Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2016, 16:54   #35
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Thorin wyczekał odpowiedni moment, a gdy latająca poczwara natarła, przyjął atak szponami na tarczę. Zagrały wszystkie mięśnie ramienia, pleców i nóg, by utrzymać równowagę, po czym khazad zdzielił stwora ostrzem swego topora, wykrzykując gardłowy okrzyk bojowy. Poczwara nie miała szans, by uniknąć tego uderzenia, a piekielnie mocny cios, który na nią spadł, dosłownie przepołowił ją w talii. Bryzgnęła ciemna jucha, która spryskała gęsto tarczę i hełm Alriksona, a kobieta zakwiliła i runęła w śnieg, barwiąc go na czerwono. Pomimo potężnych obrażeń, jej wylane na biały puch jelita i reszta narządów próbowały w jakiś paskudny sposób spleść się ze sobą i zregenerować, ale na miejscu był już Kyan, który zamachnął się swoim młotem niczym drwal siekierą i w ułamku sekundy roztrzaskał jej paskudny łeb, zamieniając go w krwawą miazgę kości i miękkich tkanek. Maszkara zamarła w bezruchu i więcej się nie poruszyła. Nie było co zbierać, jednak Thravarsson raz jeszcze spuścił ciężki obuch na zmiażdżone oblicze stwora, upewniając się, że ten już nie “zmartwychwstanie”.

W tym samym czasie Galeb zebrał się z zaspy i wypadając na ścieżkę dobył swój młot, który w moment zajął się ogniem z runy. Krzyczał do kapłanki Morra, jednak Elsa go nie posłuchała - dobyła już miecza i gotowała się do walki. Wyraźnie jednak czuła, że to nie będzie proste. Była cała skostniała z zimna; mięśnie i stawy odzywały się bólem od ciągłego napinania ich w usilnej próbie ochrony przed mrozem. Kapłanka wyczekała na spadającą bestię i będąc pewną swego ataku, cięła. Jakże się zdziwiła, gdy harpiopodobny potwór w ostatniej chwili zmienił kierunek lotu, a ostrze Morrystki po prostu przecięło sypiący śnieg. Co więcej, ciągnięta impetem ciosu, Mara nie była w stanie już go zatrzymać, czy zmienić jego toru. Moment później poczuła przeszywając ból, gdy pazury harpii przejechały po jej prawym boku. Syknęła, zaciskając zęby i targnięta odruchem, aż sobie przyklękła na prawą nogę.

Stojący za nią Wulfgar, widział wszystko jak na dłoni. Nadlatująca poczwara rozpostarła ramiona, robiąc półobrót dookoła własnej osi i unikając ostrza bladolicej, a potem cięła ją w bok. Lecąc tyłem, będąc wciąż skupioną na kapłance, bestia nie zauważyła Norsa, który tylko na to czekał i zamachnął się z całej siły swym mieczem, tnąc ją w locie przez kark i plecy. Ragnheiðrson poczuł, jak ostrze miecza wchodzi gładko w błękitno-białą skórę stwora, przejeżdża paskudnie po jakiejś kości, a moment później widział, jak bestia z impetem wyrżnęła o śnieg nieopodal, brudząc go ciemną posoką. Jej agonalny wrzask przypominał lament, ale Norsmena to nie obchodziło. Dopadł do niej i dwoma uderzeniami niemal odrąbał jej łeb, który ostatecznie zawisł na skrawku okrwawionej skóry.

Galeb natomiast, osłaniając własnym ciałem zawiniętą w koce dziewczynkę, wyczekiwał na nadejście ataku z płonącym młotem w gotowości. Nie doczekał się, gdyż kolejna z poczwar zaatakowała Bjorna. Spadła na niego pazurzystymi stopami, a cały impet ataku Nors przyjął na tarczę, robiąc aż dwa kroki w tył na śniegu. Moment później zamachnął się swoim toporkiem, jednak bestia była czujna i odskoczyła w powietrzu na bok, przechodząc do kontruderzenia pazurami. Sokół w ostatniej chwili uniósł tarczę i zablokował cios, który miał zmasakrować jego twarz. Z boku nadciągnął natomiast Weddien, który ciął mieczem po skrzydle maszkary, a ta zawyła rozdzierająco i padła w śnieg. Zamachnęła się szponami, jednak a'Muirehen nie zdążył zabrać w porę lewej nogi i bestia przejechała go pazurami tuż pod kolanem, rozrywając spodnie i skórę. Nie zdążyła zrobić nic więcej, gdy doskoczył do niej Bjorn i celnym uderzeniem toporka rozwalił jej łeb. Ostrze wgryzło się w czaszkę, trysnęła ciemna krew, a bestia się już więcej nie poruszyła.

Podróżnicy spojrzeli po sobie. Oni stali, trzy maszkary leżały nieruchomo we własnej krwi. Ledwo walka się zakończyła, Elsa szybko odgarnęła połę swego futra, zerkając na ranny bok. Skórznia została rozharatana, a jej przeciwniczka zostawiła trzy, na szczęście niezbyt głębokie, krwawiące cięcia powyżej miednicy. Należało szybko się tym zająć. Wiedziała przy okazji, że machanie mieczem na jakiś czas będzie musiała sobie odpuścić, gdyż każdy ruch powodował nieprzyjemne pieczenie i ból. Weddien spojrzał na zakrwawione spodnie poniżej kolana, dostrzegając cztery dość szerokie i głębokie cięcia. Musiał szybko zatamować krwawienie, poza tym przydałoby się szycie, żeby rany miały się w ogóle jak zacząć goić. Galvinson zajrzał w tym czasie do schowanej w kocach dziewczynki - jej stan nie zmienił się; wciąż była nieprzytomna, a przez trupiobladą skórę zdawało się, że nie żyje. Kowal run dla pewności to sprawdził; ściągnął rękawiczkę i wielką łapę podsunął jej pod usta i nos. Oddychała. Płytko i ledwo wyczuwalnie, ale oddychała.

Adrenalina pulsowała im w żyłach, jednak wiedzieli, że gdy opadnie, będą czuć się tak, jakby ktoś wyssał z nich całą energię; zwłaszcza ci, którzy przypłacili tę potyczkę ranami. Szarówka gęstniała, gdzieś z dalekiego lasu dobiegło ich wycie wilka - zdawali sobie sprawę, że gdy tylko poradzą sobie z ranami, muszą się zbierać. Jak najszybciej. Jedynym pozytywem było to, że niemal wszyscy się rozruszali i rozgrzali, jednak nasilające się uczucie głodu, zmęczenia, ktore niebawem znów się odezwie, oraz zbliżający się wielkimi krokami zmrok, skutecznie popędzały ich do znalezienia odpowiedniego miejsca na nocleg.

A śnieg sypał nieprzerwanie i nie zanosiło się na poprawę pogody, co bynajmniej nie ułatwiało im niczego w tej sytuacji.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline