Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2016, 12:12   #27
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Dom Klary, Józefów pod Warszawą, ul Zaciszna, przedpołudnie(16.11 - wtorek)
11:00

Budzik nie dzwonił…
Spała więc ile mogła…
Aż w końcu przewracając się z boku na bok, więcej nie mogła. Zaspana poszła po kawę, na fajkę i chociażby z przyzwyczajenia odpaliła kompa. Sprawdziła e-maile.
Skrzynka pocztowa nie pokazała jednak nic ciekawego. Ani Michał, ani Indi… nawet Anna Kania. Grażynka ziewnęła leniwie. Postanowiła nie wyłączać poczty… a może? Spojrzała jeszcze na zegarek…
- Hmmm… - Zagadała sama do swoich myśli. Odpaliła odkodowany plik Ernesta i przeczytała jeszcze raz. Może dziś na bardziej świeżym, wyspanym umyśle uda jej się wyczytać w nim cokolwiek ciekawego? Po kilku minutach wpatrywania się w tekst, przełączyła okienka przyglądając się swojej skrzynce pocztowej. Nacisnęła nawet “odśwież”. Nie było nic nowego…
Z zamyśloną miną zaczęła przeglądać pliki…

Ernest Malcon 2.doc
Ernest Malcon.avi
Ernest Malcon.pdf
Ernest Malcon.jpg

Katarzyna Gall.doc
Katarzyna Gall 2.doc
Katarzyna Gall.jpg
Po krótkim zamyśleniu wybrała nowy cel. Powoli zaczęła majsterkować przy Katarzyna Gall 2.doc co jakiś czas zerkając na zegarek.
Było za dziesięć dwunasta, gdy Grażynka położyła obok siebie telefon komórkowy i wlazła na kamerę na placu Bankowym. Obserwowała przechodzących ludzi, próbując wyłapać coś ciekawego… a może Indi?
Niedzielne przedpołudnie wraz z kiepską pogodą nie gwarantowały zbyt wiele ruchu. Choć trochę ludzi przemykało chodnikami. Obserwacji nie ułatwiał fakt, że plac Bankowy był naprawdę spory ciągnąc się od elektoralnej aż po Arsenał i Kino Muranów. Kawał terenu. I tylko jednak kamera naprzeciw zejścia do metra… przeciwległy, południowy kraniec placu był strasznie kiepsko widoczny, ale Lulu nie wydawało się aby mogła przegapić ciemnoskórą Amerykankę. Indiry chyba nie było.
Tak czy inaczej przyglądała się kamerą popijając kawę, aż wybiła 12:05, wtedy chwyciła za telefon. Nim wybrała numer Indi jeszcze raz odświeżyła pocztę. Później już czekała odliczając jak zwykle sygnały.
Po trzech sygnałach rozległ się w słuchawce kobiecy głos, nie należał jednak do Indiry.
- Halo? - krótka przerwa - Indi, You have caall! - ten sam głos krzyczący gdzieś poza mikrofon.
Grażynka analizowała szybko w głowie… sekwencja…
- Haloooo… a więc Indi ma dziewczynę. Nie wiedziałam… słodki głosik. Lubisz szeptać nim czułe słówka do uszka? - Lekka modulacja głosu jakby mówiła do kochanki, tak samo jak robiła to kiedyś rozmawiając z Klarą. Mówiła po angielsku zgodnie z językiem w jakim usłyszała odpowiedź.
- Dziewczynę? Jaką dziewczynę…? - minęło kilka sekund. - No wie Pani? - fuknięcie. - Mi starczy, że cały czas mówi o Wojtku, a jednocześnie flirtuje z moim szwagrem, takie insynuacje to trochę nie na miejscu…
- Nie denerwuj się Kotku. Szepnij jej na uszko, że dzwoniłam.
- Idzie już z ogrodu. Indi! I must complete dinner, I’m not Your secretary!
- znów krzyknięcie. - A zabierzesz ją stąd? Bałamuci tu tylko, ślepiów od niej nie odrywają.
- Nie.
- Odpowiedziała, po czym rozłączyła się. Nie ustawiła stopera, ale na oko… wolała nie przeciągać rozmowy. Paranoja która mówiła o tym, że nie odebrała Indi… no nic, może przynajmniej odpisze na e-maila jeśli to faktycznie ktoś znajomy...

