- Nie tego się spodziewałem... - powiedział wyraźnie zdziwiony chłopak - To jest rzeźba? Czy jeden z tych skurwysynów? W sumie, jakby to był jeden z nich to już by się na nas rzucił, nie? - kontynuował Mikołaj. - Stary, co robimy? - powiedział odwracając się całym ciałem w kierunku Connora, stojąc bokiem do "rzeźby" - Skoro już tu doszliśmy to... to może sprawdźmy co to jest? Słuchaj, nie chce zgrywać bohatera, kurwa, wierz mi, ale myślę, że jeden z nas powinien tu zostać. Ja pójdę i sprawdzę co to jest, wiesz, w razie czego ty będziesz miał jakiekolwiek szanse, żeby spierdolić. Rozumiesz? - przerwał na chwilę i spojrzał na środek ogromnego pogorzeliska. - Nie wiem co to jest, ale to może być klucz do tej pieprzonej zagadki. Może to rzeźba, z której wyłażą te stwory, albo to ołtarz jej poświęcony. Kurwa nie wiem, szczerze to nie mieści mi się to w głowie i nie wiem co robić, ale nie możemy tu stać i czekać. -
Chłopak na tyle ile poznał Connora wiedział, że ten pewnie nie zgodzi się, żeby to Mikołaj szedł sprawdzić "posąg", więc od razu zaproponował - Wiesz, zawsze możemy zagrać w kamień-papier-nożyce do trzech o to kto idzie, a kto zostanie, heh... - zmusił się do lekkiego uśmiechu, choć wcale nie było mu wesoło. Miał dość całej sytuacji i mimo jego mocnej psychiki powoli zaczynał tracić nerwy i chyba zdrowy rozsądek...
__________________ Może jeszcze kiedyś tu wrócę :) |