Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2016, 11:04   #29
dzemeuksis
 
dzemeuksis's Avatar
 
Reputacja: 1 dzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputację
Kłykacza zmroziło. Wspomnienia napłynęły jak rwący potok. Oczami wyobraźni znowu zobaczył zawalony korytarz, pełen ciał. Ciał jego towarzyszy, z którymi wyruszył na wyprawę i którzy nie raz i nie dwa ratowali mu skórę. A przecież nie chciał tego, nie chciał, żeby zginęli. Pragnął tylko zawalić wejście do kopalni i czmychnąć ze złotem. Wszak to nie jego wina, że chodnik okazał się niestarannie wzmocniony i po uszkodzeniu stempla przy wejściu cały strop runął, grzebiąc jego towarzyszy. Nie jego, nie... Kurwa...

Kłykacz powstrzymał łzy w pierwszym odruchu cisnące się do oczu. Z drugim odruchem górę wzięła już prawdziwa natura awanturnika. Wygrzebane na wierzch poczucie winy uciskało prostą umysłowość Kłykacza, wywołując spięcie obwodów i narastającą panikę. Musiał pozbyć się Cwanego nim ten dowie się, że są pogromcami smoka, odzyska pamięć i zawiadomi - o ile już, jasna cholera, tego nie zrobił - ludzi, którzy poszukiwali Kłykacza, by wymierzyć mu sprawiedliwość.

Biegli dalej wśród zalesionych grzbietów. Kłykacz żałował, że porzucił przeszkadzający w biegu trzonek kilofa, którym ogłuszył pilnującego kopalni karła. Rozglądał się więc za jakimś dorodnym, najlepiej ostro zakończonym kamieniem. Albo przepaścią, w którą mógłby wepchnąć Cwanego. Im szybciej, tym lepiej. W każdej chwili Cwany może odzyskać pamięć a wtedy wszystko będzie trudniejsze.

O, jest, doskonały! Jeden dobry cios w potylicę zakończy sprawę. Kłykacz ściskając w garści znaleziony kawał krzemienia, przyspieszył kroku i zbliżał się do Cwanego. Pięć kroków, trzy, dwa... jeden... Wtem wypadli zza krzaków wprost na osobliwą scenę. Oto Schiele pochylał się nad jakimś leżącym drabem i manipulował przy jego spodniach. Kłykacz stanął, jak wryty, krzemień wypadł mu z dłoni.
 
dzemeuksis jest offline