Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2016, 15:33   #42
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Gdy wreszcie warunki obozowe pozwalały zająć się ranami Thorin zabrał się do roboty. Nie zamierzał babrać krwią własnego namiotu wystarczyło, że zużywał środki opatrunkowe , na które nikt mu się nie składał. Wskazał Elsie na jej namiot , w ręku trzymał lekarską torbę i nie trudno było się domyśleć co zamierza.

Oboje weszli do środka, Thorin poczekał chwilę aż kapłanka rozbierze się z warstwy ubrań pozwalającej na swobodne szycie rany. W tym czasie rozkładał narzędzia potrzebne do pracy. Świeże bandaże , igłę i dużą szpulę jedwabnej nici, spinak, na koniec wyjął chirurgiczny hak, ale widząc spojrzenie Elsy tylko się uśmiechnął i schował go z powrotem.
Ściągnął rękawice i nałożył inne, cieńsze - z cielęcej skóry które także wyjął z medycznej torby.


Elsa ułożyła się wygodnie w pozycji wpółleżącej, aby móc widzieć i obserwować zszywanie rany. Tego jeszcze nie widziała na żywej osobie, szyć to mogła ale na trupach, a tak na żywego? To musiało być ekscytujące. Nie zdejmowała jednak ubrań całkowicie, gdyż i tak było jej zimno. Starała się większość podciągnąć, aby odsłonić krwawiący lekko bok, jedynie pozbyła się skórzanej kurty, która za bardzo ją uciskała, drażniąc przy tym płytkie cięcia powstałe od pazurów stworów. Opatuliła się futrem pozostawiając jedynie obnażony brzuch i talię, przy czym jej wzrok bacznie obserwował poczynania krasnoluda, a oczy wydawały się być zadowolone.

- Potrzebujesz znieczulenia? - zapytał krasnolud obserwując pacjentkę i zabierając się za odwiązywanie założonego wcześniej bandaża. Nie był mocno nasiąknięty krwią, co tylko potwierdzało pierwotna diagnozę, że rany są płytkie i nie powinno być z nimi problemu. Bardziej martwił się o potencjalne zakażenie, a teraz miał możliwość na spokojnie przyjrzeć się ranie. Bandaż zwinął po czym odłożył na bok , zamierzał go jeszcze przywrócić do żywotności, pamiętał czasy gdy bandaże nawet te “zużyte” były na wagę życia

- Znieczulenia? - powtórzyła jakby w zastanowieniu i zmrużyła oczy. Jej głowa przechyliła się lekko na bok, jak łeb psa, który próbuje zrozumieć wypowiadane w jego stronę słowa.
- Lubię być świadoma, a gdy boli, to znaczy, że się żyje - skwitowała nie odrywając już wzroku od rany - Fajna jest, szkoda tylko, że uciążliwa - wzruszyła ramionami, wzdychając jednocześnie nieprzejęta

Krasnolud skinął głową mrucząc słyszalnie - Zuch dziewczyna - po czym zabrał się do roboty. Najpierw dobrze obejrzał ranę szukając w niej wszelkich zabrudzeń, zanieczyszczeń czy innych oznak skażenia tkanki, nie znalazł jednak nic takiego - gdyż albo rana była zwyczajnie czysta, albo została oczyszczona przez spirytus jakiego użył na niej tuż po bitwie.

Igła z naciągniętą nicią wbiła się w skórę przy ranie, ani za głęboko ani za płytko, by po chwili przemierzyć wyznaczony odcinek i wyłonić się po drugiej stronie nacięcia. Thorin zszywał sprawnym ruchem, widać było że nie czyni to pierwszy raz a i narzędzia którymi się posługiwał musiały być najlepszej jakości. Spinak okazał się zupełnie niepotrzebny, tak jak i ewentualna pomoc innych - przy takiej ranie tylko by przeszkadzali. Nie minęło wiele czasu gdy Thorin mógł zawiązać nić i przejść do kolejnej rany.

Przy pierwszym kontakcie igły ze skórą, kobieta syknęła wyraźnie. Przymknęła oczy, ale tylko na chwilę, jakby chciała chłonąć cały ten zbierający się wokół rany ból. Szybko jednak ponownie otworzyła oczy, aby obserwować ruch igły, która wchodziła i wychodziła, centymetr po centymetrze, drażniąc ciało odrobiną nieprzyjemności oraz ekscytacji. Im więcej ruchów i bólu, tym mniej było go czuć, jej ciało odbierało bodźce i wytwarzało w stosunku do niego odpowiedni sygnał, który sprawiał, że uczucie było tylko kwestią przyzwyczajenia. A to dopiero pierwsze cięcie

- Miło, że masz na to ochotę - cichy głos stłumiony fascynacją wydobył się z jej bladych ust, które wygięły się w słabym uśmiechu. Sprawiała wrażenie kobiety prawie omdlałej, choć od początku tak wyglądała, dlatego ciężko było zdiagnozować, czy szycie bez znieczulenia naprawdę ją osłabia, czy wręcz przeciwnie.

- Musisz być w formie na następną maszkarę jaką spotkamy na drodze - odrzekł z uśmiechem , wbijając się w kolejne miejsce - Widziałem kątem oka że stawiałaś opór tej trolo-harpi , nawet mnie tym zaskoczyłaś, spodziewałem się raczej po kapłance, że będzie trzymać się z tyłu. - zagaił Thorin gdy nić tańczyła swój taniec. Z jednej strony był to typowy wybieg lekarski służący utrzymaniu przytomności pacjenta i oddaleniu jego myśli od bólu, z drugiej zwyczajnie miał okazję zamienić z kapłanką kilka słów i zamierzał z niej skorzystać.

- Wbrew temu, co się słyszy, Kapłani muszą sobie radzić w walce. Bo niby jak mieliby się przeciwstawiać złu? Dobrym słowem, groźną miną? Bezużyteczny zabieg, chyba, że chcesz skarcić czterolatka - odpowiedziała cichym głosem wzdychając po raz kolejny. Starała się nie ruszać zbytnio i oddychać płytko, aby nie poruszać bokiem, na którym były rany.

- Heh , zaśmiał się krasnolud, choć w dziwny sposób nie wpłynęło to w żaden sposób na płynność szycia, - Nasi kapłani z pewnością muszą znać się na walce , choć wynika to raczej z rasowego wychowania niż z dodatkowych szkoleń w świątyni. Choć po prawdzie niewiele mi o tym wiadomo. - przyznał wyciągając igłę i zapętlając nić. Kiedy wkłuwał się w ostatnia już ranę milczał przez chwilę a na jego czole wirowały fale, widać było że myśli o czymś intensywniej - po prawdzie wspominał dawne dzieje i kapłanów z którymi miał do czynienia. Zwłaszcza jednego który zmienił się w stwora podobnego do ożywieńca. - Dobrze wiedzieć że potrafisz walczyć, w bitewnym zamieszaniu twój towarzysz nie zawsze będzie w stanie cię ochronić , ale mam nadzieje że jeśli przyjdzie nam poginąć na tej wyprawie to zginiesz jako ostatnia. - rzekł bez cienia żartu Thorin , kiedy igła z nicią była już gdzieś w połowie ostatniej rany.

Elsa uniosła brew ze zdziwienia i jęknęła cicho, przy kolejnym wkłuciu.
- Nie wiem czemu tak mówisz, nie ważne kto umrze pierwszy a kto ostatni, ani czy umrzemy w drodze, czy może za ileś lat. Nasza dusza i tak trafi w dobre miejsce, nie musimy się niczego obawiać - uśmiechnęła się na samą myśl i przymknęła oczy poraz pierwszy nie patrząc na przebieg zabiegu.

- Nasze kości powinny leżeć w spokoju. Szacunek dla zmarłych wiąże się z szacunkiem dla ich zwłok , a zwłaszcza my krasnoludowie , uważamy że pochówek i spokój dla szczątków zmarłego to rzecz święta. - stwierdził z całą powagą, nie chciał wchodzić w głębszą dyskusję, rozumiał o co chodzi kapłance z duszą i z tym że powinno być jej to obojętne. Dla krasnoluda nie było, bo była to sprawa na pograniczu honoru i tradycji, podobnie jak kwestia brody. Pewne tabu po prostu było i albo odnosiło się do niego z należytym szacunkiem, albo niewiele już pozostawało krasnoluda w krasnoludzie. Thorin widział już takich, którzy swym zachowaniem i myśleniem bardziej przypominali ludzi niż swoich przodków , tracąc w ten sposób więcej niż zdołaliby pojąć. Igła z nicią zakończyły swój taniec i z ukłonem oddaliły się od ciała Elsy. Po wszystkim nałożył na bok kapłanki nowy , świeży bandaż , opatrując ranę jak należy. Po tym oczyścił igłę spirytusem z fiolki którego przy okazji sobie łyknął i wysunął w geście poczęstunku w kierunku kapłanki.

Kobieta uśmiechnęła się słabo i zaprzeczyła kiwnięciem głowy.
- Dziękuję, wolę nie. Khazadzi mają inne głowy, a wolałabym być trzeźwa w nocy. Kto wie, co nam się przytrafi, prawda? - mruknęła spokojnie zakrywając obnażoną do tej pory część ciała i położyła się na płasko
- Dziękuję. A o pochówek nie musisz się martwić, ani swój, ani Twoich przyjaciół - Elsa nie była mistrzem rozmów, ale dla niej ta część rozmowy była istotna i… Miła. Choć nie dla każdego rozmowa o pogrzebach i śmierci, mogłaby być szczytem przyjemności

Krasolud skinął głową chowając narzędzia i zabierając zużyty bandaż . - To dobrze - rzucił krótko po czym dodał - Teraz kolej na Wędlinę - stwierdził krzywiąc się nieco . - Chcesz asystować? - zapytał wychodząc z namiotu.

Kobieta zaśmiała się wyraźnie, ale pożałowała tego szybko, gdy poczuła pieczenie prawego boku. Śmiech zmieszał się z jękiem
- To by było zabawne i na pewno ekscytujące, ale chyba odpocznę. - stwierdziła w końcu i uniosła się na rękach krzywiąc lekko - Zawołasz Bjorna?

Thorin skinął głową , wychodząc z namiotu uderzyło go zimne powietrze przemieszane z śniegiem, różnica temperatur była odczuwalna, szczególnie że obydwoje zdołali przez chwile nagrzać nieco cały namiot. - Bjorn , Mara prosi cię do siebie - rzucił w kierunku Norsmena, po czym skierował swe słowa do elfa - Teraz twoja kolej. Stwierdził wskazując na namiot długouchego.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 03-04-2016 o 16:27.
Eliasz jest offline