Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-03-2016, 11:44   #21
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Człowieczek pilotaż d20= 10 sukces!
Inu pilotaż d20(+2 za wsparcie)= 6 sukces!


Silniki promu zawyły, cały kadłub zaczął wibrować i trzeszczeć, przeciążenie spowodowało, że wszystkim pociemniało przed oczami, stery trzęsły się tak bardzo, że najemniczce wydawało się, że zaraz wyskoczą z dłoni albo połamią jej ręce. Ludzie zaczęli zgodnie wrzeszczeć.

Do ostatniego momentu wyglądało to tak, jakby mieli nie zdążyć, prom na korektę reagował zbyt wolno, wpadł między skały, nadal pod zbyt dużym kątem, z ogromną prędkością i bez dokładnej kontroli. Kamienne formacje mignęły im koło okien. W każdym momencie statek mógł zaryć z impetem w ziemię albo jakieś głazy. Wtedy odpaliły się silniki antygrawitacyjne, służące normalnie do spokojnego pionowego lądowania i startu. Nie były do tego przeznaczone. Huknęło i wizgnęło potężnie, gdzieś w maszynowni buchnął ogień, a cały statek podskoczył jak pasikonik, siła przeciwna do tej wynikającej z dotychczasowego lotu była tak silna, że o mało co nie stracili przytomności, treść żołądka wróciła im gwałtownie do gardła. Inu w ostatnim momencie szarpnęła za stery, by uniknąć czołowego zderzenia z kamiennymi przeszkodami, prom zawirował dziko i niekontrolowanie. Wyrównała, akurat w porę, by otrzeć się spodem o płaską łachę piasku. Prom prześlizgnął się po nim, zaszurał, wytracił trochę prędkości, odbił się w górę, jak kamień puszczany na jeziorze, opadł ponownie i ponownie, coraz wolniej, aż w końcu zarył głęboko dziobem w sypkim podłożu. Wielka góra piachu wpadła im z impetem do kokpitu, ale żyli!

Gdzież z tyłu buchał dym, ludzie przeklinali i śmiali się nerwowo na zmianę. Wydawało się, że nikt poza pilotem nie był poważnie ranny, choć wielu było mocno poobijanych, tu i ówdzie lała się krew. Parę osób otworzyło śluzę, ludzie wypadli na zewnątrz, nie wiadomo czy by umknąć przed dymem, czy by poczuć stabilną ziemię pod nogami. Niektórzy rzygali, inni całowali ziemię. Wydawało się, że w oddali coś do nich się zbliża, od strony miasta nad pustynią formowały się wysokie obłoki, jakby jechały tam jakieś pojazdy.

A tymczasem "mnisi" nie wyglądali na zadowolonych. Jeden z nich, lekko ranny, wyraźnie kuśtykając zbierał z ładowni ich porozrzucany arsenał. Reszta się kłóciła.
- Miałeś mnie chronić Jones! Mieliście być najlepsi, cholerni partacze!
- Sir, ja... Tu nie dało się... Jak mieliśmy...
- Gówno się nie dało! Mówiłem, że na tej pieprzonej zapadłej stacji ktoś mnie rozpoznał! Wiedzieli, że tu po niego przylecimy! Czekali na nas! Za co ja wam tyle płacę!
- Sir, to była dobra przykrywka, my z chłopakami robiliśmy to wcześniej i...
- Jesteście bandą niekompetentnych idiotów! Teraz Mills wie, że tu jesteśmy, za cholerę go nie złapiemy! Nie dorwę drania już nigdy!

Spojrzał na drużynę najemników.
- Oni przynajmniej próbowali coś zrobić! - wskazał czwórkę z wyrzutem paluchem - Im powinienem zapłacić!
- Sir, no ale jak to tak, mamy kontrakt, mieliśmy wydatki...
- Morda Jones, wiem, że mieliście. Dam wam jeszcze szansę. Muszę pomścić Mary Ann, rozumiesz? Muszę! Zadbaj o to, a jeszcze zarobisz.


Do drużyny zaś zbliżył się Diego, ledwo chodził, z tego co widzieli wcześniej, parę cięższych sprzętów, które powypadały z toreb nieźle go poobijało po tym jak spadł ze swojego miejsca. Starł strużkę krwi z czoła. Jego ubranie luźno zwisające z obszernego ciała całe nasiąknięte było potem.
- Puta madre! Co to u licha było! Już myślałem, że po nas! Całe życie mi przed oczami przeleciało!
Przyjrzał im się.
- Ha! Ale zuchów Varrowi znalazłem, prawdziwe rasowe cojones! - poprawił pas dumny z siebie i swoich nabytków - Po prawdzie to żem myślał, że mi się za was dostanie, bo po jakichś uniwersytetach i innych bzdetach miałem szukać! Ale nosa miałem! No i jajogłowi nie chcieli, albo jakieś dziwaczne żądania szczekali! I dobrze wyszło! Doborowa ekipa!
Zaśmiał się nerwowo.

Tymczasem ze statku wypełzł też człowieczek z Zaibatsu, trzęsąc się okropnie. Widząc małe zebranie koło mocno konfederacko wyglądającego Diega podszedł do niego. Mrugnął parę razy nerwowo.
- Żądam pokierowania do konsulatu! - rzucił na tyle poważnie na ile pozwalało mu jego roztrzęsione ciało. - Potrzebny mi azyl... tak tak... azyl polityczny! Jestem prześladowany w mojej ojczyźnie! Znam prawo... prawo, tak... prawo mówi, że musicie mnie przyjąć!

Dziewczynka, która też wyszła na zewnątrz, przysiadła na krawędzi obsypanego piachem krótkiego skrzydła promu, obok siebie zrzuciła swoje torby. Patrzyła w stronę miasta, ale nie wyglądała na specjalnie zadowoloną. Widać było, że ocalenie życia co prawda ją cieszyło, ale oznaczało, że będzie musiała podjąć niedługo jakieś ciężkie brzemię.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 31-03-2016 o 11:52.
Tadeus jest offline  
Stary 31-03-2016, 13:20   #22
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Maxym spokojnym ruchem odpiął swoje pasy bezpieczeństwa oraz odwiązał torbę. Rzucił spojrzeniem na kokpit, gdzie Inu oraz mały pilot okiełznali rozpadający się frachtowiec i doprowadzili do efektywnego lądowania. Wyglądało na to, że nic im się nie stało. Nawet pilot z dredami chyba przeżył katastrofę. Tym jednak Goldmann się już nie zainteresował, tylko przerzucił swoje klamoty przez bark i ruszył w stronę wyjścia, po drodze próbując zwinąć jeden z rozrzuconych wcześniej granatów.

Kiedy znalazł się na zewnątrz, Maxym otrzepał swój mundur z piasku i innych zanieczyszczeń, które podczas feralnego lotu oszpeciły nienagannie czysty materiał. Na końcu znowu zanurzył się w swoim burym poncho.
Goldmann rozejrzał się po otoczeniu. Dostrzegł jakiś ruch na horyzoncie, toteż skinął na Borisa.
- Sprawdź to - powiedział cicho, wydając swojemu podwładnemu polecenie. Chciał go czymś zająć, nim ten wpadłby na głupi pomysł udzielania pomocy rozbitkom. Maxym wyszedł z katastrofy bez szwanku, a nie chciał marnować zapasu medykamentów na nic dla niego nie znaczących ludzi.

- Cieszę się, że mogliśmy pomóc - odpowiedział na potok słów Diega z uśmiechem. - Dobra robota, panno Murk oraz panie Sixkiller - zwrócił się do dwójki wspomnianych ludzi, pochylając przed nimi lekko głowę. - I ty też spisałeś się na medal - dodał do małego człowieczka. Przeżycie katastrofy zazwyczaj wzmacniało więzi i relacje między ludźmi, dlatego Maxym wykorzystał okazję i kuł żelazo póki gorące, aby zyskać względy zebranych. W końcu każdy lubił być doceniany.

Goldmann zastanawiał się, co zrobić z grupą przebierańców. Z ich rozmów jasno wynikało, że są jakimiś łowcami głów. Nie dziwiło to specjalnie przedstawiciela GC, wszak znajdowali się w układzie Konfederatów. Tutaj każda głowa miała swoją cenę.
Czy można było ich jakoś wykorzystać? I o co chodziło małemu człowieczkowi z azylem? Wróg polityczny czy zbieg z jakiejś korporacji? Ta wiedza mogłaby się przydać.
 
MTM jest offline  
Stary 31-03-2016, 15:18   #23
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Maxym kradzież d20(+4 łatwy, zamieszanie, dym)= 7 sukces


Mimo że "misjonarz" niemal natychmiast po otrząśnięciu się po kraksie zabrał się za szukanie wzrokiem i stopniowe zbieranie swojego dobytku, Maxymowi udało się wpasować w idealny moment i być w odpowiednim miejscu, akurat gdy ani właściciel broni, ani nikt inny z pasażerów nie zwracał na niego uwagi. Pomogło też to, że i inni wpadli na podobny pomysł. Gdzieś tam doszło do kłótni, bo któryś z Konfederatów zaczął szarpać się, nie chcąc oddać jednego ze zdobycznych karabinów. Granat szybko zniknął w bagażu galaktycznego biznesmena, który ani przez moment nie dał niczego po sobie poznać, odgrywając z miny i postawy naturalnego, uradowanego z ratunku pasażera. I choć pewnie będzie draka, bo się czegoś nie doliczą, to mógł słusznie wątpić, by to właśnie on stał się jednym z pierwszych podejrzanych.
 
Tadeus jest offline  
Stary 31-03-2016, 15:25   #24
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Inu odszukała swoją torbę ze strzelbą. Przerzuciła ją przez ramię i wyszła z wraku promu. Adrenalina dopiero opadała, a na jej miejsce powracał ból wcześniejszego upadku. Lekko kuśtykając, dziewczyna podeszła do "swoich".

Przyjęła pochwałę Maxyma z lekkim rumieńcem, lecz w sumie niewiele do niej dotarło z przemowy Diego. Tak samo nie bardzo ją obchodziła kłótnia mnichów. Na wpółprzytomnie poklepała małego człowieczka po ramieniu, po czym ruszyła w kierunku dziewczynki.

Z głuchym jękiem klapnęła obok niej. Miała ochotę spytać czy wszystko w porządku, ale coś jej mówiło, że to tylko uruchomi dywersję pod znakiem pyskówki.

- Niezła kraksa
- skomentowała krótko, po czym dodała - Jestem Inu.

Czekając na reakcję małej, spojrzała przed siebie i... zmrużyła oczy. Na widnokręgu wznosiły się tumany kurzu. Czyżby ktoś jechał w tę stronę?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 31-03-2016, 16:12   #25
 
Martinez's Avatar
 
Reputacja: 1 Martinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputację
Unijczyk zwlókł się ociężale z fotela. Nie spiesząc się ruszył pod prąd gawiedzi, która wysypywała się hurtem z pojazdu. Minął Inu, która z ciężką torbą i cała w piachu podążała do wyjścia. Uśmiechnął się do niej i choć z pewnością można było to różnorako odbierać, to był to wyraz pełen szczerego uznania.
Kucnął nad leżącym ciałem pokrwawionego pilota w kokpicie i zbadał tętno. Nie chodziło o to, że Boris rwał się do ratowania kogokolwiek. Czy, że miał jakąś misję, albo przywiązanie do przysięgi Hipokratesa. Gówno go obchodziło, czy kogoś boli, jak ma na imię i jaka jest jego historia. To był po prostu uwarunkowany odruch.
Tętno było słabo wyczuwalne. Pilot miał z pewnością poważne obrażenia głowy, być może połamane kości i uszkodzone narządy wewnętrzne.
Girłanov sapnął. Przeszukał pilota, a później kokpit, za czymkolwiek co go mogło zainteresować i być może, apteczką pokładową.
Następnie chwycił bezwładnie leżącego mężczyznę, dźwignął się i ruszył do wyjścia. Po drodze zgarniając gaśnicę.

Świeże powietrze było o wiele przyjemniejsze niż tlących się i kopcących obwodów. Stało tu wielu ludzi i panował gwar jak na targowisku w Shun-Zao. Boris położył pilota na ziemi i już miał iść do wraku po swój sprzęt i nieco przygasić ogień, gdy Młody rzucił mu komendę.
Gierłanov nieco się skonsternował. Widać dzieciak nabrał animuszu po kraksie. No tak.. opadająca adrenalina, euforia… później zmęczenie. Skądś to znał.
Ale trzeba było mu przyznać, że coś na horyzoncie się działo. Boris zmrużył oczy po czym ruszył do promu. Wręczył gaśnicę pierwszej napotkanej osobie i pobiegł po rzeczy. Wśród medykamentów, zapasów jedzenia i innych szpargałów, gdzieś miał lornetę. Typową Unijną, pokiereszowaną i toporną. Ale dobrą...
 
Martinez jest offline  
Stary 31-03-2016, 19:28   #26
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Boris medycyna-diagnoza d20(+3 za medpak)= 14 sukces


Najemnik od niechcenia zbadał mocno pokiereszowanego pilota. Ten był nieprzytomny. Akcja serca była bardzo nieregularna, obrzęk klatki piersiowej wskazywał na poważny krwotok wewnętrzny, oddech był płytki, dźwięk w płucach mógł świadczyć o perforacji opłucnej. Ciężka sprawa. Mógł próbować przynajmniej trochę zwiększyć szansę nieszczęśnika wykorzystując leki ze swojej apteczki. Ale to były bardzo drogie leki i nie było ich nieskończenie wiele, nie miał zielonego pojęcia, czy będzie je jak odkupić na tych rubieżach i czy nie będzie to kosztowało fortuny. No cóż, pilot i bez jego pomocy miał też jakieś minimalne szanse, jeśli na czas dowiozą go do prawdziwego lekarza.

Przy okazji zaglądał we wszelkie zakamarki kokpitu. Faktycznie była apteczka, a w niej paczka jakiegoś nieopisanego tytoniu i bibułek, czip pięciokredytowy i paczka męskich pigułek antykoncepcyjnych. Za tym wszystkim wciśnięte było też zawiniątko starych bandaży i coś co chyba wcześniej było butelczyną z płynem dezynfekującym, ale jakimś cudem nic w środku nie było. Cholera wie, na co poszło. Sam pilot w kieszeniach gaci i kurtki miał uniwersalny scyzoryk z całkiem przyzwoitym wbudowanym światełkiem oraz swoją kartę płatniczą i jakieś tam papiery licencyjne i identyfikacyjne. Niestety nie raczył zapisać nigdzie hasła do karty.

***

Kolumna pojazdów mknąca ku nim od strony miasta w innych stronach być może uchodziłaby za chaotyczną bandę pustynnych piratów, ale po dokładniejszej obserwacji przez zacną unijną lornetę widać jednak było, że był tam pewien porządek i dyscyplina. No i brakowało zwyczajowych czaszek nabitych na zderzaki... Były to głównie prymitywne pustynne łaziki, i parę cięższych, uzbrojonych pojazdów ciężarowych.





Gdzieś za całą kawalkadą wlokły się też ze dwa pierdzące przesterowanymi silnikami antygrawitacyjnymi śmigacze. Właściwie powinny być najszybsze, ale najwyraźniej mieli tu problemy z utrzymaniem ich w dobrym stanie technicznym.

***

Tymczasem przy promie Inu próbowała nawiązać kontakt z zatopioną w myślach dziewczynką.
- O, to pa... Znaczy ty! - od razu znowu postawiła mur obronny. - Nie interesuje mnie twoje imię! Nie przyleciałam się tu kumplować!

Inu przekonywanie d20(+10 za szacunek w związku z ostatnią akcją)= 10 sukces.


Najemniczka wyraźnie dostrzegła, że mała wypowiadając te słowa sama cierpi i ma wyrzuty, że musi się tak zachowywać.
- Ja... No dobra! Chyba możesz wiedzieć! Jestem Mya! Rozumiesz? Jak ta głupawa, brzydka myszka z serialu! No, możesz się śmiać! - najwyraźniej małą wśród rówieśników spotkało sporo nieprzyjemności związanych z tym imieniem. Najemniczce jednak zupełnie nic nie mówiło, musiała to być jakaś regionalna produkcja.
Mała chwilę milczała naburmuszona, ale w końcu nie wytrzymała.
- Robiłaś to pierwszy raz? Nieźle wyglądało! Jesteś prawdziwą gwiezdną pilotką? Jak kapitan Gallaxy?
Wydawało się, że wspominanie o ostatnich gwałtownych wydarzeniach oddalało jej myśli od tego, co przynosiło jej smutek i najwyraźniej czekało na nią w mieście.
- Do starego lecę... - rzuciła w końcu, choć widać było, że olewczy ton bardzo słabo maskował potężne (i chyba pod jakimś względem negatywne) emocje, które wiązały się z tą osobą. - Więc sobie nic nie myśl, będzie na mnie czekał!
- Chyba... -
dodała już ciszej i smutniej, przebierając nerwowo nogami.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 31-03-2016 o 20:33.
Tadeus jest offline  
Stary 31-03-2016, 21:48   #27
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Widzisz, mówiłem, że nie było się czym martwić. -

Johny uśmiechnął się lekko do swego współpasażera, który zdążył już drugi raz zabrudzić spodnie. Facet blady jak ściana nadal dzielnie trzymał granat, ściskając go w dłoniach. Johny popatrzył na niego chwile, marszcząc brwi. Rozejrzał się po podłodze, po czym podniósł jakiś mały przedmiot i zaczął grzebać nim przy zapalniku grantu.

- Masz. Zawleczka Ci wypadła. Teraz możesz go oddać. -

Indianin zabrał swój plecak i ruszył niespiesznie do wyjęcia. Prom, jego pasażerowie i wszystko co było z nim związane przestało go obchodzić. Stanął w otwartych drzwiach i zaciągnął się świeżym powietrzem. Obok niego jakiś facet próbował nerwowo wyciągnąć z paczki papierosa, ale ręce mu się za bardzo trzęsły.

- Czekaj pomogę Ci. -

Johny zabrał mu paczkę, wyciągnął jedną fajkę i podał mężczyźnie. Drugą włoży sobie od ust i odpalił od jakiegoś przerwanego, iskrzącego przewodu zwisającego z sufitu. Resztę paczki włożył sobie do kieszeni i zostawił niedoszłego palacza sam na sam zapalniczką, którą próbował trafić w koniec papierosa.

Indianin podszedł o Diego i rozmawiających z nim Maxyma i Inu.
- Dobra robota, panno Murk oraz panie Sixkiller -
Johny spojrzał obojętnie na lowelasa i wydmuchał dym w jego stronę.
- Taaa... -
Indianin przeniósł spojrzenie na Diega i wskazał głową zbliżające się pojazdy.
- To wasi czy kroimy ich? -

Tymczasem przyczepił się do nich kolejny sodomita i zaczął coś pierdolić od rzeczy o jakimś konsulacie, azylach i innych takich. Johny nie znał połowy z tych słów, więc profilaktycznie uznał, że tamten może go obrażać. Postąpił więc ku niemu, sięgnął gu gogusiowi i wyciągnął mu z kieszeni kombinezonu (który nie wiedzieć czemu kojarzył mu się z garniakiem) efektowne, ciemne okulary. Pewnie w cholerę drogie, ale Johnny nie potrafił tego docenić. Założył je sobie na nos po czym zwrócił się objętym tonem do ich byłego właściciela.

- Wypierdalaj, zanim wyrwę Ci zwieracze przez gardło. -
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 01-04-2016 o 17:22.
malahaj jest offline  
Stary 01-04-2016, 13:28   #28
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Nie spuszczając wzroku z nadciągających pojazdów, Inu poklepała dziewczynkę po ramieniu.

- Spoko, starych przecież nie wybierasz. - rzekła, a że wypadło to mało pocieszająco, dodała - Ze mnie pilot jak z koziej dupy trąbka, ale jak trzeba, to sobie radzę. I ty też, z tego co widzę.

Na chwile umilkła, przerzucając wzrok na pokazówkę, którą urządził Indianin. Każdy miał swoje własne sposoby odreagowywania. Westchnęła.

- Twój staruszek jest jakoś związany Varrem?
- zapytała Myi, wracając do obserwacji nadjeżdżających pojazdów.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 01-04-2016, 16:34   #29
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Znerwicowany imiennik drużynowego biznesmena słysząc słowa Indianina zbladł jeszcze bardziej. Przez moment wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, bądź szukać wsparcia wśród zgromadzonych, ale najwyraźniej pojął, że przerażający mężczyzna mógł mówić jak najbardziej serio. Czym prędzej zamilkł i uciekł z powrotem do promu, oglądając się parę razy bojaźliwie za siebie.
- Ech, ci przyjezdni... A ten to już w ogóle dziwak... - rzucił tylko Diego, wskazując umykającego człowieczka. - Ale coś tam chyba latać umie, nie? Cholera, ciężko tu o wykształciuchów, rzadko się utrzymują dłużej niż parę miesięcy, dlatego wszystko się sypie! Ten przynajmniej wie, kiedy się zamknąć i spadać! Wróże mu trochę dłuższą przyszłość! - zarechotał.
Po chwili odwrócił się w stronę zbliżających się do nich tumanów kurzu i stojącego nieopodal, obserwującego je przez lornetę Borisa.
- To nasi! Spokojnie! Kawaleria do kurwiej boleści jedzie! Za późno, jak zwykle! - splunął. - O cholera, gorąco jak zawsze! Nawet gacie mam całe mokre!
I faktycznie, robiło się bardzo ciepło. Kończył się w miarę umiarkowany poranek i zaczynał parny dzień. Słońce prażyło okropnie, co przez uderzenie adrenaliny i ulgę z ocalenia życia ludzie zaczęli dostrzegać dopiero po jakimś czasie. Nad pustynią wiał gorący, duszny wiatr bardzo szybko wysuszający śluzówki ludzkiego ciała. Można było spodziewać się, że każdy kto nie zakrył skóry i nie pochodził z tych stron mógł szybko nabawić się udaru bądź poparzenia. Diego smarknął i z wyraźnym wysiłkiem począł wdrapywać się na pobliski głaz. Machnął parę razy nadjeżdżającej kolumnie około tuzina pojazdów.

Tymczasem Inu kontynuowała rozmowę z dziewczynką.
- No nie... - rzuciła mała smutno, w odpowiedzi na tekst o wyborze rodziny. - Wolałabym mieć znowu mamę...
Drugie pytanie pilotki najwyraźniej ją lekko zdziwiło.
- Varrem? A co to? Nie wiem... Stary jakimś mechanikiem jest... czy coś... Nie znam go dobrze... - przyznała, wyraźnie nie chcąc zdradzać zbyt dużo. - Ale to dobry człowiek - rzuciła dziwnym tonem, jakby powtarzała to po kimś zupełnie innym.

Gdy na miejsce kraksy zaczynały zjeżdżać się pierwsze ciężarówki i pojazdy, na paru z nich byli ziomkowie części pasażerów. Zaczęły się wesołe zawołania, miśki, piąsteczki i żartobliwe hasełka. Dziewczynka popatrzyła po przyjezdnych jakby spodziewała się, że może przyjechał wśród nich i ktoś, kto martwił się o nią, ale nikogo takiego najwyraźniej nie było.

Domniemany przywódca ekipy, rosły Mulat w grubej, zszarganej latami użytku kamizelce kuloodpornej przywitał się z Diegiem. Grupka jego ludzi, na jego znak zaczęła zabezpieczać teren, sprawdzać prom i leżącego przed nim, ciężko rannego pilota.
- Diego, ty tłusta świnio, co to był za huk? Znowu żeś coś dupą rozwalił? Stary o mało co nie dostał zawału, gdy dowiedział się, że to pewnie spadł wasz prom! Od razu kazał nam ruszać. Co ty mu tu wiozłeś?! Kanaańśkie świątynne dziwki?
Otyły Konfederata wytłumaczył pokrótce co zaszło, ignorując jednak pytanie o cenny ładunek.
- O w mordę... - żołnierz wyglądał na wyraźnie zatroskanego. - Nogi nam z dupy powyrywa! W ostatnim tygodniu dostaliśmy cynk, o włamie do składu w Kelanie, ale nie mogli doliczyć się, czy coś udało się zwędzić, czy brakujące sztuki rakiet wykorzystano w rajdzie na Czerwonych w zeszłym miesiącu i nikt tego nie podliczył. Wygląda na to, że jakieś świry mają parę naszych Iglic! Nie wiecie przynajmniej kto do was walił?
Diego jedynie wzruszył ramionami. Pokazał tylko z grubsza, nad jakim obszarem dostali.
- Jakby na tej pieprzonej skale brakowało nam problemów... - westchnął żołnierz. - Varr sprzeda mnie na Arenę, jak jeszcze coś zestrzelą! A jak walić będą do wszystkiego, co akurat przeleci im nad łbem? Pamiętasz jak puszył się, że wreszcie udało mu się namówić kupców na regularne dostawy? I na wymianę z Autonomistami? Wiesz co stanie się z moim tyłkiem, jak któregoś strącą? Nie mam ludzi, by puścić ich we wszystkie kaniony i jednocześnie pilnować tych psychopatów w mieście!

Tymczasem przy rannym pilocie przyklęknął jakiś miejscowy młodzik w długim poplamionym kitlu. Przy sobie miał prymitywnie wyglądającą lekarską torbę. Badał puls, oddech, sprawdził dłonią ewentualne obrażenia wewnętrzne. Ktoś tam spojrzał na niego pytającym wzrokiem wskazując rannego.

Lekarz medycyna d20= 17 porażka.


Ale młody tylko pokręcił przecząco głową. Najwyraźniej nie wierzył w to, by z jego umiejętnościami i dostępnymi środkami dało się uratować nieszczęśnika. Nie miał pewnie nawet leków do ustabilizowania jego stanu, by nie wykitował zanim dowiozą go do miasta.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 01-04-2016 o 17:35.
Tadeus jest offline  
Stary 01-04-2016, 17:43   #30
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Inu obserwowała całe zamieszanie nie biorąc w nim udziału. Bo i po co miała coś tłumaczyć? Sprawa jest prosta - była desperatką i potrzebowała tego zlecenia. Po prostu, gdy inni najemnicy zaczną pakować się na pakę, ona również do nich dołączy.

- A gdzie miałaś spotkać ojca? - zapytała dziewczynkę - Chcesz się z nami zabrać do miasta?

Mya trochę straciła rezon, gdy wspomniała o matce. Nie trudno było domyślić się, że kryła się za ty mała tragedia i utrata rodzica, ale w tej chwili dziewczynka potrzebowała raczej twardej dupy niż rozmiękłego serduszka. Zresztą Inu nigdy nie potrafiła rozmawiać o takich rzeczach jak uczucia...
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172