Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2016, 07:01   #201
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Xavier Hand - szarmancki, czarujący, dobrze ubrany i z nienagannymi manierami. Chodzący ideał, przykładny przedsiębiorca. Obiekt westchnień kobiet, a także niektórych mężczyzn. Człowiek sukcesu, młody, zdolny i ambitny… wkurwiał Julię samą swoja gadzio gładką mordą. Nie szło jej go polubić, do tego nie przypominała sobie aby przestawiła mu się imiennie co oznaczało dwie rzeczy: mógł wyciągnąć info od Anny co już było niepokojące i wróżyło czarnowłosej burdelmamie bardzo bolesnego bitchslapa czymś oślizgłym i paskudnym, albo kojarzył ją z wcześniejszego życia. Tylko do kurwy nędzy jak wczesnego?

Vegas. Robił interesy z Robertem i przypadkowo się spotkali gdzieś w którymś z należących do rodziny panny Faust lokali? A może pierdolony współpracował z kutasiarzami odpowiedzialnymi za burdel przez który musiała spierdalać daleko od domu? Skurwysyn mógł współpracować z Lexą… albo nawet nim być. Chuj wiedział skąd się prąciarz jeden urwał. Na pytanie czy przyszła w interesach czy może prywatnie Blue wykrzesała z siebie najbardziej czarujący z czarujących uśmiechów jakie trzymała w repertuarze, wyobrażając sobie że obdziera go ze skóry centymetr po centymetrze, a pokrwawiony zezwłok wsadza w rakietę i wypierdala w kosmos.
- Prywata czy interesy? - przeciągnęła się leniwie. W czarnej miniówie i na szpilach od Pepe’go, ze znaleźnymi pończochami do kompletu, opierała się dupskiem o maskę bentosa, eksponując to co według słów spedalonego stylisty miała w największym atucie - i tym razem nie chodziło o poczucie humoru albo paranoję. Ta druga szalała w najlepsze podszeptując blondynie kolejne scenariusze szpiegowskie z ulizanym gogusiem w tle. Rozochociła się jak stara dziwka na koksie, gdy facet wyraźnie zawahał się na jej widok - zamarł, stracił płynność ruchów. Coś było na rzeczy… na bank. Paranoja nie mogła kłamać, no nie?
- A co wolisz? - posłała mu spojrzenie spod rzęs, wydymając przy tym wargi i ostentacyjnie zakładając nogę na nogę jak inna blondyna. Taka z filmu który kiedyś Blue oglądała na ostrej bani. Tyle że tamta miała biała kieckę a nie czarną, ale jebać. Liczył się efekt.


- Z taka damą wolałbym załatwiać jedno i drugie na raz. - Xavier zatrzymał się i bez żenady przejechał wzrokiem od jej wystrzałowych szpilek poprzez opończochowione supernogi, zgrabny tyłeczek ładnie podkreślony miniówą, płaski brzuch, interesujące wypukłości pod górą sukienki aż na szyi i wieńczącej ja twarzy w otoku blond włosów. Na twarzy wyszedł mu typowo samczy wyraz zainteresowania takim zestawem opartym o jego superbrykę choć w przeciwieństwie do większości samczej populacji okazał się na tyle wyrafinowany, że potrafił ubrać swoją rządzę i fantazję w eleganckie słówka. Ale mimo to gdy oczy doszły do jej oczu znalazła w nich wyczekiwanie. Czekał aż rozwinie swoją ofertę i wyjawi powód spotkania.

- Więc twierdzisz że umiałbyś się skupić na obu jednocześnie - udała że się nad tym zagadnieniem poważnie zastanawia. Ospałym ruchem wychyliła się do przodu nie urywając spojrzenia. Podniosła ramię i zaraz jej palce przespacerowały się po udzie gogusia ukrytym za spodniami szytego na miarę garnituru. Zaczęły trochę ponad kolanem a skończyły stukając o klamrę paska. - Jasne przystojniaku… gadać każdy może. Potrafisz to udowodnić? - wzrokowo i głosem rzuciła mu wyzwanie. Palce zjechały na spodnie poniżej i kilka powolnych, głaszczących ruchów później wróciły na klamerkę.

- Jak mawia się w pokerze… sprawdzasz? - spytał uśmiechając się tak samo jak ona widząc i czując wędrówkę jej dłoni już na swoim ciele choć jeszcze przez pośrednią warstwę ubrania. W rytm mówienia też uruchomił swoją dłoń. Zaczął od jej dłoni na jego pasku jakby zamierzał ją powstrzymać. Potem jednak dłoń przesunęła się nieśpiesznie wzdłuż jej ramienia co raczej najczęściej było odbierane jako całkiem przyjemna pieszczota. Palce mężczyzny zawędrował dalej poprzez jej szyję aż do podbródka a kciuk zjechał w okolice jej ust. - Szkoda, że nie zostałaś w gabinecie. Wówczas moglibyśmy porozmawiać o interesach we trójkę i mieć z tego obopólna przyjemność - chwilę jeździł kciukiem po kąciku jej ust jakby myśl o takiej kombinacji sprawiała mu bardzo przyjemne skojarzenia. - No ale tak chyba musimy poradzić sobie sami. Więc co cię do mnie sprowadza? - zapytał już nieco trzeźwiejszym tonem.

- A cóż to za interesy, które dalibyśmy radę omawiać w trójkę? Kto wie, może następnym razem skorzystam z zaproszenia… jeśli będziesz grzeczny i miły - Blue przełożyła nogi, zakładając lewą na prawą, zamiast prawą na lewą jak do tej pory. Przejechała językiem po wargach, mrucząc przy tym jak kot. Oczyma wyobraźni widziała jak jej szczęki zaciskają sie na łapsku gogusia i odgryzają jeden z jego paluchów. Prawie mogła poczuć smak krwi w ustach i ból we wrzasku… coś pięknego. Zahaczyła paznokciem o suwak spodni, niby całkowitym przypadkiem rozpinając go gdzieś do ¾ i w powstałą przerwę wysłała na zwiad dwa palce.
- Miałabym dla ciebie propozycję współpracy, ale wpierw chciałam pogadać. Może się czegoś napić i omówić parę pozycji biznesplanu. Ty i ja jesteśmy ludźmi interesu, a porządni przedsiębiorcy to ludzie bardzo zajęci… czas to sztony. Ale jestem gotowa ci go poświęcić. Podobasz mi się. Lubię rozmawiać z przystojnymi kawalerami z Vegas. - odkręciła głowę bokiem i dzięki temu pozbyła się dotyku przy ustach. Nie spuszczała wzroku z Xaviera jednocześnie rozbawiona i zaintrygowana, badając dotykiem przestrzeń pod spodniami. Ciekawe ile zajęłoby jej poderżnięcie mu gardła? Uśmiechnęła się słodko do swoich marzeń i kolesia przed sobą przy okazji. Jeżeli wiedział coś o kłopotach rodzinnych Blue, znaczy ze był w nie zamieszany. Sprawa była dość świeża i nie minęło wystarczająco dużo czasu aby plotki wyciekły aż tak daleko. Jeżeli zaś nie wiedział to tym lepiej. Miała dobrą podstawę pod wszelki blef. Pozycją i koneksjami zawsze dobrze się zagrywało - Chcę ukraść cię na jeden wieczór, powiedzmy jutro. I nie tutaj, cenię prywatność. Jak dobrze pójdzie ubijemy złoty interes… jeśli się nie dogadamy to przynajmniej spędzimy miłą noc. Deal bez haczyka, z samymi plusami. Dziś jest dzień ofert specjalnych. - wyszczerzyła się, wzmacniając nacisk na maltretowanych pod garniturem częściach ciała.

Mężczyzna mógł być oszustem, kanciarzem, pokerzystą czy handlarzem ale jednak nadal pozostawał mężczyzną. Xavier miał wyraźne problemy z koncentracją wzroku i gdy blondyna wygięła się, przy okazji na moment rozszczepiając te jakże interesujące dla większości mężczyzn miejsce w ciele kobiety, zawędrował tam wzrokiem kiwając głową jakby zgadzając się z tym co mówi jego rozmówczyni albo zadowolony z tego co widzi. Chyba pozostał nieświadomy morderczych myśli panny Faust albo był jednym z najlepszych ściemniaczy jakich poznała.
- Wieczorem będę trochę zajęty. W dzień. Lunch byłby chyba odpowiedni. - rzekł po chwili sapnięcia gdy poczuł w okolicach rozporka kobiece palce. Reagował prawidłowo jak facet na takie zabawy powinien. - I jakiego rodzaju interes chcesz ze mną ubić? - spytał wznawiając swoją wędrówkę dłonią. Przesunął kciukiem po linii jej szczęki zjeżdżając po szyi i gardle zwalniając w tym miejscu. Zdawał się być zaciekawiony i nią i tym co mówiła. Był jednak zbyt doświadczonym handlarskim wygą by dać z siebie cokolwiek wyciągnąć bez walki. Też znał tą grę i wydawał się być zainteresowany ale nie chciał dać nic za darmo. Czy chodziło o gamble, ciało, informację czy przyjemność. - I czemu uważasz, że jestem z Vegas? - spytał patrząc gdzieś na nasadę jej szyi gdzie właśnie pieścił to miejsce swoimi palcami. Ale gdyby miał jej możliwości mógłby załatwić sprawę definitywnie likwidując zagrożenie. Po czym oczy spojrzały na jej oczy a na ustach błąkał się frywolny, żartobliwy uśmieszek. Starczyłby pewnie by nabrać jakąś głupią blondynkę, pewnie większość populacji nawet tej uznającej i uznawanych za cwaniaków. W końcu na pierwszy a nawet drugi rzut oka wyglądali na napalona parkę która gustownie i z klasą ale jednak tak samo jak rozwydrzeni nastolatkowie nie może się doczekać by się rzucić na tylne siedzenie bryki i zrobić sobie nawzajem dobrze. Ale widziała, że uśmiech i żarcik a może i wszystko co właśnie było maską i parawanem. Te pytanie zaś było z tego najważniejsze. Sprawdzał ją tak samo jak ona jego. Ona wiedziała już co nieco choć nie miała pojęcia jak bardzo on ją dał radę rozszyfrować.

- Masz polot i szczęście. Fortuna ci sprzyja, inaczej byśmy nie rozmawiali... i ta nawijka. Wiesz jak postępować z kobietami. Kolana miękną, musisz być z Vegas - odpowiedziała gładko na ostatnie pytanie, wślizgują palce pod kolejną warstwę materiału, tym razem bielizny. Pewnie ujęła wyprężony interes, otaczając go ciepłem dłoni. Jednocześnie przejechała językiem po wargach i mrucząc przymknęła oczy. Naparła ciałem na rękę na gardle. Mógł mieć podobne zabawki jak ona, ale to się nie liczyło. Gdzieś za plecami słyszała świergot toczących się kości i skrzypienie koła od ruletki. Najpierw go przeleci, potem wyjebie w kosmos… chociaż szkoda trochę, ale tylko kurwa trochę - Jestem zajętą kobietą, z masą spraw na głowie. Będę jutro wolna dopiero późnym popołudniem… zestresowana po całym, ciężkim dniu. Z chęcią się zrelaksuję przy kolacji… o ile znajdzie się gentleman który poratuję damę z opresji, wesprze ramieniem. Rozbawi żartem nim tematy znów zejdą na pracę. - westchnęła boleśnie, dając upust temu jak przemęczona, zaganiana i zestresowana przez samą myśl o natłoku obowiązków się stała. Przygotować się do roli fanglirla, odkurzyć czarną perukę i podmalować ryj żeby przykryć oryginalne rysy twarzy. Znaleźć i wyeliminować cel wedle zaleceń klienta i to takiego z najwyższej półki. Wyjątkowo ważny kontrakt na karku wymagał wyjątkowo precyzyjnego przygotowania... tylko najpierw pomęczy jeszcze ulizanego kutasiarza z bentosa. Uda się z nim ustawić - dobrze. Nie uda... i tak w końcu go dorwie, ale marnowanie czasu na poszukiwania wola przeznaczyć na coś przyjemniejszego. Na przećpanie tego co chciała przećpać, wypicie tego co chciała wypić i przelecenie tego co chciała przelecieć życia by Blue nie starczyło. Grunt to umieć się bawić. Jeżeli zginie i tak na chuj się jej te przyjemności zaległe przydadzą.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline