- Widzisz, mówiłem, że nie było się czym martwić. -
Johny uśmiechnął się lekko do swego współpasażera, który zdążył już drugi raz zabrudzić spodnie. Facet blady jak ściana nadal dzielnie trzymał granat, ściskając go w dłoniach. Johny popatrzył na niego chwile, marszcząc brwi. Rozejrzał się po podłodze, po czym podniósł jakiś mały przedmiot i zaczął grzebać nim przy zapalniku grantu. - Masz. Zawleczka Ci wypadła. Teraz możesz go oddać. -
Indianin zabrał swój plecak i ruszył niespiesznie do wyjęcia. Prom, jego pasażerowie i wszystko co było z nim związane przestało go obchodzić. Stanął w otwartych drzwiach i zaciągnął się świeżym powietrzem. Obok niego jakiś facet próbował nerwowo wyciągnąć z paczki papierosa, ale ręce mu się za bardzo trzęsły. - Czekaj pomogę Ci. -
Johny zabrał mu paczkę, wyciągnął jedną fajkę i podał mężczyźnie. Drugą włoży sobie od ust i odpalił od jakiegoś przerwanego, iskrzącego przewodu zwisającego z sufitu. Resztę paczki włożył sobie do kieszeni i zostawił niedoszłego palacza sam na sam zapalniczką, którą próbował trafić w koniec papierosa.
Indianin podszedł o Diego i rozmawiających z nim Maxyma i Inu. - Dobra robota, panno Murk oraz panie Sixkiller -
Johny spojrzał obojętnie na lowelasa i wydmuchał dym w jego stronę. - Taaa... -
Indianin przeniósł spojrzenie na Diega i wskazał głową zbliżające się pojazdy. - To wasi czy kroimy ich? -
Tymczasem przyczepił się do nich kolejny sodomita i zaczął coś pierdolić od rzeczy o jakimś konsulacie, azylach i innych takich. Johny nie znał połowy z tych słów, więc profilaktycznie uznał, że tamten może go obrażać. Postąpił więc ku niemu, sięgnął gu gogusiowi i wyciągnął mu z kieszeni kombinezonu (który nie wiedzieć czemu kojarzył mu się z garniakiem) efektowne, ciemne okulary. Pewnie w cholerę drogie, ale Johnny nie potrafił tego docenić. Założył je sobie na nos po czym zwrócił się objętym tonem do ich byłego właściciela. - Wypierdalaj, zanim wyrwę Ci zwieracze przez gardło. -
Ostatnio edytowane przez malahaj : 01-04-2016 o 17:22.
|