Grażynka znów spojrzała na kamery na placu bankowym. Właściwie był to ostatni rzut oka.


Wybrała telefon do Kajko. Odliczała sygnały.
Odebrał po drugim.
- Lulu? - spytał.
- A dużo dziewczyn dzwoni do Ciebie z prywatnego? - w odpowiedzi usłyszał oczywiście jej głos.
- Zastrzeżony to zastrzeżony, nigdy się nie ma pewności. - W głosie brzmiała mu radość.
- Co słychać?
- Mózg tu się lasuje. W domu to ja 24h parę razy przed kompem, tutaj ani się skupić ani nic, liczę dni do wyjścia jak skazaniec.

Zaśmiała się krótko.
- Coś nowego mówią lekarze?
- Poprawa stanu, blablabla, jakieś medyczne bzdury, blabla. Sam wiem, ze mi lepiej choć medycyny nie kończyłem. Braciak ma jutro przylecieć.
- Serio? Super!
- Weszła mu w słowo by wyrazić entuzjazm.
- Kombinuję by mnie wypisali, on dziadka ma doglądać, to mogę tam.
- Ty nie kombinuj tylko się słuchaj lekarzy. Inaczej przyjadę i złoję Ci skórę.
- Zagroziła.
- Obiecujesz? - roześmiał się. - Ok ide na taki deal.
- Kajko
. - Znów zagroziła żartobliwie. - Dostałeś e-maila? - Zmieniła ton na poważniejszy.
- Tak, grzebię, ale ciężko z tym idzie - zasępił się.
- Okej. Nie martw się. I nie przestawaj… i tak nie masz co robić, nauczysz się czegoś. - Droczyła się.
- Wiesz, ja ci kadzić nie chcę… to znaczy chcę… znaczy, wiesz o co mi chodzi. Przy Tobie to ja w tym jestem neptek. W teorii mam parę pomysłów, ale gdy próbuje to przenieśc na praktykę… piszę podprogram mający za zadanie włamywać się do sieci nadajników i coś mnie strzela. To nie kamerki.
- Okej… dam Ci podpowiedź, ale tylko jedną. Przeczytaj DOKŁADNIE specyfikację biblioteki… hm… i jeszcze raz mój opis. Ucz się ucz…
- Taaak pse Pani…
- Wracaj do zdrowia. Zadzwonię jeszcze za jakiś czas.
- Okey, czekam z niecierpliwością.


Rozłączyła się.
- Cholera jasna.
Skomentowała.


