Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-03-2016, 14:52   #121
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Kolejne dni spędzone w Fountain Valley nie należały do szczególnie radosnych. Co prawda zyskali nowy pojazd, zyskali zapasy amunicji i leków, a Melody dostarczyła nieco zapasów żywnościowych, które nie były w proszku. Stracili jednak Lucky, która nie odzyskała przytomności pomimo usilnych starań tak Mark’a jak i Beri. Nawet Wenslow zaoferował pomoc w tej kwestii i to dość ochoczą. Żadne z nich nie było jednak chirurgiem. Nie mieli pod ręką nie tylko wiedzy ale i potrzebnego sprzętu by uratować życie kobiety. Rana nie dość, że była głęboka, to na dodatek kula ugrzęzła blisko głównych arterii. Jedyne co mogli zrobić to utrzymać Luky w stanie nieświadomym dopóki jej ciało się nie podda. Bezbolesna śmierć była wszystkim co mogli jej oferować.
Także Meggie nie wykazywała oznak powrotu do zdrowia. Pierwsze, optymistyczne dni były ciszą przed burzą. Gorączka pojawiła się nagle i bez powodu. Wraz z nią pojawił się ból, który tylko częściowo dało się złagodzić. W końcu jednak nie było innego wyjścia jak wprowadzić ją w stan uśpiony, w którym pozostała do końca. Nastąpił on szybko. Nie mogli sobie pozwolić na marnowanie leków.

Wolf, po rozmowie z Wenslowem, który nie mógł już dłużej unikać Ukraińca, zdecydował że ruszą dalej jak tylko ciała zostaną pochowane. Jego własny stan ulegał nadzwyczaj szybkiej poprawie. Wolniej, ale jednak, leczyły się rany Stonera i Mark’a. Po tygodniu spokoju i lenistwa, nadszedł czas by opuścić to wiążące się z mieszanymi uczuciami, miejsce. Po kolejnej naradzie i dość burzliwej sprzeczce jaka wybuchła miedzy James’em a Sylwią, ustalono że weźmie ona udział w dalszej wyprawie. Potrzebowali ludzi, a droga która ich czekała bez wątpienia wymagała wsparcia ogniowego. Co prawda lepszy byłby wykwalifikowany medyk, najlepiej z salą operacyjną przytwierdzoną do grzbietu, ale tego akurat pod ręką nie było.

Ósmego dnia, od chwili przybycia, ruszyli. Orest prowadził ghurkę, za pasażera mając Sylwię. Wolf usiadł przy James’ie, na tył Iva pakując Stonera i Mark’a. Beri jak zwykle wylądowała na motorze. Drugi z jednośladów przypadł w udziale Melody. Powodów do takiego, a nie innego układu było wiele. Rohow i siostra James’a zdawali się dogadywać, a jej umiejętności strzeleckie wystarczały do operowania karabinu i ewentualnego wspierania strażnika z siedzenia pasażera. Co do drugiego pojazdu to nie było wątpliwości co do tego, że Wolf woli mieć za sobą wsparcie Czystego, gdy obok niego siedzi Głodny. Stoner zaś wykazał się już wystarczającym obyciem by w razie potrzeby nie wahać się przed pociągnięciem za spust. Mark zaś był obecnie jedyną osobą znającą się jako tako na opatrywaniu ran, z tego chociażby powodu należało go trzymać w drugim pojeździe. Co zaś tyczyło się Melody… Cóż, może uznał że w ten sposób pozbędzie się ciągle brzęczącego nad uchem głosu Głodnej? Nie dało się ukryć, że po tych paru dniach większość miała mniej lub bardziej dość wysłuchiwania jej ciągłych pytań i paplaniny.

