Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2016, 23:21   #46
Ravage
 
Ravage's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwu
[Komsomołska → Teatralna]

Zarówno Simon jak i Wasilij dostali przepustki na których widniał napis
[b]„Tranzyt Komsomołska-Teatralna, przepustki czasowe bez wstępu na przejściowe stacje”[b] i powoli ruszyli w swoim kierunku.
Czerwona część Komsomołskiej była jedną z tych pięknych, starych stacji, które teraz przygnębiały swoim wyglądem.
Światła było bardzo mało. Z trudem można było obejrzeć sufit i ściany, które nie dość, że skrywał mrok to jeszcze były przeokropnie okopcone sadzą.
Natomiast cały peron stacji był bardzo, aż do przesady czysty. Ludzi tu prawie nie było, a jeśli już, to w większości pilnujący porządku strażnicy, którzy wyglądali na trochę chudszych i bardziej zmęczonych od tych hanezatyckich. Na ścianach wisiały czerwone flagi, ale wyglądały odpychająco i złowróżbnie. Gdzieniegdzie widać było również czerwone transparenty z hasłami „unarodowienie gospodarki dobrem ogółu”, „przodownik pracy najlepszym synem robotniczej klasy”, ”Nasz program – budowa socjalizmu dla ludzi i przez ludzi!”, „Naszym celem: pokój i socjalizm!”.
Było tu bardzo cicho. Nawet szept wydawał się być głośny.
Coś niedobrego wisiało w powietrzu. Złowrogi nastrój przenikał na wskroś.
Żołnierze przyglądali im się uważnie, ale oprócz nerwowego zerkania nie robili nic.
Wejście do tunelu było bardzo dobrze zabezpieczone, jakby na pokaz. Z cztery stanowiska karabinowe, zapora, by w razie czego uniemożliwić przedarcie się drezynie.
Pokazali przepustki żołnierzowi. Ten otworzył im kratę i rzucił tylko:
-Tak, jak jest na przepustkach. Od tej pory nie wolno wam wchodzić na stacje, aż do Teatralnej.-
Nie powiedział nic o konsekwencjach. Ale można było się spodziewać, że mogły być bardzo surowe. Lepiej było się nie dopytywać.
Weszli do tunelu. Śmierdziało w nim stęchlizną i czuć było bardzo wyraźnie wilgoć.
Trzeba było iść. Nie można było zwlekać. Nikt ich tu nie chciał i dało się to wyczuć, że nie byli tutaj gośćmi a intruzami.
Tunel był bezpieczny, ale mokry i co chwila jakaś woda kapała z sufitu.
Najwidoczniej nikt nie dbał o to, by zabezpieczyć ściany. Może kiedyś pracowały pompy i osuszały ziemię naokoło, ale to było dawno temu i nieprawda.
Nikogo nie spotkali po drodze. Czyżby tunele były rzadko używane? Można było wysnuć tezę, że może mieszkańcy nie mogą swobodnie podróżować...

Doszli do pierwszej stacji, która na wejście miała takie same zabezpieczenia co przy wejściu do tunelu na Komsomołskiej. Okazali dokumenty i żołnierz ich wpuścił na tory.
Stacja oddzielona było od torów starą, pordzewiałą siatką, którą Czerwoni postawili, by wyznaczyć strefy dla „swoich” i „obcych”.
Stacja zwali kiedyś Łubianką. Przez siatkę i mężczyzna i chłopak mogli zobaczyć jak wyglądało życie na Linii Czerwonej.
Tak jak na Komsomołskiej, wszędzie wisiały tu transparenty i flagi i również panował nieprzyjemny półmrok. Namioty stały przycupnięte do siebie i bardzo liche, ubrudzone i wysłużone. Na torze za peronem stała kolejka przerobiona na mieszkania, bez drzwi i z zasłoniętymi firankami oknami.
Ludzi kręciło się mało, byli bardzo mizerni i ubrani w starą, zużytą odzież.
Nagle obaj podróżnicy usłyszeli raban. Wzrok ich spoczął na szarpiącej się, młodej dziewczynie, która zaczęła głośno protestować i szlochać. Szarpało ją dwóch żołnierzy, jeden trzymał ją mocno za ramię i krzyczał do niej.
-NO?! Co to ma być!?- Usłyszeli słowa jednego ze strażników.-Leserko! Widzieliśmy! Zamiast przysłużyć się swoim towarzyszom, ty stałaś i gadałaś, zamiast wyrabiać normę! To już któryś raz! No? Wytłumaczysz się przed nami!? A może mam cię zaprowadzić do Isyntymirowicza?!-
Dziewczyna piszczała coś w amoku. Na twarzy zrobiła się biała jak kreda, próbowała gestykulować, w jej wytrzeszczonych przez strach oczach widać było panikę. Coś nerwowo tłumaczyła, ale ledwo stała. Była bardzo słaba, wychudzona, zastraszona i jedno oko miała spuchnięte i czerwone. Chyba niedawno już dostała.
Włosy miała w nieładzie. Obcięte do ramion, ale niestarannie. Do tego były matowe, tak jak jej blada skóra.
Ludzie dookoła jakby nie zauważali kłótni. Przechodzili obok, jakby to, co się działo nie istniało, zajęci swoimi sprawami.

[Elektrosawodska]

Z każdą minutą gwar i tłok narastał. Dużo było tu hanzeatyckich handlarzy. Tutaj i na Baumańskiej trwała w najlepsze wymiana dóbr z Hanzą. A było co kupować. Stalkerzy zawsze przynosili różne cacka z góry, za które handlarze dobrze płacili.
Było tu dużo różnych bud, skleconych lub zniesionych z góry i postawionych, by choć trochę przypominały czasy, gdy żyło się normalnie, na górze. Niektóre miały okratowane okienka, inne oblepione były starymi plakatami, by nadać im trochę powabu i przyciągnąć klientów. Były tu różne stragany: i z bronią i z żarciem a nawet była jedna buda z alfonsem i kurwą, którą można było poobracać w środku.
Kurwa aktualnie miała chwilę dla siebie. Siedziała przed budą znudzona i piła coś z obtłuczonego kubka, paliła papierosa i machała założoną na kolano nogą. Ubrana była jednoznacznie: wiadomo było po „stroju roboczym” kim jest i co można od niej kupić. A na pewno za darmo rozdawała trypra, który jak i inne choroby od tysięcy lat toczyły ludzkość i nawet teraz nie chciał dać spokoju niedobitkom.
Magazynu nie udało się znaleźć. Ale była jedna buda, przy której tłoczyli się mężczyźni, którzy wyglądali na stalkerów. Byli mocno obudowani w części zdobytych pancerzy, z kaskami, skafandrami i maskami gazowymi. Głośno gadali, śmiejąc się, pijąc coś z jednej butelki i dyskutując z młodą kobietą, która siedziała w środku, za okratowanym okienkiem.
[tunel między Suchariewską a Turgieniewską]

Emil zrobił parę kroków z wyciągniętą ręką do przodu, ale to nic nie zmieniło. Pod stopami czuł miękki, zapadający się śnieg, który leżał na zmarzniętych kępach trawy. Delikatny wiatr owiewał mu twarz i nie pachniał ani trochę jak tunelowa zgnilizna.
Warstwa białego puchu była świeża i niezbyt głęboka, więc iść nie było trudno.
Rusznikarz mógł się rozejrzeć jeszcze raz. Zapadający powoli zmrok jeszcze nie przeszkadzał oglądać spokojnego pejzażu i dostrzegać szczegółów.
Za nim, ze skarpy wystwała ogromna rura – wejście do metra, które wyglądało tak, jakby już dawno temu obróciło się ruinę. Dookoła leżało sporo gruzu, teraz przykrytego warstwą śniegu. Ze skarpy wystawały żelazne pręty. Może jednak trzeba wrócić?
Czarna otchłań stała otworem i nie nic nie wskazywało na to, że nie mógłby zawrócić. Gdzie by wtedy go zaczarowany tunel wyrzucił?
Czy iść dalej?
Na skarpie rosły wysokie, młode drzewa, teraz bezlistne, a po niebie niezauważenie płynęły postrzępione chmury, zwiastujące dobrą pogodę i zabarwione kolorem zachodzącego słońca.
Istna, spokojna sielanka. Spokój. Czy tak wyglądał kiedyś świat? Wizja wydawała się być aż za bardzo prawdziwa. Pod nogami nie czuł podkładów kolejowych i wydawało się, że może pójść w każdą stronę, w którą sobie tylko wymarzy.
Szedł do przodu, oddalając się powoli od tunelu, z którego wyszedł.
Kąt widzenia jest całkiem szeroki u ludzi. Każdy dokładnie widzi na wprost, ale wszystko co znajduje się na bokach jest do zauważenia, jeśli tylko zauważy się ruch.
Emil w prawym kąciku oka, dostrzegł mimowolnie nieznaczne poruszenie.
Wydawało się, że jest tu sam. Ale okazywało się, że jednak niekoniecznie. Skąd, u licha w szczerym polu, pośrodku niczego miał by ktoś tędy przechodzić?
Odwrócił się szybko. Na łagodnym wzniesieniu, z dwieście metrów od niego stała zakapturzona postać.
Ręce miała puste, czarny długi płaszcz kołysał się delikatnie.
Nieznajomy o nieokreślonej płci najwyraźniej przypatrywał się Kryukovowi, ale nie zamierzał ani podejść ani odejść.


[powierzchnia, okolice Oktiabrskiej]

Kobieta ruszyła przed siebie. W przygnębiającej, ponurej ciszy, która tu panowała jej kroki wydawały się brzęczeć i odbijać od zimnych, murszejących ścian opuszczonych budynków.
Gdyby sobie przypomniała wcześniej, co oznaczają poszczególne ruchy latarką wśród Stalkerów, na pewno wiedziałaby, że dziwny gest wykonany przez nieznajomego znaczy tyle co: spierdalać gdzie pieprz rośnie.
Mogła się cofnąć. Mogła wybrać inną, bezpieczniejszą drogę, ale wybrała inaczej.
Gdy była już na środku skrzyżowania mogła dostrzec postać, która zrobiła parę kroków do przodu i wyszła z mroku, w którym stała. Teraz Lily mogła zobaczyć, z kim przyszło jej się spotkać.
*
Dwumetrowa postać, zbudowana z gruzłowatych mięśni, które kryły się pod czarno-szarą, pokrytą strupami, papierową skórą. Stwór wyglądał jak człowiek, dwie ręce i dwie nogi, ale jego szpetna sylwetka upodabniała go do sennego koszmaru.
Mutant był nagi, jego czaszka była w liszajach. Wyglądało to tak, jakby był cały w jątrzących się naroślach i z mózgiem, którego okrywa tylko cienka warstwa skóry. Duże, szkliste oczy odbijały mętne światło księżyca.
Lily dopiero teraz mogła się zorientować, że to, co wzięła za latarkę, to zniekształcone, pozrastane palce jednej ręki, która na czubkach opuszków miała fosforyzujące gruczoły. W ten sposób stwór mamił wędrowców, którzy zaintrygowani dawali ten marny kawałek czasu drapieżnikowi, by zwiększył swoje szanse.
Lily tych szans już nie miała.


Dwójka stalkerów przez lornetkę obserwowała całe zajście. Przycupnięci byli na balkonnie jednego z wieżowców nieopodal.
-Zaczął biec.-Skwitował pierwszy, dysząc przez maskę.
Drugi nic nie odpowiedział. Stał za plecami tego pierwszego i pilnował okolicy.
-Ruszył za tym typem. Czemu nie strzelasz?-Mruknął już bardziej do siebie.-Szarpią się. Ściągnął mu maskę...ty...Stiopa, to dziewczyna!-Wyszeptał zduszonym głosem.-Ma tylko nóż. Stiopa, weź, zdejmijmy Cerbera...! -
Stiopa mruknął coś niewyraźnie, ale głos miał zdecydowany. Brzmiało jak „nie”.
-Wyrwał jej rękę ze stawu. Słyszysz ten wrzask?-gorączkowo relacjonował z nietłumionym żalem.-Stiopa, słyszysz ty no?-
-Nie.-Odezwał się w końcu drugi stalker.-Nie możemy nic zrobić. To nasza szansa. Nikt nie będzie tu węszył, dopóki Cerber pilnuje swojego terytorium. Wrzaski i wystrzały wabią inne drapieżniki, więc nikt nie będzie się zastanawiał nad przeszukiwaniem okolicy.-
Wrzaski umilkły.
Pierwszy z mężczyzn cały czas obesrwował przebieg sytuacji. Mutant nazwany Cerberem właśnie rozszarpał resztę skafandra i zaczął konsumpcję od wgryzienia się w brzuch. Żarł niechlujnie, rozrzucając jelita po całej ulicy.
-No i po zawodach... Czemu ta dziewczyna była taka głupia i miała przy sobie tylko nóż? Kto wychodzi na powierzchnię bez uzbrojenia?-Zastanawiał się na głos. Był trochę młodszy od swojego towarzysza Stiopy.
-Porachunki.-Mruknął rozmówca.-Chodź już. Teraz Cerber jest zajęty posiłkiem, mamy chwilę żeby przejść spokojnie. Zaraz noc się skończy, mamy tylko chwilę a sprawunków dużo.-


[Suchariewska → Turgieniewska]

Dima pokuśtykał tunelem w stronę Turgieniewskiej.
Tunel jak tunel. Taki sam jak wszędzie. Odpychający, trochę śmierdzący, ciemny że oko wykol.
Nogi dobrze wiedziały, w jakim rytmie mają pchać ciało do przodu, by nie potykać się o podkłady.
Miał wrażenie, że słyszy gdzieś poszczekiwanie psa. Ale był to dźwięk na granicy słuchu. Może mu się wydawało?
Przebył biegiem jeszcze parę metrów. Szczekanie wezbrało na sile. Był blisko! To mógł być tylko pies Emila. Musiał być blisko!
Dimitrij wparował zasapany na stację.
Na peronie rzeczywiście czekała Mandarynka. Zamachała ogonem i uszami, ale wiedziała, że to nie jej pan. Zaskomlała żałośnie. Jej wzrok utknął w tunelu, z którego przyszedł Dima. Znów zaczęła szczekać. Miarowo, monotonnie, jakby wołała za swoim panem.
Stacja była zupełnie pusta. Na marmurowej posadzce leżała warstwa pyłu i kurzu. Nie było tu żadnego śladu egzystencji. Jakby ludzi tu nigdy nie było i i jakby nigdy nikt nie próbował się tu osiedlić. Przejście na drugą część stacji było zamurowane. Prócz szczekania psa nie było słychać nic podejrzanego.
Emila też nie było.
Gdzie on się podział?

[Komsomolska]

Dziewczynka przyczaiła się niedalko wyjścia do tunelu. Kręciło się tu dużo żołnierzy, którzy bardzo dokładnie kontrolowali ruch na stację i na zewnątrz. Patrzyli ludziom w papiery, przybijali pieczątki, czasem zaglądali w tobołki co bardziej podejrzanym podróżnikom.
Ale los był jak zwykle bardzo łaskawy dla dziewczynki. Na bocznym torze technicznym, za przepierzeniem z filarów stała drezyna. Paru ludzi kręciło się dookoła, pakując całkiem sporą ilość pakunków.
Mogła się schować na drezynie!
Był to pomysł rodem z dawnych książek albo filmów przygodowych, tak oklepanym że aż wstyd.
Ale Tekla nie mogła o tym wiedzieć, ponieważ ani książek nie czytała a o filmach to mogła tylko usłyszeć z opowieści dorosłych i nie mogła mieć pojęcia czym owe filmy są. Mogła się tylko domyślać...
Dziewczynka wyczekała moment, by się zakraść i skryć się pod kawałeczkiem breznetu, pod którym leżały powiązane ze sobą paczki i część innych bagaży.
-Możemy już jechać?-Zapytał jakiś męski głos.
-Jeszcze jedna paka i jesteśmy gotowi.-Odparł drugi.
Po chwili dziewczynka usłyszała ciężki łoskot i drezyna się zachwiała. To był jakiś ciężki pakunek. Mogła wyczuć, że paru ludzi kręci się jeszcze chwilę, po czym wsiadają na maszynę i ktoś odpala silnik.
Drezyna zadygotała i ruszyła powoli, by na chwilę się zatrzymać przed szlabanem. Mężczyźni zamienili parę słów ze strażnikami i chwilę później drezyna nabrała rozpędu.
Zapach spalin wydawał się małej Tekli najpiękniejszą perfumą. Znów jej się udało. Mogła być z siebie dumna.
Tylko czy na następnej stacji pozna taką dobrą duszę jak Tim? Czy będzie ktoś, kto ją wesprze? Pokieruje dalej? Trudno będzie jej podróżować samej. Z Wasilijem miała jednak większe szanse. Gdzie on teraz był?
Zanim się zorientowała, drezyna zwolniła i zatrzymała się. To już? Tak szybko? To koniec podróży?
Znów rozmowa ze strażnikami.
-Witamy na Kurskiej.-Usłyszała.
Uchyliła ostrożnie plastikową płachtę.
Stacja była brudna i dobrze ufortyfikowana. Mogła zobaczyć, że tutaj, tak jak na Komsomołskiej kręci się całkiem sporo wojskowych.
Ale kącikem oka zauważyła schody gdzieś na końcu stacji. Czyżby to była wielopoziomowa stacja? Może jednak uda się tu znaleźć kogoś, kto jej pomoże?




* obraz użytkownika noistromo (deviantart.com): Infected-Zombie-Sth by noistromo on DeviantArt
 
Ravage jest offline