Co mógł zrobić?! Co był w stanie zrobić Bobby w tej sytuacji?!
Rzucić pochodnią? Zaatakować?
Nie... To byłoby szaleństwo. Nie mieli broni. Żadnej broni. Nie mieli nic poza... rakietnicą.
Dwa pociski. Pozostałe dwa stracili z Bruce'm. -Uccciekkkać! Jjjjuż... jak nnajddalej!- krzyknął Bear głośno do dziewczyn. Nnniee ooggllądddać się... nnnnie czczeekkać na nnikkogo. Ucieeekać!
Tylko to mógł zrobić. Dwa pociski... jeden mógł wystrzelić.
Wycelował wprost w pysk potwora i nacisnął spust. Pocisk nadziei.
Bobby jednak nie miał czasu, by zwracać uwagę na efekt swego wystrzału. Dziewczyny były... powinny się oddalić, a on … rzucił się też do ucieczki. Pozostawienie Johna na pastwę potwora ciążyło na sumieniu Barkera, ale nic im innego nie pozostało. Rzucenie się z pochodnią na potwora było samobójstwem, walka z tym bezpośrednio była samobójstwem. Jeśli raca zdoła zranić lub odpędzić potwora, to dobrze… Bobby nie zamierzał czekać, aby się o tym przekonać. Należało jak najszybciej się oddalić od tego miejsca. Nie było tu źródeł ognia poza gasnącym ogniskiem, była za to woda blisko.. były mokre trawy i gołe skały.
Była śmierć… być może Johna, być może i Beara, ale Barker zamierzał się upewnić, że dziewczyny przetrwają. -Zwiewwffaaać, jjjużżżż!- krzyknął do nich by pogonić do ucieczki i zawsze znajdować się między nimi, a dziewczynami.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |