Zaśmiał się triumfalnie, oczy podeszły mu łzami szczęścia. Ot, kolejny piękny dzień, kiedy może mordować pierdolone bestie. Kto zna Ragnwalda jedynie z opowiadań, legend i babskich paplanin, zapewne odnosi wrażenie, że jedyną jego rozrywką jest rozcinanie trzewi bogatym kupcom oraz odcinanie im pełnych sakiewek złota. To tylko pewien sposób na życie i zabicia nudy! Jego pasją jest móc zatopić ostrze miecza w cielsku demonicznego, rogatego stwora, patrzeć jak skamle z rozszywającego go bólu, przyglądać się rogatej łepetynie, która rozpada się pod wpływem siły ołowianej kuli. Chłopy! Chłopy!! - potężnie krzyczał wymachując rapierem, a koń wywijał pod nim tańce. - Tutaj psie syny! Kto żyw, niech nie traci ducha! Bij, zabij! - schował pistolet za pazuchę, mocniej chwycił swój rapier i zaszarżował na bestyję, która najbardziej wychyliła się od grupy. Nie miał ochoty, sam niczym dzik, wpakować się w drużynę większych od siebie stworów. Postanowił wykorzystać swoją przewagę szybkości oraz mobilności, aby podjazdem zadawać wrogom srogie rany. |