— Skoro już jesteś wolny, to zajmij się nimi, jeśli łaska! — krzyknął Jack, po czym znowu zaczął zwracać się do dziewczyny. — Hej, już wszystko dobrze, nie płacz mi tutaj.
Oplótł ją lekko ramionami, przygotowany na to, by szybko je cofnąć na wypadek protestu ze strony dziewczyny. W głowie szukał jakiejś historii, która mogłaby uspokoić rozhisteryzowaną nastolatkę. „Gdybym przynajmniej znał jej imię…” — Myśl ta zapoczątkowała szereg narzekań na los, których Shadow nie wypowiadał na głos. Nie przeszkadzały mu też w skupieniu się na zadaniu, więc pozostawał skupiony na zadaniu. Kiedyś zapewne zakończyłoby się to nieplanowanym i, co ważniejsze, niechcianym skokiem przez cienie.
Nagle Jack doznał olśnienia. Kiedyś, opowie jej o tym, jak opanowywał swoje moce. Pomijając część szczegółów, oczywiście. — Wiesz, ja się boję, kiedy dochodzi do takich sytuacji jak ta. — Jego głos powoli się zmieniał, wskazując, że mężczyzna odchodzi do krainy wspomnień. Jednak cały czas czujnie rozglądał się dookoła. — Parę lat temu jeszcze nie potrafiłem tego, co teraz. No wiesz, mówię o tej chmurze. No a że nasze piękne i tolerancyjne społeczeństwo wprost przepada za mutantami, o tamtych zasranych czasach już nie wspominając, to dręczyli mnie do znudzenia. — Na krótką chwilę zawiesił głos, zastanawiając się czy warto wspominać jej o księdzu. Ostatecznie doszedł do wniosku, że nie warto, wobec czego wznowił wywód. — Jednak wtedy znalazłem coś, co pozwoliło mi znaleźć w sobie siłę. — Wyciągnął z kieszeni srebrzysty krzyżyk. — Boga. Ty oczywiście możesz wierzyć, w co chcesz. — Ponownie schował krucyfiks. — Modliłem się do niego każdego wieczora. Oczywiście milczał, jego trzeba szukać w milczeniu. Ale o tym pogadamy później, jeśli zechcesz. Teraz najważniejsze jest to, co usłyszałem w tym milczeniu. Nie ma sensu bać się ciemności, skoro wystarczy promyczek światła, by ją rozproszyć. A w drugą stronę to nie zadziała. Do pokoju wypełnionego światłem nigdy nie dostanie się ciemność. Kiedy dotarł do mnie sens słów, przestałem szukać najgorszych stron danej sytuacji. Rozumiesz? — rzekł kojąco. — I dlatego wszystko będzie dobrze, przecież światło nigdy nas nie opuszcza. |