Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2016, 18:52   #317
Nemroth
 
Nemroth's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetny
Początkowa ekscytacja podróżą szybko ustąpiła miejsca rozgoryczeniu. Nie mogło być inaczej gdy każdy kolejny dzień stawiał przed młodym czarodziej coraz to nowe trudności. Błędnie zakładał że ukrop i dostający się wszędzie piasek będą głównym zmartwieniem. To były jedynie oczywiste trudności…
Szybko zrewidował pogląd że nazwa pustynia która naturalnie kojarzyła mu się z jakże wymownym słowem pustka nie wiele ma wspólnego. A przynajmniej jak chodziło o robactwo. Środowisko wręcz obfitowało w różnego rodzaju insekty których znakomita większość upodobała sobie naruszanie przestrzeni osobistej podróżników. Szczęściem wśród robali głownie obdarzonych talentem do gryzienia, kłucia nie wiele znajdywało się tych jadowitych.
Jazda na wielbłądzie którego czarodziej ochrzcił mianem Arrakis z czasem nie okazała się tak trudna jak początkowo zakładał. Dobrze traktowany wierzchowiec odwzajemniał się tym samym ale dla nie obytego jeźdźca taka forma transportu była po postu nieprzyjemna. Jakaś progresja była ale na tyle powolna że Manfred rozmyślał czy nie dało by się wynegocjować wygodniejszego miejsca na wozach.
Najgorsze przyszło nagle i czarodziej był gotów uwierzyć że było to było to osobiste jakże łaskawe spojrzenie ojczulka Nurgla. Jakieś cholerne choróbsko dopadło go, czyniąc wymagającą już podróż jeszcze trudniejszą. Osłabł, pobladł i jak na maga ulgu przystało zaczął wyglądać jak cień samego siebie. Gdy pojawiły się wymioty ograniczył racje żywnościowe do minimum. Miał nadzieję że to pomoże. Nie pomogło. Gdyby był w Imperium mógłby poszukać ziół i przyrządzić sobie dekokt ale pod tym akurat względem nazwa pustyni nie była myląca. Roślin było jak na lekarstwo.
Na postojach poza odpoczynkiem, wartami, nauką języka czy wertowaniem księgi wiedzy tajemnej oddawał się konwersacji czy to z najbliższymi towarzyszami czy innymi członkami karawany. Szczególnie dużo wynosił z rozmowy czy po prostu słuchania tych drugich. Dowiedział się co nie co o kulturze i zwyczajach nomadów a szczególnie interesujący okazał się ich kodeks moralny. Nie dało się też nie zauważyć że tutejszy lud jest bardzo religijny czego dawali dowód poświęcając każdego dnia dwie godziny na modlitwy. To pokazywało jak odmienne jest to społeczeństwo od cywilizacji Imperium. Manfred dalej prosił też o dobre rady, co ciekawsze notując i mając nadzieję że któraś okaże się remedium na męczącą go przypadłość. Jakieś złe przeczucie a może po prostu ostrożność kazała mu się dopytywać o wskazówki dotyczące tego jak przeżyć na pustyni gdyby się w niej zabłądziło i zostało bez niezbędnego ekwipunku.


To na warcie cyrulika i czarodzieja objawiło się niebezpieczeństwo. Manfred dostrzegł jak światło księżyca i gwiazd odkształca się na zbliżającej ku nim chmurze ciemności. Jednak nie od razu podniósł alarm, niepewny wstał i wskazał palcem na zbliżającą się chmarę.
-Wiedziecie to coś? O tam.- Tak jak większość ludzi nie wiedział dobrze w nocy i liczył że pozostali wartownicy rozwieją jego wątpliwości. Nie minęło nawet kilka sekund gdy doszedł ich uszu dziwny dźwięk. Czyżby była to szarańcza o której wspominał Abdur? Nie miało to jednak wielkiego znaczenia bo prawdziwe zagrożenie wyłoniło się z piasków pustyni. Grupa składająca się z wyschniętych zwłok w których trzewiach roiło się od robactwa ruszyła ku obozowi. Nie wiedział czym były owe stwory, choć na pierwszy rzut oka przypominały zombie które przecież można było spotkać na ziemiach Imperium.
-Wstawać! Atakują nas! Do broni!- zaalarmował i szybko ruszył ku ognisku by podpalić pochodnię. Z początku chciał zmierzyć się z przeciwnikiem twarzą w twarz ale słysząc wykrzykiwane komendy przez Gottfrieda zdecydował się zająć miejsce w drugim szeregu. Wiedział już że będzie musiał użyć magii i trochę się bał bo odkąd przybył do Arabii nie korzystał zaklęć. Wszystko z powodu irracjonalnego strachu przed rozczarowaniem jakim była by niemożność rzucania czarów. Teraz zaś o jego użyteczności zdecyduję walka.
 

Ostatnio edytowane przez Nemroth : 27-03-2016 o 20:59.
Nemroth jest offline