Boris medycyna-diagnoza d20(+3 za medpak)= 14 sukces
Najemnik od niechcenia zbadał mocno pokiereszowanego pilota. Ten był nieprzytomny. Akcja serca była bardzo nieregularna, obrzęk klatki piersiowej wskazywał na poważny krwotok wewnętrzny, oddech był płytki, dźwięk w płucach mógł świadczyć o perforacji opłucnej. Ciężka sprawa. Mógł próbować przynajmniej trochę zwiększyć szansę nieszczęśnika wykorzystując leki ze swojej apteczki. Ale to były bardzo drogie leki i nie było ich nieskończenie wiele, nie miał zielonego pojęcia, czy będzie je jak odkupić na tych rubieżach i czy nie będzie to kosztowało fortuny. No cóż, pilot i bez jego pomocy miał też jakieś minimalne szanse, jeśli na czas dowiozą go do prawdziwego lekarza.
Przy okazji zaglądał we wszelkie zakamarki kokpitu. Faktycznie była apteczka, a w niej paczka jakiegoś nieopisanego tytoniu i bibułek, czip pięciokredytowy i paczka męskich pigułek antykoncepcyjnych. Za tym wszystkim wciśnięte było też zawiniątko starych bandaży i coś co chyba wcześniej było butelczyną z płynem dezynfekującym, ale jakimś cudem nic w środku nie było. Cholera wie, na co poszło. Sam pilot w kieszeniach gaci i kurtki miał uniwersalny scyzoryk z całkiem przyzwoitym wbudowanym światełkiem oraz swoją kartę płatniczą i jakieś tam papiery licencyjne i identyfikacyjne. Niestety nie raczył zapisać nigdzie hasła do karty.
***
Kolumna pojazdów mknąca ku nim od strony miasta w innych stronach być może uchodziłaby za chaotyczną bandę pustynnych piratów, ale po dokładniejszej obserwacji przez zacną unijną lornetę widać jednak było, że był tam pewien porządek i dyscyplina. No i brakowało zwyczajowych czaszek nabitych na zderzaki... Były to głównie prymitywne pustynne łaziki, i parę cięższych, uzbrojonych pojazdów ciężarowych.
Gdzieś za całą kawalkadą wlokły się też ze dwa pierdzące przesterowanymi silnikami antygrawitacyjnymi śmigacze. Właściwie powinny być najszybsze, ale najwyraźniej mieli tu problemy z utrzymaniem ich w dobrym stanie technicznym.
***
Tymczasem przy promie Inu próbowała nawiązać kontakt z zatopioną w myślach dziewczynką.
- O, to pa... Znaczy ty! - od razu znowu postawiła mur obronny.
- Nie interesuje mnie twoje imię! Nie przyleciałam się tu kumplować! Inu przekonywanie d20(+10 za szacunek w związku z ostatnią akcją)= 10 sukces.
Najemniczka wyraźnie dostrzegła, że mała wypowiadając te słowa sama cierpi i ma wyrzuty, że musi się tak zachowywać.
- Ja... No dobra! Chyba możesz wiedzieć! Jestem Mya! Rozumiesz? Jak ta głupawa, brzydka myszka z serialu! No, możesz się śmiać! - najwyraźniej małą wśród rówieśników spotkało sporo nieprzyjemności związanych z tym imieniem. Najemniczce jednak zupełnie nic nie mówiło, musiała to być jakaś regionalna produkcja.
Mała chwilę milczała naburmuszona, ale w końcu nie wytrzymała.
- Robiłaś to pierwszy raz? Nieźle wyglądało! Jesteś prawdziwą gwiezdną pilotką? Jak kapitan Gallaxy?
Wydawało się, że wspominanie o ostatnich gwałtownych wydarzeniach oddalało jej myśli od tego, co przynosiło jej smutek i najwyraźniej czekało na nią w mieście.
- Do starego lecę... - rzuciła w końcu, choć widać było, że olewczy ton bardzo słabo maskował potężne (i chyba pod jakimś względem negatywne) emocje, które wiązały się z tą osobą.
- Więc sobie nic nie myśl, będzie na mnie czekał!
- Chyba... - dodała już ciszej i smutniej, przebierając nerwowo nogami.