Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2016, 12:00   #13
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

Z założenia zadanie było proste; dostać się do klasztoru, stamtąd do jego piwnic a z piwnic do tunelu, potem tą drogą do fosy i upragniona wolność zdobyta. Niestety, nie wszystko w tym niedoskonałym planie było do przewidzenia, jak chociażby podążające za mężczyznami, mackowate, purpurowe oczy lub chociażby strażnik, który rzucił się w ich kierunku gdy tylko dojrzał ruch na schodach.
Kiedy Roland w popłochu zeskoczył z dwóch ostatnich schodków, aby zwiać do torturowni, Shade w tym czasie wpadł na pomysł rzucenia butelką alchemicznego ognia. Sama myśl może i głupia nie była, gdyby nie fakt, że zachłanne płomienie prócz strażnika, dotknęły też Rictora, na którego Więzienny się rzucił w ferworze walki. Na skutek poniesionych obrażeń, zapijaczony kolega Przebudzonych padł nieprzytomny, a Shade mógł jedynie mruknąć pod nosem “Ups”. Stał w osłupieniu, kiedy to Rictor zaczął pomału się wykrwawiać
Roland dobył pierwszą broń, jaka wydawała mu się najbardziej skuteczna i podnosząc ją niemal się zachwiał. Nie był umięśnionym wojownikiem, a już tym bardziej nie potrafił machać wielkim toporem, jednak panika, jaka go ogarnęła, nie dała chwili na zastanawianie się nad takimi niuansami. Nie wiadomo, czy rzucił się na Strażnika, bo taki miał pomysł i opętał go szał, czy może po prostu ciężar katowskiego topora przeciążył go, jednakże skutek ataku był zaskakujący. Roland jednym uderzeniem rozpołowił zakuty w hełm łeb Więziennego. Posoka trysnęła obficie, oblewając stojących najbliżej, w tym podążające do tej pory, trzy Oka.
Nie wiadomo, czy to szok czy zdumienie, a może po prostu zaprogramowanie, sprawiły, że te nagle posłały w stronę zabójcy Strażnika trzy fioletowe stróżki promienia, które powaliły Rolanda na kolana i spowodowały paraliż całego ciała. Dzielny bohater nie mógł się ruszyć, a Złe Oczy przeniosły swoje spojrzenia na stojącego na nogach Shade’a. Ten dyskretnie, bez gwałtownych ruchów, z obawy przed atakiem, ukucnął przy nieprzytomnym Rictorze i podał mu miksturę leczniczą, która szybko postawiła mężczyznę na nogi. Wściekły i nieorientujący się do końca w sytuacji, po prostu podniósł się z podłogi i mimo, iż w jego kierunku od razu został wystrzelony raniący promień, mężczyzna zaczął tłuc biedne, acz wciąż złe, Oczko pięściami, nie oszczędzając przy tym swych knykci.
Harmider, jaki po tym zapanował, był trudny do ogarnięcia. Z bocznego korytarza wybiegła rogata kobieta, o czerwonym kolorze skóry, ubrana w czarną, długą sukienkę i z impetem rzuciła się na jedno z lewitujących Oczu. Barczysty półork, który wyszedł tuż za nią, nie był spontaniczny jak Bazylia, pierwsze kroki skierował ku swojej ukochanej broni, którą zdjął z haków i gotów był do szybkiego uporania się z wrogami, których widział pierwszy raz. Kiedy to Shade został sparaliżowany, Roland znów mógł się ruszać i wykorzystując okazję rzucił się z zemstą na Oko, które tak łapczywie się na niego patrzyło. Niestety, mimo usilnych prób, śliskie macki z łatwością wymsknęły się spod jego uścisku, a na domiar złego w rewanżu poczęstowało go ponownie wiązką, która spowodowała paraliż i Roland znowu leżał śliniąc się obficie.
Rictor, wściekle okładający pięściami Oko, nie miał żadnych zahamowań ani skrupułów. Prawdopodobnie, nie miał też żadnej taktyki, wyglądał po prostu jakby ogarnął go nieopisany szał, pełen złości i nienawiści, która aż z niego kipiała. Każdy cios dotkliwie ranił Potwora, który w pewnym momencie zwiotczał i opadł na betonową podłogę z plaskiem, a fioletowa maź sączyła się niespiesznie okalając jego martwe ciałko.
Wiercące się w uchwycie Bazyli Oko, próbowało wyrwać się spod jej silnych rąk, jednak jego flegmatyczne i pozbawione sił ruchy, nie zdołały uciec. Diabelstwo korzystając z tej okazji, zmieniło rodzaj uchwytu i poczęło uderzać wrogiem o ścianę, a z samotnego, cyklopiego oczka poczęły płynąć łzy bólu i rozpaczy. Waląc raz po raz o kamienny mur, sprawiła, że Oko rozpaćkało się na ścianie, pozostawiając po sobie fioletową plamę, zaś trzecie z gromady, które do tej pory tak uporczywie pastwiło się nad Rolandem, po prostu uciekło, przenikając przez ścianę torturowni.
Sala tortur była przestrzennym pomieszczeniem, w którym było wiele miejsca oraz przeróżnych, acz bezużytecznych dla was, rzeczy. Dopiero teraz, kiedy emocje poczęły opadać, a rany zasklepiać z pomocą magicznych środków, poczuliście swąd tego miejsca. Zaschnięta jucha, nie tylko ta z dnia wczorajszego, ale i zapewne sprzed wielu tygodni, sprawiała, że smród był niewyobrażalny. Drażnił nozdrza i docierał aż do gardła, powodując odruchy wymiotne. Szare, kamienne ściany nadawały miejscu obskurności i chłodu, nie zachęcając do dłuższego pozostania. Sam fakt, że niedługo mogą pojawić się tutaj silniejsi przeciwnicy, również do tego nie zachęcał.

Przebudzeni nie mieli zbyt wiele czasu na dyskusję, jednak szybka wymiana zdań mogła pomóc ustalić im pewne szczegóły, a przeszukanie pomieszczenia dać parę ciekawszych rzeczy, które w podróży mogłyby się przydać. Bazylia szybko wróciła do swojej celi jedynie po rzeczy, to samo uczynił Rognir, który nie mógł przepuścić takiej okazji do ucieczki. Nikt normalny i o zdrowych zmysłach nie zechciałby dłużej zostać w tym miejscu, tym bardziej, że do dwóch pracujących tutaj osób doszedł nieprzyjemny fakt - skoro cela numer trzy była pusta, a z dwójki zabrano kata, to czy ich cela nie była następną, do pozbycia się znajdujących w niej pracowników? Wszystko wskazywało na to, że następnej nocy mogliby już nie przeżyć.

Bezimienna kobieta, która miała przy sobie klucze strażnika, ponagliła resztę osób. Wyglądała na bezbronną i słabą istotę, więc to pewnie dlatego, nie pognała przodem zostawiając wszystkich w torturowni. Nie była głupia, nie widziała dla siebie szans na przetrwanie w samotności. Dziewczyna była niska, bardzo chuda i ubrana tak samo jak Bazylia, tylko kolor jej sukienki był szary. Szata ta miała tylko jedno ramiączko i czujny wzrok Rolanda bezbłędnie oszacował jej przeznaczenia; miała być łatwa do zsunięcia. Bez wątpienia była to jedna z niewolnic, o których słyszeliście.

Johanna, bo tak się przedstawiła gdy byliście już w tunelu, szła najbardziej z tyłu, trzymając w ręku prowizoryczny worek, który zrobiła z białego prześcieradła. Miała tam jakieś rzeczy, ale nie wiedzieliście co tam skrywała. Niepytana nic się nie odzywała, patrząc pod nogi ze spuszczoną głową. Tunel był cały kamienny, na ścianach przytwierdzone były pochodnie, które bez problemu dało się zdjąć. Szliście cały czas prosto, gdyż tylko tam prowadziła droga. Korytarz jednak nie był tak długi, jak wam się wydawało, ponieważ po około trzydziestu krokach, droga się rozwidlała; jedna ścieżka wiodła dalej prosto, a druga skręcała w prawo.
Musieliście się zastanowić, co jest dla was ważne. Czerwonoskóra kobieta poinformowała was, że właśnie z podziemi brani są więźniowie i choć nie słyszeliście żadnych krzyków i głosów, niektórzy z was wciąż w myślach mieli Sarę, przemiłą barmankę, która tak wiele dla was zrobiła. Tylko, czy ona na pewno gdzieś tutaj była?


 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 01-04-2016 o 12:19.
Nami jest offline