Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2016, 14:21   #120
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Pyotr siedział przy ognisku przykryty grubym kocem. Jeśli nie liczyć oddalonego Schulza otrzymał posiłek od Katariny jako ostatni. Od chwili, gdy oboje ujrzeli ciało Natalyi powstało między nimi jakieś nieprzyjemne napięcie. Unikali się, jakby obawiając się przed tym co mają sobie wzajemnie do powiedzenia. Unikali się, bowiem w jakiś sposób jedno drugiemu przypominało o drastycznej śmierci nauczycielki Katariny. Nawet pożegnali ją osobno. Katarina nie wiedziała kim była pani Natalyia dla Pyotra Koldun, ale czy to mógł być przypadek, że zatrzymali się akurat w Krausnick? Czasem Pyotr mówił coś, co sugerowało, że znał ją z bardzo młodych lat. Nie zawsze jednak mówił to z przekonaniem.

Starzec przyjął posiłek w milczeniu dziękując gestem ręki i przymykając powieki. Odstawił go jednak tymczasowo obok siebie. Pourazowe zawroty głowy jakie mu doskwierały, sprawiały że żołądek wywracał się na drugą stronę.
- Muszę wiedzieć co widziałaś - zwrócił się do Katariny, kiedy ta chciała już odejść z posiłkiem dla Schulza. Nie wytłumaczył o co mu chodzi, ale ona wiedziała o co pyta.

- Nie ma to znaczenia - odpowiedziała mu trochę ostrzejszym tonem niż chciała. Wzruszyła ramionami. Popatrzyła z góry na mężczyznę - w przenośni i dosłownie.
- Na co ci to wiedzieć? Nie jestem dzieckiem, by się spowiadać z tego, co przeżyłam - dodała splatając ręce na piersi.

- Więc przestań tak postępować. Nie możesz się tak narażać... - Dziadek Rybak spojrzał ukradkiem na Adara - Zostałaś przeznaczona do ważniejszych rzeczy! Nie będę cię zmuszał, ale jeśli znów ktoś przez ciebie… - urwał nagle, by nieco ochłonąć, bowiem najwyraźniej powiedział już zbyt wiele - … to może być ważne, drogie dzie… Katarino. - Pyotr zmarszczył czoło. Nie tak chciał poprowadzić tę rozmowę.

Jej wzrok stężał. Wpatrywała się w starca z wyrazem twarzy zdradzającym rosnącą wściekłość.
- Przeze mnie co? - wycedziła przez zęby zaciskając dłonie w pięści. Przeszła na język kislevski nie będąc w stanie już płynnie mówić w reikspielu - Idziemy przez ten koszmar próbując ratować porwanych, a nie mogąc uratować siebie, a ty mi mówisz, bym się nie narażała? Bym nie ratowała możliwych do ocalenia żyć? Żałosne. Jesteś Imperialnym tchórzem, nie Kislevitą!

- Nie myl odwagi z głupotą, dziecko... - Pyotr również przeszedł na język Kislevu, lecz nie mówił tak płynnie jak Katarina. Jego akcent był bliższy imperialnemu, a niektóre słowa przeinaczone - ...nie dostrzegasz skutków swoich czynów.
Mógł wytknąć jej, że pośrednio przez nią i jawne użycie magii, zginął krasnolud, że to w wyniku tej jednej decyzji najsilniejsza część grupy opuściła ich, pozostawiając w tym lesie na nieomal pewną śmierć, że o mały włos, sama zginęłaby z ręki Lamberta, że ratując Adara, naraziła życie nie tylko swoje ale i życie Schulza. Nie zrobił tego jednak, bowiem zbyt bardzo przypominała mu jedną z jego wnuczek. Nie potrafił się na nią złościć.
- Następnym razem, możesz nie mieć tyle szczęścia. Przez wzgląd na Natalyę, martwię się Katarino.

- Ty...! - zaczęła cicho powoli tracąc nad sobą kontrolę - Ty w ogóle nic nie robisz, by pomóc tym ludziom! Ty...

Z jej twarzy nagle zniknął gniew, a zastąpił go smutny wyraz zbitego psa. Wyglądała tak, jakby coś do niej dotarło. Po bladych policzkach spłynęły łzy, kolejne zresztą tej doby. Zwiesiła bezradnie dłonie patrząc gdzieś w dal.
- Dlaczego wszyscy giną, kiedy próbuję im pomóc? - wymamrotała pod nosem bez znaku jakiejkolwiek wcześniejszej wściekłości.

- Ocaliłaś tego chłopaka... - Pyotr poczuł się winny, widząc stan do którego doprowadził Katarinę - … a teraz opowiedz mi proszę co widziałaś.

Dziewczyna usiadła na ziemi zaraz przy starcu i wpatrywała się w grunt.
- Ja... - po chwili milczenia potrzebnej na uspokojenie się kontynuowała w kislevskim - Widziałam otoczone mrokiem drzewo. Ta ciemność się rozrastała na wszystkie strony pochłaniając wszystko, co stanęło jej na drodze - mówiła coraz żywiej - Gdy objął wszystkich wisielców, pojawił się portal, z którego wyszły demony zmierzające w moją stronę. Moje ciało nie chciało mnie słuchać. Obległy mnie próbując wciągnąć mnie do swej domeny. Czułam jakby w każdy mięsień ciała wbiło mi się tysiąc sztyletów. Wtedy pojawił się ten najemnik z fretką, który przegonił jakimś światłem wszystkie demony uwalniając mnie.
- Nie każ mi tego powtarzać. Proszę -
tymi słowami zakończyła opowieść i oczekiwała na reakcję ze strony swego rozmówcy.

Pyotr przymknął oczy, kiedy słuchał słów Katariny. Często przytakiwał, jakby potwierdzając jej słowa. Większość z tego co zobaczyła dziewczyna widział także i on z tą różnicą, że zamiast demonów, w jego wizji oblazły go czerwie i odór śmierci.
- Dziękuję Katarino - nie powiedział nic więcej, a gdy uniósł powieki, jego wzrok zogniskował się na najemniku, o którym mówiła.

Ona również miała ochotę podążyć za jego spojrzeniem tym należącym do niej, ale się powstrzymała.
- W jakim celu się pytałeś? Co z nim nie tak? - zapytała podejrzliwie nie do końca rozumiejąc zachowanie starca. Spodziewała się jakiejś mądrości życiowej czy ki but.

- Jeśli mam rację... - Pyotr odparł w zamyśleniu - … Chaos wyciągnął po nas swe ramiona. To może się powtórzyć. To nie Kislev moja droga. Co z nim nie tak? Nie z nim...
 
Rewik jest offline