| Stach i Stefan N. u Wąglikowskiego - To my może pojedziemy zajrzeć do Wąglika? To nie tak daleko, a wypadałoby go ostrzec przed drapieżcami? - zaproponował Stefan.
- Ekhm…. Tygryso… Sao… Jeśli po tym cyrku, który urządziła moja rodzina nie chcesz ze mną więcej rozmawiać, to ja zrozumiem. Zwłaszcza, że jeszcze nie widziałaś Stryja i Dziadka... - Stanisław bardziej był zajęty przepraszaniem swojej dziewczyny: -I przepraszam, ze doszło do tej afery z Twardym przy tobie…. Ale twoja pomoc dzisiaj będzie nieodzowna!
Sao Skrzyżowała ręce na piersi i popatrzyła na Stanisława z ukosa.
- Ja cię rozumiem, bo moja rodzina jest… jaka jest. Wyobraź sobie jakbyś musiał stanąć przed moim ojcem - zapadła złowróżbna cisza
- Ale Stefan ma rację, duchy gór i niebios, że też to powiedziałam. Za bardzo boisz się być znielubianym.-- wytknęła Xingijka.- Nie potrafisz się postawić. Tak, jak Stefana nie bronisz przed Mustangiem, tak nie bronisz mnie przed rodziną. Potwora! Idziesz z Nami , muszę wziąć prysznic, bo cię dotknęłam.
- A to nie twój brat teraz decyduje? Bo teraz on jest głową rodziny jako Cesarz, nie? - zauważył Stefan. U Wąglikowskiego I Sao ruszyła, a Ilena tylko westchnęła i poszła za resztą. Wąglikowski przebywał w niewielkim tanim motelu w obozowisku Gwyneth. Profesor leżał na leżaku na werandzie i paląc fajkę czytał książkę autorstwa Gwyneth.
- Cześć! Miałem do was przyjść wieczorem. Priscilla, przynieś coś do jedzenia. - zawołał do środka. Gwyneth także wyszła na werandę
- No to, co z tym tygrysem - zapytała pykając fajkę i polerując lufę strzelby na słonie.
- Pan się jej pyta… Stefan wskazał na Sao. - Jakaś tradycja rodzinna… jego wzrok skupił się na broni. Uznał, że się bardzo przyda.
- E tam Tradycja, hobby takie. Gdy praktuje się archeologię pragmatyczną - mówiła Gwyneth, ale Wąglkowski jej przerwał
- To jest rabowanie starożytnych artefaktów
Gwyneth posłała mu urażone spojrzenie
- Każdy musi z czegoś żyć. Widzicie, w tych dzikich krajach szwenda się tyle bezpańskich dzikich bestii, że nic tylko strzelać - zaśmiała się Morigianka, a Sao zasłoniła Mimi.
- To nie był ani tygrys, ani wilk, bo żaden nie pociąłby szponami drzwi samochodu, ani nie nabił ludzkiej głowy na maszt. Opowiecie o tym stworze?
- My? Chyba najpierw pan, bo skoro go widzieliście… Może jeszcze łaziło na dwóch łapach? -odparł Stefan. Nie był pewien ile może powiedzieć Wąglikowi o tym co wiedzą.
- Nie widziałem go. Dziś spałem. no tutaj - profesor wyszczerzył zęby - Tylko to co zrobił. Wejdźcie do środka
Wnętrze hotelu nie było luksusowe, ale o oczko lepsze niż u Hedwigi. Priscilla coś gotowała w kuchni.
- Nie wiem co to było, ale poruszało się sadząc po śladach i na dwóch i na czterech nogach. Wystrzelono kilka pocisków, ale go nie zabito rzekł Wąglikowski
- Tak czy siak. Rydym yn curo y bastard - zawołała Gwyneth
- Powiedziała, że ubije drania - przetłumaczył Wąglikowski - Priscilla, przynieś jak jest gotowe - zawołał i Gwynetch zaczęła polewać whisky
- Priscilla to u was częste imię? - zapytała Ilena Stacha.
- Dość sporo dziewczyn je nosi w Amestris - odparł.
- Aha… To dobrze - rzekła Ilena
- No dobrze, co zamierzacie z tym potworem zrobić. Gdyby to był zwykły zwierzak, to zwabilibyśmy go krową lub kozą. W sumie to w bajkach smoki lubią co innego - popatrzyła znacząco na Sao i Ilenę.
- Smok byłby większy i porwałby samochód w całości. Czyli rozpoznaliście, że zwierze mialo łuski? - stwierdził Stanisław.
- Nie, to była tylko taka no przenośnia - powiedziała Gwyneth
- Smoki niczego nie połykają! Smoki mieszkają w niebie i robią deszcz. Każde dziecko to wie - oburzyła się Sao
- Możemy wam załatwić jednego łowczego od dziwnych stworzeń, ale potrzeba informacji co to jest, by mógł się przygotować - wtrącił Stefan.
- Wy go widzieliście, ja nie. Ale jeśliby kierować się podaniami, to srebro się przyda - rzekł Wąglikowski.
- Przykro nam za to co porobił z ludźmi - powiedział Stefan.
- Jak on by tego nie zrobił, to zeżarłoby ich to, co czeka za ścianą… Nie chcieli przestać kopać, a wiecie, że w Amestris nie mam dobrej reputacji - odkaszlnął - Wspominałem, że na ścianie są pęknięcia? To przez wybuchy pana Yaglo dodał profesor
Ilena zamarła.
- A, więc tam jest coś fajniejszego niż wilkołak - Gwynetch promieniała.
- W każdym razie przysłać kogoś moglibyśmy najwcześniej pojutrze, bo z tym specjalistom spotkamy się dopiero jutro. - Stanisław przybrał bardzo poważny wyraz twarzy.
-Mówił profesor, że pan Yaglo? To on pomaga w wykopaliskach? - wtrącił Stefan. - Myślałem, że robi w technologii bardziej
- On niszczy zabytki. Pomaga wyburzać stare miasto, te zdaniem wierchuszko rządzącej miastem “Nudne” dzielnice. Niewiele udało nam się uratować. Te eksplozje wstrząsnęły lochem i uszkodziły ściany
- A możecie wysadzić tak całe te lochy - zapytała Sao
- Ja się może nie znam, ale…. A jak je wyważą, to się coś ważnego nie zawali? - zauważył młodszy Nowicki.
- Raczej nie skoro do tej pory się nie zawaliło, a na górze jest tylko grózowisko - powiedział Wąglikowski. Wtedy do środka weszła Priscilla, stanęła za Ileną Po wejściu Priscilli - Dzień dobry - rzekła dziewczyna. Wojownika stała się śmiertelnie blada
- Chce pani flaczki, jeszcze cieplutkie - uśmiechnęła się do nieśmiertelnej. Ilena zemdlała. Sao doskoczyła do Priscilli i uścisnęła ją mocno.
- Priscilla, pokonałaś potworę! Jesteś wielka! - zakrzyknęła
- Nie lubi flaczków, pewnie Wegetarianka czy inna pierdyknięta. - rzekła Dziewczyna
- Pani Ileno - Stasiek zaczął potrząsać ramie Ileny.
- Normalnie jakby ducha zobaczyła - Stefan przykląkł obok. - Oddycha? Jak nie, to ty jej robisz usta-usta!
-Usta-usta?!
-A co mam ją od razu sprzętem specjalnym? A co wolisz po klacie? -
?- ty od jej ust wara! Ona ci jeszcze co odgryzie - warknęła Sao.
- Potwora! Wstajemy - Xingika zaczęła szturchać Ilenę kijem
- Przepraszam, zapomniałam, że tu są złotoocy ludzie
- Daj spokój z tym kijem! Lepiej daj proszę gazetę do wachlowania. Trzeba jej dać przepływ powietrza!! - polecał Stefan. - Ilena, przeżyłaś tyle, a teraz dasz się zabić na zawał?!
- Priscilla… Inna Priscilla była kiedyś jedną z nas, ale zmieniła się w potwora i urwał mi rękę, a potem pożarła pół miasta
- Aha, to ciekawe - Sao Pobladła brała Stacha pod ramię i odciągała od Ileny
- Jaki macie plan? Kiedy łowy? - zapytała Gwyneth.
- Ona bredzi… Z nerwów i gorączki… - powiedział Stefan przykładając dłoń do czoła Claymorki. - Miała ostatnio ciężkie przeżycia. Już, już malutka. Chcesz łyka na nerwy? - potrząsnął piersiówką.
- Z tym łowcom z rodziny to dopiero się jutro widzimy. A zanim to z nim omówimy…. Więc najwcześniej pojutrze -- wyliczał Stanisław.
- Nie bredzę… Kiedyś było wiele takich potworów… Każda z nas, jeśli za dużo zaczerpnie, to zmieni się w potwora, tym potężniejszego im sama jest silniejsza… Masz może Heroinę? Słyszałam, że to świetne lekarstwo - Claymorka wstała, Priscilla podawała flaczki, Sao przyglądała się strzelbie na słonie.
- No tak, to taki potwór czeka tam w podziemiach? - zapytał profesor
- Lekarstw się nie przyjmuje bez konsultacji z medykiem! A juz na pewno nie tych z groźbą substancji halunowych - Stefan pacnął Claymorkę w ramię. - Chyba już nie, skoro Ilena jednego załatwiła. Bo jak liczyć to coś co zostało za ścianą? Profesor pani mówił?
-Stefek?! - warknął Stach.
-Bo ja tego nie widziałem ich, więc nie wiem, czy to to samo, co te stwory Yomińskie jakies co Ilena ubiła ostatnio. Ale spokojnie, pani profesor Gwyneth, Ilena to fachowiec. [/i]
- To za ścianą… to w najlepszym wypadku Przebudzony - Ilena popatrzyła na Sao - Ktoś taki jak ja, kto przemienił się w potwora. Każdy jest inny, ale wszyscy są o wiele potężniejsi od Yom. Na każdego trzeba było kilku łowczyń - rzekła ponuro Claymorka
- Ale na razie ten Przebudzony śpi? - spytał Stefan z nadzieją.
Profesor wzruszył ramionami
- Nie sprawdzałem… - odparł
- Jak tylko ściany pękną, to się uwolni - rzekła Ilena.
- To może zacementować te ścianę… Albo inaczej wzmocnić… Póki się pani Ilena nie przygotuje do walki z tym Budzonym… -powiedział Stasiek
- Ani mi się waż w budowlańca sie bawić! A pani Ilena już bardzo zdrowa jest - krzyczała Sao
- Moze wysadzicie cale ruiny - dodał profesor
- Co z was za chłopy. Jednego stwora się boicie - parsknęła archeolog.
- Stasiek mi skonfiskował kołek osikowy! -poskarżył się Stefan. - I dzisiaj mamy umówione spotkanie to nie możemy się tym zająć. Po drugie- odebranie tego zadania Ilenie może być ujmą na jej honorze.
- Masz rację Stefan, wielka ujma dla wojowniczki… Drugi raz się z nim zgodziłam? - rzekła Sao wstrząśnięta - Chyba na nas czas - dodała.
- Tak, tak masz rację, tygrysico. Mamy dzisiaj jeszcze wiele rzeczy do zrobienia. I żeby móc w ogóle spotkać łowczych z rodziny -przyznał jej Stasiek.
Stefan wyjątkowo nie protestował. Stwierdził tylko, że może zdąży dosmażyć pączków dla Stryja. |