Droga została wytyczona przez Wenslowa i Beri i prowadziła w kierunku Lillooet, odbijając na 12’kę w kierunku południowym. James wybierał miejsca na postoje, kierując się posiadaną przez siebie wiedzą. Co prawda słuchanie poleceń Głodnego, który w dodatku nie zawsze pamiętał o profesjonalnym ich przekazywaniu, nie każdemu pasowało ale nie dało się ukryć, że trzymał ich sprawnie z daleka od kłopotów.
Po dotarciu do Hope przeskoczyli na drogę nr 3, która co prawda zmuszała ich do lekkiego cofnięcia się, jednak pozwalała także na utrzymanie stałego tempa. Kolejne dni nie przyniosły żadnych szczególnie istotnych dla wyprawy zdarzeń. Potyczki z grupami Głodnych zdarzały się w miarę regularnie i zwykle towarzyszyły mijaniu większych skupisk ludzkich, które powstały w pobliżu granicy ze Stanami. Samą granicę minęli korzystając z 97’ki i przejścia w Osoyoos. Wykorzystali w tym celu osłonę nocy i pomoc noktowizorów. Miasto należało bowiem w pełni do ich wroga, o czym ze śmiechem powiadomił ich Wenslow, jakiś kilometr przed wkroczeniem na jego tereny.
Od chwili wkroczenia na tereny USA pałeczkę w dużej mierze przejęła Sylwia. Jak się okazało jej wiedza nie skupiała się jedynie na znajomości broni palnej i paru języków. Niestety nie obejmowała wszystkich obszarów przez które mieli się przedrzeć. Zaprowadziła ich jednak w miarę bezpiecznie aż do granicy z Kolorado z Oklahomą, którą planowali przekroczyć korzystając z 385’ki, a po pokonaniu mostu na rzece Kolorado, odbić na wschód.

Wybrana trasa wiodła przez 412’kę, która to droga zdecydowanie do najciekawszych pod względem krajobrazów nie należała. Pozwalała za to uzyskać dobrą widoczność, a w przypadku mniejszych pojazdów, takich jak zlewające się z kolorami otoczenia motory, dodatkowy plus w postaci słabej wykrywalności. Z tego powodu zarówno Beri jak i Melody stale przebywały na przodzie, sprawdzając teren. One to także jako pierwsze wypatrzyły ruchomy, czarny punkt na horyzoncie. Punkt, który szybko zbliżał się w ich stronę.
 
Grave Witch jest offline  
Stary 17-03-2016, 23:04   #122
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Szlachetne zdrowie,
nikt się nie dowie,
jako smakujesz,
aż się zepsujesz.*

Stoner był dobitnym dowodem na prawdziwość tego czterowiersza. W normalnym świecie w tym momencie przebywałby na urlopie zdrowotnym. To jednak zdecydowanie nie był normalny świat i jedyne, co Stoner mógł robić, to zacisnąć zęby i robić dobrą minę do złej gry.
No i migać się od wszystkich zadań wymagających dwóch rąk. Nawet gdyby to byo tylko i wyłącznie obmacywanie jakiejś chętnej panienki.
Zresztą to, nie da się ukryć, również mu nie groziło.
Na szczęście nie musiał bawić się w kierowcę, ani - tym bardziej - wozić zadka na motorze. Mógł sobie wypoczywać na tylnym siedzeniu Iva i grzać się w promieniach letniego już w zasadzie słońca.
Poza tym... i tak bardziej mu się poszczęściło, niż niektórym uczestnikom tej wyprawy...

Jazda, niestety, nie składała się z samych przyjemności. Chociaż konwój z Ivem nie wzbudzał takiego zainteresowania niż wtedy, gdy mieli do dyspozycji przyciągający wzrok transporter, ale i tak kilka grupek spróbowało sprawdzić, co przewożą pojazdy.
Wtedy nie wypadało się lenić. Trzeba było bawić się w jednorękiego bandytę, tfuuu..., jednorękiego szeryfa, i z bronią w ręku stawiać opór siłom wroga.
Na szczęście tym razem kule omijały Stonera. Jakoś...


- Ki czort? - powiedział cicho Stoner, gdy lornetka pozwoliła mu dokładniej rozpoznać zbliżający się obiekt - czarny, pokryty warstwą pyłu samochód.
Nie sądził, by byli to jacyś sojusznicy, a jak już, to pewnie mieli na karku pościg. Co prawda nikogo więcej nie było widać, to jednak nie oznaczało, że gdzieś dalej...
Być może podejście do sprawy było nieco pesymistyczne, ale w tych trudnych czasach zbytni optymizm nie popłacał. Lepiej było dmuchać na zimne.
- Mamy umówione jakieś spotkanie? - rzucił do Wolfa.
Równocześnie, na wszelki wypadek, wyciągnął pistolet.


_______________________________
* Na zdrowie. Jan Kochanowski
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 17-03-2016 o 23:15.
Kerm jest offline  
Stary 20-03-2016, 13:30   #123
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Orest przetarł spocony kark jedną ręką, drugą zaciskając na kierownicy. Temperatura i klimat tych stron miały na niego zły wpływ. Urodził i wychował się w surowszych warunkach, a kilka lat spędzonych na Alasce uodporniło go na mróz, jednocześnie czyniąc podatniejszym na upały.
Krople potu zalewały mu oczy, a równy horyzont mienił się w plątaninie miraży. Prosta droga działała jednak na korzyść sytuacji. Wystarczyło utrzymywać jeden kierunek jazdy, a reszta już jakoś szła.
Warunki nie były najlepsze, chociaż tym razem Rosjanin nie mógł narzekać na towarzystwo. Co prawda każde towarzystwo było lepsze od James'a, ale tym razem trafiło mu się wyjątkowo. Tylko on i Sylwia w jednym samochodzie. Jaka szkoda, że musiał trzymać kierownicę.

Przymknął oczy i przedramieniem przetarł czoło. Już szykował się, by na głos przekląć żar, kiedy jakiś kobiecy głos rozległ się w słuchawce. Orest nie wyłapał, czy była to Beri, czy też Melody. To nie było ważne. Uwagę Oresta przykuł przekaz, jaki niósł się w ostrzeżeniu. Coś się zbliżało.
- Sobaka... - mruknął, wlepiając wzrok ze przednią szybę aż po horyzont. Ciemny kształt, który zbliżał się znacznie szybciej, niż poruszał się ich mały konwój. To mogło oznaczać tylko jedno. Ktoś chciał się z nimi spotkać, i to jak najprędzej.

- Konwój, stop! - krzyknął do mikrofonu, jednocześnie zwalniając ghurkę. - Mamy kontakt! - dodał, ustawiając pojazd w poprzek drogi. - Robimy zaporę! Beri, Melody, zjedźcie z drogi i rozpierzchnijcie się na flanki. Będziecie naszym wsparciem. Wszyscy, broń w pogotowiu. Nie strzelać, dopóki nie przekonamy się co do ich zamiarów - wydał ostatnie rozkazy, zaciskając dłoń na rączce Makarowa.
Przez chwilę się nad czymś zastanawiał. W końcu zmełł przekleństwo w ustach i odwrócił się do Sylwii. Chciał jej coś powiedzieć, ale ostatecznie uznał, że ona wie, co ma robić. Była bardziej zabójcza od niego. Dlatego skinął jej tylko głową i wysiadł z pojazdu.

Orest ustawił się za maską ghurki, gotowy przywitać nieznajomych.
Czekał w napięciu, nerwowo stukając palcami po kaburze. W takim terenie ucieczka nie miała sensu. Nie zgubiliby ich nigdzie. Mogli albo wracać się dziesiątki mil na zachód, tracąc przy tym cenny czas i paliwo, albo stawić czoła nieznanemu.

- Proshu, niech to nie będą Głodni.
 
MTM jest offline  
Stary 22-03-2016, 00:53   #124
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Stan szefowej przeżyła chyba najciężej ze wszystkich. Uparła się by noce spędzać przy Lucky. Najgorsza dla niej pora dnia stała się jeszcze bardziej beznadziejna. Co prawda nie odbiło się to na jej wiecznym gadaniu, jednak energiczność tego była zauważalnie inna. Jeśli w ogóle w dzień była uchwytna, gdyż po okolicy zajmowała się sobie znanymi zajęciami. Melody po prostu była zmęczona psychicznie, co przekładało się na zmęczenie fizyczne.
Wyruszenie natomiast przyjęła z większym entuzjazmem, jednak jazda na motorze już pół-na-pół - w zależności, czy ostatnio pomyślała o pozytywach, czy negatywach takiej opcji.

Wyliczanki, które siedzenie pasażera ghurki by zajęła, zdały się na nic. Odpadało zwinięcie się i odespanie nocy. Mogła sobie w niej posiedzieć jedynie na przystankach, zachowując się jak dziecko w sklepie ze słodyczami. Niezadowolenie mogła sobie odbić rozrywką płynącą z posiadania motoru wyłącznie dla siebie oraz jazdą na czele. Gdzie motor tam świeże powietrze i przyjemniejsza temperatura.

- Beri, Beri, Beri! Widzisz to samo, co ja? - odezwała się przez radio Melody w akompaniamencie świstu powietrza. Nie czekała zbytnio na odpowiedź. - Pewnie, że widzisz to samo, co ja. Jaaaaaaaaaaaameeeeeeeesssssss... Coś na nas jedzie. Nawet trochę zapier*ala.

Przekaz został sprawnie podchwycony. Blondynka zwolniła tempa i zawróciła stając odpowiedniej odległości zarówno przed zaproponowaną zaporą jak i samej drogi. Zanik dmuchającego powietrza jedynie zachęcił ją do nawijania.

- Myślicie, że mają klimatyzację...? Albo są od jakieś większej ekipy...? Może pitolą coś na radiu...? Nasz czerwony kapturek będzie pruł do nich z tej swojej wielkiej pukawki, jak nie objadą nas szerokim łukiem...?
 
Proxy jest offline  
Stary 23-03-2016, 21:30   #125
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
To nie tak miało być. Tych parę dni, na odpoczynek przecież, wykończyło go bardziej niż wcześniejsza walka, a rany ducha o rząd wielkości przerosły te odniesione przez ciało. Jak to się mogło stać? Retoryczne pytanie nieustępliwie niczym mantra kołatało w jego głowie, a on sam nie wiedział, czy bardziej jest wkurwiony, czy zrezygnowany. “O Lakis, ty szczęściaro. Szybko się wykręciłaś z ratowania świata i opieki nad naszą skromną gromadką zbawicieli”. Wiedział, że jest niesprawiedliwy w swoich oskarżeniach, lecz minie jeszcze dużo czasu nim gorycz odpuści. Nie mógł pojąć po co, przecież musiała zdawać sobie sprawę, że narażając siebie zagraża misji. Nie dlatego, że bez niej będzie trudniej, lecz że była ostatnim oficjalnym przedstawicielem rządu Arkadii. Bez niej stali się zbieraniną cywili, niezobowiązanych do niczego. Uśmiechnął się posępnie na myśl o tej wolności.
Zbyt szybko się okazało, że po najgorszym może przyjść jeszcze gorsze. Meggie Johnson, która tak dobrze rokowała, zgasła zupełnie jakby żyć nie mogła bez tej, co uratowała jej życie. Nic nie pomagało na tą nagłą zapaść, podczas, której niezależnie od starań i leków, których użył, wyciekły wszystkie siły życiowe. Śmierć Lakis sprawiła, że zwątpił, lecz to zgon Meggie sprawił, że przestał wierzyć. Pomimo tej porażki postanowił trwać przy zadaniu, którego się podjął. Przecież z tą misją, czy bez, jego życie miało dokładnie ten sam sens.

*****

Nie potrafił się zgodzić z Orestem, nie po tym wszystkim co się do tej pory stało.
- Lepiej puścić serię ostrzegawczą. A jak się sami nie zatrzymają, to pomóc im ołowiem. - Nutka żalu w jego głosie brała się wyłącznie z tego, że to nie on trzymał spust karabinu. Kule przecież lecą szybciej niż słowa.
 
cyjanek jest offline  
Stary 24-03-2016, 22:10   #126
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Tak to już było, że gdy wszystko szło w miarę dobrze, to prędzej czy później spieprzyć się coś musiało. Wedle tej zasady jedyne co spodziewać się mogli od nadjeżdżającego pojazdu to tego, że będzie on wypakowany Głodnymi.

James zatrzymał Iva bez zbędnego gadania ustawiając go tak by możliwie jak najbardziej utrudnić zbliżającym się wyminiecie ich i zajechanie od tyłu, jednocześnie dając tyle swobody by w razie czego dało się szybko ewakuować. Wolf w międzyczasie poprawił słuchawkę w uchu i sprawdził karabin.
- Nic, o czym bym wiedział - mruknął w odpowiedzi do Stonera, sprawdzając przez lunetę zbliżający się pojazd. Nie skomentował poczynań Rohowa. Zamiast tego otworzył drzwi i stając na stopniu prowadzącym do szoferki oparł broń o dach i wymierzył w stronę ewentualnego przeciwnika.

W ghurce Sylwia przeniosła się z siedzenia kierowcy na miejsce dla strzelca operującego automatem. Sprawnie przestawiła go tak by mierzył w nadjeżdżający pojazd.
- Widzę drugi - poinformowała spokojnie.

I faktycznie, także Melody i Beri dostrzegły podążający za pierwszym samochód. Nie wyglądało na to by jadący nimi ludzie zamierzali zwolnić czy się zatrzymać. Czy był to pościg czy konwój, tego także wciąż nie dało się określić, jednak bez wątpienia wkrótce dojść miało do spotkania. Pierwsze na linii znajdowały się kobiety na motorach. Beri wycofała swój nieco i skierowała w bok, tak by zejść z zasięgu, jednak być gotową w każdej chwili by uderzyć z flanki.

Obcy zwolnili nieco, jednak nie na tyle by się zatrzymać. Jasnym za to stało się iż mają do czynienia z grupą współpracującą ze sobą. Problem polegał na tym, że owa grupa najwyraźniej nie miała ochoty współpracować z nimi. Oba pojazdy skręciły na boki, wtaczając się na nieobsadzone pola po obu stronach drogi. Ich zamysł stał się wyraźnie widoczny gdy zza uchylonych szyb wyłoniły się lufy karabinów. Najbliższymi celami były motory.
- Wycofać się - rozkazał Wolf. - Ognia - dorzucił w chwilę później, na co od razu odpowiedział terkot karabinu na dachu ghurki. Prośba Oresta najwyraźniej nie została wysłuchana.
 
Grave Witch jest offline  
Stary 25-03-2016, 12:15   #127
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
- A ja do kurwich synów z otwartymi ramionami! - warknął Orest, schylając się za maską ghurki.
Rosjanin wyjrzał na chwilę i rozeznał się w sytuacji. Dwa jeepy; nie wyglądały na pancerne. Broń automatyczna, ale w ruchu przy takiej prędkości mieli utrudnione celowanie. Żadnego działka na dachu. Nie było tak tragicznie.

Kiedy Wolf zaczął się odzywać na radiu, Rohow już biegł na tyły ghurki. Otworzył ją, wskoczył do środka i po chwili wyszedł z załadowanym RPG'iem na ramieniu.
- Duży kaliber, szatkować karoserię! Reszta, strzelać po oponach! Motocykle, zajmijcie ich przez chwilę - dorzucił swoje trzy grosze do rozkazów. Co prawda Harvey to wojskowy i znał się na rzeczy, ale to Orest był wkurwionym ruskiem. A z takimi się nie zadziera.
Rohow wychynął zza pojazdu i przyciskając oko do przyrządów celowniczych, czekał, aż jeden z napastników wystawi mu się na czystą linię strzału. To nie był jego jedyny pocisk, jednak zapas amunicji mieli ograniczony. Musiał trafić w pierwszych strzałach.
Przez cały czas stał w skupieniu, nucąc pod nosem ludową pieśni.


- Rastsvetali iabloni i grushi,
Poplyli tumany nad rekoj.
Vychodila na bereg Katyusha,
Na vysokij biereg na krutoj.
 
MTM jest offline  
Stary 25-03-2016, 13:22   #128
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Z jednego pojazdu zrobiły się dwa, a wizja pokojowego spotkania rozwiała się jak dym, gdy tylko nadjeżdżające pojazdy zaczęły się szykować do wykonania manewru oskrzydlającego.
Manewr sam w sobie nie był przyjaznym gestem, a gdy został poparty lufami karabinów, intencje gości stały się jasne.
Czy to byli Głodni, czy nie - nie miało to znaczenia. Trzeba było się pozbyć zagrożenia i tyle.

Problem polegał na tym, że w tym momencie możliwości Stonera były nieco ograniczone. Z pistoletem polować na samochody? Zdecydowanie mało rozsądne.
Stoner zabrał dwa granaty, wyślizgnął się z Iva i stanął tak, by samochód zasłaniał go przez wzrokiem wrogów. Miał zamiar cierpliwie poczekać, aż tamci podjadą bliżej, i poczęstować granatem jeden z wrogich samochodów.
 
Kerm jest offline  
Stary 01-04-2016, 15:04   #129
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
“Nie strzelają… nie strzelają, wszystko będzie dobrze” próbował zaklinać sytuację pozytywnym myśleniem. Jednocześnie, tak na wszelki wypadek, odbezpieczył karabin i skierował lufę w kierunku bliższego pojazdu. Bronią manewrował ostrożnie, tak by jej widok nie wzbudził niezdrowych emocji u nadjeżdżających. Niepotrzebnie, bo ci mieli gdzieś konwenanse i od razu wyłożyli karty na stół. W zasadzie spodziewał się takiego rozwoju sytuacji, dużo bardziej niż wyrazów przyjaźni, czy choćby obojętności. Dlatego to jego karabin wystrzelił pierwszy. Pociski słał krótkimi seriami, w kierunku przedniej szyby bliższego z pojazdów. Miał nadzieję, że nawet jeśli kierowca nie oberwie, to strzaskanie hartowanego szkła zatruje mu życie ograniczeniem widoczności.
 
cyjanek jest offline  
Stary 01-04-2016, 19:27   #130
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Nadzieja i szczere chęci do zaprzyjaźnienia się z każdą nowo napotkaną osobą spaliły na panewce po raz kolejny. Mimo wielu, wielu prób Melody dalej nie zmieniała dość otwartego podejścia. Wykrzywiła się w niezadowoleniu, typowym dla odmowy i brutalnego ostudzenia jej entuzjazmu.

- Chcecie zadymy, złamasy?! - podniosła głos, choć bardziej w celu samorealizacji swojej złości. - Dobra! Będziecie mieli zadymę!

Następnie skręciła prawą manetkę motocyklu do końca dodając pełnego gazu. Maszyna zaryczała a koła poszły w ruch i... Nie pojechała do przodu. Zamiast tego zaczęła kręcić się w miejscu. Z odpowiednim przechyleniem bieżnik wzbijał hałdy wyprażonego na wiór piachu i pyłu komponując rosnącą chmurę. Po paru obrotach blondynka wreszcie wyprostowała ciężkie żelastwo ruszając w kierunku własnych wozów. Obroty na miękkiej powierzchni kontynuowały swój wkład w zadymie, ciągnąc ją ku większej użyteczności.

- Ale co stoicie jak pierdoły?! Ruszcie się! - odezwała się do towarzyszy. - I nie podziurawcie mi tej klimatyzacji!
 

Ostatnio edytowane przez Proxy : 03-04-2016 o 04:32.
Proxy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172