Wybrała numer do ojca. Czekała odliczając sygnały.
Odebrał po trzecim.
- Tak? - spytał zmęczonym głosem.
- Tatusiu? Znów Cie obudziłam?
- Eh… nie
- odpowiedział tym samym tonem.
- Wszystko okej?
Przez dłuższą chwilę panowała w słuchawce cisza.
- Nie - odpowiedział w końcu.
- Co jest? - Zapytała zaniepokojona.
Znów chwila ciszy.
- Nie radzę sobie Grażynko.
- Co dokładnie masz na myśli, tato?
- Sam nie wiem. Nie wiem, które bardziej.
- To znaczy?
- Czy wódka, czy ona
- wydusił z siebie w końcu. - A oba na raz, sprawia, że zaczynam szaleć.
- Ona?
- Ta czarnowłosa, wiesz… ta co…
- urwał jakby się czymś zadławił.
- Zaczekaj chwilkę. Zadzwonię jeszcze raz, odbierz proszę. - Grażynka rozłączyła się. Tym razem ustawiła stoper i zadzwoniła jeszcze raz. Odliczała sygnały.
Odebrał po chwili.
- Tak?
- To ja. Chodzi Ci o Klarę? Tą z opuszczonych zakładów wytwórczych lamp?
- Klara…? Nawet nie wiedziałem jak się nazywa
- powiedział głucho.
- Co z nią?
- Nie wiem, to… ciężko to opisać. Wiem co zrobiła, wiem do czego doprowadziła. Wiem, ze posłużyła się mną jak narzędziem. A gdybym wiedział gdzie... to na kolanach…
- Do czego doprowadziła?
- Podniosłem na Ciebie rękę -
wydukał. Jakby ciężko mu było o tym mówić, tym bardziej przez telefon.
- Tato… nie martw się tym. Ale… powiedz mi, dlaczego wciąż o niej rozmyślasz?
- Nie mam pojęcia
- jęknął.
- Widziałeś się z nią od tego czasu?
- Nie…
- Gdybyś wiedział, co gdzie? Mówiłeś coś o … kolanach?
- Tak się mówi. Że na kolanach do niej gdybym tylko wiedział gdzie. Jak psiak, nie wiem, Grażynko, jakby mi postawili butelkę wódki, lub… ona zawołała, to bym nie myślał o flaszce. Nie wiem, cholera, nie wiem…
- mówił cicho. - To boli, Nie pije ostatnio myślę jasno, to… to, ja nie chcę, a chcę. I nachodzi człowieka by spić się do nieprzytomności, bo nie potrafię przetrzymać.
- Właściwie… skąd ta decyzja, o niepiciu?
- Coś ze mną zrobiła, była w mieszkaniu, wtedy, wiesz… Dlatego, ze spałem pijany w trupa. Gdyby nie to…
- Tato…
- zaczęła poważnym tonem głosu - … jesteś dorosłym, twardym facetem. Twardszym niż Ci się wydaje. Zamiast myśleć o piciu i o Klarze mógłbyś skupić się na czymś innym. Pracy? Może wyjazd by Ci dobrze zrobił, masz w Szczecinie siostrę, nie? Nie będę Ci mówiła… co masz robić i jak sobie z tym poradzić. To ty jesteś moim ojcem, a ja Twoim dzieckiem. Nie jestem ani Twoją niańką, ani żoną,... rozumiesz? Musisz sobie z tym poradzić dla mnie i dla siebie. Pogadam z Klarą, ale z wódką musisz pogadać sam.
- Z wódką, może… może bym i dał radę. Z nią nie. To jak zjeść garść chili i nie myśleć o wod...

Telefon Grażynki zaczął nagle pikać. Stoper… rozłączyła się od razu.
Chwyciła leżącą obok niej poduszkę i z całych sił cisnęła przed siebie. Oberwał jakiś wazon stojący na półce. Zleciał z niej roztrzaskując się na kawałki przy zetknięciu z podłogą.
Różowa postanowiła nie oddzwaniać kolejny raz. Wyszła na papierosa.


Po powrocie do mieszkania zrobiła sobie kanapki…
i usiadła do komputera. Zastukała o klawiaturę paznokciami… ustawiła budzik na “za godzinę” po czym wróciła do pliku Katarzyny.
Zatraciła się w czasie. Tylko ona, klawiatura i monitor, wpadła w rytm pogrążyła się w pracy i zdziwiła się, że czas tak szybko minął. Jak ktoś przebudzający się godzinę dwie przed budzikiem do pracy, ogarniający z ulgą, że to jeszcze nie trzeba wstawać… przymykający oczy na “kilka sekund” i nagle słyszący jazgot budzika.
Włączyła drzemkę wpatrzona w ekran…
gdy zadzwonił drugi raz odessała się od monitora. Wyszła na ogródek zapalić, ale już po drodze wyciągnęła telefon z kieszeni. Wybrała numer Daniela. Odliczała sygnały.
Odebrał po trzech.
- Słucham? - spytał rzeczowo, jak to on.
- Dzień dobry. Czy zastałam Daniela? - spróbowała naśladować ów rzeczowy ton.
- To zależy - odpowiedział. - Od tego czy się Pani wyspała. Jak nie, to nie zastała Pani i proszę natychmiast wracać spać.
- Spałam do jedenastej proszę Pana. Noooo proszę przyznać, że to dobry wynik.
- Słaby jak położyła się Pani o siódmej.
- Proszę Pana, wnikanie w tak wnikliwe szczegóły jest tu absolutnie nie na miejscu. -
Urwała. - Obiecałam, że zadzwonię co jakiś czas powiedzieć, że wszystko okej.
- Unikanie potwierdzenia wyspania się, ale humorek dopisuje, Obstawiam czwartą
- roześmiał się. - Ale ok, dobry wynik jak na Ciebie. Wszystko w porządku?
- Prawie trafiłeś. Koło trzeciej. Hmmm… i tak i nie… -
urwała.
- Co się stało?
- Aaa, po za tym, że jestem wkurzona na ojca… brzmi jak nic nowego?... to takie tam… nic -
zawahała się - o czym warto gadać. Aczkolwiek… mam do Ciebie prośbę w związku z tym o czym nie warto gadać.
- Mhm?
- Przeprowadź się na kilka nocy do Adasia, hmm? Nie na długo… prooooooszę.
- Pokłóciłaś się z nią a ona znowu zaczyna?
- Daniel westchnął.
Milczała przez chwilę.
- Nie. Klara dalej mnie chroni. Nabroiłam coś znacznie gorszego. Przez przypadek! Nie że specjalnie… wiesz, mam do tego talent.
- Nie no coś Ty. Ty? Talent do tego? Gorszego niż ta wariatka ganiająca Cie po mieście, gratulacje
- jego cynizm przelewał się przez słuchawkę. - Grażynko, następnym razem zamknę drzwi i połknę klucze jak wpadniesz na śniadanie. Rozumiem, że to bardzo poważne?
- Daniel. Bardzo. I… jest mi bardzo przykro, że przeze mnie nie możesz normalnie… zwyczajnie funkcjonować… ale sam wiesz…
- urwała.
- Nie no co Ty. Ot raptem będą ploty wśród znajomych, że z Adasiem jesteśmy para - parsknął śmiechem. - Dam radę jakoś pomóc?
- Oczywiście. Pilnując swoich czterech liter jak oka w głowie. Okej?
- Ostatni raz. Potem włączam się aktywnie w ochronę ciebie przed samą sobą. Dzięki za info, że u Ciebie w miarę, dawaj znać w miarę regularnie, okey?
- Okej. Aaaa Daniel? Unikaj kontaktu z moim ojcem, okej? Nie chodź na Jagiellońską pod żadnym pozorem. Pamiętaj, że ostatnim razem kiedy Klara nacisnęła na niego… wydał mnie bez mrugnięcia okiem, dobrze?
- Wdarła w to zdanie złość którą nagromadziła na rodziciela.
- Okey, choć zaczynam się w tym gubić. Klara Cię chroni, ktoś inny robi problem, Klara dała radę mu zrobić wodę z mózgu, ojciec niepewny. Logiki w tym… no okey, jest. Trochę. Wyjaśnisz mi wszystko? Nie teraz oczywiście.
- Jak będziesz grzeczny… i jakoś mnie do tego ładnie przekonasz… zastanowię się nad tym.
- Wcześniejsza żartobliwość powróciła.
- Zacznę kombinować nad tym przekonywaniem. Daj znać wieczorem czy jeszcze żyjesz - w jego głosie był żart ale i troska.
- Dobrze. Do usłyszenia.
- Do usłyszenia.



Lulu spaliła jeszcze jednego papierosa, po czym wróciła do kompa… zaczęła przytulać, ale jej wzrok powędrował na telefon. Sprawdziła pocztę e-mail, machinalnie naciskając “odśwież”.

Rozsiadając się wygodnie na sofie i przezornie ustawiając stoper spróbowała jeszcze raz telefonu do Indi tym razem jednak nikt nie odbierał.

Wsunęła więc telefon do kieszeni, po czym przyssała się do monitora.

Dwie godziny później postanowiła zrobić sobie przerwę i załączając The IT Crowd, przysnęła.


Przebudziło ją lekkie stuknięcie drzwi na taras, to Klara zamykała je gdy wracała z zewnątrz. Lulu odruchowo spojrzała na zegarek, za kwadrans 17.
- Wybacz - kruczowłosa rzuciła lekko zła. - Nie chciałam Cię budzić.
- Nie szkodzi…
- Grażynka zasłoniła usta ziewając. - Spałam dziś i tak ponad wszelkie normy. O cholera… - podskoczyła jakby przypomniała sobie o czymś, jej wzrok powędrował na miejsce w którym wylądowała poduszka a później wazon. Jak mogła o tym zapomnieć? Ba jak mogła żyć obok tego?...
- Problemy przy programowaniu? - Klara zmrużyła figlarnie oczy podążając za jej wzrokiem. - Nie lubiłam tego wazonu, wyżywaj się jak potrzebujesz.
- Nie… z kodem nie jest najgorzej, chociaż… nie jest też idealnie.
- Skrzywiła usta. Nie lubiła jak z kodem było nieidealnie.
- To co Cię tak wyprowadziło z równowagi? - klapnęła obok niej na sofie.
- Ojciec. - Odparła krótko. - Odkupię jak będę miała okazję. I… zaraz posprzątam. Poniosło mnie… - Urwała, a ton był lekko zdziwiony. Ponosiło ją tak samo często… jak płakała, czyli bardzo rzadko.
- Nie musisz, a co z nim? wszystko z nim w porządku?
Grażynka przeniosła wzrok na zielone oczy Klary. Patrzyła na nią przez chwilę analizując.
- Czy… - zaczęła bardzo ostrożnie - … blondi mogłaby zmusić do czegoś ojca tak samo jak Ty kiedyś?
Klara spojrzała na Lulu uważnie. Odchyliła głowę na oparcie.
- Na razie nie. Musiałaby przezwyciężyć więź jaką… Nie będę przepraszać - wzruszyła ramionami. - Wtedy to był sposób na znalezienie Cię, nie wiedziałam jak to ewoluuje. Ale jakby miała sporo czasu, to tak, mogłaby.
- Okej. Nie musisz… ale w takim razie to ta pierwsza opcja tego “co z nim”. Tęskni za wódką i za Tobą. Nie radzi sobie.
- Odparła z lekką już złością.
- W kwestii wódki mogę poradzić. W mojej… nie.
- Na razie nie pije… kusi go tylko.
- Jest silny, choć… Zdaję sobie sprawę że mu ciężko. Mogę mu kazać nie pić, ale Ty byś wolała, by sam, prawda?

Grażynka milczała przez przedłużającą się chwilę.
- Wolałabym… nie wiem co bym wolała. Wolałabym ojca a nie ciężar. Wolałabym żeby nie był stary, głupi i wiecznie nie umiejący sobie poradzić. Myślałam… że… - zwolniła, lekko gniewne tępo wypowiedzi - jest z nim lepiej. Nie chcę nawet o nim myśleć.
- Ciężko przestać myśleć. Jest w innym świecie niż ty, ale… ciężko. Wiem o tym, też tak miałam. Sama musisz… ja nie pomogę tu. Mogę wiele, ale Twoje walki musisz wygrywać sama.
- Problem w tym… że ja…
- przeniosła wzrok na ziemię - na prawdę nie wiem, czy o NIEGO chcę walczyć… - Po tym opadła głową na oparcie fotela z westchnięciem.
- Nie robi Ci problemu to kim jestem? - spytała cicho ale pewnie, zmieniając temat.
- Hmmmm… - mruknęła, po czym przeniosła na Klarę wzrok - Kiedy odszyfrowałam plik siedziałaś na sofie, pamiętasz? - najwyraźniej było to retoryczne pytanie, bo Grażynka kontynuowała. - Dwie minuty przed przyswojeniem przeze mnie owych treści siedziałaś i oglądałaś film, dwie minuty po przyswojeniu przeze mnie owych treści nadal siedziałaś i oglądałaś film. Nic nic się nie zmieniło… no, może prócz wskazówek zegara, treści filmu, ktoś na świecie się urodził, ktoś zginął… ale Ty pozostałaś taka sama. Może o kilka razy więcej mrugnęłaś oczami w stosunku do całego swojego istnienia. - Lulu wzruszyła lekko ramionami. - Rozumiesz, co chcę przez to powiedzieć?
- Tak. A Ty?
- Ja?
- Zdziwiła się ów pytaniem. - Hm… - Urwała jakiś czas milcząc.
- Ja… przez te cztery minuty postarzałam się o cztery minuty. - Zażartowała, wyrozumiałym tonem przytaczając ich rozmowę. - Kolejny kraken. Tylko poprzednie dwa nie miały wpływu na moje życie, więc przyjęcie ich do wiadomości było łatwiejsze. Tym razem jest o tyle inaczej… że zagrożenie z którym liczyłam się do tej pory wzrosło kilku krotnie. Mam do czynienia z czymś nieznanym na co napisanie algorytmu przekracza moje możliwości. Kiedy nie znasz zasad gry nie możesz dobrze się bawić uczestnicząc w niej.
- Chodziło mi o… Pytałam bardziej w sensie “Czy Ty rozumiesz co ja chce powiedzieć”. Rozmawiałyśmy wczoraj o fontannie wiecznej młodości.

Grażynka najpierw zmarszczyła brwi. Na jej twarz wstąpił wyraz analizy zwieńczony nutą niepewności co do tego, czy rozumie.
- Nie do końca.
- Czyj plik czytałaś?
- Ernesta.
- Więc wiesz kim jest, wiesz kim jestem ja. Fontanna, brak starości, chorób. O tym mówiłam.
- No tak… połączyłam te fakty.
- To nie jest coś małostkowego. Pomyśl o tym, przemyśl to z czasem, ok?
- Dobrze, ale…
- zaczęła poważnym tonem, urwała i uśmiechnęła się. Przechyliła się w stronę Klary by ucałować delikatnie jej usta, a ona oddała pocałunek.
- Ale? - kruczowłosa również uśmiechnęła się rozleniwiona opierając się o oparcie kanapy.
- Czy jest tu nad czym myśleć? - Pocałowała jeszcze raz, delikatnie. Po czym spojrzała w jej zielone oczy.
- Jest króliczku, jest - wymruczała. - Miałam wybór, chcę i byś Ty miała.
- Dobrze wiesz, że już go dokonałam. Wiedziałaś, zanim ja wiedziałam.
- Znów ją delikatnie ucałowała. Gdy znów spojrzała w jej oczy, wyglądało jakby chciała jeszcze coś powiedzieć, ale biła się z tym w głowie.
Klara nie pytała, patrzyła tylko wyczekująco.
Zamiast cokolwiek powiedzieć, Lulu wtuliła się w nią.
- Jakie plany na wieczór? - kruczowłosa zmieniła temat.
- Brak planów póki co. - Uniosła na nią wzrok. - Jakieś propozycje?
- Muszę…
- spojrzała na Lulu uważnie, ale spojrzeniem lekko drapieżnym, zawadiackim. “Odżywała” (jeżeli tak można o tym powiedzieć) mogąc mówić o pewnych rzeczach wprost, zamiast kisić to w sobie. Ostatnie dni, gdy Lulu była na skraju osiągnięcia pewnej wiedzy, a Klara nie wiedziała jak ‘Różowa’ na to zareaguje, sprawiał jej męki. Momenty niepewności, potrzeba ostrożności, w pewnych momentach kruczowłosa czuła się jak wilk zamknięty w klatce.
- Muszę się pożywić. Wczoraj… nie było kiedy, jestem trochę głodna. A potem? Co wolisz? Aktywny relax czy robota?
- Hmmm… aktywny relax. Zdecydowanie. Popracuje chwilę jak Ciebie nie będzie. Okej?
- Okey, wrócę niedługo.
- Klara? Tylko… wróć. Cała.
- Urwała na moment. - Odpisałam wczoraj Indi na e-maila, ale ona mi nie. Dzwoniłam do niej, ale odebrał ktoś inny nie po ustalonej sekwencji.
Odwróciła się powoli.
- Miała na Ciebie jakikolwiek namiar? - spytała. - Wyczułaś coś dziwnego w rozmowie z tym kto odebrał?
- Mojego e-maila. To niewiele, nawet Karolak nie potrafił mnie po nim znaleźć. Wciąż korzystam ze swojego neta jako Biała Dama. A poczta Indi została przeze mnie dodatkowo zabezpieczona. Po za tym nic nie miała. Hmm… to była krótka rozmowa. Odebrała jakaś kobieta. Powiedziała po prostu “Halo” po czym jakby do Indi, że dzwoni jej telefon.
- Grażynka wzruszyła lekko ramionami. - Uznałam, że… - uśmiechnęła się lekko - jeśli to faktycznie jakaś jej kumpela, to… powiedziałam jej ładnie, że ma słodki głosik i zapytałam czy umie nim szeptać czułe słówka na uszko. Indi by się domyśliła jak coś co za wariatka dzwoniła, po tym naszym niesfornym telefonie. Kobieta po drugiej stronie słuchawki powiedziała coś w stylu “no wie Pani?” i zaczęła przeciągać rozmowę to tego, że Indi wciąż mówi o Wojtku a jednocześnie filtruje z jej szwagrem. Zapytała mnie czy ją stąd zabiorę, bo bałamuci tylko i nie mogą oderwać od niej ślepiów. Powiedziałam, że nie i rozłączyłam się… - urwała. - A… mówiła coś o dokończeniu śniadania, ogrodzie i nie byciu sekretarką, ale to mniej istotne… po za tym, że brzmiało trochę jakby Indi była na wakacjach, w co wątpię po jej e-mailu i chęci znalezienia Wojtka którego ktoś jej porwał.
- Trzeba dopuścić założenie, że mają jej telefon. Albo i ją.
- Pytanie którzy. Na wszelki wypadek… pracuję teraz nad plikiem Katarzyny.
- Nad naszą ambitną Kasią, cóż, sama jestem ciekawa paru rzeczy. Zobaczymy co z tym zrobić. Jak wrócę.
- Skierowała się do wyjścia z domu.
Grażynka ruszyła za nią, zupełnie jakby chciała odprowadzić ją do wyjścia… no i przy okazji sobie zapalić…
- Zapalisz jeszcze ze mną?
- Tak
- przytaknęła, wyciągnęła paczkę papierosów odpalając jednego, była mocno zamyślona.
Grażyna odpaliła papierosa już na zewnątrz przyglądając się Klarze.
- Daj na chwilę swój telefon. - Poprosiła. - Nad czym tak dumasz?
- Mój telefon?
- spytała zdziwiona, lecz podała go dziewczynie. - Nad tym co kombinuje Sebastian.
- To chyba dość proste…
- Grażynka wbiła wzrok w ekranik telefonu coś na nim stukając. - Chce danych. Chce Ciebie. Kombinuje... wszystko by to mieć.
- Chciałabym wiedzieć co, myślę nad jego posunięciami
- zerkała ciekawie co robi Lulu z jej komórką.
Grzebała w ustawieniach w tempie szybkim i zdecydowanym. Wyciągnęła dłoń oddając jej telefon.
- A Ty, co zrobiłabyś na jego miejscu? - Wbiła spojrzenie w Klarę. - Kazałam Danielowi przeprowadzić się do kumpla i nie kontaktować z moim ojcem.
- Nie wiem, nie chciałabym być na jego miejscu. Z pewnością jednak dorwać Cię, jak najszybciej. Co zrobiłaś?
- odebrała telefon patrząc nań wymownie.
- Hmm? Z telefonem? - Uśmiechnęła się niegrzecznie.
- Nie, z wazonem. No o telefon mi chodzi - prychnęła.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - Odparła zaczepnie. - Z tego co mówiłaś, tu jest bezpiecznie. - Skinęła głową na dom. - I póki Ty sama jesteś bezpieczna, ja również.
- Jest. Ale jeden dom to mało
- rzuciła wychodząc nieco urażona.
- Do zobaczenia. - Grażynka dogasiła papierosa i poszła w przeciwnym kierunku, czyli do środka domu.


Wróciła przed komputer. Na początek maniakalnie odświeżając e-maila. Upiła łyczek kawy i…
… wróciła do pliku Katarzyny, znów zatracając się na jakiś czas w upływającym czasie.

Oderwała się tylko na chwilę… sprzątnąć wazon, wstawić pranie, zapalić papierosa, wziąć prysznic.

Później znów czas przestał mieć znaczenie…
… znaczenie miał RAKARZ.

 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline