Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2016, 14:02   #209
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Gdy tak dziewczęta maszerowały, Tina zastanawiała się za ile obu siostrom zbrzydnie sielankowość, przedwiosennej scenerii. Wprawdzie rangerca była w miarę przyzwyczajona do wzajemnego okładania się pięściami z naturą, ale Whitney była człowiekiem pokojowym. W zaciszu czterech ścian i miejskiego zgiełku, objawiającego się piskiem zdzieranych kół na asfalcie oraz nieprzerwanymi ostrzałami między gangowymi, czuła się najlepiej.
Rozmyślając i wspominając, z pierwszej chwili nie dotarło do niej, to co słyszy. Dopiero gdy Whitney zaczęła oglądać się nerwowo, a Hilda włączyła swój dziobi alarm, zrozumiała, że ryk silników nie jest jej wytworem wyobraźni.
Motory… nie tak zajebiste jak samochody, ale jednak szlachetne maszyny posiadające jeszcze szlachetniejsze… konie mechaniczne.
Sapanie do pornowizji z udziałem pojazdów musiała jednak odstawić na bok. Ciągnąć siostrę za rękę i wściekłego kuraka na smyczy, zboczyła w bezpieczne, leśne objęcia. Nie zagłębiły się jednak daleko, jeno kilkanaście metrów od drogi, tak by pędzące pojazdy i ich właściciele, nie dostrzegli ich podczas przejazdu.
- Myślisz, że coś nam zrobią? - Whitney wyglądała zza ramienia siostry drepcząc po mokrej ściółce.
- Zgwałcą, zabiją i zjedzą! - Hilda biegała chwilę w kółko trzepocząc skrzydłami.
- Mmm… - Tinie nie chciało się gadać, więc postanowiła porozumiewać się odpowiednio zaintonowanymi monosylabami.
Po trzydziestosekundowym marszu i wsłuchiwaniu się w szum silników, w końcu motocykliści objawili się w całej swej okazałości migając dziewczętom przed oczami. Jeden, drugi, trzeci i czwar… czwar… czwar-ty?
Cała trójka zatrzymała się w osłupieniu, gdy ostatni z pojazdów, wpadł w pokazowy poślizg, tracąc równowagę i zwalając się na bok razem z kierowcą, który wylatując kawałek przed maszynę przekoziołkował po drodze i wylądował w lesie.
Zdębiała Tina zdążyła jeno parsknąć ze śmiechu, kiedy zimna dłoń siostry zdzieliła ją w twarz, zakrywając jej usta.
- Zdebilałaś? - surowe spojrzenie Whitney ostudziło wesołość bliźniaczki. Fakt… przegięła… trochę… może, ALE JAK SIĘ POKAZOWO WYYYJEEEBAŁ, to było dobre, nawet bardzo.
- Mam nadzieję, że zdechł… - wtrąciła rzeczowo Hilda wlepiając kurze ślepko w kierowcę.
- Może potrzebuje pomocy… - mechanik jako jedyna z całej trójki przejawiała resztki humanitaryzmu - Idź to sprawdzić.
- Fłaczego ja? - ranger odsunęła twarz od ręki siostry, oblizując spękane usta.
- Bo kurwa nie ja. - Whit zgrywała kozaka ukryta w łysych krzakach.
- Dziwka. - Tina zdjęła plecak, stawiając go przy nodze towarzyszki - Miej broń w pogotowiu… - mruknęła na odchodnym posyłając Hildie złowrogie spojrzenie.
- Zdechnij. - gdaknęła w kierunku oddalającej się oprawczyni, Matka Chrzestna wszystkich zwierząt.

Winchester zbliżyła się powoli w kierunku nieszczęśliwego kierowcy z konsternacją wymalowaną na twarzy.
- Te stary… aleś się wyj… - no tak… może nie powinna, rozpoczynać tak rozmowy - Yyyeee… żyjesz? - w tej sytuacji ta informacja była chyba najbardziej kluczowa.
Żył. Jęknął boleśnie, podkurczając ramię w stronę obolałego miejsca. Coś tknęło rangerkę. Kask zasłaniał właściwie całą głowę, ale spod niego… ten głos, właściwie całkiem zgrabne nogi w skórzanych spodniach i dość wątła sylwetka wskazywały, że to chyba to była ona, a nie on. Odgłos motorów zmienił brzmienie sugerując, że pozostałe trzy maszyny już wytraciły prędkość i albo zahamowały albo robią nawrót.
