Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2016, 21:35   #2
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Dwoje mężczyzn w pięknych szatach prowadziło rozmowę na temat walki spętanych dusz Calima i Memnona gdzieś pośród skał owianego sławą półwyspu. Ich rozmowę przerwała biegnąca w stronę burty kobieta o pięknych, rudych włosach. Rudowłosa wychyliła się i w towarzystwie głośnego warkotu zwróciła poranny posiłek. Ciężko dysząc odsunęła się od burty i łapczywie łapiąc powietrze w usta próbowała zatrzymać odruch wymiotny, który towarzyszył jej już od tylu dni. Nienawidziła pływać. Mogła latać na grzbiecie hipogryfa, mogła jeździć na odwłoku pająka jak w Podmroku, mogła nawet przemierzyć tysiąc mil pieszo, ale najbardziej na świecie nienawidziła pływać. Yarla, bo tak jej na imię, odsunęła od spoconej przez torsje twarzy swoje rude włosy po czym spojrzała kątem oka na przyglądających jej się mężczyzn.
-O coś wam chodzi?- spytała unosząc przy tym nerwowo brew. Mężczyźni wartko wrócili do rozmowy, ignorując kobietę.

Yarla wyprostowała się i odchrząknęła. Była niska. Bo była krasnoludem. Miała około studwudziestu centymetrów wzrostu. Do tego była dość krzepka. Bo była krasnoludem. Nie była gruba, raczej zbita. Harde babsko o szerokich barach i umięśnionych ramionach. Choć tak na prawdę nie wyglądała tak okazale, jak parę tygodni temu, kiedy zaczynała swoją morską wędrówkę. Przez niemalże codzienne wymioty straciła parenaście kilogramów, lecz nie wyglądała na przejętą z tego powodu.
Yarla miała na sobie zwykłe podróżne ubranie, choć w kajucie w niewielkim kufrze za łóżkiem czekało bardziej pasujące do jej wyglądu wyposażenie, w postaci łuskowej zbroi i topora. Miała też tarczę, ale o tym potem. Yarla miała piękne, długie, kręcone i przede wszystkim zadbane włosy. Sięgały jej do pasa, lecz bardzo często splatała je w warkocz a następnie spinała w spory kok na głowie, by nie przeszkadzały w życiu codziennym podróżnika.

Jej twarz nie kryła zbyt wiele uroku. Co prawda miała piękne błękitne oczy przypominające lazur Morza spadających gwiazd. Miała też niegdyś urodziwą buzię, lecz teraz policzek szpeciła spora blizna, jej żuchwa była nieco krzywa, gdyż źle się zrosła. Miała kilkukrotnie złamany nos, co również było mankamentem jej uroku nie do ukrycia. Na koniec, jakby tego było mało, miała wstawioną srebrną protezę na miejscu paru zębów, które utraciła w przeszłości. Przez to wszystko nie budziła pozytywnych reakcji, wręcz przeciwnie, nie raz mylono ją z mężczyzną, co kwitowała szczerym śmiechem. Yarla doskonale znała swoje ciało i miała świadomość, że do urody księżniczki bardzo jej daleko. Lecz nie czuła z tego powodu żalu czy krępacji, albowiem braki w urodzie nadrabiała innymi zaletami.
Z przeogromną radością przyjęła do informacji krzyk "ląd!" z orlego gniazda łajby, której chwilowo była częścią załogi.

Ognistowłosa, bo tak też niektórzy ją zwali wzięła głęboki wdech i z uśmiechem na ustach podążyła do kajuty. Miała dość czasu by na spokojnie założyć swoją zbroję. A była to zbroja niezwykle sforsowana i ewidentnie użytkowana. Wiele uszkodzeń, oderwanych łusek, wiele rys i takie tam. Mimo to starannie dbała o to co jej. Nie dało się bowiem zauważyć śladu rdzy na pancerzu. To samo tyczyło się jej krasnoludzkiego topora. Broń była bardzo stara. Głowica wykonana była z hartowanej stali i choć ostrze na niej było tylko jednostronne, to Yarla nigdy nie zapominała o ostrej szpicy na krańcu drzewca swego oręża. No i tarcza. Solidna, z dębowego drewna, nie raz ratowała jej skórę. Był jeszcze krótki miecz, z którego rzadko korzystała, to też broń była w najlepszym stanie. Miecz był pamiątką po jakimś pokonanym najemniku, który próbował ją niegdyś wykiwać o jej część zapłaty za wykonane zadanie.

Nim nałożyła na siebie zbroję, ubrała elegancki skórzany gorset, uwypuklający jej biust. Koniec końców łuskowa zbroja i tak go całkowicie zakrywała, lecz dodawało to Yarli jakiejś satysfakcji z nieznanego nikomu powodu.
Gdy okręt w końcu przybił do Thur Yarla pierwsza go opuściła. Miała nadzieję, że tutaj znajdzie sobie jakieś zajęcie i nie będzie musiała długo wsiadać na pokład kolejnej łajby. Thur nie zrobiło na niej wielkiego wrażenia. Widziała doki Neverwinter i tego widoku nigdy nie zapomni. Ogromne maszyny, którymi ładowano i rozładowywano towary okrętów, tysiące pracowników portu, straże miejskie kręcące się co krok. Handlarze i kupcy co kilka metrów oferujący od win z dalekiego Calimshanu, po swoje własne wyroby.

Kobieta wzięła głęboki wdech -No na pewno sobie coś tu znajdę do roboty. Na pewno...- burknęła pod nosem, po czym pokręciła głową. Jej sakwa była niemal pusta. Nie miała zbyt wielkiego wyboru, inaczej za parę dni nie będzie jej stać nawet na nocleg w tak żałosnej gospodzie jak te, które właśnie "podziwiała". Owszem była osobą która nie mogła usiedzieć na miejscu. Była urodzonym poszukiwaczem przygód, rasowym najemnikiem, ale ceniła sobie wygody odwiedzanych przybytków, lubiła dobre piwo, oraz smaczne jadło.
Yarla ruszył dziarskim krokiem z radością stawiając każdy krok na niekołyszącym się podłożu. Kobieta przeszła wartko obok sporej drewnianej tablicy z ogłoszeniami i dopiero po paru sekundach zatrzymała się i szybko do niej wróciła.

-Jeśli chcesz zarobić dużo złota... A znasz się na wojaczce... Jasne na dziewięć piekieł, że się znam. Zgłoś się do czerwonego kocura.- przeczytała na głos -Czerwony kocur? A co to na bogów jest czerwony kocur?- rozejrzała się wokół po czym podeszła do starca siedzącego nieruchomo jakby od dawna był martwy za drewnianym straganem z rybami.
-Czerwony kocur. Gdzie znajdę?- burknęła chłodno. Staruszek zmierzył wzrokiem krasnoludzką najemniczkę nie kryjąc zdziwienia jej osobą.
-Toż to niedaleko. Tam pójdzie i skręci w lewo aż zobaczy w oddali kawałek palisady, który stoi w naprawie i Czerwony kocur zaraz obok. - wyjaśnił, za co Yarla podziękowała skinieniem głowy. Chwilowo nie było jej stać na płacenie za informacje. Nie tak błahe. Po za tym była krasnoludem, to też skąpstwo było wpisane w jej naturę.

Yarla skierowała swe kroki do Czerwonego kocura i już niedługo potem była na miejscu. Gdy tylko przekroczyła próg przybytku uniosła brwi ze zdziwienia.
-A czego się spodziewałaś...- burknęła pod nosem. Kobieta szybko się rozejrzała po czym usiadła przy wolnym stoliku, kładąc tarczę na jego blacie, zaś topór oparty o nogę ławy, na której zasiadła. Lubiła mieć broń w pogotowiu.
-Duże piwo gospodarzu!- zagrzmiała unosząc przy tym rękę. Była ciekawa, czy to on był osobą, od ogłoszenia. Ale najpierw zje i napije się bez stresu, że nierychło wnet to wszystko zwróci -I mięso! Dużo! I co by krwiste było.- dodała na koniec.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline