Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2016, 14:13   #112
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
W miarę jak hrabia i jego dwaj pupile zbliżali się dostrzegaliście coraz więcej przerażających szczegółów. Na przykład głowa hrabiego, na której jak sądziliście tkwił hełm ukształtowany na podobieństwo głowy gigantycznej mrówki, było w rzeczywistości prawdziwą głową insekta powleczoną, jak całe ciało wybrańca Nurgla, warstwą dziwnego, magicznego metalu. Widać było insekcie oczy i powleczone metalem żuwaczki poruszające się niespokojnie w miarę jak postać się przybliżała. Z biodra wyrastała mu kończyna wyposażona w kilka stawów, wydawała się jednak zbyt słaba żeby dzierżyć broń. Korpus był pokryty dziwacznymi naroślami i bulwami ukrytymi teraz pod metalem wiernie oddającym ich kształt.

Pomiot z prawej strony hrabiego był nie mniej przerażający od swego pana. W zasadzie był to gigantyczny ślimak, pokryty polipami, wyposażony w jakieś dziwne kończyny i porosły grzybnią. Ten po lewej był kulą mięsa pozbawioną głowy i szczęk za to wyposażonym w kilka nóg z czego jedna była olbrzymich rozmiarów, ważąca prawdopodobnie tyle co reszta ciała. gdy stwór podciągał swoje ciało olbrzymia noga pulsowała od pracujących mięśni. Wokół niego trzy kończyny nie przeznaczone do chodzenia a do walki młóciły powietrze. Każda była zakończona hakiem lub ostrzem. Moglibyście przysiąc, że materiał jakim były opatrzone bojowe kończyny stwora to nic naturalnego, jakiś metal? W każdym razie coś twardszego od kości.

Kiedy tylko odrażający orszak pojawił się w polu widzenia Bobo, Tankred i łowczyni wystrzelili. Bobo trafił hrabiego w ramię ze swej rusznicy. Jakimś cudem kula przebiła się przez zbroję nie pociekła jednak nawet kropla krwi. Hrabia nawet nie zwolnił. Rana nie zrobiła na nim żadnego wrażenia. Tankred chybił haniebnie. Łowczyni miała więcej szczęścia. Bełt z kuszy wbił się cały w ciało ślimaka sprawiając, że trysnęła z miejsca zranienia fontanna krwi i w powietrze wzbiła się chmura zarodników z uszkodzonej grzybni porastającej stwora. W stronę hrabiego pomknął także magiczny pocisk wyczarowany przez Markusa, był jednak za słaby, żeby uczynić mu jakąkolwiek krzywdę.

Orszak przyśpieszył zaś wśród oddziału kultystów i ochotników kapłana zaczął upadać duch walki. Łowczyni, weteran i Tankred upuścili broń i zaczęli się kulić ze strachu. Pewnie by uciekli gdyby nie sparaliżował ich strach. Strachowi oparli się Bobo, Dieter i oczywiście Ward oraz Okwist.

Bobo widząc co się dzieje zaczął pośpiesznie przeładowywać rusznicę. Dieter tak jak zaplanował wzmocniony mroczna magią podjął próbę zarzucenia sieci na hrabiego. Zrobił to jednak tak nieudacznie, że o mały włos sam by się zaplątał. Ward zaszarżował na na ślimaka. Potężnym cięciem swego dwuręcznego miecza zadał stworowi straszną ranę powodując następny wybuch zarodników. Przytomnie wojownik nabrał powietrza w płuca unikając zainfekowania. Pozornie powolny i niegroźny ślimak pokazał swą prawdziwą naturę. W odpowiedzi na cios Warda kreatura jakby się nadęła po czym rzygnęła na niego kwasową wymiociną. Ward zawył. Zobaczyliście jak kwas trawi zbroję, ubranie a w końcu ciało. Resztki odzienia i zbroi opadły z nieszczęśnika jak wylinka z węża.

Hrabia zignorował Warda walczącego ze ślimakowatym pomiotem. Wycharczał inwokację do Nurgla w języku, którego samo brzmienie kaleczyło uszy i zobaczyliście jak z ciała wybrańca wydobywa się zielonkawy gaz otaczając go trującą chmurą. Ponieważ zaraz potem wszedł pomiędzy przeciwników o działaniu czaru przekonali się Tankred i weteran. Obaj padli na ziemię wymiotując i wijąc się w swych wymiocinach. Z pewnością bardzo cierpieli. Jakimś cudem działaniu gazu oparli się Dieter i Okwist. Kapłan widząc, że sprawy przybierają zły obrót krzyknął ile sił w płucach.

- Sigmarze!

Na dźwięk świętego imienia łowczyni otrząsnęła się ze strachu. Natychmiast podniosła kuszę z ziemi i zaczęła przeładowywać. Kapłan zaś zaatakował swym młotem hrabiego. Ten bez najmniejszego trudy przyjął cios na tarczę a sam zwrócił się w kierunku leżącego na ziemi weterana. Przy pomocy dwóch cięć oddzielił głowę od tułowia kładąc kres jego męczarniom i życiu. Drugi z pomiotów chaosu odbił się na swej muskularnej nodze i skacząc z miejsca na odległość sześciu metrów znalazł się przy leżącym Tankredzie. Hakowate odnóża stwora zaczęły bezlitośnie szarpać nieszczęśnika zmieniając go w krwawy ochłap. Tankred znieruchomiał w kałuży własnej krwi, wymiocin i wnętrzności.

Markus widząc dramatyczna sytuację przytomnie zmienił cel swych magicznych pocisków i wymierzył w wynaturzenie, które zabiło Tankreda. Szczęśliwie jego pocisk wbił się głęboko w stwora dotkliwie go raniąc.

Wystrzelili także strzelcy. Łowczyni chybiła mierząc do ślimaka zaś Bobo trafił ponownie w korpus hrabiego. Tym razem ze zranienia pociekła cienka strużka krwi.

Ward dwoma szybkimi cięciami dokończył ślimaka i zwrócił się w stronę ostatniego pomiotu. Ten wściekle młócąc odnóżami próbował zabić kapłana, ale jego nieskoordynowane natarcie na ślepo było całkowicie nieskuteczne.
Hrabia zaś zaatakował Dietera. Akolita panicznie unikał kolejnych ciosów w końcu jednak został trafiony. Miecz dzierżony przez hrabiego wbił się w ramie młodzieńca a ten krzyknął cofając się do tyłu.

Z odsieczą spróbował przyjść mu Okwist, ale było widać, że nie nawykł do walki. Jego słabe ciosy odbijały się od zbroi wybrańca nie czyniąc mu krzywdy.

Dużo lepiej radził sobie Ward. Mimo, że ciężko poparzony zaatakował hakoręki pomiot i cięciem dwuręcznego miecza pozbawił go życia.

Strzelcy bezskutecznie ostrzelali hrabiego o mały włos nie zabijając Dietera i Okwista.

Markusowi poszło jeszcze gorzej. Formując wiatry magii w kolejne zaklęcie całkowicie stracił nad nimi kontrolę. Magiczna moc wypełniła całe jego ciało sprawiając, że z ust i oczy trysnął snop jasnego światła. Złowróż krzyknął i padł na ziemię.

Tymczasem reszta skupiła swe wysiłki na hrabim. Ward odrąbał swoim mieczem dziwaczną kończynę wyrastającą z biodra wybrańca, ten jednak wydawał się nie zwrócić na to uwagi. Skoncentrował swe wysiłki na zabiciu Dietera z całkiem dobrym skutkiem. Młody akolita nie mógł się z nim równać w walce wręcz i drogo przyszło mu zapłacić za stawienie mu czoła. Kilkoma cięciami hrabia pociął i podziurawił tułów Dietera pozbawiając go sił do dalszej walki i przytomności.

Okwist chwycił nieprzytomnego Dietera za ramię i odciągnął go kilka kroków od hrabiego, którego związał walką Ward. Przyklęknął przy nieprzytomnym i położył dłonie na jego piersi zanosząc jednocześnie modlitwę do Sigmara. Magiczna moc zaczęła zasklepiać rany i tamować krwawienie. Dieter powoli otworzył oczy.

Nieoczekiwanie leżący Markus drgnął i także zaczął odzyskiwać przytomność. Powoli się podnosił patrząc nienawistnie za wojownika chaosu, który miał zamiar ich pozabijać i całkiem nieźle to realizował.

Hrabia związany walką z Wardem nie zwracał uwagi na otoczenie i świszczące koło jego głowy bełty i kule z Bobowej rusznicy. Wymieniali z Wardem ciosy zadając sobie okrutne rany. Dwóch mistrzów miecza walczących na śmierć i życie. Widać było, że nie potrwa to już długo, pytaniem otwartym było kto to przeżyje. Hrabia wcale nie stał na straconej pozycji.

Rozstrzygnięcie przyszło z najmniej oczekiwanej strony. Chwiejący się na nogach półprzytomny Markus, który do tej pory miał znikomy wpływ na walkę, wypowiadając słowa w magicznym języku sformował ostatni pocisk.

Zrobił to tak skutecznie, że gdy świetlista strzała uderzyła w głowę hrabiego rozwaliła ją na kawałki. Hrabia został niemalże zdekapitowany. Zwłoki padły z łoskotem na ziemię. Zbroja w którą były zakute zwłoki trzasnęła i otworzyła się niczym muszla małża zapraszając kolejnego śmiertelnika do sięgnięcia po dar boga chaosu. Miecz i tarcza, które należały do hrabiego nie były magiczne. Miecz był dziełem sztuki i z pewnością był wiele warty i niezwykle skuteczny.

Ward wsparł się na swym mieczu i ciężko oddychał brocząc z licznych ran. Okwist na chwile zostawił rannego Dietera i robił obchód modląc się cicho nad ciałami zabitych. Łowczyni odezwała się niepewnie.

-Zbierajmy się. Zbrojni Hrabiego mogą niebawem wrócić.

Bobo, który także zaczął chodzić po pobojowisku, zatrzymał się w okolicach tronu, gdzie na pulpicie leżała księga ze znajomym symbolem.

 
__________________
Zawsze zgadzać się z Clutterbane!
Ulli jest offline