Tina rzuciła przelotne spojrzenie w kierunku, w którym byli pozostali motocykliści. Znajdowała się w nie naturalnej dla siebie sytuacji plus trochę obawiała się nieznajomych. Cholerna Whitney i jej człowieczeństwo, że też zawsze musi robić sobie dobrze czyimiś rękoma. Poprawiając karabin, który latał jej na szelce po plecach. Schyliła się ostrożnie oglądając złamasa… a raczej złamaskę, czy nigdzie nie krwawi i czy nie ma złamań otwartych.
- Czekaj… nie ruszaj się… sprawdzę czy nie jesteś dziurawa. - kuźwa kogo ona chciała oszukać, nawet jakby gościówa była ranna to ona i tak ledwo się orientowała do czego służy bandaż. - Zaraz tu będą twoi… - “Ooo stara jesteś genialna! Tak, tak, pociesz ją, jedziesz z jakimiś bzdetami!” - Nie martw się, będziesz żyć...heh… - “No to pojeeeechałaaaaaś”.
Dziewczyna rozwalona na leśnej ściółce nie sikała krwią na boki, ani nie miała otwartych złamań. Właściwie jakby nawet odżyła, ale czy to miał wpływ reakcji Tiny, czy po prostu szok z uderzenia i upadku zaczął jej schodzić, tego Winchester nie była pewna. W każdym razie tamta zaczęła jęczeć i wyraźnie zbierać się by powstać, choć na razie przypominało to bardziej przewalenie się na bok i zwinięcie w kulkę.
- Hej, Tina! Oni tu jadą! - szepnęła gdzieś zza krzaków Whitney i faktycznie pyrkanie motocykli zaczęło się zbliżać. Ślad po stratowanych krzakach i blask metalu z powalonego mechanicznego wierzchowca był dość wyraźny z drogi. Motocykle zaczęły jechać ponownie całkiem szybko, na ile można było na tak krótkim dla nich odcinku. Zatrzymały się na krawędzi asfaltu widząc obcą kobietę pochyloną nad ich towarzyszką.
- Ej ty! Co tam robisz?! Zostaw ją! - dał się słyszeć podejrzliwy i trochę zaskoczony kobiecy głos, również zniekształcony przez kask. Ludzie w końcu jednak często reagowali podejrzliwością, gdy widzieli obcych w swoim pobliżu i tak kompletnie niezapowiedzianych. Na zachętę i dodania powagi swoim słowom wołająca kobieta położyła wymownie dłoń na kolbie obrzyna w ostrzegawczym geście. Poza nią, dwójka pozostałych motocyklistów z równą uwagą rozglądała się po miejscu kraksy, okolicznych krzakach i kierunku z którego dopiero co nadjechali.
„Kurwa wiszę nad nią, jak kat nad dobrą duszą, nie widać?” Tina przewróciła oczami posępniejąc na twarzy. Będzie musiała podziękować siostrze, za całą tą mordęgę, soczystym kopem w dupę.
Teraz jednak, brunetka podrapała się po głowie, mając wyraźne problemy z pomysłem jak ma się zachować. Wiązanka nie wchodziła w grę… raczej. Olanie sprawy, chyba też nie. Udawanie miłej nigdy jej nie wychodziło, ale… mało kto potrafił zdzierżyć jej olewczy sposób bycia.
Westchnęła wzruszając ramionami i przenosząc ciężar siły z lewej na prawą nogę.
- Nic nie robię… stoję, sprawdzam czy żyje… Żyje. - odparła w końcu wysilając się na najbardziej neutralny i jak jej się zdawało naturalny ton.
- Patrz jaka wygadana, prawie nie poznałam kurwiszona… - Tina dosłyszała zza pleców kąśliwy komentarz Hildy.
- Eee hehe… he… raczej nic tu po mnie. - wycedziła przez zęby, drżąc ze wściekłości i żądzy mordu. -Pójdę sobie… - wycofując się kilka kroków raczkiem, odwróciła się lekko w bok. ”Upierdole łebek i zrobię z niego pacynkę na mojego faka…
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline