Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2016, 21:40   #127
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
W pierwszej chwili Amelia sądziła, że mężczyźni których zobaczyła, musieli spotkać Bruno i Margaret. Wydawać się mogło, że wybuch i krzyki mają coś wspólnego z jej towarzyszami... ale tak nie było. Mężczyźni walczyli między sobą i nie miało to nic wspólnego z zaginionym rodzeństwem, o czym dodatkowo świadczyły ślady krwi i uszkodzona barierka. Bruno musiał zeskoczyć na dół, ale Amelia nie wiedziała dlaczego. Ślady krwi należały chyba do Lisa, ale dlaczego one też prowadziły na dół?
W domu ewidentnie działo się więcej niż Amelia do tej pory sądziła. Dziewczyna nie miała już wątpliwości, że została tu specjalnie zwabiona. Inni też? Część z nich na pewno. Nie wiedziała tylko w jakim celu, ale przecież nie mogła tego wiedzieć.
Racjonalnym wytłumaczeniem zasłyszanego wybuchu i złej mgły, byłby ulatniający się gaz, który ktoś właśnie nierozważnie podpalił. Aczkolwiek po tym wszystkim co tu widziała, począwszy od lustra a skończywszy na morderczej lalce, racjonalne wytłumaczenia były daleko na liście, a od dociekania prawdy dużo ważniejsze były teraz konkretne działania.
Jednego z mężczyzn Amelia rozpoznała, przybył on tu z nimi i przedstawił się jako Wojownik. Imię dość dziwne, ale w tym momencie bardziej by mu zaufała niż temu drugiemu w czerwonym szlafroku, płaszczu, piżamie czy cokolwiek tam miał on na sobie.
Wyglądało na to, że Wojownik daje sobie radę i nie potrzebuje pomocy, a tam na dole słuchać było płaczącą Margaret, o którą Amelia naprawdę się martwiła. Wybór był oczywisty.
Rzut oka na pomieszczenie pod balkonem nie ujawniło wiele. Nie widać było Margaret ani żadnego ciała, więc ocalali musieli znajdować się pod balkonem. Nie widać było niczego, co można by było użyć do bezpiecznego lądowania, jak np kanapy. Owszem, Amelia mogłaby skombinować jakąś improwizowaną linę, ale nie miała czasu do stracenia.
Pół biedy, że dziewczyna miała pewne doświadczenie w wymykaniu się na randki przez okno z pierwszego piętra, a tutaj kondygnacja nie była aż tak wielka.
Podeszła do brzegu balkonu i kucnęła przy jego krawędzi, w miejscu który pozbawiony był pozostałości barierki w postaci wielkich sterczących drzazg. Schowała rewolwer do jednej kieszeni, a zgaszoną dużo wcześniej świeczkę do drugiej. Potrzebowała obu rąk, aby dostać się na dół bez połamania sobie nóg.
- Margaret! Tu Amelia, idę do ciebie - powiedziała, aby dodać dziewczynce otuchy i uprzedzić, że to ona będzie schodzić.
Usiadła na brzegu balkonu, po raz ostatni zerkając w dół - wyglądało w miarę bezpiecznie. Odchyliła się do tyłu i obróciła się na brzuch, nieomal kładąc się na podłodze, z nogami zwieszonymi w dół. Opuszczanie się było dla niej łatwiejsze niż wspinaczka, było bardziej zręcznościowe niż wymagające fizycznie. Amelia zsuwała się do tyłu i coraz mniej jej ciała leżało na podłodze, a coraz więcej wisiało w powietrzu. Jej brzuch szybko minął krawędź podłoża, potem żebra, uwaga na cycki i chwilę potem wisiała już całym ciałem, trzymając się tylko na rękach, z podbródkiem przy krawędzi podłogi. Najpierw prawa ręka podążyła za ciałem i tylko dłoń dziewczyny trzymała się krawędzi. Potem lewa. Poprawiając uchwyt, Amelia prostowała ręce opuszczając się coraz niżej w dół, aż w końcu wisiała wyciągnięta jak długa, trzymając się podłogi jedynie dłońmi.
Skok nie jest z takiej wysokości jaką się widzi, tylko z takiej na jakiej się stoi - liczy się różnica gruntów, a nie punkt widzenia. Dzięki temu zwieszeniu się Amelia miała do zeskoczenia ponad dwa metry mniej i było to bardziej skuteczne niż tylko kucnięcie przed zeskokiem.
Nie tracąc czasu, dziewczyna puściła się uchwytu, oczywiście pamiętając o tym, aby patrzeć w dół dla świadomości gdzie jest podłoga, oraz aby amortyzować lądowanie mięśniami zgiętych w kolanach nóg.

Pierwsze czym zajmie się na dole, to dobycie rewolweru i gotowość bojowa przed spotkaniem złej lalki. Opieka nad Margaret była druga na liście, ale to będzie jeszcze zależało od tego co Amelia zobaczy. Nadal bowiem nie wiedziała co się stało z Bruno, jaki los spotkał biednego Lisa i dlaczego dziewczynka płacze. Amelia zdawała sobie sprawę, że będzie się musiała szybko dostosować się do sytuacji.
 
Mekow jest offline