Wątek: Wojna o Miguaya
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2007, 15:03   #40
Tammo
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Janosz Favrasz, koszary

Ocknął się, jak wiele razy przedtem. Coś się działo. Wciągnąwszy nosem powietrze nie wyczuł żadnych nowych zapachów. Nadal siano, konie oraz drewno. Sturlał się szybkim ruchem z posłania by powstać z cichym szelestem siana i kuszą w rękach. Nadstawił uszu. Tętent kopyt końskich. Błyskawicznie porwał swe bety i niewiele myśląc wrzucił je na górę. Cisowy, długi łuk refleksyjny doznał tego samego, bezceremonialnego traktowania. Strażnik w bramie powiedział mu jasno:

- Możesz przekimać w stajni, zwiadowco, ale jak ktoś Cię tam znajdzie, to masz problem. Ba, nawet ja mam wtedy problem.

Cygan nie przepadał za problemami, a nie widział też powodu by robić koło pióra strażnikowi. Upewniwszy się więc, że wszystkie rzeczy są na górze, przerzucił kuszę przez plecy, wybił się obunóż i chwycił się belki u góry. Podciągnąwszy się, rzucił bety bardziej pod ścianę i sam się tam przesunął, korzystając z faktu, że narastający tętent kopyt zagłuszył stosunkowo niewielki hałas jaki sam wykonywał. Począł nasłuchiwać.

Dwa konie.

Rzeczywiście. W chwilę później dwa konie wprowadzono do stajni i poczęto oporządzać. Leżący cicho mężczyzna oddychał powoli, regularnie. Nasłuchiwał.

- Diabli nadali kurde takie wyprawy nocnych marków! - odezwał się jeden z żołnierzy, przeciągle ziewając - Pysznie się mi drzemało! Dobrze chociaż, że warta w bramie dała nam cynk, byłby problem.

- E tam, przecie to jakiś oficerzyna wracał z panienką. Gdzie tu problem? - odezwał się drugi żołnierz, znacznie młodszy, sądząc po barwie.

- Oczu nie masz kretynie? To byli pułkownik Palladin i kapitan Cross!

- Dla mnie wyglądali jak para - upierał się młodzik - On się na nią za często patrzył jak na zwykłego kapitana.

- Głupiś i tyle. Każdy się na nią za często patrzy, bo jest na co. Ech, dorwać ją i wyobracać na sianie... Ale to ruda jędza jest, tyle ci powiem. Tak jak ta kokota do której ostatnio latasz. - zagaił chytrze doświadczony wojak.

- Ella wcale nie jest... osz cholera! - młodzian dostrzegł, że dał się podejść.

- Myślałeś, że coś ukryjesz przed własnym sierżantem Karbeth? Więc ma na imię Ella? - głos starszego zabrzmiał rozbawieniem i satysfakcją.

- Odpuście, panie sierżancie, jak Cyona kocham. - ni to jęknął ni to prosił nazwany Karbethem.

- Może i odpuszczę, a może jutro na zbiórce będę miał kupę frajdy! - drwił starszy bezlitośnie.

- Konia za was wyszczotkuję!

- I napoisz obydwa i mnie ostrzeżesz jak by kto pytał?

- A wy się możecie spokojnie na sianie zdrzemnąć, na warcie stanę.

- Ha! Jakbym na Twojej warcie miał polegać...

Janosz uśmiechnął się, słuchając dalszych targów. Kusiło go, by wyjrzeć, tamtych dostrzec i zapamiętać. W odpowiedniej chwili zaskoczony 'Ellą' Karbeth mógłby mieć naprawdę śmieszną minę. Ale po namyśle zrezygnował z pomysłu. Idąc spać podsumowywał, czego się dowiedział.

Mamy w oddziale kobietę po uniwersytecie. Wykształcona. Co ona tu robi? Pierwszy raz takową na oczy widzę. Ciekawe co umie? Czego uczą na uniwersytetach? Przecież tam krwi nie ma... Sympatyczna buzia. Nie dla niej to. I jest dwu ze szlachty. Pewnie się skumają razem. Trza będzie rozbić, czy dołączyć, czy robić za samotnika? A może przeczekać? Jeden jest tu z przymusu, pierwsza okazja to zdezerteruje. Albo wyczeka do końca właśnie, z takimi to cholera wie. Zawsze na dwoje babka wróżyła. No i jest pani kapitan. Lisbeth Cross. Lisbeth... Cross... Cholera. Wiem, że coś wiem. Nic to. Prędzej czy później sobie przypomnę. Pułkownik Palladin. Ciekawe jakby zareagowała jakbym jej jutro rzucił nazwisko pułkownika w twarz. Pewnie tak: "Śledzisz mnie, żołnierzu?!" Groźnie, poważnie, ze ściągniętymi oczyma. Może ręka na broni.

Wyobrażenie rudowłosej samo unosiło się przed oczyma Janosza przez chwilę. Potem jednak lico nieco się zaokrągliło, oczy stały się niebieskie niczym astry, cera pokraśniała a włosy wydłużyły się, by przybrać kolor pszenicznego złota.

Ech, do diaska. Kuruj się jak należy, Trevalles, a nie nawiedzaj ludzi we śnie...

Z tą myślą, zasnął.

* * *

Niewiele pospał. Nad ranem krzątanina wartowników obudziły go, kiedy Karbeth i sierżant opuszczali stajnię, on na górze powoli wygrzebywał się z siana. Wyczekał chwilę, by mieć pewność że żołnierze nie wrócą i dopiero wtedy zeskoczył ze stryszku, zbierając wcześniej swoje bety. Na dole przeciągnął się, porozciągał kości, a wreszcie ruszył na miejsce zbiórki niespiesznym krokiem. Pierwsze promienie słońca zaczynały rozjaśniać niebo nad głowami. Koszary powoli budziły się do życia.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro

Ostatnio edytowane przez Tammo : 03-05-2007 o 15:35. Powód: Od * * * w dół.
Tammo jest offline