“Nie strzelają… nie strzelają, wszystko będzie dobrze” próbował zaklinać sytuację pozytywnym myśleniem. Jednocześnie, tak na wszelki wypadek, odbezpieczył karabin i skierował lufę w kierunku bliższego pojazdu. Bronią manewrował ostrożnie, tak by jej widok nie wzbudził niezdrowych emocji u nadjeżdżających. Niepotrzebnie, bo ci mieli gdzieś konwenanse i od razu wyłożyli karty na stół. W zasadzie spodziewał się takiego rozwoju sytuacji, dużo bardziej niż wyrazów przyjaźni, czy choćby obojętności. Dlatego to jego karabin wystrzelił pierwszy. Pociski słał krótkimi seriami, w kierunku przedniej szyby bliższego z pojazdów. Miał nadzieję, że nawet jeśli kierowca nie oberwie, to strzaskanie hartowanego szkła zatruje mu życie ograniczeniem widoczności. |