
Temat: Re: Kilka kwestii
Treść: Odpiszę wieczorem jak będę wiedziała coś więcej.
Masz jakiś namiar na Sebastiana, e-mail, nr telefonu? Albo na tą blondi co jechała z nami do Kwatery?
Cytat:
Do [E-mail] Anna Kania
Temat: Re: Michałek
Treść: Dzięki!
Po tym wróciła do kodu. Zatracając się w upływającym czasie.


13:30 - 14:00

Cytat:
Do: Lulu
Od [E-mail]: Indi
Temat: Re: Kilka kwestii
Treść:
<<Odpiszę wieczorem jak będę wiedziała coś więcej.>> Ok, to czekam na info.
Mam namiar na Sebastiana, ale Klara też powinna mieć. Brzmiał jakby się bardzo dobrze znali. Czemu nie chce Ci dać?
W między czasie zerknęła pobieżnie na e-maila, a widząc jego treść tylko westchnęła. Nie odpisała.

Mniej więcej godzinę później, ucieszona… wkraczała w tryb wprowadzania ostatecznych poprawek do RAKARZa… w głowie zacierała ręce, z myślą, że to już niedługo.


15:44 (zachód słońca)
Grażynka postanowiła zrobić sobie przerwę… zanim wyszła na fajkę potuptała do kuchni zrobić sobie kolejną kawę i jakąś kanapkę. Miała solidne postanowienie zapytania wujka google kto wynalazł kawę. Lubiła tego kogoś.
Nie usłyszała cichego stąpania bosych stóp po dywanie i drewnianej klepce gdy zbliżało się do niej zagrożenie, ktoś z początku biorący ją za włamywaczkę. Jednak włamywacze nie wkradają się do domów po to aby zrobić sobie kawę, a sylwetka i charakterystyczne ruchy Grażynki były Klarze znane już dość dobrze.
Dziewczyna poczuła dłoń muskająca jej blond włosy.
- Nono… cóż za blond aniołeczek - usłyszała głos Klary tuż za sobą.
Na początku podskoczyła naturalnie przestraszona i zaskoczona. Odwróciła się zaraz w jej stronę z delikatnym uśmiechem na twarzy… w którym zadowolenie mieszało się z niezadowoleniem.
- Blond - W oczach Klary błysnęło coś, jakby wspomnienie zmieszane z gniewem, jednak Lulu nie poczuła jakby była celem tej iskry we wzroku. - Do twarzy Ci. Ciekawe połączenie. Hm.
- Chyba się z tym tak sobie czuję.
- Różowa zdradziła o czym świadczyła część bijącego od niej niezadowolenia. - Ale… bardzo starałam się by nie rzucać się póki co w oczy.
- I tak się rzucasz
- zmrużyła oczy. - Ale wątpię by wcześniej ktoś zapamiętał twoją twarz, poza tym że śliczna. Ludzie nie znający Cię, zbyt skupiali się na kolorze włosów. Teraz też się rzucasz, ale inaczej. Dobry ruch.
Grażynka objęła Klarę w pasie z ponownym delikatnym uśmiechem, w którym pozostało już tylko zadowolenie.
- Chcesz kawy? - Zapytała na początek, bo wyglądało to jak początek tego co chciała jej powiedzieć.
- Mhm, wolę rozbudzać się naturalnie. Ale nie zaszkodzi - spojrzała uważniej na Grażynkę zanim odpowiedziała. - słodką i czarną.
- Naturalnie, co?
- Z łobuzerskim błyskiem w oku cmoknęła ją w policzek. Zaraz zabrała jednak dłonie które ją obejmowały z zamiarem zajęcia się kawą. - Apropo blondynek… - zaczęła podczas nasypywania kawy, przerywając i zerkając na Klarę - kojarzysz tą, która była z Ernestem i Sebastianem w Atomowej Kwaterze Dowodzenia… wtedy?
- Tak
- odpowiedziała niby naturalnym głosem, choć z ledwo ukrywaną drapieżną złością.
- Była wczoraj u mnie w mieszkaniu.
Klara odwróciła się powoli.
- Czyli cię szuka, wie, że żyjesz. Ten telefon Indiry do Sebastiana, to nie był dobry pomysł.
- Dokładnie.
- Przyznała jej rację. W tonie głosu była pewna… stanowczość. Ba, można było nawet wywnioskować, że Lulu jest na coś… zła?
- Ta kretynka jest niebezpieczna, ma masę koneksji. Ale tu cię nie znajdzie jeżeli o to się martwisz.
- Była w mieszkaniu przez 15 minut. Ojca nie było w tym czasie. On twierdzi, że raczej nic nie zginęło, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Nie tym się martwię.
- A czym?

Grażynka zostawiła na chwilę niedokończone robienie kawy, by znaleźć się przy odwróconej Klarze. Przejechała dłonią po jej ramieniu. Złożyła delikatny pocałunek między jej uchem a szyją.
- Tym… czy… hm… - urwała.
Kruczowłosa odwróciła się, objęła Grażynkę, wsadziła jej palec pod brodę i uniosła twarz by ich oczy spotkały się wzrokiem.
- Czy…? - spytała najwyraźniej zaintrygowana.
- Skończę za kilka godzin… dwie… może trzy… ale, niezależnie od tego nie chcę dzisiejszego wieczoru spędzać przed kompem. Chciałabym… - Grażynka na prawdę nie czuła się dobra w takich rozmowach i wyznaniach - spędzić go z Tobą. Mam pomysł jak, chociaż to dla odmiany coś spokojnego i mało szalonego.
- To powód do zmartwienia?
- To czy zechcesz z pewnością jest powodem do zmartwień.

Klara uniosła brwi.
- Zechcę oczywiście - uśmiechnęła się lekko. - Co to za “coś spokojnego”? Co to za pomysł?
- Mogłybyśmy… wkraść się w nocy do Łazienek… ukraść gondolę… i popływać w świetle księżyca. Dziś podobno ma być piękne bezchmurne niebo.
- Próbowała zachować powagę, ale… przy końcu lekki uśmiech przebijał przez nią.
- Spokojny wieczór, choć i tak z nutką ryzyka - Klara rozpromieniła się zadowolona z pomysłu. - To świetny pomysł. Cieszę się. - Pocałowała Lulu. - Choć jeżeli pozwolisz, będę mogła go troszeczkę urozmaicić? - w oczach zatańczyły jej wesołe ogniki.
- Jak tylko chcesz… tylkoooo jeśli planujesz kąpiel, to wezmę ręcznik i wyłączę kamery. - Wyszczerzyła się.
- Nie o tym myślałam, ale… weź. I wyłącz - roześmiała się.
- Okej. Nie mów o czym. - Różowa patrzyła jeszcze przez chwilę na Klarę z TĄ charakterystyczną iskrą w oku, po czym powoli i trochę niechętnie oderwała się od niej by wrócić do robienia kawy. Po chwili gdy zaczęła zalewać do szklanek wodę, odezwała się znów takim tonem jakby sobie coś tam przypomniała.
- Masz adres e-mail do Sebastiana?
- Mam, telefon też, a czemu pytasz?
- Dałabyś mi?

Klara zmrużyła oczy.
- A powiesz mi po co?
- Jasne.
- Grażynka ujęła w dłonie dwa kubki z kawą. Zaczęła zanosić je na stół w salonie z jednego po drodze upijając. - Pokażę Ci. Tylko kurcze… miałam jeszcze iść zapalić. Tu Ci stawiam kawę.
Kruczowłosa wzięła kawę patrząc na Lulu z ciekawością.
Grażynka obróciła w jej stronę laptopa i odpaliła plik blondi.jpg.
- Mam dla niego to… a za kilka godzin będę miała… tak myślę odkodowany plik. Nie mam zamiaru wysyłać go do niego przez Indiii… - brzmiało z nutą złości.
- Z jakiegoś konkretnego powodu?
Grażynka przełączyła okienka z obrazku blondi w serduszkach pod jej klatką schodową, na własną pocztę, by pokazać Klarze e-maila.
- Nie do końca rozumiem - powiedziała, choć uśmiechnęła się lekko.
- Zamiast siedzieć cicho… dzwoni do Sebastiana. Dlaczego? Bo chce ratować jakiegoś Wojtka. Wcześniej w bunkrach chciała ratować jakiegoś Janka. Okej… może jest dobrym samarytaninem, który woli ratować fagasów zamiast zajmować się córką… problem w tym, że zawsze jakiegoś innego no i próbując to robić naraża nie tylko siebie. Dzwoniąc do Sebastiana wystawia też mnie. A wystawiając mnie wystawia też osoby powiązane ze mną. Obiecując mu pozostałą część danych i kontakt do mnie… mogłaby najpierw coś uzgodnić… okej, chcę jej pomóc z Ernestem bo obiecałam. Pieprzony honor. Ale skoro chce ratować tego swojego Wojtka, to dlaczego na mnie zrzuca zarówno odnalezienie jego lokalizacji jak i przekonanie kogoś do pomocy, ba… nie jednego kogoś… a sama co, siedzi i pije kawę czekając aż ktoś wszystko za nią załatwi? Pisze e-maila i nie ma czasu na końcu załączyć głupiego słowa “proszę”. - Co ciekawe… Grażynka mimo wyrzucenia z siebie małej litanii zdań ani razu nie uniosła głosu… chociaż wyglądała na, na tyle niezadowoloną by ów litanię wygłosić. W ogóle… to wszystko brzmiało… jakby największe pretensje miała… do trybu rozkazującego w e-mailu… i braku słowa “proszę”. - Sorka Klara, już się wygadałam. - Zamarudziła. - Okres mi się zbliża i robię się nerwowa. - Rozłożyła lekko ręce.
Kruczowłosa w czasie tej tyrady zapaliła papierosa.
- Mhm… - mruknęła wciąż się uśmiechając. - To rozumiem. Nie rozumiem tylko po co w ogóle chcesz coś wysyłać Sebastianowi, jeżeli tego chce ona. Nie Ty?
Grażynka uśmiechnęła się psotnie. Ale nie odpowiedziała. Sięgnęła po fajkę i zapaliła, przeciągając chwilę w której dym dostawał się i wydostawał się z jej płuc.
- Rób co uważasz za stosowne. Oceń czy opłaca się z nią współpracować, czy tego chcesz, czy jest przydatna. A mail… ok, dam Ci jego mail. Teraz, czy po powrocie?
- Obojętnie. Nie śpieszy mi się… ani z jednym ani z drugim.
- Upiła łyka kawy z leniwym uśmiechem na ustach.
- Racja, nie śpieszy… - Klara upiła niewielki łyk. - No cóż, skoro randka, to ja się pójdę przygotować. - Mrugnęła idąc do swojego pokoju.
Grażynka patrzyła chwilę za nią… jakby zastanawiała się, czy ona też powinna się przygotować? No tak… z chęcią zabrała by… broń, latarkę, obcęgi, spinki,... idealny randkowy zestaw… popatrzyła chwilę po sobie i… w końcu postanowiła pójść poprawić makijaż, a co tam.
Właściwie gotowa… czekała na Klarę w między czasie dokańczając poprawki w RAKERZe.

***

Łazienki Warszawskie, okolice ul. Agrykoli 1, wieczór (15.11 - poniedziałek)
18:30

W końcu Klara oznajmiła swoją gotowość. Grażynka z trudem oderwała wzrok, który już udało jej się przyssać do komputera. Po jeszcze jednych krótkich przygotowaniach wymuszonych przez Grażynkę na Klarze… w stylu “a gdzie znajdę latarkę?”... podczas których garaż Klary okazał się zbiorem całkiem ciekawych narzędzi, dziewczyny w końcu wyszły z domu.
Pojechały na dwa motory, zgodnie z sugestią Lulu pod tytułem “ciekawe która będzie pierwsza”. Czarnowłosa nie wiedzieć czemu uzbierała aż cały wyładowany czymś plecak. Załadunek Lulu był przynajmniej o połowę mniejszy i pewnie o połowę mniej przemyślany…
Pokonanie ogrodzenia Łazienek Króleweskich w wyznaczonym wcześniej przez Grażynkę, - która raczyła wyłączyć odpowiednie kamery - miejscu właściwie obył się bez zbędnych kłopotów. Może z jednym krótki ekscesem w stylu “słyszę, że ktoś tam idzie”, “okej już poszedł”.
Przejście przez kawałek parku w stronę Pałacu na Wyspie przywołało u Grażynki lekkie ciarki na plecach, gdy przez krótką chwilę przypomniała sobie swoją ostatnią wycieczkę w nocy przez pewien zadrzewiony teren. Klara tym razem jednak nie śpieszyła się. Ujęła ją delikatnie pod ramie i spacerowym krokiem ruszyły przed siebie przyświecając latarkami.
Gondole związane były jak Grażynka przypuszczała łańcuchem zwieńczonym kłódką. Na tą okoliczność była przygotowana dwojako… zaczęła od prostszej wersji, próby złamania “zabezpieczeń” kłódki igłą i szydełkiem, które jakimś cudem znalazła u Klary, czemu jej towarzyszka przyglądała się z pewnym zainteresowaniem wymalowanym na twarzy.
Ostatecznie gondola wybrana przez czarnowłosą była całkowicie gotowa do odpłynięcia od brzegu. Pogoda i bezchmurne niebo zasiane pajęczyną gwiazd sprzyjały romantycznej atmosferze. Grażynka wyłożyła siedzenie sporym ręcznikiem, by było miękkie i suche, po czym odepchnęła z widocznym wysiłkiem gondolę od brzegu. Klara z uśmiechem przejęła ów rolę by wyprowadzić łódź bliżej środka zbiornika wodnego. W tym czasie Grażynka przyświeciła latarką w około siebie… nie znalazłszy zbędnego zagrożenia po za pajęczyną bez pająka… umieściła latarkę tak, by dawała minimalną ilość światła wewnątrz łodzi.
Wokół słychać było ciche pluski, karpie w stawie dochodziły do naprawdę ogromnych rozmiarów i nocą buszowały tuż pod powierzchnią wody, w dzień wypływając jedynie gdy zwiedzający rzucali kawałki chleba w kilku standardowych miejscach. Staczały wtedy epickie starcia z kaczkami. Nocą mogły żerować na spokojnie.
Gdzieś od strony amfiteatru rozległ się krzyk pawia, poza tym było cicho i spokojnie.
- Coś szczególnie Cię naszło akurat na dzisiejszy dzień? Czy miałaś po prostu dosyć? - ułożyła się wygodnie i leniwie w gondoli. Mówiła cicho, głos niósł się na wodzie, a ktoś z pracowników parku mógł mieć obchód.
- To drugie. Miałam po prostu dosyć. - Grażynka ułożyła się obok czarnowłosej, delikatnie obejmując ją. - A zanim zapytasz… dlaczego tu? Sama nie wiem. Miałam ochotę na ciszę, spokój i świeże powietrze.
- Dobre miejsce. Lubie las, naturę -
zamyśliła się. - A tu choć w centrum miasta się to czuje, choć zwykły park.
- Aż żałuję, że nie znam się na gwiazdach. Może… mały i duży wóz.
- Z lekkim uśmiechem spojrzała w niebo. - Tam. - Wskazała w końcu palcem.
- Aj tam gwiazdy - fuknęła czarnowłosa. - Księżyc, on robi najlepszą podniebną grę. Patron łowców. Patronka. - Zaśmiała się.
Grażynka zerknęła z uniesionymi brwiami na Klarę. Nie rozumiała, ale jak zwykle wolała nie pytać, wobec czego strategicznie milczała delektując się otoczeniem.
- W różnych kulturach księżyc to patron myśliwych, nocnych drapieżników. Luna, rzymska bogini księżyca - Klara wyjaśniła pluskając lekko dłonią w wodzie.
- Hmm… mhm. - Skomentowała bez większego zainteresowania. - Zauważyłam, że interesują Cię nadprzyrodzone sprawy… - przeciągnęła się lekko - Wierzysz w przeznaczenie? - Spostrzeżenie i pytanie było wypowiedziane leniwym cichym tonem głosu.
- Nie, raczej w los. Ale przecież to na to samo wychodzi.
- Tak. Na to samo. Więc… to, że Cie spotkałam, a Ty spotkałaś mnie, zaaranżował los? Hmm?
- Szczęśliwy traf, przypadek, to ważne?

Tym razem Grażynka zaśmiała się, choć krótko i cicho.
- Nie. Chciałam tylko wiedzieć co myślisz. - Skomentowała krótko. Po czym z jej strony zapadła cisza.
Klara również milczała przez jakiś czas chyba zbierając się by coś powiedzieć.
- Tyle zależy od przypadku - powiedziała w końcu. - Przypadkiem w samochodzie pęka opona i samochód demoluje przystanek zabijając kilka osób. Myślisz czasem o śmierci?
Lulu zwróciła na moment twarz w stronę Klary przyglądając się jej typowym dla Różowej analizującym spojrzeniem. Milczała przez chwilę nim podjęła odpowiedź… w końcu w tym miejscu i chwili, czas trochę jakby nie miał znaczenia.
- Od… tysiąc sto dziewięćdziesięciu czterech dni, pięciu godzin i dwudziestu dwu minut… nie. - Odpowiedziała całkiem poważnym tonem.
Pokiwała głową jakby wiedziała lub domyślała się o co chodzi w tej dacie.
- Ani przez chwilę? Zresztą nie tylko o śmierć mi chodzi. Ciężka choroba, paraliż… starość. Nie przeraża Cię to?
- Mam nadzieję, że nie dożyję starości… ani tych rzeczy o których mówisz. Wolę umrzeć młoda i szczęśliwa… hmm…
- Urwała na moment. - Zwłaszcza mając w głowie obraz tych, których to dotknęło.
- Umrzeć.
- Klara skrzywiła się, choć na jej twarzy błądził lekki uśmiech. Pogłaskała Lulu po kolanie. - Jak byłam mała czytała opowieści o konkwistadorach szukających w dżungli miast ze złota i… fontanny życia. Piękne przygodowe i romantyczne pogonie za legendą. Dla mnie ciekawsze byłoby znaleźć taką fontannę dająca wieczną młodość, oszukanie śmierci, wręcz stanie się nieśmiertelną. Bez starości. Czyż nie? - uśmiechała się wciąż leniwie choć przez twarz przemknął jej cień napięcia.
- Nieśmiertelność? To… ma swoje plusy i minusy. Plusy to oczywiście brak zmarszczek - odparła żartobliwym tonem. - I… kilka innych. - Zastanowiła się przez chwilę. - Ale, jeśli z takiej fontanny mogłaby się napić tylko jedna osoba, nie chciałabym nią być. Może… nie jestem duszą towarzystwa i ciężko przywiązuję się do różnych osób… ale myślę, że to byłaby najbardziej samotna osoba na świecie. Gdyby jednak esencji młodości było przynajmniej dla dwóch osób, myślę że mogłyby… - uśmiechnęła się lekko, ale nie dokończyła.
Klara też się uśmiechnęła i pocałowała Grażynkę unosząc się. wyglądała na zadowoloną jak kot ogarniający, że w otwartej właśnie klatce z kanarkiem jest tez opakowanie śmietany.
- Poszukamy ci fontanny - wymruczała.
Grażynka znów nie rozumiała i znów nie pytała. Zamiast pytać sama zaczęła całować Klarę, przyciągając ją ku sobie. Palce Różowej zwinnie przesunęły się po jej kształtach. Oderwała na chwilę usta od jej, by wymruczeć do ucha czarnowłosej:
- Zanim ją znajdziemy, Ty mi wystarczysz…
Kruczowłosa nie odpowiedziała, oparła się o ‘Różową’ i również przesuwając dłońmi po jej ciele naparła na nią aby ułożyć ją na dnie gondoli pod sobą.
Jakiś karp plusnął przeczuwając niespokojny wieczór.
Może karp miał nieco inne priorytety w ów wyczuciu… bo Lulu przeczuwała przyjemny wieczór, z iskrą w oku i lekkim uśmiechem na ustach wsunęła dłonie pod bluzkę czarnowłosej, najwyraźniej z nieskromnym zamiarem pozbawienia jej ów zbędnego kawałka materiału. Ona nie opierała się pomagając w tym nawet i sama przechodząc do kontrataku w rejonach zapięcia spodni Lulu, zaczęła je rozpinać i ściągać z dziewczyny, która chętnie w tym pomogła. Starając się jednak, by nie wylądowały poza gondolą… byłby to mały niefart… Niepozostała dłużna, i chociaż niedawno jeszcze czas nie miał znaczenia względem miejsca i chwili, teraz lekki pośpiech wkradł się w jej ruchy. Pragnienie doświadczenia ich nagich ciał jak najszybciej. Łódka zachybotała się gdy pozbywały się resztek ubrań coraz mniej skupiając się na tym gdzie są, a bardziej na sobie. Paw znów krzyknął, dosłownie w chwili, gdy Lulu poczuła zimne wargi Klary na swoim sutku, a rękę zaciskająca się na biodrze.
W dodatku wszystkie karpie przerażone tym co może być dalej… uciekły w popłochu.


Jakiś czas później...
Klara skierowała gondolę w stronę schodków jakie wynurzały się ze stawu na wysepce Pałacu na Wodzie. Dała znak Lulu aby ta wyszła pierwsza, po czym rozpięła swój plecak rozchylając go szeroko. W ciemności Grażynka nie widziała co tam było schowane, zarejestrowała tylko, ze kruczowłosa chyba nie zamierza go zabierać.
W ciemności rozległ się klik zapalniczki i Klara wyskoczyła na schody z całej siły odpychając gondolę od wyspy.
- Chodu - rzuciła pociągając Lulu ku Pałacykowi, za kolumny stanowiące centralną część frontonu.
Chociaż zmarszczyła czoło, a na jej twarzy wymalował się znak zapytania, nie śmiała nie posłuchać. Ruszyła pośpiesznie wraz z czarnowłosą we wskazanym kierunku, nie oglądając się.
Pierwszy wizg, a potem huk rozległ się gdy dobiegły do kolumn, na niebie wykwitł pierwszy kwiat rozbłysku fajerwerku. Po nim wystrzeliwały kolejne ze sporej paki jaką Klara wcisnęła do plecaka.
- Z zeszłego sylwestra zostały - mruknęła wychylając się by lepiej widzieć.
Grażynka zaśmiała się dosłownie jak dziecko, które dostało niespodziewanie super prezent. To była szczera radość i zaskoczenie.
- Warto było je zachować. - Skomentowała sama wpatrzona w ów zjawisko.
Karpie z pewnością były mniej szczęśliwe, ale nie tylko one. Z lewej przez mostek biegło właśnie dwóch ludzi z latarkami kierując się ku schodkom, od których kilka metrów zdążyła odpłynąć gondola z której w niebo leciały kolejne ognie.
Klara pociągnęła lekko Grażynkę za filar, a oni przebiegli na sam brzeg rozglądając się, ale głównie patrząc na łódkę bezsilnie, plecami do pałacyku i sprawczyń zajścia. Różowa z uśmiechem i błyszczącymi oczami popatrzyła na towarzyszkę, uznając że to najlepszy moment, by figlarnie musnąć wargami jej wargi. Jakby było jej mało po wyczynach w gondoli...
- Prawy, czy lewy? - mruknęła kruczowłosa.
- Mhm. Lewy? - Odpowiedziała leniwym tonem w którym czaiło się pytanie.
- To ja prawego. - Kiwnęła głową sprężając się do biegu. - Z pewnością umieją pływać. Teraz - syknęła puszczając się do biegu w kierunku ochroniarzy wciąż jeszcze tyłem do nich stojących na brzegu schodków i patrzących to na łódkę to w niebo gdzie wciąż eksplodowały nowe ładunki.
Klara nie pomyślała tylko o jednym… Grażynka była hakerką, informatykiem, osobą spędzającą ponad pół życia przed biurkiem… pokręciła niedowierzająco głową, ale ruszyła wraz z nią, tylko że w stronę lewego jegomościa, gnana chyba chęcią doznania nowych wrażeń i adrenaliny, po drodze jednak analizując jak użyć swój pęd by dodać mięśniom siły na mocne popchnięcie mężczyzny wystarczające na to by zachwiał się i wpadł do wody. Tylko to i zaskoczenie było jej asem w rękawie. Nawet w takiej chwili musiała analizować, aż jęknęła w duchu.
Na całe szczęście nie było trzeba wiele siły by łupnąć rozpędzonym ciałem w niczego nie spodziewającego się człowieka na tyle aby zmusić go do kroku czy dwóch do przodu. Których ci dwaj nie mieli. Prawy trafiony przez Klarę wystrzelił do wody jak z procy lądując w niej z głośnym pluskiem. Lewy wypchnięty przez Lulu zachybotał się, stracił równowagę śmiesznie za gibał się na schodkach próbując ją odzyskać i finalnie również poleciał dotrzymać tego wieczoru towarzystwa karpiom.
Z plecaka niemrawo wylatywały już ostatnie fajerwerki.
- Do motorów? - ni to spytała, ni to zakomenderowała kruczowłosa ciągnąc Grażynkę w mrok parku.
- Juuuuuuuuuchuuuuuuuu! - Skomentowała głośnym okrzykiem, mogącym przestraszyć pawia i wkurzyć pływaków. Pobiegła wraz z nią, dopiero po chwili dla ułatwienia sobie drogi wyciągając latarkę. Mimo pośpiechu, znalazła jeszcze chwilę by zwolnić Klarę i jeszcze raz pocałować.


*Różowa - występuje jako określenie stanu umysłu.


 
__________________
To nie ja, to moja postać.

Ostatnio edytowane przez Wila : 25-03-2016 o 19:38.
Wila jest offline  
Stary 29-03-2016, 15:35   #26
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Dom Klary, Józefów pod Warszawą, ul Zaciszna, późny wieczór (15.11 - poniedziałek)
22:15


Ledwo co dziewczyny wróciły do mieszkania, Grażynka usiadła do kompa. Przyzwyczajenie kazało jej sprawdzić pocztę nim zabierze się do pracy.

Cytat:
Od [E-mail]: Indi
Temat: Re: Kilka kwestii - PILNE!!!!
Treść:
Lulu, muszę się z tobą pilnie zobaczyć! Jutro o 12:00, w centrum na pl. Bankowym? Mam BARDZO ważne informacje na temat K. i sojusznika B. Ludzie W. namierzyli leże tej blondyny co z nami jechała, Magdy. Ale to się zupełnie nie nadaje na maila ani na telefon. Proszę potwierdź i bądź! Ja inaczej zwariuję!!!
- Klara? - Grażynka rozejrzała się w poszukiwaniu czarnowłosej, która gdzieś przed chwilą tu była…
- Tak? - dobiegł ją głos z łazienki.
- Możesz podejść na chwilę? - Lekki niepokój w tonie głosu.
Zaciekawiona wychyliła się zza drzwi i lekkim, powolnym sprężystym krokiem zbliżyła do Grażynki. W oczach malowała jej się niepewność, obawa… choć jeszcze nie strach. Patrzyła na Lulu z napięciem próbując wyczytać jej emocje.
- Tak? - powtórzyła.
- Spójrz. - Grażynka podsunęła jej kompa z otwartym e-mailem od Indi. Emocje, cóż graniczyły na krawędzi niepokoju, zaskoczenia i ciekawości.
Klara jakby odetchnęła z ulgą choć i może zawodem, gdy zobaczyła, że chodzi o pocztę. Przebiegła wzrokiem po tekście, napięła przy tym trochę mięśnie szczęki i szyi.
- Ważne informacje na Twój temat? Sojusznik Bałałajki, leże Magdy? - Wypowiedziała na głos, jakby miała wątpliwości, że Klara przeczytała.
Klara pokiwała głową.
- Indira jest blisko z tymi z lasu? - spytała.
Grażynka wzruszyła tylko ramionami. Zabrała kompa z powrotem na swoje kolana. I nawet kliknęła guzik “odpowiedz”. Klara zaś myślała nad czyms intensywnie, ale zerkała na Lulu i na to co pisze. Usiadła koło niej.

Zobaczyła jak powoli - bo Grażynka należała do tych co robią to szybko - wpisuje literki:
Okej, będę…
- Ufasz jej?
- Nie. - Odparła zdecydowanie. - Mam wątpliwości… chociaż wydaje się szczera i w porządku. Ale… czemu nie miałabym tego sprawdzić? - Wzruszyła lekko ramionami.
- A możesz zaproponować jej spotkanie po zmroku?
- Chciałabyś pójść ze mną i posłuchać jakie ma ważne informacje o Tobie?
- Grażynka uśmiechnęła się zaczepnie.
- O tym też myślałam… - wyglądała jakby myślała nad czymś intensywnie.
- Myślę, że to będzie podejrzane i jeśli ona też ma do mnie ograniczone zaufanie, to je nadużyję. Poradzę sobie, nie martw się.
- Martwię się. Ona… wie coś. Dużo. A mnie bardziej interesuje czy zechce spotkać się po zmroku. I to co wie o Magdzie.
- Jeśli nie zechce, to tylko dlatego, że wie o Twoim uczuleniu na słońce? Tego drugiego nie dowiem się, jeśli się z nią nie spotkam, nie?
- Dwa pytania, aczkolwiek nieco retoryczne. Grażynka, trochę jakby się drażniła.
- Zrozumiesz, jak odkodujesz. - Klara spojrzała na nią uważnie. - Nie powiem Ci nie dla tego, że nie chcę. Wolę byś sama złapała króliczka, ja tylko staram się przygotować Cię na to co złapiesz.
Grażynka tylko westchnęła głęboko.
- Znów to samo… - spojrzała z lekkim wyrzutem na Klarę, po czym kliknęła magiczny czerwony guzik z białym kopniętym iksem, wyłączając jednocześnie swoją pocztę. Czyżby Klara małą nie dowiedzieć się co jej Lulu odpowie? Na to wyglądało.

Kruczowłosa wzruszyła ramionami i wstała, wyszła na taras.
Grażynka zaś bez sumienia nie przejęła się tym. Wróciła po prostu do odszyfrowywania danych… uznając, że wszystko inne może poczekać. Przeciągnęła się jeszcze leniwie i włączyła Spotify.


1:45

Klara nigdzie nie wychodziła (niedobrze, głodny wampir, zły wampir). Krzątała się spięta po domu, próbując coś ze sobą zrobić. W końcu zrezygnowana opadła na fotel włączając jakiś film. Grażynka nawet nie zwróciła uwagi na to jaki był to film, zajęta swoim świętym światem kodu, klawiatury… przytulała laptopa. Na jej twarzy malowały się co jakiś czas różne wyrazy, lekkiego tryumfu, lekkiego zawodu, to znów zawziętości. Czasami przygryzała wargę, czasami jakaś iskra w oku i wyraz analizy przyśpieszały tępo z jakim stukała w klawiaturkę.

Cytat:

Ernest Malcon z urodzenia Wieszczyk
Urodzony w roku 1788, przeistoczony w 1830
Wampir z klanu Brujah, X pokolenia licząc od Caina.
Historia
Syn dość dobrze prosperującego rzeźnika z klasy mieszczańskiej i córki średniej wagi kupca zajmującego się handlem wiślanym, po którym otrzymał imię. W młodości żywo angażował się w działalność przeciw zaborcy rosyjskiemu, weteran wojny polsko-austriackiej z czasów V koalicji antynapoleońskiej, brał udział min. w bitwie pod Raszynem. Po upadku księstwa Warszawskiego zaangażowany w tajne stowarzyszenia antyrosyjskie tak jak jego ojciec Mikołaj i dwaj młodsi bracia: Paweł i Władysław. Po ujęciu ojca przez tajną policję rosyjską i straceniu go na rynku Nowego Miasta przejął rodzinny zakład rzeźniczy i pozycję rodziciela w tajnej komórce opozycjonistów. Odpowiedzialny za własnoręczne zabicie co najmniej sześciu szpicli i żołnierzy rosyjskich stacjonujących w Warszawie. Od 1817 żonaty z Klarą z domu Tymańską, córką browarnika z Powiśla, kolejno rodziły im się dzieci: Ernest w 1819, Anna w 1823, Tomasz w 1825 i Emilia w 1829 (oraz dwójka jaka nie przetrwała okresu niemowlęctwa lub zmarła w połogu). W 1824 wstąpił do loży masońskiej w której zaznajomił się z Wincentym (Vincent) Malconem, wygnanym z Reims wampirem klanu Brujah jaki nie mógł pogodzić się z przekuciem rewolucji francuskiej w stabilne cesarstwo wykreowane przez Napoleona. Uczyniony ghulem w 1827.

Śmiertelnie ranny podczas zamieszek mieszczaństwa w czasie wybuchu powstania w listopadzie 1830, przeistoczony wtedy przez swego pana tuż przed szykującą się wielką czystką warszawską wśród wampirów Camarilli i tych związanych z władzą Cesarstwa Rosji, przeprowadzonej w pierwszej dekadzie grudnia 1830 przez Tzimisce. Po upadku powstania Starszy i młodszy Malcon (Ernest przyjął nazwisko swego ojca w ciemności) miotali się przez wiele lat pomiędzy walką między Camarilla, Tzimisce i szturmującym Warszawę Sabatem, w końcu kapitulując przed najsilniejszym i przyrzekając wierność sprawie Camarilli. W 1863 po raz kolejny obaj zmieniają front biorąc udział w kolejnym wystąpieniu Tzimisce inicjującym wśród śmiertelnych powstanie styczniowe. Po jego upadku jego ojciec w ciemności zostaje zniszczony przez po raz kolejny odradzającą się władze Camarilli, Ernest zostaje ocalony wskutek interwencji dość wpływowego Malkaviana Sebastiana, który za cenę ratunku wiąże go ze sobą więzią krwi.

Przez ponad pół wieku trzymany na smyczy przez swojego pana i mentora wypływa dopiero podczas jego pierwszego przejęcia władzy nad miastem (choć tylko w sferze śmiertelników) w latach trzydziestych.
Uczestnik walk w Powstaniu Warszawskim przetrwał gehenne wampirów tego miasta związaną ze zrównaniem miasta z ziemią jesienią 1944. Podczas kolejnego półwiecza mozolnie odbudowywał pozycję swego pana i sam rósł na znaczeniu, choć wielokrotnie wystepował przeciw księciu Kamilowi ustanowionemu podczas czwartej restauracji Camarilli w mieście. W czasie upadku starego porządku jeden z głównych bojowników w walce przeciw reakcji polskich wilkołaków chcących powtórzyć sukces pobratymców w Rosji.

Morderca księcia Kamila w roku 2006 w czasie puczu Sebastiana, od tamtej pory sprawuje w mieście funkcje jego prawej ręki i szeryfa.
Osobowość
Brutalny i sadystyczny, nie zdradzający żadnych emocji do czasu aż nie rozerwie na strzępy. Gardzący słabszymi i wymuszający posłuch strachem oraz brutalnością. Zatracił swoje człowieczeństwo. Jest to wampir szalenie nieskomplikowany w swoim konstrukcie psychicznym, brak mu ambicji, brak wyższych celów, jedynie przemoc, sadyzm i kierowanie wszystkim żelazną dłonią. Paradoksalnie doskonale kontroluje drzemiącą w nim bestię jaką traktuje jako rywala, woli smakować ból, strach i cierpienie na zimno, zamiast dopuszczać do siebie myśl, iż mógłby zatracić się w szale mordu bez odczuwania tych uczuć.

Lojalny wobec księcia Sebastiana, który dba o jego potrzeby. Co jakiś czas spuszcza go ze swej smyczy. Ernest ma wyłączność na wykonywanie krwawych łowów w obrębie miasta gdy zostaną ogłoszone, w czasie czterech dni. Potem wyłączność jest negowana i do polowania dopuszczeni zostają wszyscy.
Grażynka przeczytała z uwagą… po czym zamknęła wszystko, łącznie z komputerem. Nieco nerwowym ruchem odstawiła go na stoliczek.
Niczego nieświadoma Klara siedziała nadal na kanapie oglądając film.
Różowa wstała.
- Idę się przejść. - Oznajmiła spiętym tonem głosu.
- Coś się stało? - spytała czujnie.
- Nie. - Skłamała ruszając nie w stronę ogrodu, jakby chciała iść zapalić a drzwi wyjściowych.
Kruczowłosa obserwowała ją, ale nie uczyniła ruchu ani gestu wciąż siedząc na kanapie.
Dziewczyna wzięła kurtkę z wieszaczka. Otworzyła drzwi, wyszła przez nie i zamknęła z lekkim trzaskiem. Po chwili Klara usłyszała dźwięk odpalanego motoru.
A jeszcze chwilę później motor odjechał.


Dziewczyna korzystając z później pory postanowiła przejechać się alejkami Józefowa lub tymi w okolicach… sama dobrze nie wiedziała gdzie i po co. Chciała poczuć wiatr we włosach i odsapnąć. Szukała takich byle były w miarę puste i bezludne. Miała ochotę znaleźć się w Hydrozagadce sama w tłumie ludzi… ale późna pora i zdrowy rozsądek zadecydowały jedynie o krótkim wyskoku. Po dobrych piętnastu minutach znów była pod domem Klary.


Odpaliła papierosa. Wyciągnęła z kieszeni telefon wybierając numer Indi… ale, nim nacisnęła zieloną słuchawkę, skasowała go. Schowała na powrót telefon i wróciła do mieszkania.
Zastając tam ubierającą się właśnie Klarę.
- Wychodzisz?
- Nie, miałam zamiar wyjść do og…
- urwała. - Nocne wycieczki motorem? - uniosła brew.
- Chciałam jechać do Hydro, ale jest już za późno na to. - Odparła nie zdejmując kurtki. - Więc… raczej pójdę spać. Skończyłam na dziś. - Ostatnie zdanie wypowiedziała, ciszej niż resztę. Ostrożnie.
Klara patrzyła to na nią to na laptop, zerknęła na zegar wiszący na ścianie, zmrużyła lekko oczy jakby coś jej nie pasowało.
W końcu coś chyba przyszło jej na myśl.
Chciała zrobić krok w stronę Lulu ale wstrzymała się.
- Na dziś? Odkodowałaś coś, tak? - była mocno spięta.
- Tak,... Klara… odkodowałam. - Tylko, Grażynka do tej pory spodziewała się, że będzie skakać z radości. Ale nie skakała. Obserwowała tylko Klarę. - I jestem na nogach od rana. Mogę jeszcze iść z Tobą zapalić, jak chcesz.
- Chcę. - Sięgnęła po papierosy. - Nie spytam czy wszystko ok. Trzymasz się?
- Padam z nóg.
- Skierowała się w stronę wyjścia na ogród.
- Wiesz, że nie o to pytam. - Wyszła za nią i zapaliła papierosa.
Znów chciała przystąpić do Lulu, znów wstrzymała się utrzymując wbrew sobie dystans.
Grażynka też zapaliła. I chyba miała gdzieś dystanse, bo zaraz po tym objęła lekko Klarę kładąc głowę na jej ramieniu.
Kruczowłosa milczała objęła tylko ją i uścisnęła lekko.
- Chcesz o tym pogadać? - mruknęła cicho.
- A jest seeeeens? - Zasłoniła usta gdy naturalne ziewnięcie rozciągnęło wypowiadane przez nią słowo. - Sorka.
- Nie wiem, boję się.
- Czego? Przecież wiesz, że…
- Grażynka uniosła na nią swoje niebieskie oczy, ale nie skończyła zdania.
- Nie “wiem”. Mam nadzieję. Wierzę. Będziesz tu jak wstanę o zmroku?
- NIGDZIE się nie wybieram. Baaa… będę spała na umór.
- Lekki uśmiech. Zaciągnęła się fajką.
Klara rozpromieniła się lekko, trochę się rozluźniła, choć wciąż było w niej pewne napięcie. Powoli pochyliła się i musnęła ustami policzek Grażynki.
- Wypocznij, potrzebujesz tego.
Nie miała zamiaru się z tym kłócić. Potrzebowała tego. Nie dokończyła palić papierosa, dogaszając go spalonego w połowie. Przechyliła się do Klary by pocałować ją w usta.

Ostatecznie poszła jeszcze odpisać Indi. Zakładała, że nie nastawi budzika wobec czego… lepiej teraz.

Cytat:
Godzina: 2:30 w nocy
Do [E-mail]: Indi
Temat: Re: Re: Kilka kwestii - PILNE!!!!
Treść:
Hej. Nie Indi, nie mogę. To znaczy… mogę, ale… Ja i Ty w jednym miejscu? To bardzo ryzykowny i szalony pomysł, nawet jak na mnie.
Mogę zadzwonić o tej godzinie jeśli chcesz. Klara na bank będzie wtedy spała, masz moje słowo że nikt nie będzie słuchał, ale… obawiam się, że nie jestem Ci w stanie bardziej pomóc.
Odkodowałam pierwszy plik. To stek bzdur.
Może zgrałam z komputera nie te pliki? Sama nie wiem. Wiem tylko, że wysłanie czegokolwiek Sebastianowi nie wchodzi w grę. Wyśmiałby Cię.
Liczyłam na to, że znajdziemy w nich coś na Ernesta… co pomoże. Obiecałam, że dam Ci dane... ale totalna załamka. Straciłam tylko kilka dni. Nic na niego nie mamy. W dodatku szukają nas bo mamy ważne dla nich dane, a ich nie mamy, tylko na pewno w to nie uwierzą. Blondyna o której mówisz włamała się do mojego mieszkania, na szczęście nikogo wtedy nie było.

Zamiast nad tymi idiotycznymi plikami popracuję jutro nad lokalizacją Twojego Wojtka. Chociaż tyle mogę zrobić dla Ciebie. Ale najpierw muszę się dobrze wyspać… padam.

Klara nie zna położenia willi, nie wie gdzie trzymają Wojtka, a co do Ernesta… nic nie mamy… nawet nie mam póki co pomysłu co dalej.

Michał milczy.

Wiem, że i tak mnie nie posłuchasz, ale myślę, że powinnaś sobie dać spokój. Wyjechać gdzieś daleko albo blisko (pod latarnią najciemniej) i zająć się córką.

Pozdrawiam
Lulu
A po tym, poszła spać...
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 31-03-2016, 12:12   #27
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Dom Klary, Józefów pod Warszawą, ul Zaciszna, przedpołudnie(16.11 - wtorek)
11:00

Budzik nie dzwonił…
Spała więc ile mogła…
Aż w końcu przewracając się z boku na bok, więcej nie mogła. Zaspana poszła po kawę, na fajkę i chociażby z przyzwyczajenia odpaliła kompa. Sprawdziła e-maile.
Skrzynka pocztowa nie pokazała jednak nic ciekawego. Ani Michał, ani Indi… nawet Anna Kania. Grażynka ziewnęła leniwie. Postanowiła nie wyłączać poczty… a może? Spojrzała jeszcze na zegarek…
- Hmmm… - Zagadała sama do swoich myśli. Odpaliła odkodowany plik Ernesta i przeczytała jeszcze raz. Może dziś na bardziej świeżym, wyspanym umyśle uda jej się wyczytać w nim cokolwiek ciekawego? Po kilku minutach wpatrywania się w tekst, przełączyła okienka przyglądając się swojej skrzynce pocztowej. Nacisnęła nawet “odśwież”. Nie było nic nowego…
Z zamyśloną miną zaczęła przeglądać pliki…

Ernest Malcon 2.doc
Ernest Malcon.avi
Ernest Malcon.pdf
Ernest Malcon.jpg

Katarzyna Gall.doc
Katarzyna Gall 2.doc
Katarzyna Gall.jpg
Po krótkim zamyśleniu wybrała nowy cel. Powoli zaczęła majsterkować przy Katarzyna Gall 2.doc co jakiś czas zerkając na zegarek.
Było za dziesięć dwunasta, gdy Grażynka położyła obok siebie telefon komórkowy i wlazła na kamerę na placu Bankowym. Obserwowała przechodzących ludzi, próbując wyłapać coś ciekawego… a może Indi?
Niedzielne przedpołudnie wraz z kiepską pogodą nie gwarantowały zbyt wiele ruchu. Choć trochę ludzi przemykało chodnikami. Obserwacji nie ułatwiał fakt, że plac Bankowy był naprawdę spory ciągnąc się od elektoralnej aż po Arsenał i Kino Muranów. Kawał terenu. I tylko jednak kamera naprzeciw zejścia do metra… przeciwległy, południowy kraniec placu był strasznie kiepsko widoczny, ale Lulu nie wydawało się aby mogła przegapić ciemnoskórą Amerykankę. Indiry chyba nie było.
Tak czy inaczej przyglądała się kamerą popijając kawę, aż wybiła 12:05, wtedy chwyciła za telefon. Nim wybrała numer Indi jeszcze raz odświeżyła pocztę. Później już czekała odliczając jak zwykle sygnały.
Po trzech sygnałach rozległ się w słuchawce kobiecy głos, nie należał jednak do Indiry.
- Halo? - krótka przerwa - Indi, You have caall! - ten sam głos krzyczący gdzieś poza mikrofon.
Grażynka analizowała szybko w głowie… sekwencja…
- Haloooo… a więc Indi ma dziewczynę. Nie wiedziałam… słodki głosik. Lubisz szeptać nim czułe słówka do uszka? - Lekka modulacja głosu jakby mówiła do kochanki, tak samo jak robiła to kiedyś rozmawiając z Klarą. Mówiła po angielsku zgodnie z językiem w jakim usłyszała odpowiedź.
- Dziewczynę? Jaką dziewczynę…? - minęło kilka sekund. - No wie Pani? - fuknięcie. - Mi starczy, że cały czas mówi o Wojtku, a jednocześnie flirtuje z moim szwagrem, takie insynuacje to trochę nie na miejscu…
- Nie denerwuj się Kotku. Szepnij jej na uszko, że dzwoniłam.
- Idzie już z ogrodu. Indi! I must complete dinner, I’m not Your secretary!
- znów krzyknięcie. - A zabierzesz ją stąd? Bałamuci tu tylko, ślepiów od niej nie odrywają.
- Nie.
- Odpowiedziała, po czym rozłączyła się. Nie ustawiła stopera, ale na oko… wolała nie przeciągać rozmowy. Paranoja która mówiła o tym, że nie odebrała Indi… no nic, może przynajmniej odpisze na e-maila jeśli to faktycznie ktoś znajomy...

Grażynka znów spojrzała na kamery na placu bankowym. Właściwie był to ostatni rzut oka.


Wybrała telefon do Kajko. Odliczała sygnały.
Odebrał po drugim.
- Lulu? - spytał.
- A dużo dziewczyn dzwoni do Ciebie z prywatnego? - w odpowiedzi usłyszał oczywiście jej głos.
- Zastrzeżony to zastrzeżony, nigdy się nie ma pewności. - W głosie brzmiała mu radość.
- Co słychać?
- Mózg tu się lasuje. W domu to ja 24h parę razy przed kompem, tutaj ani się skupić ani nic, liczę dni do wyjścia jak skazaniec.

Zaśmiała się krótko.
- Coś nowego mówią lekarze?
- Poprawa stanu, blablabla, jakieś medyczne bzdury, blabla. Sam wiem, ze mi lepiej choć medycyny nie kończyłem. Braciak ma jutro przylecieć.
- Serio? Super!
- Weszła mu w słowo by wyrazić entuzjazm.
- Kombinuję by mnie wypisali, on dziadka ma doglądać, to mogę tam.
- Ty nie kombinuj tylko się słuchaj lekarzy. Inaczej przyjadę i złoję Ci skórę.
- Zagroziła.
- Obiecujesz? - roześmiał się. - Ok ide na taki deal.
- Kajko
. - Znów zagroziła żartobliwie. - Dostałeś e-maila? - Zmieniła ton na poważniejszy.
- Tak, grzebię, ale ciężko z tym idzie - zasępił się.
- Okej. Nie martw się. I nie przestawaj… i tak nie masz co robić, nauczysz się czegoś. - Droczyła się.
- Wiesz, ja ci kadzić nie chcę… to znaczy chcę… znaczy, wiesz o co mi chodzi. Przy Tobie to ja w tym jestem neptek. W teorii mam parę pomysłów, ale gdy próbuje to przenieśc na praktykę… piszę podprogram mający za zadanie włamywać się do sieci nadajników i coś mnie strzela. To nie kamerki.
- Okej… dam Ci podpowiedź, ale tylko jedną. Przeczytaj DOKŁADNIE specyfikację biblioteki… hm… i jeszcze raz mój opis. Ucz się ucz…
- Taaak pse Pani…
- Wracaj do zdrowia. Zadzwonię jeszcze za jakiś czas.
- Okey, czekam z niecierpliwością.


Rozłączyła się.
- Cholera jasna.
Skomentowała.


Wybrała numer do ojca. Czekała odliczając sygnały.
Odebrał po trzecim.
- Tak? - spytał zmęczonym głosem.
- Tatusiu? Znów Cie obudziłam?
- Eh… nie
- odpowiedział tym samym tonem.
- Wszystko okej?
Przez dłuższą chwilę panowała w słuchawce cisza.
- Nie - odpowiedział w końcu.
- Co jest? - Zapytała zaniepokojona.
Znów chwila ciszy.
- Nie radzę sobie Grażynko.
- Co dokładnie masz na myśli, tato?
- Sam nie wiem. Nie wiem, które bardziej.
- To znaczy?
- Czy wódka, czy ona
- wydusił z siebie w końcu. - A oba na raz, sprawia, że zaczynam szaleć.
- Ona?
- Ta czarnowłosa, wiesz… ta co…
- urwał jakby się czymś zadławił.
- Zaczekaj chwilkę. Zadzwonię jeszcze raz, odbierz proszę. - Grażynka rozłączyła się. Tym razem ustawiła stoper i zadzwoniła jeszcze raz. Odliczała sygnały.
Odebrał po chwili.
- Tak?
- To ja. Chodzi Ci o Klarę? Tą z opuszczonych zakładów wytwórczych lamp?
- Klara…? Nawet nie wiedziałem jak się nazywa
- powiedział głucho.
- Co z nią?
- Nie wiem, to… ciężko to opisać. Wiem co zrobiła, wiem do czego doprowadziła. Wiem, ze posłużyła się mną jak narzędziem. A gdybym wiedział gdzie... to na kolanach…
- Do czego doprowadziła?
- Podniosłem na Ciebie rękę -
wydukał. Jakby ciężko mu było o tym mówić, tym bardziej przez telefon.
- Tato… nie martw się tym. Ale… powiedz mi, dlaczego wciąż o niej rozmyślasz?
- Nie mam pojęcia
- jęknął.
- Widziałeś się z nią od tego czasu?
- Nie…
- Gdybyś wiedział, co gdzie? Mówiłeś coś o … kolanach?
- Tak się mówi. Że na kolanach do niej gdybym tylko wiedział gdzie. Jak psiak, nie wiem, Grażynko, jakby mi postawili butelkę wódki, lub… ona zawołała, to bym nie myślał o flaszce. Nie wiem, cholera, nie wiem…
- mówił cicho. - To boli, Nie pije ostatnio myślę jasno, to… to, ja nie chcę, a chcę. I nachodzi człowieka by spić się do nieprzytomności, bo nie potrafię przetrzymać.
- Właściwie… skąd ta decyzja, o niepiciu?
- Coś ze mną zrobiła, była w mieszkaniu, wtedy, wiesz… Dlatego, ze spałem pijany w trupa. Gdyby nie to…
- Tato…
- zaczęła poważnym tonem głosu - … jesteś dorosłym, twardym facetem. Twardszym niż Ci się wydaje. Zamiast myśleć o piciu i o Klarze mógłbyś skupić się na czymś innym. Pracy? Może wyjazd by Ci dobrze zrobił, masz w Szczecinie siostrę, nie? Nie będę Ci mówiła… co masz robić i jak sobie z tym poradzić. To ty jesteś moim ojcem, a ja Twoim dzieckiem. Nie jestem ani Twoją niańką, ani żoną,... rozumiesz? Musisz sobie z tym poradzić dla mnie i dla siebie. Pogadam z Klarą, ale z wódką musisz pogadać sam.
- Z wódką, może… może bym i dał radę. Z nią nie. To jak zjeść garść chili i nie myśleć o wod...

Telefon Grażynki zaczął nagle pikać. Stoper… rozłączyła się od razu.
Chwyciła leżącą obok niej poduszkę i z całych sił cisnęła przed siebie. Oberwał jakiś wazon stojący na półce. Zleciał z niej roztrzaskując się na kawałki przy zetknięciu z podłogą.
Różowa postanowiła nie oddzwaniać kolejny raz. Wyszła na papierosa.


Po powrocie do mieszkania zrobiła sobie kanapki…
i usiadła do komputera. Zastukała o klawiaturę paznokciami… ustawiła budzik na “za godzinę” po czym wróciła do pliku Katarzyny.
Zatraciła się w czasie. Tylko ona, klawiatura i monitor, wpadła w rytm pogrążyła się w pracy i zdziwiła się, że czas tak szybko minął. Jak ktoś przebudzający się godzinę dwie przed budzikiem do pracy, ogarniający z ulgą, że to jeszcze nie trzeba wstawać… przymykający oczy na “kilka sekund” i nagle słyszący jazgot budzika.
Włączyła drzemkę wpatrzona w ekran…
gdy zadzwonił drugi raz odessała się od monitora. Wyszła na ogródek zapalić, ale już po drodze wyciągnęła telefon z kieszeni. Wybrała numer Daniela. Odliczała sygnały.
Odebrał po trzech.
- Słucham? - spytał rzeczowo, jak to on.
- Dzień dobry. Czy zastałam Daniela? - spróbowała naśladować ów rzeczowy ton.
- To zależy - odpowiedział. - Od tego czy się Pani wyspała. Jak nie, to nie zastała Pani i proszę natychmiast wracać spać.
- Spałam do jedenastej proszę Pana. Noooo proszę przyznać, że to dobry wynik.
- Słaby jak położyła się Pani o siódmej.
- Proszę Pana, wnikanie w tak wnikliwe szczegóły jest tu absolutnie nie na miejscu. -
Urwała. - Obiecałam, że zadzwonię co jakiś czas powiedzieć, że wszystko okej.
- Unikanie potwierdzenia wyspania się, ale humorek dopisuje, Obstawiam czwartą
- roześmiał się. - Ale ok, dobry wynik jak na Ciebie. Wszystko w porządku?
- Prawie trafiłeś. Koło trzeciej. Hmmm… i tak i nie… -
urwała.
- Co się stało?
- Aaa, po za tym, że jestem wkurzona na ojca… brzmi jak nic nowego?... to takie tam… nic -
zawahała się - o czym warto gadać. Aczkolwiek… mam do Ciebie prośbę w związku z tym o czym nie warto gadać.
- Mhm?
- Przeprowadź się na kilka nocy do Adasia, hmm? Nie na długo… prooooooszę.
- Pokłóciłaś się z nią a ona znowu zaczyna?
- Daniel westchnął.
Milczała przez chwilę.
- Nie. Klara dalej mnie chroni. Nabroiłam coś znacznie gorszego. Przez przypadek! Nie że specjalnie… wiesz, mam do tego talent.
- Nie no coś Ty. Ty? Talent do tego? Gorszego niż ta wariatka ganiająca Cie po mieście, gratulacje
- jego cynizm przelewał się przez słuchawkę. - Grażynko, następnym razem zamknę drzwi i połknę klucze jak wpadniesz na śniadanie. Rozumiem, że to bardzo poważne?
- Daniel. Bardzo. I… jest mi bardzo przykro, że przeze mnie nie możesz normalnie… zwyczajnie funkcjonować… ale sam wiesz…
- urwała.
- Nie no co Ty. Ot raptem będą ploty wśród znajomych, że z Adasiem jesteśmy para - parsknął śmiechem. - Dam radę jakoś pomóc?
- Oczywiście. Pilnując swoich czterech liter jak oka w głowie. Okej?
- Ostatni raz. Potem włączam się aktywnie w ochronę ciebie przed samą sobą. Dzięki za info, że u Ciebie w miarę, dawaj znać w miarę regularnie, okey?
- Okej. Aaaa Daniel? Unikaj kontaktu z moim ojcem, okej? Nie chodź na Jagiellońską pod żadnym pozorem. Pamiętaj, że ostatnim razem kiedy Klara nacisnęła na niego… wydał mnie bez mrugnięcia okiem, dobrze?
- Wdarła w to zdanie złość którą nagromadziła na rodziciela.
- Okey, choć zaczynam się w tym gubić. Klara Cię chroni, ktoś inny robi problem, Klara dała radę mu zrobić wodę z mózgu, ojciec niepewny. Logiki w tym… no okey, jest. Trochę. Wyjaśnisz mi wszystko? Nie teraz oczywiście.
- Jak będziesz grzeczny… i jakoś mnie do tego ładnie przekonasz… zastanowię się nad tym.
- Wcześniejsza żartobliwość powróciła.
- Zacznę kombinować nad tym przekonywaniem. Daj znać wieczorem czy jeszcze żyjesz - w jego głosie był żart ale i troska.
- Dobrze. Do usłyszenia.
- Do usłyszenia.



Lulu spaliła jeszcze jednego papierosa, po czym wróciła do kompa… zaczęła przytulać, ale jej wzrok powędrował na telefon. Sprawdziła pocztę e-mail, machinalnie naciskając “odśwież”.

Rozsiadając się wygodnie na sofie i przezornie ustawiając stoper spróbowała jeszcze raz telefonu do Indi tym razem jednak nikt nie odbierał.

Wsunęła więc telefon do kieszeni, po czym przyssała się do monitora.

Dwie godziny później postanowiła zrobić sobie przerwę i załączając The IT Crowd, przysnęła.


Przebudziło ją lekkie stuknięcie drzwi na taras, to Klara zamykała je gdy wracała z zewnątrz. Lulu odruchowo spojrzała na zegarek, za kwadrans 17.
- Wybacz - kruczowłosa rzuciła lekko zła. - Nie chciałam Cię budzić.
- Nie szkodzi…
- Grażynka zasłoniła usta ziewając. - Spałam dziś i tak ponad wszelkie normy. O cholera… - podskoczyła jakby przypomniała sobie o czymś, jej wzrok powędrował na miejsce w którym wylądowała poduszka a później wazon. Jak mogła o tym zapomnieć? Ba jak mogła żyć obok tego?...
- Problemy przy programowaniu? - Klara zmrużyła figlarnie oczy podążając za jej wzrokiem. - Nie lubiłam tego wazonu, wyżywaj się jak potrzebujesz.
- Nie… z kodem nie jest najgorzej, chociaż… nie jest też idealnie.
- Skrzywiła usta. Nie lubiła jak z kodem było nieidealnie.
- To co Cię tak wyprowadziło z równowagi? - klapnęła obok niej na sofie.
- Ojciec. - Odparła krótko. - Odkupię jak będę miała okazję. I… zaraz posprzątam. Poniosło mnie… - Urwała, a ton był lekko zdziwiony. Ponosiło ją tak samo często… jak płakała, czyli bardzo rzadko.
- Nie musisz, a co z nim? wszystko z nim w porządku?
Grażynka przeniosła wzrok na zielone oczy Klary. Patrzyła na nią przez chwilę analizując.
- Czy… - zaczęła bardzo ostrożnie - … blondi mogłaby zmusić do czegoś ojca tak samo jak Ty kiedyś?
Klara spojrzała na Lulu uważnie. Odchyliła głowę na oparcie.
- Na razie nie. Musiałaby przezwyciężyć więź jaką… Nie będę przepraszać - wzruszyła ramionami. - Wtedy to był sposób na znalezienie Cię, nie wiedziałam jak to ewoluuje. Ale jakby miała sporo czasu, to tak, mogłaby.
- Okej. Nie musisz… ale w takim razie to ta pierwsza opcja tego “co z nim”. Tęskni za wódką i za Tobą. Nie radzi sobie.
- Odparła z lekką już złością.
- W kwestii wódki mogę poradzić. W mojej… nie.
- Na razie nie pije… kusi go tylko.
- Jest silny, choć… Zdaję sobie sprawę że mu ciężko. Mogę mu kazać nie pić, ale Ty byś wolała, by sam, prawda?

Grażynka milczała przez przedłużającą się chwilę.
- Wolałabym… nie wiem co bym wolała. Wolałabym ojca a nie ciężar. Wolałabym żeby nie był stary, głupi i wiecznie nie umiejący sobie poradzić. Myślałam… że… - zwolniła, lekko gniewne tępo wypowiedzi - jest z nim lepiej. Nie chcę nawet o nim myśleć.
- Ciężko przestać myśleć. Jest w innym świecie niż ty, ale… ciężko. Wiem o tym, też tak miałam. Sama musisz… ja nie pomogę tu. Mogę wiele, ale Twoje walki musisz wygrywać sama.
- Problem w tym… że ja…
- przeniosła wzrok na ziemię - na prawdę nie wiem, czy o NIEGO chcę walczyć… - Po tym opadła głową na oparcie fotela z westchnięciem.
- Nie robi Ci problemu to kim jestem? - spytała cicho ale pewnie, zmieniając temat.
- Hmmmm… - mruknęła, po czym przeniosła na Klarę wzrok - Kiedy odszyfrowałam plik siedziałaś na sofie, pamiętasz? - najwyraźniej było to retoryczne pytanie, bo Grażynka kontynuowała. - Dwie minuty przed przyswojeniem przeze mnie owych treści siedziałaś i oglądałaś film, dwie minuty po przyswojeniu przeze mnie owych treści nadal siedziałaś i oglądałaś film. Nic nic się nie zmieniło… no, może prócz wskazówek zegara, treści filmu, ktoś na świecie się urodził, ktoś zginął… ale Ty pozostałaś taka sama. Może o kilka razy więcej mrugnęłaś oczami w stosunku do całego swojego istnienia. - Lulu wzruszyła lekko ramionami. - Rozumiesz, co chcę przez to powiedzieć?
- Tak. A Ty?
- Ja?
- Zdziwiła się ów pytaniem. - Hm… - Urwała jakiś czas milcząc.
- Ja… przez te cztery minuty postarzałam się o cztery minuty. - Zażartowała, wyrozumiałym tonem przytaczając ich rozmowę. - Kolejny kraken. Tylko poprzednie dwa nie miały wpływu na moje życie, więc przyjęcie ich do wiadomości było łatwiejsze. Tym razem jest o tyle inaczej… że zagrożenie z którym liczyłam się do tej pory wzrosło kilku krotnie. Mam do czynienia z czymś nieznanym na co napisanie algorytmu przekracza moje możliwości. Kiedy nie znasz zasad gry nie możesz dobrze się bawić uczestnicząc w niej.
- Chodziło mi o… Pytałam bardziej w sensie “Czy Ty rozumiesz co ja chce powiedzieć”. Rozmawiałyśmy wczoraj o fontannie wiecznej młodości.

Grażynka najpierw zmarszczyła brwi. Na jej twarz wstąpił wyraz analizy zwieńczony nutą niepewności co do tego, czy rozumie.
- Nie do końca.
- Czyj plik czytałaś?
- Ernesta.
- Więc wiesz kim jest, wiesz kim jestem ja. Fontanna, brak starości, chorób. O tym mówiłam.
- No tak… połączyłam te fakty.
- To nie jest coś małostkowego. Pomyśl o tym, przemyśl to z czasem, ok?
- Dobrze, ale…
- zaczęła poważnym tonem, urwała i uśmiechnęła się. Przechyliła się w stronę Klary by ucałować delikatnie jej usta, a ona oddała pocałunek.
- Ale? - kruczowłosa również uśmiechnęła się rozleniwiona opierając się o oparcie kanapy.
- Czy jest tu nad czym myśleć? - Pocałowała jeszcze raz, delikatnie. Po czym spojrzała w jej zielone oczy.
- Jest króliczku, jest - wymruczała. - Miałam wybór, chcę i byś Ty miała.
- Dobrze wiesz, że już go dokonałam. Wiedziałaś, zanim ja wiedziałam.
- Znów ją delikatnie ucałowała. Gdy znów spojrzała w jej oczy, wyglądało jakby chciała jeszcze coś powiedzieć, ale biła się z tym w głowie.
Klara nie pytała, patrzyła tylko wyczekująco.
Zamiast cokolwiek powiedzieć, Lulu wtuliła się w nią.
- Jakie plany na wieczór? - kruczowłosa zmieniła temat.
- Brak planów póki co. - Uniosła na nią wzrok. - Jakieś propozycje?
- Muszę…
- spojrzała na Lulu uważnie, ale spojrzeniem lekko drapieżnym, zawadiackim. “Odżywała” (jeżeli tak można o tym powiedzieć) mogąc mówić o pewnych rzeczach wprost, zamiast kisić to w sobie. Ostatnie dni, gdy Lulu była na skraju osiągnięcia pewnej wiedzy, a Klara nie wiedziała jak ‘Różowa’ na to zareaguje, sprawiał jej męki. Momenty niepewności, potrzeba ostrożności, w pewnych momentach kruczowłosa czuła się jak wilk zamknięty w klatce.
- Muszę się pożywić. Wczoraj… nie było kiedy, jestem trochę głodna. A potem? Co wolisz? Aktywny relax czy robota?
- Hmmm… aktywny relax. Zdecydowanie. Popracuje chwilę jak Ciebie nie będzie. Okej?
- Okey, wrócę niedługo.
- Klara? Tylko… wróć. Cała.
- Urwała na moment. - Odpisałam wczoraj Indi na e-maila, ale ona mi nie. Dzwoniłam do niej, ale odebrał ktoś inny nie po ustalonej sekwencji.
Odwróciła się powoli.
- Miała na Ciebie jakikolwiek namiar? - spytała. - Wyczułaś coś dziwnego w rozmowie z tym kto odebrał?
- Mojego e-maila. To niewiele, nawet Karolak nie potrafił mnie po nim znaleźć. Wciąż korzystam ze swojego neta jako Biała Dama. A poczta Indi została przeze mnie dodatkowo zabezpieczona. Po za tym nic nie miała. Hmm… to była krótka rozmowa. Odebrała jakaś kobieta. Powiedziała po prostu “Halo” po czym jakby do Indi, że dzwoni jej telefon.
- Grażynka wzruszyła lekko ramionami. - Uznałam, że… - uśmiechnęła się lekko - jeśli to faktycznie jakaś jej kumpela, to… powiedziałam jej ładnie, że ma słodki głosik i zapytałam czy umie nim szeptać czułe słówka na uszko. Indi by się domyśliła jak coś co za wariatka dzwoniła, po tym naszym niesfornym telefonie. Kobieta po drugiej stronie słuchawki powiedziała coś w stylu “no wie Pani?” i zaczęła przeciągać rozmowę to tego, że Indi wciąż mówi o Wojtku a jednocześnie filtruje z jej szwagrem. Zapytała mnie czy ją stąd zabiorę, bo bałamuci tylko i nie mogą oderwać od niej ślepiów. Powiedziałam, że nie i rozłączyłam się… - urwała. - A… mówiła coś o dokończeniu śniadania, ogrodzie i nie byciu sekretarką, ale to mniej istotne… po za tym, że brzmiało trochę jakby Indi była na wakacjach, w co wątpię po jej e-mailu i chęci znalezienia Wojtka którego ktoś jej porwał.
- Trzeba dopuścić założenie, że mają jej telefon. Albo i ją.
- Pytanie którzy. Na wszelki wypadek… pracuję teraz nad plikiem Katarzyny.
- Nad naszą ambitną Kasią, cóż, sama jestem ciekawa paru rzeczy. Zobaczymy co z tym zrobić. Jak wrócę.
- Skierowała się do wyjścia z domu.
Grażynka ruszyła za nią, zupełnie jakby chciała odprowadzić ją do wyjścia… no i przy okazji sobie zapalić…
- Zapalisz jeszcze ze mną?
- Tak
- przytaknęła, wyciągnęła paczkę papierosów odpalając jednego, była mocno zamyślona.
Grażyna odpaliła papierosa już na zewnątrz przyglądając się Klarze.
- Daj na chwilę swój telefon. - Poprosiła. - Nad czym tak dumasz?
- Mój telefon?
- spytała zdziwiona, lecz podała go dziewczynie. - Nad tym co kombinuje Sebastian.
- To chyba dość proste…
- Grażynka wbiła wzrok w ekranik telefonu coś na nim stukając. - Chce danych. Chce Ciebie. Kombinuje... wszystko by to mieć.
- Chciałabym wiedzieć co, myślę nad jego posunięciami
- zerkała ciekawie co robi Lulu z jej komórką.
Grzebała w ustawieniach w tempie szybkim i zdecydowanym. Wyciągnęła dłoń oddając jej telefon.
- A Ty, co zrobiłabyś na jego miejscu? - Wbiła spojrzenie w Klarę. - Kazałam Danielowi przeprowadzić się do kumpla i nie kontaktować z moim ojcem.
- Nie wiem, nie chciałabym być na jego miejscu. Z pewnością jednak dorwać Cię, jak najszybciej. Co zrobiłaś?
- odebrała telefon patrząc nań wymownie.
- Hmm? Z telefonem? - Uśmiechnęła się niegrzecznie.
- Nie, z wazonem. No o telefon mi chodzi - prychnęła.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - Odparła zaczepnie. - Z tego co mówiłaś, tu jest bezpiecznie. - Skinęła głową na dom. - I póki Ty sama jesteś bezpieczna, ja również.
- Jest. Ale jeden dom to mało
- rzuciła wychodząc nieco urażona.
- Do zobaczenia. - Grażynka dogasiła papierosa i poszła w przeciwnym kierunku, czyli do środka domu.


Wróciła przed komputer. Na początek maniakalnie odświeżając e-maila. Upiła łyczek kawy i…
… wróciła do pliku Katarzyny, znów zatracając się na jakiś czas w upływającym czasie.

Oderwała się tylko na chwilę… sprzątnąć wazon, wstawić pranie, zapalić papierosa, wziąć prysznic.

Później znów czas przestał mieć znaczenie…
… znaczenie miał RAKARZ.

 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 04-04-2016, 11:48   #28
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Warsaw Trade Tower, Wola, ul. Chłodna, popołudnie (16.11 - wtorek)
Cytat:
- Mister Anders er det deg? Jeg oppdaget et innbruddsforsøk.
- Jeg er ikke en mester Anders. Jeg er den "inntrengeren". Vennligst ikke slå av. Jeg trenger din hjelp.
- Farvel og utlogging
(...)
- Nie znam norweskiego - rzekł po angielsku siwy jegomość zerkając ku ekranowi laptopa.
- A ją? - spytał mężczyzna po czterdziestce kliknięciem przeskakując na zdjęcie różowowłosej dziewczyny. Zasadniczo tylko włosy i dłoń z wystawionym środkowym palcem zakrywająca twarz.
- Panie Anders, prosze być poważnym...
- Dane profesora Wieszczyckiego wyciekły.

Siwy mężczyzna zmarszczył brwi.
- Kto je ma?
- Najpewniej ta zmyślna bestyjka.
- Ale dla kog...
- Nie wiem, to nie moja sprawa.
- Długo Pan będzie w mieście?
- Nie wiem.
- Może ją Pan zlokalizować?
- Oczywiście.
- Musimy się naradzić, sytuacja jest skomplikowana.
- Słyszałem co-nieco. Uczeń Wieszczyckiego rozpoczął działać na własny rachunek?
- Tak. Problem w tym, że chyba nie na zasadach swego mentora.




Dom Klary, Józefów pod Warszawą, ul Zaciszna, wieczór (16.11 - wtorek)
RAKARZ był od kilku dni jej Świętym Graalem, kamieniem filozoficznym. Już dawno nie siedziała tyle programując, choć szło jej to nad wyraz szybko. Kajko nie mówił głodnych kawałków, była swoistym geniuszem w swojej dziedzinie... tym bardziej irytował ją zaawansowany szyfr Około setki nazwisk, kilkaset plików... i na każdy musiała opracowywać oddzielny profil programu programując godzinami inną jego wersję na każdy plik.
Były momenty, że gdyby postawiono jej mr. Andersa przed sobą to być może udusiła by go własnymi rękami. Tym bardziej irytował fakt, że... trzy pliki całego zbioru danych były opatrzone jego nazwiskiem. To rozpraszało.

Klara nie wracała gdy sprofilowana wersja programu do pliku Katarzyna Gall2.doc była gotowa. RAKARZ zaczął mielić dokument, a Lulu zagryzała wargę w oczekiwaniu. Wszak mogło się okazać, że coś spieprzyła i nic z tego nie będzie. Wtedy może kolejna runda ślęczenia nad deszyfracją. Kolejne długie godziny... poczuła mrowienie na karku gdy usłyszała cichy PING oświadczający koniec deszyfracji pliku.
Kliknęła otwierając dokument.


Cytat:
Pozycja w mieście: Baronessa Wilanowa

Ważne osoby związane więzią krwi:
  • Hanna Gronkiewicz-Waltz - prezydent miasta stołecznego Warszawa
  • Zygmunt Solorz-Żak - biznesmen, przedsiębiorca
  • Leszek Balcerowicz - ekonomista
  • Thomas Shoen - dyrektor generalny Starwood Hotels & Resorts na Polskę
  • Paweł Jaskanis - dyrektor pałacu-muzeum w Wilanowie
  • Anna Rulkiewicz - prezes grupy LUX-MED

Ghule utrzymywane w stałej podległości.
  • Olaf Podleśny - urodzony 1899, jako ghul od 1943. Osobisty służący, kierowca, kamerdyner i księgowy. Zamieszkały w willi wampirzycy przy ul. Przedatki 1
  • Ewelina Sanakiewicz - urodzona 1965, jako ghul od 1991. Prawniczka ze specjalnością prawa finansowego, rola dość niejasna, zapewne szpieg korporacyjny. Zamieszkała przy ul. Pańskiej 4 m. 7, posiada kancelarię prawniczą w centrum.
  • Aleksander Grzybowski - urodzony 1971, jako ghul od 2005. Były komandos 1 pułku z Lublińca, zamieszkały przy ul. Stryjeńskich 9 m 41. Oficjalnie na etacie ochrony holdingu Gall&Tymochowicz
  • Mariusz Dyl - urodzony 1969, jako ghul od 2005. Były członek oddziału antyterrorystycznego komendy stołecznej policji, zamieszkały przy ul. Św. Wincentego 3 m. 15. Oficjalnie na etacie ochrony holdingu Gall&Tymochowicz

Szeroko rozwinięte kontakty i kilku sprzymierzeńców w establishmencie.

Jest właścicielką Holdingu Gall&Tymochowicz, przez który posiada udzialy w różnych firmach i spółkach, min.
  • Axel Springer AG
  • Grupa Żywiec S.A.
  • LUX MED
  • Polkomtel S.A.
  • Cyfrowy Polsat
  • Deniz Investment Company
Prócz tego kontroluje klub "Bank", restaurację "Villa Nuova" oraz kilka pubów i restauracji głownie na Mokotowie i w Wilanowie.

Znane sekrety:
  • Jej główna i oficjalna siedziba to willa przy ulicy Przedatki 1, ale posiada też schronienie w domu w Podkowie Leśnej (Pałacyk Kasyno).
    Posiada też jednak również tajne schronienie w Pałacu-Muzeum w Wilanowie od 1892.
  • Beniamin Lubicz oficjalnie przybyły do miasta w 2007 jest jej potomkiem, jakiego stworzyła bez uzyskania zgody księcia Sebastiana. Pełna podległość Beniamina Sebastianowi i wspieranie go przeciw opozycji Katarzyny to jedynie fasada. Oboje cierpliwie drążą pod uzurpatorem czekając na właściwy moment aby odebrać mu władzę.

(...)*
Informacji było więcej, nazwiska, powiązania, adresy, nazwy czasem niewielkich firm, zwykły rozkład dnia. Drobne mało znaczące grzeszki.
Lulu czytając dokumentacje Wieszczyckiego na temat kobiety poczuła się jakby znała ją pół życia, choć kim i jaka była Katarzyna Gall wciąż nie wiedziała. Jasnym się stało, że historia i rys osobowości stary profesor trzymał w podstawowych plikach, a kolejny .doc opatrzony "2" zapewne był dokładnym przeglądem sieci powiązań i możliwości rzeczonych osób. Jak w tym przypadku.

Przebiegała właśnie po raz kolejny po tekście gdy usłyszała szmer otwieranych drzwi.
Klara wróciła i uśmiechając się figlarnie rzuciła na podłogę torbę z czymś w środku.
- Aktywny relaks... Hm, nie będziesz miała nic przeciw jak będzie on trochę niebezpieczny? - spytała niewinnie.




Osiedlowy parking, Mokotów (Stegny), ul. Sewastopolska, wieczór (16.11 - wtorek)
Pan Grzegorz Orzechowski wysiadł z samochodu i wziął torbę z zakupami o jakie prosiła jego żona, a które zrobił po pracy. Skierował się do swojej klatki, lecz zwolnił widząc młodą dziewczynę siedząca na ławce pod blokiem drżącą od bezgłośnego płaczu i chowającą twarz w dłoniach. Normalny człowiek wzruszyłby ramionami, ale w domu państwa Orzechowski panowały inne zasady wg między innymi wraz z Zofią wychował syna na więcej niż porządnego człowieka.
- Wszystko w porządku? - spytał zatrzymując się choć nie podchodząc.
Dziewczyna otarła oczy i uniosła piekną smutną twarz o zaczerwienionych oczach.
- Och... Pan Grzegorz... - jęknęła.
Mężczyzna zdziwił się, widział ją po raz pierwszy w życiu.
- Pani mnie zna?
- Da... Daniel pokazywał zdjęcia.
- Ach, jest Pani znajomą Daniela?

Na słowo 'znajomą' broda zaczęła jej się trząść.
- Co się stało.
- Daniela nie ma w domu, nie przychodzi na uczelnię by mnie unikać. Nie odbiera ode mnie telefonów, a ja już nie wiem co robić -
jej mina była wypełniona bólem i żalem. - A jak rodzice się dowiedzą to...
- Jest Pani dziewczyną Daniela? Nic nie mówił... I o czym dowiedzą?
- Że jestem w ciąży...
- Blondynka wyglądała jakby miała się rozsypać. - Chce z nim tylko o tym porozmawiać, wiem, że się boi. Ja nie wiem co robić.
Magda uniosła pełne smutku i rozpaczy oczy na ojca Daniela
Choć wewnątrz wypełniała ją jedynie ciekawość, czy pan Grzegorz Orzechowski uwierzy, czy będzie musiała użyć czegoś więcej niż niezaprzeczalnego talentu aktorskiego.



* sporo mniej ważnych informacji, nie dam rady rozpisywac wszystkiego.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 04-04-2016 o 11:52.
Leoncoeur jest offline  
Stary 06-04-2016, 15:06   #29
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Dom Klary, Józefów pod Warszawą, ul Zaciszna, wieczór (16.11 - wtorek)
21:00

- Jasne, że nie. Ale najpierw chodź poczytać… - zaprosiła ją kiwając palcem wskazującym w swoją stronę i zwracając oczy ku ekranowi laptopa.
Kruczowłosa zaczęła przebiegać wzrokiem po ekranie.
- Nonono - aż gwizdnęła cicho. - Kasieńka widzę mocno budowała ostatnio pozycję. Wiesz co zrobi Sebastian jak dostanie ten plik? - uśmiechnęła się drapieżnie.
- Nie wiem, ale mam zamiar mu go wysłać. Nie będę czekać aż blondi dobierze się do ojca, a już kręciła się za blisko. W końcu mam komplet. - zeskrolowała machinalnie plik Katarzyny przyglądając mu się.
- Będą Krwawe Łowy - mruknęła. - Za stworzenie potomka, bez pozwolenia. Ostateczna śmierć. Kasia skryje się przed Ernestem w miejscu o którym nikt nie wie - wskazała linijkę traktującą o Pałacu w Wilanowie.
Grażynka przyglądała jej się przymrużając lekko oczy, gdy wspomniała o stwarzaniu potomków bez pozwolenia.
- Czyli… on musi pozwolić, jeśli Ty… dobrze rozumiem?
- Po pierwsze… nie. Mnie i tak chce zabić. Po drugie… dał.
- Hmm… no dobra. Spróbujmy kupić trochę czasu.
- Grażynka przyciągnęła bliżej laptopa, a Klara mogła zauważyć, że dziewczyna wchodzi na e-maila. - I możemy lecieć, gdzie tam chciałaś. - Uśmiechnęła się lekko.
- Jak myślisz. Dobrze aby Sebastian zajął się czymś co sprawi mu jakąś trudność, czy nie? - spytała Klara patrząc spod zmrużonych oczu na Lulu.
- Dobrze by było jakby zajął się czymkolwiek innym niż ja i Ty. Czy trudnym czy łatwym… ? Wiadomo… byle czymś innym. Zastanawiałam się… hmm… - urwała na chwilę - czy nie zagrać odwrotnie. Ale… biorąc pod uwagę to co wiem, a jest tego niewiele. - Uniosła lekko brwi. - To lepiej byłoby umocnić jego pozycję względem Bałałajki niż robić zamieszanie w jego szeregach. Wolałabym odszyfrowywać pliki które w tym by mu pomogły i wyrównały siły o których wspominałaś.
- Dobrze kombinujesz, a co z tym co mamy aktualnie?
- wskazała odpalonego .doc’a.
- Wiem od Indi, że tego chciał za cenę odbicia jej Wojtka. Indi milczy… nie wiem czy temat jest aktualny, ale jeśli coś ma zapewnić Sebastiana o chęci współpracy, posiadanych plikach i kupić nam czas, to jest to dobry początek, hm? Wolę wystawić Kasię niż bezczynnie czekać na jego ruch. - Sumienie Lulu jakoś milczało...
- Możesz - wzruszyła ramionami. - Jeżeli nie widzisz innych alternatyw.
Grażynka przełączyła okienka tak by wyświetlił się teraz plik Ernesta.
- Ten jest mniej interesujący. Wydaje mi się, że w jedynkach jest historia a w dwójkach jakieś bardziej interesujące dane. - Przesunęła laptop tak by Klara dobrze widziała monitor i swobodnie mogła poczytać.
- Zasadniczo tak. Choć to jest ciekawa informacja - Klara wskazała nazwisko “Wieszczyk”. - Bardzo… - uśmiechnęła się lekko.
- Znasz jakieś hmm… nazwisko, po stronie Bałałajki którego odszyfrowanie mogłoby ją osłabić?
- Zapewne nie podejrzewasz CZYM jest Bałałajka? Prawda?

Grażynka pokręciła przecząco głową.
- To… wilkołak - stwierdziła krótko patrząc jak ta informacja zadziała na dziewczynę.
Lulu wywróciła oczami.
- Serio? A Wojtek i jego ludzie?
- Rysiołaki
- Klara doskonale się bawiła. Zapaliła papierosa.
- Koootyyyy?! O...M...G… ej, to dlaczego się nie lubią? Wszyscy są przecież dziwni… - wzruszyła ramionami.
- Ot stare zaszłości, oraz przestrzeń. - Klara otworzyła nową kartę przeglądarki wklepując coś w wyszukiwarkę. Kliknęła odnośnik prezentując stronę o którą chyba jej chodziło.
- Wyjce są zaborcze, chcą wszystko. Dla Sierściuszków nie ma miejsca w ich planach. Kampinos to ostatni kompleks leśny pod stolicą gdzie nie mogą powiedzieć “nasz teren”. Polityka. Tylko za kurtyną. Ot i tyle.

- Hmmm… - Krótki komentarz, Grażynka przelatywała pośpiesznie wzrokiem po stronie. - Głupota. Dlaczego Ty masz z nimi hmm… dobry kontakt?
- Nie mam
- wzruszyła ramionami. - Wyjce może i pałają niechęcią do tych z Kampinosu. Podjeżdżają na siebie, jest wrogość, ot polityka. Ale nas - nie musiała mówić co znaczy “nas”. - Nienawidzą. Wyplenić świat z nas to ich cel. Czasem jedynie tolerują poszczególne osoby. Takie jak ja, z mego klanu.
- Klanu?
- Grażynka złapała za słowo.
Kruczowłosa westchnęła. Oparła się o ścianę.
- Jest dużo szczegółów i niuansów króliczku jakie niełatwo wyjaśnić. Znasz historię o Kainie i Ablu jak mniemam?
- Tak.
- Skinęła głową.
- Wedle Legend Bóg przeklął Kaina za bratobójstwo. Jego klątwą było to, że… był pierwszym z nas. Nie da się opisać słowami jego potęgi. Stworzył potomków, trochę słabszych ale takich jak on. Oni własnych i każde pokolenie było słabsze… ale jego potomkowie założyli linie krwi, klany. Gdy przebudzasz się w nowym życiu, należysz do klanu ‘rodziciela’ prawie nie ma odstępstw od tej zasady. Ja jestem Gangrel, jesteśmy łowcami, związani z natura… mamy dużo wspólnego z ‘wyjcami’ czasem nas tolerują. A ja okazałam się Bałałajce przydatna - wyjaśniła.
- Okej. - Spodziewając się że Klarę może nieco to męczyć, postanowiła na razie nie dopytywać dalej, chociaż biła od niej ciekawość i nadzieja, że kiedyś sama z siebie… może? - To… co z tym nazwiskiem? - Zapytała póki co.
- Hm… widzisz. Bałałajka jest z Rosji. To rosyjskie pchlarze. A w mieście są tutejsze, rodzime. Starszyzna tutejszych psiaków toleruje Bałałajkę, bo wiele włożyła w osłabienie naszej pozycji. Może to nie przyjaźń, ale ostrożna współpraca. Po mieście poszły wieści, że biblioteczka Wieszczyckiego wypłynęła… Może Bałałajka ma jakieś tajemnice. Gdyby rodzime pchlarze dostały coś o niej, może skoczyli by sobie do gardła? - Klara wzruszyła ramionami. Znała tylko rozkład sił w mieście i trochę niuansów, a nie to co siedzi we łbach niektórych. Hm, … ludzi?
- Czyli ona. Bałałajka to jej nazwisko? - Grażynka przemieniła okienka z przeglądarki na spis nazw plików. Najwyraźniej gotowa poszukać, czy taki ma.
- Wątpię. Nie znam jej prawdziwej tożsamości. Oficjalnie to Natasza Andropowa, ale ucho bym dała sobie uciąć, że to nie jest prawdziwe nazwisko. Szuka jej podobno rosyjskie FSB. A kto wie jak znał ją Wieszczycki. W sensie pod jaką tożsamością - skrzywiła się.
- Ale wiesz jak wygląda? - Uniosła lekko brwi. Mam podpisane fotki, one nie są zaszyfrowane.
Kiwnęła głową uśmiechając się lekko.
Wobec czego Grażynki paluszki przeleciały kilka razy po klawiaturze, by w końcu Klara mogła zobaczyć miniaturki obrazków.
- Noo to masz co oglądać. Obiecałam Danielowi, że zadzwonię do niego wieczorem. Możesz w tym czasie przyjrzeć się twarzom. - Przesunęła laptopa w jej stronę. - Tu klikasz i strzałkami przesuwasz. - Dodała jeszcze pokazując palcem… z lekkim uśmiechem.
- Wiem - fuknęła urażona.
Zaczęła przeklikiwać obrazy mrucząc coś pod nosem.
- O, Twój ulubieniec - prychnęła przyglądając się jednemu zdjęciu.
- Kto taki? - Grażynka zajrzała najpierw na nazwę pliku, później na twarz na fotce. W między czasie wyjmowała telefon z kieszeni.
Plik zatytułowany był “Ketil”, fotografia przedstawiała dobrze utrzymanego mężczyznę w okolicach czterdziestki w typie biznesmena.
- To ten co przygotował oprogramowanie dla staruszka - wyjaśniła
- Hmm… - Grażynka uśmiechnęła się lekko. - Anders. No, no. - A jej oczka lekko błyszczały, jakby jakaś żaróweczka w główce mówiła o chęci dobrania się do jego pliku. Mr Anders…
Wystukała na klawiaturze telefonu numer do Daniela.
Tymczasem Klara klikała dalej, Lulu czekając na połączenie zachybotała się odruchowo łapiąc równowagę, gdy kruczowłosa przeleciała do zdjęcia przez które hakerka mało nie rozbiła sobie głowy na Jagiellońskiej. Pół człowieka pół pająka.
- Mhm… nieładny sukinsyn - mruknęła klikając dalej ale zaraz znów się odwróciła dziwiąc się aż tak żywiołowej reakcji.
- Halo? - Daniel w tym czasie odebrał.
- Nooo cześć… - Ton głosu Grażynki był chybotliwy, jakby przed chwilą coś się stało. - To ja. - Wrócił do normy.
- Wszystko okey? - spytał czujnie.
- Taa… tylko widziałam... pająka. Wiesz… - urwała - Miałam się zameldować wieczorem, no to melduję. - Obserwowała ekran i przewijające się zdjęcia.
- Grażynka, nie bądź złośliwa. Martwię się, sama mówiłaś, że jest niedobrze. To nie meldowanie się. Dzięki, że dzwonisz.
- Złośliwa?
- Zdziwiła się.
- No “Melduję się”. Ech, to może ja mam humor skopany, wybacz.
- Hmm… coś się stało? Adaś kazał Ci sprzątać?
- Aż tak źle to nie. Ojciec dzwonił jest na mnie o coś wściekły, nie mam pojęcia o co chodzi, właśnie idę do szacownych rodzicieli.
- Iiii… nie zapytałeś o co?
- Nie. I tak dawno nie byłem, a takie rzeczy przez komórkę wyjaśniać? Trochę bez sensu. A u Ciebie jakaś poprawa?
- Miałeś siedzieć u Adasia i nie wychylać się. Myślisz, że jak ktoś ma Twój adres to nie będzie miał Twoich rodziców? Mogłeś chociaż zapytać…
- A Adasia adresu nikt nie ma? Przecież nie mogę powiedzieć ojcu, że “przykro mi, ale Lulu się w coś wplątała muszę siedzieć 24h u kumpla”.
- No niby tak… ale prosiłam o trzy dni. Mógłbyś mi je dać. Blondyna włamała się do mieszkania. Myślę, że prędzej czy później uderzy w ojca albo Ciebie. Nie w mieszkaniu nie mogła znaleźć nic o Adasiu… więc u niego jesteś akurat bezpieczny.
- Na uczelni wiedzą, ze to mój najbliższy kumpel. Twoja nowa przyjaciółka w Gdańsku namierzyła mnie przez niego. A ojciec to ojciec, był naprawdę zły. Mam ich olać? Rodziców?
- Daniel.
- Przybrała na prawdę poważny ton. - Zrobisz co uważasz, ALE… pamiętaj jedno. Chciałam, żebyś dał mi te trzy dni… żebyś był przez nie całkowicie bezpieczny. Ukrył się w jednym pewnym miejscu. Jeśli ktoś dojdzie do Ciebie wcześniej… zabije. Najpierw Ciebie, a później mnie gdy będę próbowała Cie ratować. Dla swojego, swoich rodziców i mojego bezpieczeństwa powinieneś zapaść się na te trzy dni pod ziemię. Rozumiesz? I to jest gorsze, niż olanie rodziców, którzy Cie kochają i Ci to będą w stanie wybaczyć. Nie wiem co oni kombinują i z której strony uderzą… może teraz już ktoś Cie śledzi bo myśli, że się ze mną możesz spotkać, a ty go prowadzisz do najważniejszych w Twoim życiu osób? Możesz mnie znienawidzić, że moje wplątanie się w cokolwiek tak mocno może Ciebie dotyczyć, ale wolę byś mnie nienawidził i żył. Zrobię co mogę by to się nigdy nie powtórzyło. Obiecuję.
- Mówiłaś tylko bym przeprowadził się do Adasia i nie kontaktował z Twoim ojcem. Skąd w ogóle pomysł, że coś nie tak z moimi rodzicami? Grażynka, to mój tata, ja nie mogę tego olać.
- Nie mówię, że jest z nimi coś nie tak. Mówię, że możesz ich narażać idąc do nich… jeśli ktoś Cie śledzi, tak samo jak siebie, bo mój ojciec zna ich adres.
- Zadzwonię do ojca.

Odpowiedziała mu cisza w słuchawce.
- Grażynka?
- Tak?
- Spytała cicho.
- Myślałem, że zerwało połączenie. Oddzwonię od rodziców dając znać, że wszystko okey.
- Nie znasz numeru. Za ile u nich będziesz?
- Fakt, ciężko się pozbyć przyzwyczajeń. Za jakieś pół godziny.
- Okej… Zadzwonię za 45 minut.
- Nie martw się, przeczulona jesteś. Choć nie dziwię się - dodał poważnie.
- Po prostu się o Ciebie martwię.
- Będzie dobrze. Ja o Ciebie też. Czekam na telefon.
- Obiecaj mi, że później mnie posłuchasz.
- Wiesz co mi się wydaje?
- Daniel odpowiedział lekko smutnym, zamyślonym tonem. - Jakkolwiek Ci co się przed nimi ukrywasz, są może i niebezpieczni… to wygrywają nie wtedy gdy Cię dopadną, ale gdy wzbudzają w Tobie strach, panikę i robią z Ciebie osobę zaszczutą i bojąca się własnego cienia. Ukrywającą się, bojąca konfrontacji. Jak… wtedy przed nią. Może i masz rację, ale ja tak nie potrafię. Przepraszam.
Westchnęła głośno.
- To nie tak. Nie rozumiesz. A ja nie będę Ci tego tłumaczyła, nie przez telefon.
- Ale Ty mnie rozumiesz?
- Znasz mnie Daniel.
- Odparła krótko.
- Znam, przedzwoń. Zobaczysz, że będzie okey.
- Jasne. Pa.



Rozłączyła się. Zerknęła na Klarę.
- Problem? - spytała odrywając się od przeglądania zdjęć.
- Sama nie wiem. Daniel miał siedzieć na tyłku a nie potrafi. Ale… to mi coś uzmysłowiło. Chcę jechać na Jagiellońską.
- Mhm? Po co?
- Muszę posprzątać w mieszkaniu.

Klara uniosła brwi w niemym zdziwieniu, ale nie wnikała. Nie odczytywała tego wszak jako chęć chwytania się za odkurzacz.
- Sama?
Wzruszyła lekko ramionami.
- Mnie raczej nikt nie pozna. Ale tak, wolałabym iść uzbrojona i z Tobą za plecami. Paranoja? - Uniosła lekko brwi.
- Tak. Ale ona czasem ratuje życie.
- To jak? Ale najpierw skończ przeglądać.
- Lulu chwyciła za paczkę fajek, otworzyła potrząsając lekko jakby sprawdzała ile zostało.
Kiwnęła głową.
Chwile jeszcze to trwało lecz w końcu zrezygnowała uznając, że ogląda je znów od początku.
- Nie widzę jej, dziwne, nie ma też kilku osób, które z pewnością powinny być.
- Wiesz, że nie wszystkie dane udało mi się wyciągnąć. Może miałam pecha i akurat jej tu nie ma.
- Grażynka wyciągnęła rączki po laptopa, a Klara podała jej go.
- Jest szansa, że nie udało się zdjęcia a inne jej pliki są? Czy jak nie ma zdjęcia to i inne pliki znaczy szlag trafił?
- Jasne, że jest. Zrobię później spis plików bez zdjęć. Zobaczymy jakie zostaną kobiece i rosyjskie. A… Natasza, nie sprawdziłam w końcu?
- Postanowiła pośpiesznie naprawić ów błąd. Żadnej Nataszy nie było, Klara tymczasem zaczęła szykować się do wyjścia.
- Uzbrojona…? Hm. - wyciągnęła z szafki swój pistolet.
Grażynka uniosła na nią spojrzenie znad laptopa. Skinęła głową przyglądając się broni… w sumie kiedyś nie miała szczególnie głowy by to zrobić. Widziała taki na filmach, choć na żywo przecież do ostatniego czasu ciężko było aby oglądała broń cięższą niż ta jaką miała na strzelnicy. Desert Eagle w rękach drobnej kobiety wyglądał trochę groteskowo, ale trzymała go pewnie. Wsadziła go do torby jaką przywiozła ze sobą wracając z miasta.
- I… nie masz przypadkiem nabojów do tej którą dałaś mi w lesie? Zostało pół magazynka. Wezmę ją ze sobą. - Po czym przeniosła wzrok na laptopa i ewidentnie coś skrobała na klawiaturze.
Klara czekała patrząc ciekawie.
- Piszę e-maila do Sebastiana tak jak rozmawiałyśmy. - Wyjaśniła Grażynka.
- Ok - odpowiedziała choć lekko spięta z ciekawości zaglądała przez ramię.

Cytat:
Do [e-mail]: Sebastian
Załącznik: Katarzyna Gral 2.pdf; Ernest Malcon.pdf
Treść:
obrazek blondi.jpg - [opis: Magda wchodząca do klatki na Jagiellońskiej, zdjęcie przyozdobione różowymi serduszkami i w lewym dolnym rogu różowowłosom postacią z anime przesyłającą w stronę blondyny całusa]

Milusińska ta blondi. Chciała zastać mnie pod prysznicem i się nie udało? Jak jest tak dobra w łóżku na jaką wygląda, to aż żałuję… hmmm...

Dostałam info o Twoim priorytecie.
Wiesz już, że wszystkie pliki są zaszyfrowane? I, że nie ma wszystkich?
Dopóki w spokoju ciała i umysłu mogę brać prysznic potrzebuję minimum trzy dni na jeden plik.
Który następny?
Grażynka skończyła pisać, ale zamiast wysłać, zaczęła powolutku czytać sobie jeszcze raz, jakby upewniając się… czy nie zrobiła błędu ortograficznego albo coś…
Zerknęła kątem oka na Klarę.
- To Twoja broń, Ty pociągasz za spust, sama decyduj.

Cytat:
Do [e-mail]: Sebastian
Załącznik: Katarzyna Gral 2.pdf; Ernest Malcon.pdf
Treść:
obrazek blondi.jpg - [opis: Magda wchodząca do klatki na Jagiellońskiej, zdjęcie przyozdobione różowymi serduszkami i w lewym dolnym rogu różowowłosą postacią z anime przesyłającą w stronę blondyny całusa]

Milusińska ta blondi. Chciała zastać mnie pod prysznicem i się nie udało? Jak jest tak dobra w łóżku na jaką wygląda, to aż żałuję… hmmm...

Dostałam info o Twoim priorytecie.
Wiesz już, że wszystkie pliki jakie mam są zaszyfrowane?
Dopóki w spokoju ciała i umysłu mogę brać prysznic potrzebuję minimum trzy dni na jeden plik.
Który następny?
Poprawiła jedną linijkę, zastukała paznokciami o blat stołu.
Po czym…
nacisnęła
WYŚLIJ.

Poczekała kilka sekund i wyłączyła laptopa. Z … no może nie pełnym wątpliwości umysłem… ale z pewnymi wątpliwościami, odpaliła papierosa zerkając na zegarek.
- Możemy jechać. Akurat będziemy już na miejscu. - Wstała by sama poczynić kilka niezbędnych przygotowań - paląc w trakcie - wśród których głównie znalazł się niezbędny bagaż: papierosy, zapalniczka, klucze, broń… ostatecznie wzięła cały plecak opróżniony z ciuchów.
Klara tylko smutno pokiwała głową, była gotowa.
Grażynka stanęła przyglądając się jej.
- O co chodzi?
Wzruszyła tylko ramionami.
- Nic, według mnie zrobiłaś błąd. Ale nie taki jaki mógłby odbić się na nas. Cieszę się jednak, że podjęłaś decyzję sama.
Grażynka skinęła głową. Po tym ruszyła do drzwi.


Mieszkanie "Lulu"/Ojca Lulu, Praga Północ, ul Jagiellońska, noc (16.11 - wtorek)
Ostrożności nigdy nie za wiele… dziewczyny zmyślnym planem najpierw jedna, sygnał, później druga… wdarły się (no dzięki kluczą) do mieszkania na Jagiellońskiej. Zarówno w mieszkaniu jak i na samej ulicy panował obłędny spokój. Ojciec spał a w około niego nie było pełno pustych butelek i odoru alkoholu, co było dziwnym i całkiem przyjemnym widokiem. Grażynka udała się do swojego pokoju zamykając za sobą i Klarą drzwi. Zerknęła na zegarek. Już miała zabrać się do swojego “sprzątania”, ale czas wskazywał na godzinę “zero”. Wykręciła numer do Daniela rozsiadając się na własnej kanapie.
- Halo? - usłyszała w słuchawce głos przyjaciela.
- Hej. To ja.
- Grażynko cokolwiek…
- Och głuptasie, tak się umawialiśmy?
- przerwał mu radosny, kobiecy głos - Ten chłopak jest bardzo odporny - dziewczyna wyjaśniła przejmując komórkę. - Sama nietuzinkowa, a i znajomych masz ciekawych. Nono! - znów się roześmiała.
Grażynka spojrzała na Klarę z “tą miną”, bledniejąc w oczach. Kliknęła głośnomówiący. Policzyła w głowie do trzech…
- Oh, Magdusia jak mniemam? - Klara na słowa Lulu zesztywniała, zacięła usta w złym grymasie.
- Oczywiście, mówmy sobie na “Ty” - blondynka zgodziła się ochoczo.
- Ej no, chyba nie czujesz się urażona? Skoro zaprzyjaźniasz się z moimi przyjaciółmi to chyba powinnyśmy być na “Ty”, hmm?
- Ależ oczywiście. Zaprzyjaźniamy się bardzo blisko. Jest z Tobą moja “siostrzyczka”?
- Grażynka uniosła wzrok na Klarę, zachowując przy tym mistrzowskie opanowanie.
- Znudziło Ci się rozmawianie ze mną, kochaniutka? Chcesz rozmawiać z nią? - na prawdę próbowała mieć zawiedziony ton głosu.
- Oczywiście, że chcę. Jednak to chyba niemożliwe prawda?
- Zabiję Cię suko, wtedy porozmawiam -
Klara wycedziła korzystając z tego, że Lulu przełączyła na głośnomówiący.
- Hahahahaha, no widzisz. Z rozmowy z nią nici. Ale to dobrze, że jest. Zależy Ci na tym chłopaku Grażynko?
- Sama zauważyłaś, że jest dość ciekawy, prawda? Tak, jego spokój jest moim spokojem. Powiedz mi lepiej, czy Sebastian odebrał już ode mnie e-maila?
- Nie wiem, właśnie jesteśmy na “kolacji” u rodziców Dańcia. Jego mama mnie polubiła, a to ważne by matka lubiła dziewczynę swego syna, prawda?
- Znów śmiech. - Z Sebastianem zobaczę się niedługo, ale najpierw randka. Jeszcze nie zdecydowaliśmy gdzie idziemy. Kino? Taras widokowy Pałacu Kultury? Cmentarz? Sama nie wiem.
- Mhhhmmm… rozumiem. Tylko widzisz… kochaniutka. Wtedy może być już za późno. Jeśli złamiesz mu serce, będę bardzo, bardzo zła. Mam propozycję. Chcesz posłuchać?

Klara odpaliła coś na komórce.
Google maps.
- Oczywiście, że chcę - głos w słuchawce wyrażał zainteresowanie. Klara pokazała bezgłośnie Lulu coś na komórce. Mapę Warszawy. Wskazała pałac kultury, Jagiellońską, wyczekiwała.
- Zadzwoń proszę do swojego Sebastiana, poproś go ładnie by odebrał e-maila, którego wysłałam hmm… z pół godzinki temu, taka szkoda, że się minęliśmy… i gdy go przeczyta zapytaj się go ładnie, czy powinnaś iść na randkę z Danielem. Zadzwonię do Ciebie za hmmm… dziesięć minut i ładnie opowiesz mi na uszko o czym będziesz chciała. - Pokazała Klarze by poczekała.
- Hm, intrygujesz. Dobrze, dla Ciebie to zrobię. Powiedz Klarze, że tęsknię - znów śmiech.

Rozłączyła się.
I milczała.

- Gdzie jest?
- Nie ważne.
- Powiedziała powoli.
Klara przekrzywiła głowę nie rozumiejąc.
- Chyba nie chcesz tam jechać? - przyglądała się jej.
- Może być tak, że jest tam z obstawą. A może być tak, że się nie spodziewa.
- Nie. Nie stracę jednej nocy dwóch osób które kocham.
- Klara właściwie nie mogła mieć wątpliwości, kto jest tą drugą osobą o której mówi Grażynka.
- Nie chcesz choć spróbować? - kruczowłosa zbliżyła się wskazując, że nie myślała o tym, żeby jechać sama.
- Poczekamy.
- Jak uważasz.
- Była lekko zawiedziona, chciała chyba bardzo dorwać blondynkę. Stanęła przy oknie wpatrując się w widok rozciągający się na Jagiellońską.
Grażynka wcisnęła telefon do kieszeni. Zaczęła nerwowo krzątać się po pokoju, nie szukając… wyjmując po prostu z różnych zakątków pewne rzeczy i wrzucając je do plecaka. Były wśród nich pojedyncze zdjęcia wyciągnięte z kilku książek, i dwa albumy najwyraźniej ze zdjęciami.
- Idę na chwilę do pokoju ojca. - Oznajmiła cicho kierując się w stronę drzwi.
Skradała się starając się być bardzo cicho. Wiedziała dokładnie co gdzie leży i czego szuka. Wszelkie notatki w których mogłyby być adresy. Telefon ojca i kontakty. Może już było za późno… a może nie… ale nie tylko Magda i Sebastian mogli jej zacząć szukać i nie tylko oni mogli wpaść na ślad Daniela. Chciała zabrać z mieszkania wszystko co naprowadzałoby włamywaczy na niego, żałując że nie zrobiła tego dawno temu.
Po kilku chwilach wróciła do swojego pokoju. Wrzuciła kolejne kilka zdjęć i notatnik do plecaka.
Aż w końcu nie miała już czego “sprzątać”.
Podczas tych czynności starała się być cicho, ale nie mogła wyeliminować pewnych hałasów. Tu skrzypnięcie drzwiczek regału, tam skrzyp klepki na podłodze. Antoni odwrócił się na łóżku czujnie.
Zogniskował wzrok na córce.
- Grażynka? Wróciłaś?
- Śpij tatku. Pogadamy rano.
- Szepnęła.
- Nocujesz? Zrobić ci herbaty?
- Nie trzeba. Śpij spokojnie. Rano zrobisz mi śniadanie, dobrze?
- Dobrze, aaaa co właściwie robisz?

Podeszła bliżej do niego i pogłaskała go delikatnie po włosach.
- Szukałam jednego zdjęcia, ale już znalazłam. - Ucałowała delikatnie jego czoło. - Pójdę już spać, dobrze?
- Śpij, rano zrobię śniadanie. Ziewnął przeciągle na powrót układając głowę na poduszce.

Grażynka wróciła do swojego pokoju, faktycznie mając w dłoni ostatnie zdjęcie które chciała zabrać z pokoju ojca. Klara wciąż stała przy oknie ale odwróciła się słysząc jak Lulu wchodzi do pokoju. Zbliżyła się do niej i oparła głowę o jej czoło.
- Dorwiemy ich, nie martw się - powiedziała.
Grażynka skinęła w milczeniu głową, po czym pogładziła dziewczynę po włosach i odsunęła się, by ominąć ją i udać się w stronę kanapy. Usiadła na niej podwijając nogi i zaplatając na nich ręce. Wciąż zachowując stoicki spokój wcisnęła twarz między kolana. Siedziała tak nieruchomo, może czasami zaczynając i szybko przestając się kołysać. Czasami odrywała głowę od kolan zerkając na zegarek i znów ją tam chowając.
Klara tymczasem oparła się o parapet spoglądając czasem na “Różową” ale nie odzywając się. Bawiła się telefonem obracając go w dłoni.

Czas w takich momentach zawsze mija powoli.

W końcu Lulu chwyciła za telefon i wystukała na klawiaturce numer do Daniela. Od razu włączyła głośnomówiący i odliczała oczywiście sygnały.
Magda odebrała po...pięciu.
- Taaaaak? - bez problemu skojarzyła kto może dzwonić z zastrzeżonego. - Rozmawiałam z Sebastianem.
- Ahaaaa.
- Cóż, oferta średnio na telefon. Spotkamy się jakoś?
- Serio?
- Spytała jakby zawiedziona.
- Słuchaj śliczny karaluszku. - Magda jakby straciła cierpliwość. - Masz dane, my je chcemy, chcemy mieć pewność, że są nie fałszowane, chcemy mieć pewność, że nie dostanie ich nikt inny. I chcemy Klary. Teraz mamy coś Ci drogiego, dobry czas na otworzenie negocjacji?
- Kiepskie negocjacje. Dane, chcemy, pewność. To mogłabym Wam dać, ale Klarę? I w momencie kiedy stawiasz przede mną sprawę w taki sposób… hmmm… może CI DRUDZY będą lepiej negocjować, może się POMYLIŁAM jednak… jak myślisz ile mi zajmie odszyfrowanie kilku plików…?

W słuchawce usłyszała śmiech.
- Widzisz kochanie. Gdyby nie jedna ciemnowłosa osóbka w tej układance, to ja bym mogła uwierzyć, że wystawienie nas zależy od Twojej dobrej woli. Zresztą Klara będzie szczęśliwa. Kochała ojca, tęskni. Może czas się z nim połączyć? To ją ukoi. - Kruczowłosa zacisnęła pięści i szczęki, na twarzy miała ból i wściekłość. - A Ty? Jak widzisz rozwiązanie aktualnej sytuacji? - blondynka spytała nonszalancko.
- Tak… muszę przyznać, to dość ciekawa sytuacja. Wam na czymś zależy, mi na czymś zależy… może po prostu ja Wam dam to na czym Wam zależy a Wy mi to na czym mi zależy, hm?
- To by wystarczyło, ale jaką Sebastian ma mieć pewność, że kopia nie trafi w inne ręce?
- To dość proste. Daniel wróci do swojego zwykłego normalnego, szarego życia. Znasz jego adres.
- Mam dla Ciebie ofertę. Dla obu z was.
- Blondynka odezwała się po dłuższej chwili. - Daniel zostanie pod opieką na jakiś czas. Byś nie miała głupiutkich pomysłów Grażynko. Nie jestem potworem, będzie miał… mrr... dobrze. Będziesz dawała nam te dane plik po pliku. Jeżeli zaczniesz je fałszować, lub komuś przekażesz, Daniel umrze. A co do Klary - w głosie dało się słyszeć jakieś może lekko cieplejsze tony. - Wiem że słuchasz. Ja cię nie nienawidzę. Ty mnie tak. Jestem nawet gotowa wymóc na Sebastianie by Ci odpuścił. Ale nie gdy ta nienawiść, będzie czaić się w mroku wokół mnie. Zamienimy tą nienawiść w miłość, wiesz jak. Oddzwońcie jak się namyślicie. - Magda zerwała połączenie.
Grażynka wcisnęła telefon do kieszeni przyglądając się Klarze z pytającą miną.
- O co jej chodzi?
- Nasza krew
- odrzekła zapytana ze złością. - Ktoś skosztuje jej raz… zaczyna pałać uczuciem silnym, mocnym, choć co prawda nie zawsze pozytywnym. Po drugim razie wciąż zachowuje swą wolę, ale już ukierunkowuje się ona najczęściej. By czynić co sobie życzy obdarzający swą krwią. Chce się wtedy czynić zgodnie z jego wolą, a jemu przez to łatwiej przekonać do czegokolwiek swego sługę. Za trzecim razem więź się zaciska, staje się kompletna. Więź krwi. Pijący zaczyna kochać swego Pana, czasem bezgranicznie, mocno. Staje się on najważniejszą osobą w życiu. Będąc związanym więzią tylko czasem, na krótko i po wielkim wysiłku woli można oprzeć się jego woli, lub działać przeciw niemu. To nie łatwe. Gdy mija czas, a Pan nie obdarza krwią, jest daleko, więź może słabnąć, można ją zrzucić. Ale przecież chce się być przy nim całym jestestwem, przez cały ten czas… nie usychać z tęsknoty w oddali. A on? Związanego tak śmiertelnika można odżałować, znajda się inni. Ale gdy jedno z nas ucapi drugie w ten sposób? To rarytas, to spora potęga gdy jeden wampir kontroluje innego. Nie wypuści już go tak łatwo.
O to jej chodzi.

Grażynka milczała przez jakiś czas, analizując. W końcu wyciągnęła z plecaka fajki. Przysiadła na parapecie odpalając jednego.
- Chcesz? - Zapytała potrząsając paczką.
Nie odpowiedziała, po prostu wzięła. Była wściekła.
- Masz jakieś schronienie oprócz Józefowa?
- Pytasz o mnie czy o siebie?

Grażynka uniosła lekko brwi.
- O Ciebie.
- Mi wystarczy jakiekolwiek miejsce
- mruknęła. - I skryję się zarówno przed słońcem jak i przed nimi. Poza asfaltem, betonem. O siebie się nie martwię króliczku.
Grażynka skinęła głową. Zaciągnęła się w milczeniu papierosem.
- Co chcesz zrobić?
- Myślisz, że każe mu pić swoją krew?
- Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Możliwe. Nie wiem.
Różowa uniosła na nią wzrok.
- Już wiesz, co planował.
- Kto?
- wyrwała się z zamyślenia.
- Sebastian.
- Nie. Jego ciężko przewidzieć. On nie myśli racjonalnie.
- Hmmm… wracamy? Nie ma co tu siedzieć.

Klara zbliżyła się do Lulu.
- Wrócisz sama? Ja… chce spróbować. Może zdążę.
Pokręciła głową.
- Wiesz, że nie chcę byś się narażała. I na pewno nie pojedziesz sama, jeśli już.
Kruczowłosa prychnęła ze złością.
- Oni - wskazała kierunek mniej więcej centrum. - Zatracają się w dbaniu o własną dupę, to na pierwszym miejscu. Knuciu, mozolnym roztaczaniem wpływów. Może to nie życie, ale to my żyjemy - fuknęła wskazując na siebie by wskazać iż chodzi jej o jej… ród? Klan? Jak sama mówiła. - Ryzyko, jest wisienką na torcie.
Grażynka uśmiechnęła się bardzo, bardzo delikatnie… bo nie była w nastroju na uśmiechanie się, ale słowa Klary jakoś mimo wszystko wzbudziły w niej chęć by to zrobić.
- Wiesz, że na 97% to zasadzka?
Tym razem Klara uśmiechnęła się. Choć nie delikatnie.
- Wiesz jaka jest szansa, że kartka papieru puszczona na ziemię upadnie na róg zatrzymując się i stając tak w miejscu? 50%. Albo tak upadnie. Albo nie. Mogą myśleć, że uderzę. Mogą myśleć, że skupiamy się na izolacji i ukryciu. A sporo ich ghuli i zwykłych cyngli padło przy bunkrach. Muszą mieć czas by odbudować siłę ognia.
- Nie łamiąc przepisów, będziemy tam za hmmm… trzynaście minut.
- Łamiąc nawet szybciej.
- Okej. Ale musisz wiedzieć jedno…
- urwała patrząc na Klarę.
Nie odezwała się, spojrzała tylko wyczekująco.
- Ja jestem skłonna przystać na propozycję normalne życie Daniela w zamian za dane. Zwłaszcza, że prędzej czy później jak nie oni to inni. Nie podoba mi się ta część o mieszaniu Tobie w głowie.
- A jak według ciebie Ty byś wyglądała w tym deal z danymi?
- Jeśli nie dałabym się im złapać, czy jeśli się podłożę?
- Jak będziesz poza ich kontrolą, to w każdej chwili możesz puścić dane komuś innemu. Oni nie są idiotami.
- A ta druga strona, zrobiłaby inaczej?
- Lulu spytała z wątpliwością, jakby odpowiedź była dla niej oczywista.
- Nie wiem, czas ucieka. Jedziesz ze mną?
- A jest jeszcze sens by prosić byś nie jechała?
- Dogasiła papierosa i wstała z parapetu. Udała się w stronę kanapy na której leżał plecak.
- A masz jakiś plan? - Zapytała Klara.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.

Ostatnio edytowane przez Wila : 18-04-2016 o 09:17.
Wila jest offline  
Stary 08-04-2016, 08:17   #30
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Mieszkanie "Lulu"/Ojca Lulu, Praga Północ, ul Jagiellońska, noc (16.11 - wtorek)
- Po za tym, który obaliłaś? Nie. Chodźmy zatem.

Przed wyjazdem kruczowłosa na wszelki wypadek pociągnęła czarnym spreyem po tablicach rejestracyjnych obu motocykli.

Wszystko rozbijało się o czas i to co zamierzała zrobić Magda. Pod pałac mogły dojechać nawet w dziesięć minut, podczas gdy Magda ze Stegien musiała by poświęcić kwadrans nawet do dwudziestu minut podróży. Ale pod pałacem cokolwiek zamierzała Klara chyba trochę omamiona nienawiścią… miało małe szanse na powodzenie, za blisko na ewentualne wsparcie dla blond-wampirzycy. Z drugiej strony ciąg Alei Ujazdowskich (najpewniejsza arteria jaka mogła jechać) był prawdziwą “strefą śmierci” dla ewentualnych burd. Ambasada Rosji, Centrum Kryminalistyki Policji, Kancelaria Premiera, Ambasada USA, bezpośrednie sąsiedztwo Sejmu… Na ewentualne strzały ktoś tu mógł dostać białej gorączki. Nie było jednak wiadomo czy Magda po telefonie Lulu miała zamiar wychodzić z mieszkania Orzechowskich od razu. Czy rodzice Daniela w ogóle jeszcze żyli? A jak tak, to czy Magda decydowała się dalej grać przed nimi cokolwiek odgrywała zanim wyjdzie z mieszkania przy Sewastopolskiej?


Pod dawną Giełda Warszawską, Śródmieście, Rondo de Gaulle’a, noc
Dojechały po niecałych dziesięciu minutach, zatrzymały się pod wielkim gmachem jaki swego czasu był symbolem socjalizmu mieszcząc siedzibę KC PZPR, po to by po transformacji stać się ikoną kapitalizmu, budynkiem warszawskiej giełdy papierów wartościowych. Los bywa przewrotny.
Klara nie zdejmowała kasku.
- Sprawdź czy są jeszcze u jego rodziców czy w drodze - rzuciła do Grażynki.
Grażynka, ponieważ nie do końca rozumiała w jaki sposób ma to sprawdzić i ponieważ była Grażynką… zaczęła grzebać w swoim telefonie. Pierwsze co przyszło jej do głowy to zezwolenie z gmaila Daniela na lokalizowanie go… bo w sumie, czemu nie? Do hasła przyjaciela, nawet nie musiała używać programów.
- Lokalizacja jego telefonu pokazuje wciąż Stegny. Mam dzwonić?
- Tak, bo jak wyłączyła komórkę chłopaka to może być jednak w drodze.

Grażynka wystukała numer.
- Jak zacznę z nią gadać i za szybko skończę… to będzie wiedziała co się święci. - Zamarudziła, jednocześnie naciskając zieloną słuchawkę.
- Bądź kreatywna.
- Halo?
- odezwała się Magda w słuchawce. - Tak szybko się namyśliłyście? - w jej głosie było chyba autentyczne zaskoczenie.
- Stęskniłam się już za Twoim głosem. - Lulu rzuciła spojrzenie Klarze. - Ja jestem zdecydowana, Klara jeszcze myśli... Jesteś nadal u rodziców Daniela?
- Zaraz wychodzimy, bronię go przed ojcem. Chyba niechcący wywołałam awanturę
- radosny ton szeptu. - Nie mogę się doczekać, aż pokażę mu mój pokoik. Klara? Długo się będziesz zastanawiać?
- Nie słyszy Cie. Uciekłam jej.
- Ty…? Jej? Uciekłaś?
- urwała zdziwiona. - Ach, któż jak nie ty. Słyszałam, że masz w tym wprawę. Oczekuj dziś wytycznych a propos kolejnego pliku. I może dobrze byś zamiast jej uciekać, postarała się ją przekonać.
W słuchawce zapadła chwila ciszy, jakby Grażynka nad czymś się zastanawiała.
- Nie jestem za dobra w relacjach… wolę kodowanie. Zobaczę co da się zrobić. Do usłyszenia. - rozłączyła się.
Klara patrzyła wyczekująco, nie widać było jej twarzy bo opuściła szybkę kasku, wydawało się, że drży lekko z niecierpliwością.
- Są nadal u rodziców Daniela, powiedziała, że zaraz wychodzą i że nie może się doczekać aż pokaże Danielowi swój pokoik. Mam czekać na nowe wytyczne apropo kolejnego pliku i spróbować Cie przekonać. - Wsunęła telefon do kieszeni.
- Jaki tam jest adres dokładnie?
- Sewastopolska trzy przez jeden. Jedziemy tam? Czekamy tu? Właściwie… jeśli by mieli jechać tu, to tylko przez Sobieskiego i Alejami.
- Powinniśmy być tam za niecałe dziesięć minut. Zwracaj uwagę na pasażerów każdego lepszego samochodu lub taksówek
- Kruczowłosa uruchomiła silnik.
Grażynka skinęła głową, również uruchamiając silnik. Czekała aż Klara ruszy by ruszyć za nią.


Jechały szybko, choć nie pozwalały sobie na zbytnie przekraczanie przepisów. Nie chodziło tu nawet o policję jaka mogłaby spieprzyć cały plan rutynowym wychwyceniem pirata drogowego w celu wystawienia mandatu, a może i zainteresowaniem się zamalowanymi tablicami rejestracyjnymi, co jeszcze bardziej skomplikowało by sprawę. Po prostu przy większej prędkości, nie mogły by szukać Magdy i Daniela w jadących w druga stronę taksówkach lub samochodach z których jeden mógł należeć do blondynki. Biorąc pod uwagę zapas czasu skupiały się nad tym mocniej raczej od połowy drogi, jednak pędząc na złamanie karku było by to więcej niż trudne. Nie chciały liczyć na zawodny łut szczęścia.

Gdy wjechały w Sewastopolską przejechały kawałek ulicy i zauważyły dwoje osób stojących przed blokiem. Rozpoznały je od razu.
Magda przekrzywiając głowę mówiła coś do chłopaka, który stał i spoglądał w nią z uwielbieniem. Wampirzyca zerknęła na zegarek, najwidoczniej czekali na taksówkę lub transport zorganizowany przez Sebastiana. Wychodziło chyba na to, że przybyła tu sama.
Klara pomimo uzbrojenia w pistolet przyśpieszyła i hamując na wysokości blondynki i Daniela wręcz położyła motocykl na ziemi zwinnie skacząc na dziewczynę z gołymi rękami.
Grażynka nie przyśpieszyła. Zahamowała. Po prostu. Ale z drugiej strony, na wysokości przyjaciela.
- Daniel, chodź.
Magda pisnęła z zaskoczenia i strachu, gdy Klara obaliła ją na ziemię. Grażynka zdążyła zauważyć, że palce kruczowłosej nie kończyły się już starannie utrzymanymi paznokciami. Zmieniły się one w szpony jakie teraz szarpały ciało blondynki. Ta spięła się w sobie i zrzuciła z siebie Klarę szybko sięgając do torebki. Zaczęła strzelać nawet nie wyjmując pistoletu, przez skórę torebki. Jedna z kul trafiła Klarę w brzuch. Daniel przez ten czas stał oniemiały i chyba przestraszony. Wyglądał jakby chciał pomóc wstać Magdzie, odwrócił się do Lulu i patrzył tak między nimi obiema nie bardzo wiedząc co zrobić.
Nie, żeby Grażynka wątpiła w Klarę,... ale widząc co się dzieje, sama zaczęła wyciągać broń, w między czasie spróbowała jeszcze raz, bardziej rozkazującym tonem.
- Daniel! Natychmiast do mnie.
- Ale, jej trzeba pomóc…
- wymamrotał chłopak robiąc dwa kroki w stronę przyjaciółki. Tymczasem Klara rzuciła się na powrót na Magdę jaka zbierała się na kolana, dostała kule w pierś, ale szerokim ciosem wytrąciła torebkę i broń z ręki blondynki.
Lulu tymczasem dostrzegła refleksy sugerujące, że oprócz latarni kolejne źródło światła dołączyło oświetlając ją od tyłu. Odwracając się odruchowo zobaczyła jeden z samochodów jaki chyba niecały tydzień temu mknął w kawalkadzie do Puszczy Kampinoskiej.
Lulu schowała za pasek broń i dodała gazu zawracają motor. Ruszyła na wprost nadjeżdżającego samochodu. Miała szalony zamiar zagrania kierowcy na nerwach, by tak szybko nie dotarł do walczących dziewczyn i Daniela. Przyśpieszając w pośpiechu oceniała swoje szanse odbicia motoru w ostatniej chwili w prawą stronę i przejechania między jadącym autem a zaparkowanymi na poboczu samochodami. Uliczka była wąska.
Rozpędzona Grażynka jechała na wprost auta.
Była coraz bliżej...
I bliżej…
I bliżej...
Ona i motor.
Kierowca i auto.
I bliżej…
Z brawurą odbiła w ostatniej sekundzie przejeżdżając bokiem.
Zaskoczony kierowca nie miał gdzie uciekać, a odruch robił swoje. Niemalże władował się w jeden z zaparkowanych samochodów, ale jednak… udało mu się opanować auto w ostatniej chwili. Chcąc nie chcąc chwilowo zwolnił.
Grażynka wyhamowywała, zawracała motor.
Postanowiła przedostać się między zaparkowanymi autami na chodnik by spróbować jeszcze wyprzedzić auto. Robienie tego wąską ulicą było zbyt ryzykowne. Z chodnika który cechował się tą właściwością, że nie prowadził tylko wprost, a co kolejna klatka schodowa, odbijał w stronę ulicy, miała szansę spróbować jeszcze raz zaskoczyć kierowcę. Kolejny szalony plan zakładał wyjechanie niemalże wprost pod maskę z szybkim odbiciem znów w prawo by znaleźć się na ulicy przed autem. Nawet jeśli miałoby ich to tylko spowolnić, dla Klary mogła być teraz cenna każda minuta. Po za tym… gdyby nie głupia sytuacja… Grażynka szalejąca na motorze piałaby z zachwytu.


Przesadą było by powiedzieć, że kierowca “przestraszył się”, faktem jest, że znów odruchowo wyhamował, gdy “Różowa” wyprysnęła z boku tuż przed jego maską w ciasnym skręcie nawracając i dodając gazu by znaleźć się na powrót w miejscu w którym pozostawiła Klarę i Daniela.

Mężczyzna kolejny raz ledwo co zapanował nad autem. Ale zapanował. Zirytowany otworzył drzwi i wypadł na zewnątrz wyciągając pistolet. Magda i Klara były na tyle blisko, że zdecydował się podbiec zamiast znów ruszać samochodem.

Dalsze tańcowanie z uzbrojonym typem jaki nagle zyskał na mobilności nie miało sensu, a ona nie mogła tracić niewielkiej ilości naboi w magazynku jaka jej została na strzelanie na oślep za siebie. Chodziło jej po głowie zmuszenie Daniela by wsiadł na motor, tylko jak to zrobić? W ogóle, mimo skupienia na temacie “ona - motor” wiele myśli chodziło jej po głowie. Klara mówiła, że Daniel musiałby napić się trzy razy krwi Blondi aby pomieszała mu na dobre w głowie. Trzy razy w ciągu jednego dnia? Czy trzy razy w przeciągu przynajmniej trzech dni? Dni… pfff… nocy! Grażynka była pewna, że Magda dopiero dziś dorwała jej przyjaciela, więc może była jeszcze dla niego szansa. Zrobił w jej stronę dwa kroki gdy prosiła… ale, to za mało, za wolno. Przeklęła w duchu zła na obecną sytuację. Po pierwsze zaniedbała kilka szczegółów. Ważnych szczegółów. Po drugie spóźniła się. Po trzecie nie powinno jej tu w ogóle być! Gdyby nie Daniel uznałaby to za świetną zabawę z niezłą dawką dodającej skrzydeł adrenaliny. Niebezpieczną, bo niebezpieczną, ale co tam. Przecież wolała umrzeć młoda ale szczęśliwa. Ale on tu był. I nie był sobą. A ona… co najgorsze, tak na prawdę nie miała planu… gdyby nie Klara, bez zastanowienia przystałaby na proponowany układ. Dane za bezpieczeństwo Daniela - w końcu sama wysłała je Sebastianowi z zamiarem zawarcia właśnie takiego układu. Tylko… spodziewała się, że chłopak będzie miał normalne życie… Przeklęła w duchu jeszcze raz.

Zaczęła hamować dopiero gdy dotarła na miejsce, mijając Magdę jaka zataczając się biegła ku samochodowi. Zresztą biegła nie było tu dobrym określeniem. Rany jakie zadała jej Klara były wręcz straszne, ale blondynka uparcie uciekała z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Klara zaś... Była na kolanach, na czworakach, Grażynka widziała dziury po kulach na jej plecach, te które przeszły na wylot. Mimo to Kruczowłosa ze wściekłością na twarzy pół-czołgała się, pół-posuwała na kolanach by ścigać swój cel. Obie mimo ran jakie były by końcem zabawy dla normalnego człowieka jakby nabierały wigoru i płynności ruchów. Jakby te rany wraz z upływającym czasem przestawały się liczyć.
Daniel stał oniemiały patrząc tylko na to, za to akurat (w przeciwieństwie do innych spraw) winić go nie mogła. Dla osoby nieświadomej czym są obie dziewczyny widok musiał byś groteskowo-przerażający.
Grażynka wyjęła zza paska broń. Nie zastanawiając się, zaczęła strzelać. Obierając jako cel z dwóch przeciwników, tego bardziej niebezpiecznego. Uzbrojonego mężczyznę.
Nie było to łatwe, lekko wykręciła, strzelała z obrotu do pędzącego człowieka, a nie było tu za jasno. Tym większą satysfakcję miała widząc, że po strzale noga biegnącego typa załamuje się pod nim i wsparcie dla Magdy opada na kolano. Trafiła go w udo, krzyknął z bólu, choć rana chyba nie była poważna sam zaczął strzelać do dziewczyny widząc, ze zbliżenie się aby osłonić sobą Magdę już mu nie wyjdzie.
Trafił ją pod obojczyk, Lulu poczuła koszmarny ból i gdyby nie oparcie motocykla może rzuciło by ją do tyłu.
Odruchowo krzyknęła z bólu. Póki jednak miała broń w ręku i cel, nie chciała tracić czasu. Strzelała znów do mężczyzny, zobaczyła jak przewraca się gdy kula trafiła go w bark, strzelić jednak zdążył, zdesperowany naciskając spust raz za razem zanim nim rzuciło nim o jezdnię. Jedna z kul gwizdnęła tuż obok jej głowy, jednak na szczęście chybił. Magda dopadła do niego, już całkiem żwawo, brutalnie wyrwała mu broń z ręki uniemożliwiając dalsze strzelanie. Klara podnosiła się właśnie z klęczek zerkając szybko to na Grażynkę, to na swój motocykl, bo przy nim miała pistolet.
- Uciekaj - warknęła rzucając się w bok za jeden z zaparkowanych samochodów, aby zmusić blondynke do rozproszenia uwagi. Inaczej się strzela, gdy wie się, że ktoś osłaniany zbliża się od boku.
Uciekaj… łatwo powiedzieć… Grażynka nigdy nie pragnęła zostać bohaterem, ale skoro przebyła taką drogę, nie mogła zostawić teraz Daniela. Sparaliżowanego Daniela… Zamiast więc uciekać, zsiadła z motoru i podbiegła do przyjaciela. Zamachnęła się by przyłożyć mu plaskacza w twarz… na ocucenie i zwrócenie na siebie uwagi. Wyglądało na to, że nie był tak wrośnięty w ziemie jak się wydawało. Zszokowany owszem i to strasznie. W spójnym poukładanym życiu chłopaka nie było miejsca na strzelaniny, oraz na to, że podziurawione kulami i poszarpane kobiety rzucają się sobie do gardła z zaciekłością większą niż głodne wilki. Uczynił nawet ruch by się zasłonić, przez co nie dostał w twarz czysto. To jednak było budujące. Myślał, reagował… choć nie było do cholery czasu aby mógł to sobie poukładać w głowie.
- Grażyna, ona ją zabije - uczynił nawet sugestię chęci ruchu by skierować się ku Magdzie. Hakerka swoim intelektem ocierała się o geniusz, jednak nie miała czasu analizować czy był to wynik jakiegoś uroku krwi jaki blondynka rzuciła na jej przyjaciela czy…
Fakty były takie, że Klara w pełnym pędzie wprost z motocykla znienacka, z żądzą mordu rzuciła się na Magdę by gołymi rękami rozerwać ją na strzępy…
Blondynka chyba jednak nie miała skrupułów, dwa razy nacisnęła na spust choć Lulu była mocno zasłonięta zaparkowanym samochodem. Pierwsza kula wydała cichy wizg - Grażynka usłyszała go absurdalnie wyraźnie - gdy trafiła zagłębiając się w bok Daniela. Drugi strzał nie padł. Złowrogie kliknięcie wydające często wyrok śmierci dla żołnierzy na polu bitwy zasygnalizowało zacięcie się broni.
Klara krzyknęła z dzika morderczą radością wyskakując spomiędzy samochodów, a Magda rzuciła się z paniką do auta jakim przyjechał człowiek postrzelony przez Lulu.
Grażynka złapała przyjaciela za ramię, skoro utrzymał się na nogach po tym jak dostał.
- Daniel! - Okrzyk przerażenia był odruchem. - Nic jej nie będzie. Tobie też… tylko musisz ze mną pójść.
Zauważyła, że wydał tylko ciche westchnięcie gdy dostał, żadnego krzyku bólu, nie zachybotało nim jakoś nawet, choć po chwili zgiął się ale podtrzymywany przez dziewczynę ustał na nogach.
- Grażynko… - powiedział i urwał. Zrobił krok w kierunku w jakim go ciągnęła, potem drugi. Ból chyba otrzeźwił go do reszty, na łamiących się nogach dał się dociągnąć do motocykla.

Tymczasem Magda wsiadła do samochodu zatrzaskując drzwi. Ruszyła od razu na wstecznym gdy Klara opadła na maskę wbijając swe szpony w metal i zahaczając się. Prawą dłonią z zamachu rąbnęła w szybę kierowcy rozwalając ją w drobny mak.
Lulu schowała za pasek broń, z grymasem bólu na twarzy, pomogła Danielowi wsiąść na motor co sama również uczyniła. Była gotowa do odjechania w każdym momencie, ale cichy głosik w głowie kazał jej ocenić pozycję Klary. Obejrzała się jeszcze raz za czarnowłosą. Samochód kierowany przez blondynkę jechał na pełnym pędzie na wstecznym w kierunku wyjazdu z Sewastopolskiej w Czarnomorską. Klara szerokimi zamachami waliła dłonią ze szponami przez szybę kierowcy, a blondynka wciskając pedał gazu odchylała się jak najmocniej w miejsce pasażera by uniknąć jej razów. W pewnym momencie skręciła kierownicą zakręcając dość nagle i ostro by wyrównać w Czarnomorską. Nawet z tej odległości Grażynka usłyszała darcie blachy, gdy siła odśrodkowa rzuciła kruczowłosą w bok, a cienka maska samochodu rozdzierała się jak papier pod tym co uczyniła ze swoją lewą dłonią. Klara wylądowała na poboczu, a Magda błyskawicznie zmieniając bieg ruszyła pełną para. Ciemnowłosa skoczyła jeszcze by wbić się w bagażnik i nie dać umknąć zauszniczce Sebastiana, trafiła jednak w zderzak urywając go i lądując wraz z nim na asfalcie.
Silnik motocykla Lulu ryknął zmuszony do odjechania czym prędzej z miejsca w którym się znajdowała. Tak czy inaczej Klara była po drodze. Lulu zwolniła przy niej.
- W porządku? Wiejemy stąd.
- Suka!
- w jej głosie czuć było szczerą rozpacz. - Wiejemy, policja lada moment - końcówkę rzuciła już biegnąc ku swojemu motocyklowi.
Grażynce nie było trzeba powtarzać, nie czekała aż Klara dobiegnie do motocykla. Ruszyła.
Odruchowo w stronę Józefowa… ale, gdy tylko oddalili się z miejsca strzelaniny, Grażynka zadała sobie w głowie pytanie… czy na pewno powinna tam? Wobec czego upewniając się, że nikt ich nie śledzi… żadnego ogona niet… zatrzymała się z chęcią omówienia ów opcji z Klarą. Ta miała niewielkie opóźnienie, chyba leciała za Lulu bardziej na czuja niż za umykająca sylwetką. W oddali słychać było syreny policyjne, lecz to co działo się pod blokiem Państwa Orzechowskich trwało wszystkiego z minutę. Gdyby to było bliżej śródmieścia…
Grażynka poczuła jak uścisk Daniela siedzącego za nią słabnie, chłopak chyba leciał przez ręce. Klara korzystając z postoju “Różowej” zrównała się z nią i zatrzymała w ciągu Jana Sobieskiego, na wysokości hotelu Atos przy Mangalii.
- Kiepsko z nim. Gdzie mam jechać? - Spytała nieco spanikowana.
- Nie wiem, Jagiellońska? - Klara najwidoczniej sama nie wiedziała.
- Może damy radę. Będę jechała wolniej na wszelki wypadek.
- Króliczku, zależy Ci na nim.
- Tu nie pytała jak przy Kajce w opuszczonej fabryce. Stwierdzała fakt. - Moja krew leczy. Na szpital nie ma szans, oni mają w kieszeni policję. Ale to będzie jedno picie. Przemyśl po drodze, tak teraz nie wiem na ile to poważne. - Zasłoniła czarną szybkę kasku wskazując, że nie czeka teraz odpowiedzi.
Grażynka ruszyła przodem. Prosto na Jagiellońską. Spokojniej i czujniej… byle by dojechać póki czuła, że Daniel ją trzyma.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.

Ostatnio edytowane przez Wila : 18-04-2016 o 09:17.
Wila jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172