Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2016, 17:11   #101
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Shen sprawnie rozdzielił zadania i wszyscy ruszyli do swej roboty. Trochę dziwnie się z tym czuł, ale co tam, ważne, że coś się dzieje. Zanim sam wyszedł z posiadłości, zagadał jeszcze do gospodarza, uprzednio odciągając go na stronę.

- Panie Courtez, zanim wyjdziemy, chciałem dać Panu jeszcze pod rozwagę parę spraw.
- W czym rzecz?
- Po pierwsze zalecałbym przygotować się do ewentualnej akcji odbicia Pana córki. Nie wiemy jak to wszystko się ułoży, ale może być tak, że trzeba będzie wprowadzić w życie rozwiązania siłowe. Jak widać po naszej ostatniej tego typu akcji, bywają one... niebezpieczne. Oczywiście rozumiem, że pewien poziom strat jest akceptowalny - jak zawsze w takiej robocie - i każdy wiedział na co się pisze, jednak przez wzgląd na powiedzenie całej akcji, warto zebrać pewne zasoby, które w razie czego ułatwia nam sprawę.
- Co Pan sugeruje Panie Shen?
- Jeśli ma Pan zaufanie do swojej służby i są oni do tego zdolni, to proszę zabezpieczyć dla nich broń i przygotować na to, że będzie potrzeba jej użycia. Jeśli nie, sam mogę zorganizować wsparcie zbrojne, choć to będzie kosztować. Rzecz druga to zgromadzenie środków alchemicznych, które mogą się przydać. Mówię o miksturach leczących, odtrutkach, miksturach umożliwiających oddychanie pod woda, widzenie w nocy, słyszałem też o takich, które umożliwiają wtopienie się w tło, albo chodzenie po ścianach. Do tego rzeczy typu kamienie hukowe, lub ogień alchemiczny, czy dymne patyki, potrafią być bardzo przydatne. To oczywiście koszt, ale nawet jeśli tego nie wykorzystamy, to może Pan to później sprzedać a część z nas z chętnie przyjmie takie rzeczy, jako wynagrodzenie.
- Rozumiem... Coś jeszcze? -
- Straż. Czuje, że prędzej czy później przyjdzie nam z nimi zadrzeć a nie chce mi się wierzyć, że taka grupa nie działa bez poparcia kogoś na wysokim stanowisku. Pan jest tu szanownym kupcem, z pewnością należy Pan do jakieś gildii, ma Pan znajomości i tak dalej. Proszę wykorzystać to wszystko i zacząć szukać sobie i nam sojuszników. Takich, u których w razie czego będziemy mogli szukać poparcia lub ochrony. Nie sądzę, aby zdołał się Pan czegokolwiek dowiedzieć w tej sprawie. W zasadzie to na ten moment nie powinien Pan nawet próbować, ale udanie się do kogo trzeba i nakreślanie mu jak ważne jest dla Pana odnalezienie córki i jak bardzo ceni Pan sobie pomoc w poszukiwaniach, nie zaszkodzi... jeśli rozumiem Pan co mam na myśli.
- Tak, Panie Shen myślę, że rozumiem. Boje się spytać, ale czy coś jeszcze? -
- Tak, cóż... Jest jeszcze jedna sprawa. W zasadzie to tylko pomysł, który powinien Pan rozważyć. Jak widać poszukiwania nie idą zbyt dobrze. Nie mamy jak na razie żadnego pewnego tropu, za którym moglibyśmy podążyć. To ciągle błądzenie po omacku... -
- A Ja w jaki sposób miałbym to zmienić? -
- Cóż, czasami trzeba odwołać się do magii. Choć to bardzo zawodna i często zwodnicza metoda, to są jednak czarodzieje specjalizując się we wróżbach czy jasnowidztwie. Nie jest powiedziane, że nie będą mogli dostarczyć nam jakieś wskazówki, co do lokalizacji małej. Są bardzo drodzy, dlatego sam raczej z nich nie korzystam. Zdarzyło mi się raz, kiedy klient miał u takiego dług wdzięczności. Magik co prawda nie dostarczył prostej wskazówki, ale dzięki jego poplątanym wizją wpadłem wtedy na włośnicowy trop a to co początkowo wydawało się bez sensu, znalazło potwierdzenie w rzeczywistości... Jak powiedzeniem, nie wiem, czy to coś da, nie wiem czy znajdzie Pan kogoś takiego i na pewno nie będzie to tanie. Może też obejdziemy się bez tego. Tym niemniej... Niech Pan sam wszystko rozważy Panie Curtez. Do zobaczenia. -


*****

Zbieranie informacji na mieście nie szło zbyt dobrze. Jedyna korzyść z włóczenia się po ulicach, to fakt, że zrobił kilka zakupów, za otrzymane od Courteza pieniądze. Shen czuł się bardzo rozczarowany i zirytowany. Fakt przemytników było tu od cholery, ale o których dokładnie chodziło? Może ustalić to po towarze? Co było w tych cholernych skrzyniach na plaży? W każdym razie Shen zostawił tylko informacje, że szuka grupy, która ostatnio mocno uszczupliła się w składzie. Od razu tego nie będzie widać, ale w końcu zabili ich tam całkiem sporo. Ot, choćby i konkurencja się tym zainteresuje, chcąc skorzystać z sytuacji i zając ich teren. Może tak uda się ich znaleźć. Z drugiej strony mogą teraz próbować uzupełnić swoje szeregi, więc Shen dał też znać, gdzie trzeba, że może zatrudnić się przy takiej robocie. Tamci w końcu wszyscy nie żyją, więc nikomu nie ma donieść, o jego w tym udziale.

Dziewczynek nikt nie widział a nawet tego cholernego wodnego odmieńca (wybacz Grigor) nikt nie spotkał. To ostatnie było najbardziej niedorzeczne. Kogoś takiego po prostu nie dało się "nie zauważyć". Oczywiście pod warunkiem, że w ogóle był ktoś taki... Shen zaczynał podejrzewać, że Tajgę oszukano i wpuszczono na fałszywy trop. Tylko kto i po co? Dziewczyna był nie głupia, więc pewnie sama już na to wpadła. Ma do towarzystwa sporą ekipę, więc będzie widziała co z tym zrobić. Zwłaszcza, że jemu trafiała się inna okazja...

- Hej, zobacz. - Shen kopnął siedzącego obok żebraka i pokazał mu złotą monetę w placach. - Powiedz mi teraz kto to jest, a będzie twoja. Masz pół minuty. -

Odczekał chwilę na odpowiedz żebraka, w razie czego zapłacił mu jak obiecał i ruszył wzdłuż nadbrzeża. Gdyby człek w strażniczej kurtce chodził normalnie ulicami miasta, było by łatwiej a tak... Shen rzucił szybkie spojrzenie po nadbrzeżu. Mimo wszystko miał szczęście. Szybki krokiem podszedł do jednej z łodzi. Nie wyglądała najlepiej. Brudna, byle jak połatana, smętnie zwisający żagiel, przypominał bardziej obsraną przez ptaki szmatę. Na samym środku, na kupie odpadków, poplątanych sieci i pustych butelek spał starszy, brodaty człowiek, będący w stanie jeszcze gorszym niż jego łódka.

Wykidajło nie zastawiał się długo, chwycił za stojące na pomoście wiadro, napełnił je morską wodą i wylał prosto na śpiącego człowieka. Zanim ten zdążył zerwać się na na nogi, Shen wskoczył do łodzi i strzelił go od razu w pysk. Nie za mocno, akurat tak na przebudzenie.
- Co do kurwy nędzy... Ja... Ty... Czego kurwa?! -
- Witaj przyjacielu! Ciesze się, że już się obudziłeś, bo wypławmy na połów! -
- Co kurwa? Pojebało Cie? Na połów o tej porze? Zresztą ja już byłem na rybach... -
- Taaaa.... Widać. - Shen rzucił krytycznym spojrzeniem na psute sieci i kosze na ryby - Zabieraj się za wiosła, ja odcumowuje te łajbę. -
- Co, ci do tego, Ty... Kim Ty w ogóle jesteś i czego tu kurwa chcesz? -
- Jestem Shen. A Ty jesteś Santigo... Santago... -
- Santiago, jestem Santiago! -
- No właśnie. Wypływamy Santiago! Za tamtym skurwysynem. Tylko z daleka, tak coby nas nie widział. Jakby co, to płyniemy na ryby właśnie. W końcu jesteś rybakami, co nie? No już, ruszaj się! -
- Co? Ale... -
- Żadnych "ale" kurwa! Do roboty! Spiszesz się, to przed tydzień nie będziesz musiał udawać, że wypływasz, bo będziesz miał za a co pić. Nie spiszesz się, to ryby już nie będą twoim problemem. No może poza tym, że obgryzą twoje kości, na dnie zatoki. Ruszamy. -
 
malahaj jest offline