Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2016, 11:50   #132
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Trochę się zdziwił, gdy okazało się, że Bear tak ochoczo podchwycił pomysł Angelique, która przecież w sytuacji, gdy straciła brata, nie mogła myśleć do końca logicznie. Według Connora porywanie się na rzekę, gdy ta z pewnością nie będzie spokojna ze względu na nadchodzącą burzę (w końcu na wyżej położonych terenech za wodą mogło już lać), było głupim pomysłem. Jeśli nie idiotycznym. Nawet jeżeli rzeka nie była jeszcze wezbrana, to swoją głębokość miała. Z drugiej strony, skoro Ange nazwała rzekę strumieniem, widać było, że nadal jest w szoku po śmierci Bruce'a. Gorzej, jeśli przyczyni się do utonięcia kogoś z ekipy, ale jeśli ludzie szli za osobą, która była roztrzęsiona i nie myślała logicznie, to był już ich wybór i nie miał zamiaru przekonywać ich na siłę. Fajnie, że chociaż Nick zachował zdrowsze podejście do tematu i w końcu razem ruszyli za nawołującymi ich głosami, zostawiając pozostałych w obozie.

Nie odeszli daleko, gdy las znów zamknął ich w pętli. Obóz rozpłynął się w powietrzu, tak samo jak i pozostali. Jakby to wszystko nigdy nie istniało. Nawoływali kilka razy, ale Mayfield domyślał się, że to bezcelowe. Cokolwiek trzymało ich w szachu, nie chciało, by odnaleźli pozostałych i wyglądało na to, że pozwala im tylko na tyle, na ile chce w danym momencie. Gdy kręcili się w kółko, szukając jakiejś wskazówki, czy drogi, strażak odezwał się do Nicolasa.
- Znowu jesteśmy zapętleni, ale i tak uważam, że lepiej było iść w las, niż próbować się przedrzeć przez rzekę na drugą stronę. - Poprawił czołówkę. - Zbliża się burza, woda będzie wezbrana, ryzyko jest duże. Aż się dziwię, że reszta posłuchała Angelique, tak, jakby nikt nigdy nie był na spływie i nie wiedział, albo się nawet nie domyślał, jak rzeka może być niebezpieczna, zwłaszcza w złą pogodę. No ale jak sobie chcą, mam nadzieję, że uda im się znaleźć wyjście z tej sytuacji, a potem sprowadzą jakąś pomoc.

Nie pogadali długo, gdy nagle tak przywaliło piorunami, że nawet opanowany zwykle Connor podskoczył w miejscu. Czuł się, jakby był w centrum jakiegoś nalotu bombowego. Dość szybko okazało się, że błyskawice uderzają w to samo miejsce, ze dwie mile od nich. Jak to było w ogóle możliwe? Czyżby tam, gdzieś w lesie było coś, co ściągało na siebie wyładowania? Mayfield spojrzał na Nicka.
- Jestem za tym, żeby to sprawdzić. - Zarządził. - I tak kręcimy się w kółko po lesie, a tutaj mamy jakiś punkt zaczepienia. Kto wie, może znajdziemy tam coś, co pomoże nam wydostać się z tego koszmaru. Idziesz, Nick?
Skinął na kumpla głową i powoli ruszył w stronę widzianych z daleka piorunów, rozglądając się przy okazji czujnie wokół. Nie chciał snuć domysłów, bo przekonał się już, że nic tutaj nie trzymało się kupy i z logiką miało niewiele wspólnego.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline